czwartek, 26 maja 2011

Dziad i baba w odcinkach (1)

J贸zef Kraszewski by艂 bardzo p艂odny i miewa艂 dobre pomys艂y. Bior臋 od niego nie tylko ch臋膰 na "star膮 ba艣艅", ale i na "dziada z bab膮". W odcinkach, gdzie偶by inaczej. Z moja p艂odno艣ci膮?

Baba m贸wi - "chcia艂abym umiera膰 w domu". To dziad jej odpowiada - "to si臋 nie chowaj i wyjd藕 po ni膮. Wystarczy, 偶eby艣 tylko otworzy艂a drzwi, dy膰 puka." Zn贸w si臋 posprzeczali.

Tak si臋 sk艂ada, 偶e s艂ysza艂em ich wcze艣niejsze rozmowy. Du偶o wcze艣niejsze. By艂y bardzo ciekawe. Nawet ja nie mog艂em im odm贸wi膰 rozumno艣ci.

"Wiesz babo - m贸wi艂 dziad - gdyby co do czego, to nie wie藕 mnie do szpitala. Ja bym chcia艂 tutaj."
- Znowu zaczynasz - obruszy艂a si臋. Nie chc臋 tego s艂ucha膰.
- Ale pos艂uchaj-偶e tym razem. Wcale si臋 ju偶 nie wybieram, chc臋 ci tylko obja艣ni膰.
- 呕e艣 taki samolub i nie my艣lisz o nas? Dzi臋kuj臋-膰 za takie obja艣nienia. Nieraz ju偶 pr贸bowa艂e艣.
- Alem obmy艣li艂 znowu wszystko od pocz膮tku, pos艂uchaj mnie prosz臋. Zda mi si臋, 偶e to ca艂kiem nowe.
- Znam twe nowo艣ci, jak twe z艂ote gody, kt贸re艣 obiecywa艂, a wysz艂y parciane, taki艣 ty mi nowy.
- Cha, cha, cha - z艂oty i parciany! Oj, babo, babo - daj mi pos艂uchanie.
- A gadaj se, gadaj.
- No wreszcie. Kwiatami ust moich ci臋 obsypi臋. - Wiesz, czemu chc臋 doma? Bo to i dom tw贸j przecie. Bo艣my go razem tworzyli. Tylko mury by艂y gdy艣my si臋 wprowadzili. No i historia, duchy przodk贸w. Reszt臋 偶e艣my sami zrobili. Razem!- babo moja babo. Czy to nie pi臋kniejsze ni偶 poz艂ota jednego dnia? Go艣ciom na wy偶erk臋, a nam na zgryzot臋? Wieczne kwiaty ci sypi臋 pod stopy.
- W g臋bie!
- W g臋bie i g臋b膮, bom cz艂owiek rozumny. Co my艣l臋, to powiem. Po to膰 g臋by mamy. Nie tylko prze偶uwacze my, ale przemy艣liwacze najsamprz贸d. My艣l臋 i my艣l臋. 呕e dom stworzyli艣my najlepszy, jaki potrafili艣my. I dlatego w domu chcia艂bym umiera膰. Tu wszystkiego dotykam, czym 偶y艂em. Tu rozumu doszed艂em wy偶yny. Tu warto艣ci le偶膮 na pod艂odze i wisz膮 oprawne na 艣cianach. Spaceruj膮 alejkami, modl膮 si臋 pod figur膮 Matki Bo偶ej Annopolskiej. ONE S膭 BARDZIEJ OD NAS. Tu doszed艂em i si臋 domodli艂em rozumienia tak 偶ycia, jak 艣mierci. Tam gdzie艣 daleko, a nawet i blisko, jest 艣wiat zepsuty i wyzi臋biony przepisami, biurokratycznymi - czasem i po trupach - 艣cie偶kami kariery, marmurami bank贸w, ZUS-贸w i KRUS-贸w, obcy. Tu - przedsionek nieba. Wy艣cie艂any aksamitem mi艂o艣ci, wiary, nadziei, prawdy, pi臋kna nieprzemijaj膮cego, wierno艣ci, pokory, przebaczenia i mi艂osierdzia.
- Tym mnie nie wzruszysz. Chociam - musz臋 przyzna膰 - troch臋-膰 poruszona. Jam te偶 z cia艂a, krwi, ducha, wiary i rozumu. Przecie偶 wiesz dziadu, 偶e i ja nie znosz臋 艣wiata zimnego. Brrr, jak nim si臋 brzydz臋, pod ko艂dr膮 d艂ugo si臋 rozgrzewam. Do mej modlitwy codziennie dodaj臋 - "od urz臋das贸w zachowaj nas Panie".
- A widzisz, 偶e艣my si臋 spotkali. Co do mnie, to ja nawet 偶y膰 bym w艣r贸d nich nie potrafi艂. 呕y膰 tylko mog艂em, 偶y膰 tylko umia艂em w ludzkim 艣wiecie, przyjaznych ludzi, znanych i nieznanych. Przyjaznych s膮siad贸w, ludzi przyjaznych w urz臋dach i na urz臋dach i przedstawicieli - od do艂u do g贸ry - wszystkich instytucji. A c贸偶 dopiero w naszej - panie i panowie - gminie i wszystkich, gdziekolwiek ich siedziba, dzia艂aj膮cych na rzecz wsi. Ka偶dy najpierw i przede wszystkim musi by膰 cz艂owiekiem, o s o b 膮 - skarbnic膮 warto艣ci, p贸藕niej dopiero gra膰 ka偶d膮 inn膮 rol臋, tego z piecz膮tkami i bardzo wa偶nym podpisem, co to du偶o mo偶e.
- Litani膮 do mnie gadasz?
- A tak, litani膮. Ty tez zdrowa艣kami sypiesz pod naszym progiem i hen, a偶 do dzieci daleko gdzie艣 w 艣wiecie. Taka kolej rzeczy. Takie nasze rodzicielskie powinno艣ci. Takie nasze szcz臋艣cie, nieprawda偶, babo.
- Ty mnie ani z w艂osem, ani bez w艂os贸w i pod, g艂aska膰 nie musisz. Co prawda, to prawda. Nie we wszystkim musimy si臋 k艂贸ci膰.
- Ale偶 nigdy w 艣wiecie, wiesz, 偶e ju偶 my艣l臋 o brylantowych...
- Ju偶 nie ko艅cz.
- Ale to ci powiem, bo musz臋, 偶e nasze warto艣ci zawsze nosz臋 przy sobie, albo taczkami wo偶臋.
- Mo偶esz nawet wozem i tym swoim samo-chodzikiem.
- Tak w艂a艣nie. Bo one za mn膮, przede mn膮 i we mnie. Ach, jak lekko z nimi przyjdzie mi kiedy艣 umiera膰.

PS.
Wr贸ci艂em do pierwotnego tytu艂u. B臋d膮 nast臋pne odcinki. Je艣li dziad do偶yje.

Brak komentarzy:

Prze艣lij komentarz