Siadam i piszę. Taki głos wewnętrzny zobaczyłem, usłyszałem, poczułem. Lepiej chyba "taką myśl", takie "wewnętrzne spostrzeżenie". Coś mnie skłania, popędza - rób to szybko, bo ucieknie. Dotyczy głównie wczorajszego faktu, ale wiąże się i z dzisiejszymi.
W poczcie mailowej była przesyłka. Spodziewając się złego, nie otwierałem. W takich sytuacjach proszę Grażynę, żeby sprawdziła (jak saper). Tak bywa w dobrych małżeństwach, a może tylko z dobrymi żonami.
A jednak sam zajrzałem.
Zajrzałem, bo nagle przyszła do mnie siła wewnętrzna. Siła się zrodziła pod pływem słuchania i oglądania filmiku na Yotube. Tego filmiku - Jak Polska zmieniła świat. Oglądaniu towarzyszyły (i nadal towarzyszą) silne, pozytywne emocje. Filmik jest bodźcem, bodziec wyzwala emocje, po których - z dołączającą się pamięcią, wiarą i rozumem (duszą? całym sobą? z podmiotem tych przeżyć świadomych, z moim najgłębszym "ja") - zsuwam się coraz głębiej w siebie, w rzeczywistość, taką, jaką się we mnie zapisała przed 30 laty.
Od czego otrzymałem siłę do otwarcia maila? Może zostałem po drodze wyzwolony od uwarunkowań bieżących (dosyć subiektywnych), przez bardziej zobiektywizowaną rzeczywistość?! W jakiej mierze jest to rzeczywistość taka, jaką jest?
Uwrażliwienie na rzeczywistość zewnętrzną i wewnętrzną - widzenie, słyszenie, czucie, rozumienie z wiarą - jest początkiem mądrości. Szperanie w sobie zawsze prowadzi do pytań, a raczej do zderzenia z Bogiem. Wojujący ateiści zderzają się z czym innym, ale to oni sami muszą powiedzieć, z czym.
Dzisiaj słucham bardzo spokojnym (zobiektywizowanym?) uchem i sercem tego samego filmiku. Ale zobaczymy, jak będę się zmieniać od środka, jak odtworzę całą wczorajszą listę i dorzucę może coś jeszcze. Któraś nuta, któraś litera trafi mnie w punkt i padnę na deski. Każdy z nas jest laboratorium wiary i rozumu. A czy prawda nie ma cech osobowych? Chyba musi, skoro cała jest tylko w Bogu. Tylko taka osobowa prawda może przemówić do osoby i ją tak głęboko, całościowo poruszyć, wzruszyć. Czy może tak poruszyć prawda, którą się poznaje i ogarnia tylko rozumem? Czy musi to być prawda, którą, owszem, poznaje się rozumem, ale w którą też się wierzy? Poruszyć może chyba tylko to, co jest pełnią, całością. A tę poznajemy całym sobą, całościowo - wiarą i rozumem. Dziękuję Ci - ciągle i ciągle - Janie Pawle, a właściwie Karolu, za takie "dogmatyczne" powiązanie tych dwóch władz poznawczych homo sapiens.
Słucham chłodnym okiem (wewnętrznym), ale jestem równie pięknie zasłuchany jak wczoraj. Dzisiaj z akcentem na międzynarodowość przeżyć. Chciałbym poznać Jocelyn z Australii(?), która zrobiła ten filmik. Co myślała, co czuła? Jaką piękną osobą musi być. Czy zachwyciła się historią z dalekiego kraju, czy jest tylko sprawnym filmowcem?
Ile osób w Polsce czuje dumę, że Polska zmieniła świat? Że zostaliśmy, bez pytania nas o zgodę, depozytariuszami skarbu globalnego - Jana Pawła II i Solidarności?
Mając taki skarb narodowy o globalnym wymiarze, my się "lubujemy różnić" ze względu na ocenę Lecha Wałęsy, potem długo nic, Lecha Kaczyńskiego, katastrofę pod Smoleńskiem, po drodze nawet o Józefa Piłsudskiego i kardynała Wyszyńskiego, Czesława Miłosza, Wisławę Szymborską, albo Jaruzelskiego, Glempa i Janusza Palikota! Niezły melanż.
Jocelyn, z daleka, umieściła także Lecha i Marię Kaczyńską w swoich (solidarnościowych) obrazkach. Czy komuś może to przeszkadzać? Ani mi w głowie, lubię pełnię, całość. A dzisiaj może by dołożyła rozbitego Tupolewa. Kiedyś Jan Nowak Jeziorański miał audycję w Wolnej Europie(!) pt. "Widziane z daleka". Jak się zejdzie w siebie głębiej, głębiej - to też jest się daleko.
Znalazłem swoją rzeczywistość, może tylko swój kawałek rzeczywistości, za którą odpowiadam. Czy zdążę ją poznać i opisać? Na pewno nie. Taka jest jej natura, że ciągle się rozszerza. Jak Wszechświat? Im dalej się posuniesz, tym szersze widoki się roztoczą przed tobą. W nieskończoność.
Gdybym był literatem, miałbym o czym pisać. Koło 60-tki! Ale ja jestem... sam nie wiem kim. Poszukującym? Widzącym? Chyba to ostatnie - "ja wypatruję drzewom drogę burz...".
Chodź, albo siadaj i pisz. Rusz się perypatetyku. Siądź sofisto - to nie tylko zabawa słowami, to nasze życie. Nasza wieczność, dotykalna już tu i teraz? Czemu nie. W pewien sposób.
piątek, 10 grudnia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz