Nie zależy od niego sytuacja na świecie, ani istnienie Boga. Fale przez nie wywołane się po mnie rozejdą, o coś trącą, uspokoją.
Europa też próbuje utrząść swoją zawartość. Każdy zna ten mechanizm, choćby z zabaw w piaskownicy, czy nad morzem. Oby pomysły, plany i inicjatywy wokół Pałacu w Chrzęsnem też się dobrze utrzęsły.
Emocje chyba najmocniej nami potrząsają. Silniejszy emocjonalny bodziec wypiera słabszy i zmienia nawet zabarwienie tamtego. Emocje idą, wracają, przemijają, znikają. Są ściśle związane z bodźcem. Bez bodźca można sobie je przypomnieć, ale nie odtworzyć. Pod tym względem można je ulokować bliżej cielesności (biologii) niż duchowość. Emocje wybuchają i gasną. Wiara i rozum czekają, aż zechcemy ich użyć. Nad nimi bardziej panujemy. To znaczy panuje nasze "ja". Emocje mogą nim zawładnąć na krócej, na dłużej raczej tylko mącą. Bywają przypadki, że emocje, wiara i rozum się jednoczą. Tak wspominam przeżycie sprzed 27 lat w Kodniu.
Polska dziś wygrała w siatkówkę z Włochami, po dwóch przegranych setach na początku meczu. Niczego to nie zmieniło w świecie, ani niczego nie dorzuciło w kwestii Pana Boga. Owszem, ta wiadomość na chwilę podgrzała moje emocje, odsuwając to, co bardziej istotne na dalszy plan. Na krótko. Ponieważ nałożyły się dwa stany emocjonalne, pierwszy wywołany zaproszeniem na międzynarodową konferencję LGD, drugi - sportową wiadomością dnia, kazały zastanowić się przez chwilę (albo tylko wydobyły na światło) sprawę relacji między "ja" a tak zwanym przeżywaczem (wykonywaczem) aktów świadomych i ich podmiotem. Pomijam, a raczej odsyłam do Romana Ingardena.
Teraz czuję, że muszę wyłączyć media (monitor komputera i telewizję, choć premier wypowiada się w ważnych europejskich sprawach), by skupić się tylko na tym, co wyświetla się we mnie.
Emocje trochę się już utrzęsły (częściej się mówi "opadły"), wiara i rozum mogą przystąpić do działania. Trudno je oddzielić. Bo, czy o powinności mówi więcej wiara, czy rozum? A powinność jest najbardziej się narzucającą perspektywą, gdy przyglądam się swoim sprawom bieżącym (najbardziej rozstrzygającą kategorią). Co powinienem zrobić i dlaczego w danej sytuacji!?
Staram się widzieć rzeczy i sprawy w powiązaniu. W całości. W kontekście tego sensu, który mi przyświeca w życiu. W tym wypadku chodzi niby tylko o udział w kolejnym szkoleniu (konferencji). Od dłuższego czasu nie chcę już się angażować w zdarzenia, na zasadzie rozpędu i rutyny polsko-gminnego życia publiczno-społecznego. Takie, są mi potrzebne, jak umarłemu kadzidło.
Chcę natomiast brać udział w poważnej dyskusji o naszym życiu w świecie współczesnym. Naszym, czyli każdego człowieka (ale takich szkoleń i konferencji się nie spodziewam na moim/naszym terenie), ale i naszym, czyli osób i rodzin żyjących we wspólnocie lokalnej w Strachówce. Należy do niej tzw. wielka trójca - szkoła, gmina, parafia. Niech nigdy już nie będą rozłączone! I nie tylko w mojej optyce.
Czekam na szczegółowy program, choć pewne światełka już odebrałem. Kryzys w Europie jest także naszą sprawą. Kiedy dyskusja o Europie i świecie współczesnym zejdzie na poziom gminy? Słuchając korespondentkę niemieckiej prasy Gabriele Lesser, od razu chciałbym ją zaprosić do nas. Gdyby model ścisłej współpracy szkoły-gminy-parafii się ziścił, nie byłoby to problemem. Wiele spraw, szczególnie w wychowaniu, zyskałoby nową perspektywę. To jest społeczeństwo lokalnych wspólnot przyszłości. Wizja uszczęśliwiająca, jakby powiedzieli mistycy.
Kryzys finansów i struktur europejskich powinien nas przejąć. Nie tylko dlatego, że Polska sprawuje prezydencję, a wszyscyśmy Polakami. I Europejczykami, choć nie wszyscy to czują. Także dlatego, że najwięcej się teraz robi w kraju za europejskie pieniądze. Od tego (unii państw, współpracy, szerokich horyzontów) w dużym stopniu zależy przyszłość naszych dzieci. Znalazłyby się nawet teologiczne argumenty (jak "dwa płuca kościoła" Jana Pawła II). Nie wypadliśmy sroce spod ogona. Mamy swoje przemyślenia, wizje i pragnienia. Jesteśmy RZECZPOSPOLITĄ NORWIDOWSKĄ. Jej patron należy do największych chrześcijańskich myślicieli naszego kontynentu. Mamy misję do wypełnienia. Przynajmniej w jego i Jana Pawła II imieniu. Powtarzam to jak mantrę i złości mnie coraz bardziej, że tak rzadko słyszę, żeby ktoś ją wspomniał w nauczaniu publicznym, a nawet prywatnym. Cyprian Norwid ani Jan Paweł II nie jest tylko mój. Tak samo Europa w Strachówce i RzN.
Bawoły afrykańskie 20% czasu poświęcają na obserwację i "czuwanie" dla zapewnienie bezpieczeństwa. Czyżby bezpieczeństwo stało się wrogiem współczesnego obywatela Europy i Ameryki? I skłaniało do "dolce far niente" w kwestiach metafizycznych? Czuwajcie - pozostała jeszcze każdemu perspektywa bezsensownej lub sensownej śmierci. Czuwajmy.

Siedząc po środowej radzie "P" pod szkołą w "beczce", wcale nie czułem się jak grecki filozof. Czekałem na Grażynę. Z każdą minutą traciłem spokój wewnętrzny i ochotę snucia pogłębionej refleksji nad życiem. Ogarniała mnie złość i irytacja.
Trudno jest cieszyć się intelektualną miłością pod naporem codziennych rutynowych, jak i zaskakujących czynności. Celibat ma pewnie wiele zalet, oprócz oczywistych wad.
Przypominam słowa Jezusa z wczorajszego posta, cytowane za abp. C. Migliore - "Pójdźcie osobno na miejsce pustynne i odpocznijcie nieco." Na praktykowanie miłości intelektualnej potrzebny jest czas i sprzyjające warunki. To nie znaczy, że wszyscy mamy się usprawiedliwiać, że ich nie mamy. Wuj Aleksander Jackowski opisując swoje dzieciństwo i młodość, wychwala drogę do jednej - z wielu - szkoły. Pół godziny w jedną i tyleż z powrotem, dawało czas na myślenie. Profesor Stefan Świeżawski wychwalał przedwojenny system studiowania - "miałem tylko 6 godz. wykładów, resztę czasu mogłem przeznaczyć na pracę własną w bibliotece.
Każdy z nas odpowiada za gospodarowanie swoim czasem. Nie każdy zdaje sobie sprawę z wagi czasu na codzienne myślenie i miłość intelektualną rzeczywistości. Wczoraj usłyszeliśmy na RP, że (polska) szkoła ma też w tym zakresie grzechy na sumieniu. Ten grzech nazywa się "niepotrzebnie zajęte neurony" (na nieosobistą wiedzę śmieciową).
Pomóżciew rozstrzygnięciu konkursu na nazwę nowego projektu:
e-Europa w Strachówce
E-Europa w gminie
E-europa-w-strachówce
(e)gminny-uniwersytet-europejski
Musimy się rozwijać głównie w myślenia. Samoświadomość potrzebna od zaraz! Bez dwóch zdań.
B16 wskazuje na Wschód jako kierunek pomocy w rozwijaniu sprawności w miłości intelektualnej. Prorocy też patrzyli na Wschód. JPII - na fenomenologię. I jedna droga i druga nie są preferowane w powszechnej u nas pobożności ludowej. "Fakt występowania niższego poziomu wiedzy religijnej niż akceptacji wiary w świadomości Polaków potwierdza tezę, że akceptacja prawd wiary świadczy o słabości komponentu intelektualnego religijności." (Raport kościelny, "Kościół i religijność Polaków").
Brak wiedzy, nieangażowanie myślenia (intelektu) w życie religijne rodzi zgniłe owoce - "im bardziej prawda wiary jest praktyczna, czyli bardziej wiążąca życiowo człowieka, tym rzadziej jest akceptowana.

Laboratorium wiary i rozumu powinna być zwłaszcza parafia. Jan Paweł II mówi, że „parafia jest zbudowana na gruncie rzeczywistości teologicznej, jest ona bowiem wspólnotą eucharystyczną,

GŁÓWNYM LABORATORIUM WIARY I ROZUMU JEST OSOBA - TEN NIEZWYKŁY BYT WE WSZECHŚWIECIE. OSOBA OBDARZONA NIEZWYKŁĄ GODNOŚCIĄ, ZDOLNA DO SAMODZIELNEGO MYŚLENIA I PONOSZENIA ODPOWIEDZIALNOŚCI. WSZYSTKO TO ZAWARTE JEST W NAUCE (DOKUMENTACH) SOBORU WATYKAŃSKIEGO II, KTÓREGO NAJWIĘKSZYM REALIZATOREM BYŁ JAN PAWEŁ II.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz