wtorek, 17 maja 2011

Rozumie膰 my艣l膮cego dwunoga (cd. 艂a偶enia po Warszawie)

Kto chce szuka膰 prawdy, niech zapomni o wszystkim innym. My艣l nawija si臋 na ko艂owrotek 艣wiadomo艣ci bez przerwy. Trudno zajmowa膰 si臋 czym艣 drugim. A je艣li, to je艣li s艂u偶y. Mog臋, je艣li mog臋, kosi膰 traw臋, je艣li znowu mog臋 porzuci膰 kosiark臋 w ka偶dej chwili i biec do komputera, albo do notatnika z celulozy, byle chy偶o. My艣lenie staje si臋 fizjologi膮.

Wi臋c kiedy 40 lat temu mia艂em intuicj臋, 偶e mo偶e by膰 inaczej, i ju偶 po 40-tce mo偶na si臋 zaj膮膰 pisaniem, to by艂em w b艂臋dzie. Dopiero na emeryturze, w domu starc贸w, lub w grobie. Kiedy istota i istnienie stan膮 si臋 - tak, lub inaczej - jednym. Nie mo偶na s艂u偶y膰 Bogu i mamonie.

Skaza艂em si臋 na 艂a偶enie przez Warszaw臋 rozmy艣lnie. Chcia艂em jej do艣wiadczy膰. To znaczy czego艣 innego przez d艂u偶sz膮 chwil臋, ni偶 siedzenia dzie艅 w dzie艅 w krzakach. M艂odo艣膰 w niej i szlaki znaczy艂y wiele, rysowa艂y m贸j kontur.
Nie ustali艂em trasy. Wiedzia艂em dok膮d mam doj艣膰, na kt贸r膮 godzin臋. I mniej wi臋cej sk膮d. Reszta sama wysz艂a.

Ulic臋 Grzybowsk膮 wyci膮gn膮艂em z bardzo starej pami臋ci, ponad 50-letniej. Papieskie znaki - z m艂odo艣ci. Gmach "Pasty" pomyli艂 mi si臋 z gmachem Poczty G艂贸wnej, tzn, jego topografia. "Gmach by艂 wzniesiony w technologii 偶elbetowej, szkieletowej. Jak na owe czasy by艂a to bardzo nowoczesna konstrukcja. Gmach swoim wygl膮dem przypomina艂 gotycko-roma艅sk膮 wie偶臋." Znak "Polski Walcz膮cej" znalaz艂 si臋 nagle przed moimi oczami nie w tym miejscu co si臋 spodziewa艂em. Oprzytomnia艂em. Ca艂a reszta by艂a tam gdzie trzeba. Przez jaki艣 czas by艂em innym cz艂owiekiem, cho膰 r贸wnie nikomu niepotrzebnym. Zawalidrog膮 poniek膮d - "wchodzi mi pan pod nogi". Musia艂em jednak wykona膰 zadanie. Gra偶yna nie mog艂a, prowadzi艂a zebranie og贸lne dla rodzic贸w w Rzeczpospolitej Norwidowskiej. Musia艂em dopi膰 kielich upokorzenia. Nawet w liceum mia艂 by膰 przecie偶 dzie艅 otwarty nie dla dziadk贸w, tylko ojc贸w i matek. Trudno, tak wysz艂o.

Zapach konwalii w lokalu "na rogu" obok kawy Latte, pisanie wiecznym pi贸rem, przygl膮danie si臋 ludziom, 偶ycie z nimi cho膰 w taki szczero-eko-pokr臋tny spos贸b, sprawia mi jeszcze przyjemno艣膰. Intelektualn膮. Pyta艂bym wszystkich o to samo, o 偶ycie w jakim艣 rysie (rycie?), o 艣mier膰, o rodzin臋, dlaczego ten m膮偶, ta 偶ona, dlaczego sam, sama, i mo偶e - co robi膮 dzieci... A taki siedzi, patrzy jak id膮, siedzi i siedzi, id膮 i id膮.

Aleja Solidarno艣ci sta艂a si臋 d艂u偶szym rozdzia艂em 偶ywej ksi膮偶ki 偶ywej biblioteki. Szuka艂em starej jad艂odajni, znalaz艂em "Teatr Kamienica". Wzi膮艂em wszystkie prospekty. W domu poczytam.
Kupi艂em bu艂ki z oliwk膮, kie艂bas臋 jak膮艣 tam, podsuszan膮, kt贸rej nie ma jeszcze w katalogu, oczywi艣cie z promocji, i kefir. Zestaw jak za dawnych lat.
Usiad艂em na 艂awce przed kinem "Muran贸w", tak jak siada艂em w innych stolicach, Pary偶u, Londynie, Nowym Yorku i tak samo jad艂em i patrzy艂em przed siebie. Ca艂e 偶ycie chcia艂em zrozumie膰 co siedzi w ssaku dwuno偶nym wszystko偶ernym. Tylko ten gatunek jest obdarzony rozumem. Mam zdolno艣膰 my艣lenia - po co - dlaczego - nad sob膮 i ca艂膮 reszt膮. Samo艣wiadomo艣膰 nie daje mi spocz膮膰 ani na chwil臋 w moim wszechczasie. Czy to jest Broadway, Piccadily, Champs-Elysee, wiejska dr贸偶ka i polna 艣cie偶ka.
Mijali mnie ludzie jeszcze starsi ode mnie, pani z drug膮 pod r臋k臋, kt贸ra艣 musia艂a mie膰 wi臋cej ni偶 dziewi臋膰dziesi膮t, bo inaczej ile mia艂a ta pierwsza, i artystka z kartonowym blokiem, teczk膮, bardzo du偶ego formatu, i Youppie w garniturze na rowerze, i nie youppie, i... Jaki b臋dzie ich wiecz贸r i dzie艅 nast臋pny? Za ka偶dym zostaj臋 zastyg艂ym spojrzeniem.
Ale chcia艂em ju偶 by膰 w domu przed telewizorem, m贸wi膰 Olku, Andrzeju nie k艂贸膰cie si臋, Marysiu nie wrzeszcz, albo najlepiej wyjd藕cie i zamknijcie drzwi za sob膮. Pewnie bym najpierw nim usiad艂, sprawdzi艂 co si臋 dzieje na blogu i na Facebooku.

Sko艅czy艂em po偶ywa膰, wsta艂em, ruszy艂em przed siebie.
Min膮艂em miejsce gdzie mieszka艂 Cyprian Norwid w 1836, kiedy mu prababka ze Strach贸wki umar艂a. M艂ody by艂, 15-letni. Zaraz za s膮siada miejsce ma ko艣ci贸艂 reformowanych ewangelik贸w, w kt贸rym to ko艣ciele odbywa艂y si臋 nabo偶e艅stwa ekumeniczne, kiedy jeszcze m艂odym po Taize si臋 chcia艂o budowa膰 lepszy 艣wiat. Tam si臋 spotyka艂o biskupa, Polaka i innych. Polak dzi艣 chyba dobrze zarabia, bywa nagradzany. W臋dzonego w臋gorza od nich (chyba 艣lubnego) jedli艣my z Andrzejem Madejem jad膮c PKP z Warszawy-Zielonki do Lubli艅ca na ewangelizacyjne rekolekcje nied艂ugo po zab贸jstwie ksi臋dza Popie艂uszki. Daty pami臋tam, bo wiersz mu napisa艂em, o dnie mulistym zalewu pod W艂oc艂awkiem.

Doszed艂em do celu po艣redniego, przesuwanego ko艣cio艂a. To by艂a sensacja w tamtych czasach, a ojciec pracowa艂 w Instytucie Techniki Budowlanej (ko艣ci贸艂 Narodzenia Naj艣wi臋tszej Maryi Panny z 30 listopada na 1 grudnia 1962 zosta艂 przesuni臋ty o 21 metr贸w). Mia艂em wtedy 9 lat. Czeka艂em na jego powr贸t z Warszawy na ulicy Ko艣ciuszki 26m5 w Legionowie i wypija艂em przynajmniej p贸艂 litra mleka, kt贸re dostawa艂 w pracy. P贸藕niej czeka艂em na "Express wieczorny" i jakie艣 powie艣ci w odcinkach, chyba pami臋tam co艣 o Montevideo, albo inna Andrzeja Wydrzy艅skiego. W soboty wieczorami s艂ucha艂o si臋 w radio "Matysiak贸w".

Ko艣ci贸艂 - o wielkie dziwo - otwarty. Siwy, starszy ode mnie odprawia艂 swoja prywatna drog臋 krzy偶ow膮. Jak nasz papie偶, codziennie? Mo偶e 偶ona mu zmar艂a, mo偶e ma inne 艣wiat艂o wewn臋trzne. Mi艂e, w tym samotnym 艣wiecie, mi臋dzy Pa艅stwem a Rynkiem, nigdy nie jest sam. Chce wsp贸艂-nie艣膰 krzy偶. Mo偶e po to mu ko艣ci贸艂 przestawili?
Ja odwrotnie, w m艂odo艣ci, chodz膮c po Warszawie do ko艣cio艂贸w zachodzi艂em. Czasem na spowiednika trafi艂em. Czasem godzina ciszy ratowa艂a m贸j 艣wiat. Nie posiedzia艂em tym razem, fizjologia (po kie艂basie promocyjnej z pieca?) mnie pogoni艂a do "Poniat贸wki" pr臋dzej ni偶 my艣la艂em. Zd膮偶y艂em, oni maj膮 ten ko艣ci贸艂 "naPrawd臋" pod bokiem (proponuj臋 str贸偶om j臋zyka polskiego tak膮 pisowni臋 na sta艂e, co艣 musi by膰 Sta艂e i z Wielkiej Litery!).

Od pa艅 profesorek us艂ysza艂em to, co nieraz m贸wimy innym rodzicom (i dziadkom). Dobrze, 偶e cho膰 sie ostrzyg艂em wcze艣niej i ogoli艂em. Jednak g艂owy popio艂em nie mia艂em posypanej. Takiej nie zna艂em 偶adnej swojej c贸rki, ani syna. Cho膰 za ka偶de inaczej, ale dzi臋kowa膰 i martwi膰 si臋 trzeba. Ka偶da s艂abo艣膰 w nich ma korze艅 w moim niedorastaniu do Cz艂owiecze艅stwa, bardzo szumnie i prawdziwie m贸wi膮c. Jest grzech, jest prawda, jest Zbawiciel. Dla ka偶dego z nas. By艂o mi przykro, ale nie dlatego, 偶e musia艂em s艂ucha膰, tylko, 偶e Hela musi przechodzi膰 taki okres w 偶yciu. Daleko j膮 to zaprowadzi, bo wcze艣nie zacz臋艂a kopa膰 si臋 z koniem troja艅skim, kt贸rego ka偶dy ma w sobie. Wobec pa艅 profesorek wyzna艂em w ni膮 wiar臋. Jestem materia艂em na ojca, katechet臋 i dziadka refleksyjnego, nieskorego do pot臋pie艅, rozumiej膮cego Cz艂owieka.

Autokary Dar-Busa wo偶膮 na kierunku wschodnim ludzi zm臋czonych. Podr贸偶y nie towarzysz膮 intelektualne rozmowy. Raczej o wczesnym wstawaniu, wymianie zgni艂ych pod艂贸g, lub nowszych parapet贸w.
Jaki w艣r贸d nas panuje format cz艂owieka, kultura, ludzki wymiar, horyzonty, aspiracje???
Wje偶d偶amy coraz bardziej w ziele艅, wiecz贸r ju偶 si臋 zbli偶a. Inny 艣wiat.
Na rynku w Jadowie, na ulicy ksi臋cia J贸zefa Poniatowskiego wiatr ko艂ysze ga艂臋ziami drzew, ptaki w nich gwi偶d偶膮 i treluj膮 sobie ze wszystkiego. S艂o艅ce ga艣nie na spiczastym obrysie ko艣cio艂a 艣wi臋tego Jakuba. Samochody przeje偶d偶aj膮 co jaki艣 czas. Dwie piekarnie i trzeciej sklep firmowy zapraszaj膮 na 艣wie偶y chleb.

PS.
Dzi臋ki Dorocie Suwalskiej znajomej z Fb trafi艂em na tego bloga. Zaraz wpisa艂em si臋 do jego obserwator贸w.

Brak komentarzy:

Prze艣lij komentarz