Trzy programy telewizyjne z udziałem generała Jaruzelskiego mam przed oczami. Ponad rok temu w „Teraz My” (TVN), później u Lisa (TVP2), i ostatni czwartek w „Punkcie widzenia” (TVP2). Pierwszy mnie poruszył, drugi znudził, trzeci zaciekawił. W „Teraz My” zobaczyłem zakłamanego starca. U Lisa była wazelina. Wczoraj kultura i galanteria.
Zakłamany starzec to ostre określenie, może za ostre, trudno znaleźć adekwatne. Usłyszałem wtedy pokrętne odpowiedzi. O zachowaniu na pogrzebie matki najbardziej. Został przed kościołem, nie wszedł, bo chciał być lojalny wobec żołnierzy. Był ich zwierzchnikiem i ... doktryny antyreligijnej. To jest dla mnie słaby punkt w jego wyjaśnieniach. Wobec kogo i czego bywał lojalny przez całe życie?
W "Punkcie widzenia" padło pytanie o drogę przemiany z anty-rosyjskiej na pro. Dziadek powstaniec 1863, ojciec legionista 1920, zesłańcy syberyjscy, ojciec tam zmarł, on sam dostał szkołę życia. W dzieciństwie był ministrantem, przez 6 lat chodził do szkół katolickich prowadzonych przez zakon Marianów na Bielanach w Warszawie.
Nie usłyszałem dobrej odpowiedzi. Ja pytam o to samo, o drogę przemiany. Mam swoja prostą teorię - blask (splendor) kariery. Żeby zrobić karierę trzeba było przylgnąć do drugiej strony i być im całkowicie lojalnym. Najbardziej mnie interesują implikacje filozoficzno-światopoglądowe jego przemian.
Padło pytanie ze strony redaktora - „Czy jest pan nadal człowiekiem wierzącym”. Generał najpierw pochwalił kościół, jego zasługi dla Polski, ewangelię i Kazanie na Górze, potem wyznał, że osobistej wiary już w nim nie ma. Nic nadzwyczajnego, każdy ma wolność w sprawach światopoglądowych.
Dlaczego na tej kwestii koncentruję swoją uwagę? Bo tu upatruję źródło takich postaw jak lojalność, wierność, honor itd. Jestem lojalny wobec czegoś (kogoś) z kim związałem swój los. Skoro związał się z drugą stroną historii własnej i rodzinnej... To jest najsłabszy punkt jego życiorysu. Pewnie świadomie i nieświadomie stara się usprawiedliwiać nie tylko przed historykami i politykami, ale chyba najbardziej wobec przodków. Przejście na stronę materialistycznego ateizmu może go, w jego własnych oczach, usprawiedliwiać wobec przodków, religijnych patriotów. Kocham was nadal, ale żyjemy, jesteśmy, należymy do dwóch różnych światów. W różnych światach jest różne poczucie wierności, honoru, patriotyzmu (od słowa "pater" - ojciec), odpowiedzialności... Ot, taka moja prosta teoryjka dla trudnych życiorysów.
Generał jest inteligentny, ale wybiórczy. Bierze to, co mu odpowiada na danym etapie życia. Jak zrozumieć lojalność wobec aktualnych układów, i brak wierności wartościom większym, starszym, uniwersalnym? W TVN bardzo się denerwował pytaniami o życie osobiste, a na wszystkie przykłady mordów politycznych za jego rządów odpowiadał „zbieg okoliczności, przypadek”. Podobnie zbyt prosto(prostacko?) kwitował swój udział w inwazji w Czechosłowacji i strzelanie do ludzi na Wybrzeżu 1970. Wszystko co złe, to wypadek przy pracy. A lojalność wobec bezbronnych ofiar, wierność wartościom, honor żołnierza i patriotyzm, honor syna wreszcie? W Czechach nie maja wątpliwości, kto po roku 1968 jest bohaterem i patriota, a kto służalcem i zdrajcą. Palach nie mógł znieść zdrady i nikczemności i się spalił cały. W Polsce ofiarę całopalną ze swojego życia złożył Ryszard Siwiec. Generałowie otrzymali gaże i awanse. Funkcjonariusze zbrodniczych reżimów też się tłumaczyli wypełnianiem rozkazów i lojalnością. Zostali osądzeni. Generał Jaruzelski nie tylko rozkazy wykonywał, on rozkazy wydawał.
Czy słowo „przepraszam” za stan wojenny, w kontekście całego życiorysu, jest adekwatne? podziwiam Palacha, jestem dumny z ulicy Ryszarda Siwca w Pradze. Nie chciałbym chodzić, ani mieszkać na ulicy generała Jaruzelskiego.
Czy na pewno nie odpowiada się za to, jakim reżimom i system się służy? Jakim wartościom? Czy dzisiaj jest do pomyślenia uznać kogoś, kto służy systemowi, który łamie prawa człowieka, za bohatera? Za patriotę? Ruszmy te dylematy, bo sami wpadniemy w podobne pułapki.
Kiedy tłumaczy stan wojenny, przywołuje daty: 4 listopada – spotkanie z prymasem Glempem i Wałęsą, 12 grudnia - „że można było jeszcze wszystko powstrzymać do ostatniej chwili”. Też mam te daty zapisane w swoim notatniku "Rok 1981 - Ziarno Solidarności". Ale z zupełnie innej strony. Od strony nadziei. 12 grudnia byłem na Jasnej Górze. Dziękowaliśmy za zakończenie strajku studentów. Był w tym pomysł ks. prof. Helmuta Jurosa, podsunięty prymasowi. Studenci ATK (dzisiaj UKSW) zaakceptowali. W tamtych dniach żyłem radością i nadzieją rodzącej się polskiej podmiotowości, która wyrażała się w powstającej Konferencji (wspólnoty) Rektorów Wyższych Uczelni i trwającego Kongresu Kultury Polskiej .
Generał koncentruje się bez reszty na zagrożeniach, z wymyślonym „wieszaniem polskich komunistów”. On nie widzi nawet, że tym nas obraża. Potwierdza, że żyjemy w dwóch światach, w dwóch Polskach, dwóch patriotyzmach. Tu leży zdechły pies pogrzebany. W jego przemianie - kiedy zmienił światopogląd, bo było mu to potrzebne dla robienia kariery. Potem już nie będzie w stanie rozumieć ani matki, ani ojca, ani prochów przodków. Przeszedł na drugą stronę. Pozostanie jej lojalny, bo tak kazała logika kariery życiowej.
Generał nie będzie potem w stanie rozumieć tego, czym żyłem ja: radością i nadzieją. Nie będzie już w stanie rozumieć drugiej strony, nas. Tak, jak nie mógł mnie zrozumieć i nie był w stanie przyjąć mojego argumentowania milicyjny dowódca odcinka na Krakowskim Przedmieściu w 1979 roku. On widział tylko masy i zarządzanie masami. Materialistyczna, marksistowska teoria człowieka i chrześcijański personalizm inaczej widzą tego samego człowieka, jego zachowania i jego sytuacje życiowe. Czy konsekwencje dawnego reżimu (ustroju, dwóch światów) nie tłumaczy podziałów dzisiejszych? Konsekwencje marksistowskiej materialistycznej (anty-personalistycznej, anty-religijnej, anty-wolnościowej, anty-prawom-człowieka-i-obywatela, anty na bardzo wielu frontach) ideologii nie zostały dotąd opisane, pokazane.
Generał bardzo zabiega o swoją prawdę historii, zwłaszcza decyzji o stanie wojennym. Brak mi w tych rozmowach, w tej jego wykładni, zdystansowania się do złego systemu i fatalnej ideologii, którym służył. Czy jemu nie brakuje wiary, której się pozbył (wyrzekł)? Czy ten deficyt wiary w prawdę obiektywną, większą od każdego z nas, nie zmusza go do zbytniej ekwilibrystyki intelektualnej. O tym bym chciał z nim porozmawiać. O sprawach większych niż stan wojenny. Stan wojenny jest wynikiem całego jego życiorysu, przekonań, lojalności i zdrad, a nie tylko czynników politycznych z 13 grudnia 1981 roku.
Każdy z nas broni swoich decyzji. Pod koniec życia każdy chyba szuka i broni sensu swojego życia. Czy każde życie da się obronić? Czy każde wartości, którym się służyło, które uzasadniały nasze decyzje i lojalności, dadzą się obronić? „Nikt z nas nie żyje dla siebie i nie umiera dla siebie”. To, co my sami mówimy o sobie i swoim życiu to jedno, ale drugie, stokroć ważniejsze i obiektywne (wieczne) - to świat wartości.
Co do uczestnictwa generała-prezydenta Jaruzelskiego w posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego u prezydenta Komorowskiego, tez mam swoje zdanie. Nie mam z tym problemu. Nie widzę w tym niczego aferalnego. Przecież nikt nie unieważnił prezydentury generała. To akurat rozumiem. Wypaczanie historii przez ignorowanie mnie, jako pierwszego wójta Strachówki wytykam Kazimierzowi Łapce (nie zaprosił mnie na żadną uroczystość, ani spotkanie w gminie, ani razu przez 16 lat). Nie odpłacajmy pięknym za nadobne.
***
Prosiliśmy wczoraj w modlitwie o sprawny samochód i od rana samochód działa. Kto i co zadziałało? Jak? Z jednej strony, w samochodzie? Nie wiem. Z drugiej, ciekawszej, w nas i poza nami. Też wiem nie wszystko, choć więcej niż z mechaniki samochodowej (mimo dwóch lat na SiMRze). Musimy umieć obserwować i rejestrować fakty. W świecie zewnętrznym, widzialnym, materialnym i w świecie wewnętrznym, niewidzialnym, duchowym.
Jaki jest status świadomości, podmiotu świadomości, czystego "ja”? „Tyle tajemnic, dogmatów, zdrad, powrotów, różańców, kwiatów, i nowe wciąż nawrócenia”.
Cóż mówić o wielkich sprawach Początku i Końca, skoro ignorujemy, lekceważymy zwykłe codzienne doświadczenia? Skoro one nie są nawet opisane i wciągnięte do rejestru tzw. fundamentalnych doświadczeń życiowych?
No więc, jak to jest z tym samochodem i naszą modlitwą wczorajszą? Jest to dobry punkt wyjścia dla kolejnej medytacji. Medytacja może stać się rozmową (dialogiem) z Bogiem. Świętych obcowanie. Czyli nie tylko słowo na słowo, ale byt na byt. Całość na całość. Idź na całość. Idź na Całość. Idź na CAŁOŚĆ.
***
Hela i inni bierzmowani szukają konfesjonału. Współczuję im. Pamiętam piekielne męki związane ze spowiedzią. To się tylko ładnie mówi, że w osobie księdza jest sam Bóg. Nie wątpię zresztą, że jest. W osobie, ale nie musi być w jego psychice, kulturze, intelekcie i zachowaniach. Są wyjątki. Ale codzienność strasznie skrzeczy. Trzeba się bardzo zmagać ze sobą, żeby podejść do niewiadomej osoby w czarnej sutannie, w komży i stule. Oczywiście, że jest wielkim osobistym zwycięstwem jeśli się to uda. A co! Też jestem osobą. Jestem sobą! To jest moje życie, moje czyny, moja odpowiedzialność itd. Przecież teraz w telewizji pokazują wszystko. Wszytko można tam opowiedzieć, wszystko wyznać. Każdy ma prawo sądzić, błądzić, szukać, wykłócać się o swoje życie i siebie samego. Tak jest. Niech takie nastawienie dodaje wam sił przed konfesjonałem. Trudno, każą, pójdę, może się wzmocnię. Oby. Oby. Idźcie. Nie dajcie się nieznajomemu w czarnej sutannie, w komży i stule. Najważniejsza jest ta walka wewnętrzna, to wewnętrzne dojrzewanie. Najważniejszego zresztą nie widać ! Rożne momenty mogą być najważniejsze w tej trudnej przygodzie. Rachunek sumienia? Tak, jest potrzebny i bardzo pomocny. Ale niech to będzie cały rachunek, także radości, spotkań z duchowym wymiarem samego siebie i Boga. Z radościami, z mnożeniem, dzieleniem, dodawaniem i odejmowaniem. Rachunek sumienia to nie jest rachunek zła. Niech nigdy nie będzie to czarnowidztwo zła. Sumienie to nie zsyp na śmieci. To wewnętrzne sanktuarium – tajemnicza komnata w nas, gdzie króluje Duchowy Obraz Najwyższego Dobra, Miłości, Pokoju, Świętości. Wejdź tam. Niech nikt nie straszy sumieniem. Sumienie nie zżera, ono chce adorować wraz z naszym najgłębszym „ja”. W nim my chcemy spotkać i adorować. Boli, gdy nie możemy, gdy coś przeszkadza, uwiera.
Rachunek, postanowienia, żal i nowe życie. Odrestaurowane, umocnione, pobłogosławione spotkaniem z samym sobą, z innym i z Bogiem. Victoria! I tak w koło Macieju. „Homo sum, humani nihil a me alienum puto” :-)
sobota, 11 grudnia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz