Królami ich zwiemy, a to byli Magowie, albo z dzisiejsza, Mędrcy. Mamy z ich okazji dzień wolny. Choć to nie ich świętujemy. Cóż za paradoksy się z nimi powiązały! Świętujemy Objawienie. To zrozumiałe, z mędrcami kojarzy się mądrość. Objawia się mądrość. Mądrość odwieczna, miłość przenajwyższa, a nawet Słowo wcielone. Słowo wcielone było dziś leitmotivem katechez. Bo mój dzień katechetyczny zaczął się kolędą, "Bóg się rodzi". A Słowo ciałem się stało i mieszkało między nami. Masa tajemnic, i idę o zakład, że nie tylko dla dzieci z podstawówki.
Co się stało ciałem? Nawet kiedy zapisane na tablicy, trudno im skojarzyć słowo z ciałem. Słowo i narodzenie? Nawet jeśli Boże? Tyle tajemnic, dogmatów, Judaszów, Herodów, ostów i kwiatów, zdrad i nawróceń! Ciągle i ciągle, od zawsze w naszej religii. Szczególnie na Boże Narodzenie. Był Bóg, było Słowo, była tajemnica Wcielenia, był - niestety - Herod i Judasz. Było ewangelicznie. Śmierć i cierpienie wpisane w radość narodzin. Było prawdziwie.
I tak było we wszystkich klasach. W klasie czwartej, korzystając z dostępu do Internetu, było jeszcze kolędowe karaoke.
Acha, a w klasie drugiej musiały być kolorowanki, dzieci wymusiły. Znalazłem najpiękniejszą, z dwuletnim już Jezusem, do którego przyszli Magowie z darami. Rysunek ze szczegółami, dający wiedzę i możliwości interpretacyjne. No to jeszcze dopowiem, że z klasą pierwszą szukaliśmy po całej szkole drogi do Betlejem. Przy akompaniamencie Arki Noego. Może niektórzy napotkani na korytarzu się dziwili, ale nam było dobrze. Chcieli i chcieli ciągle iść. Chyba znaleźliśmy dróżkę do wyznaczonego celu - jest nią dobry człowiek i dobry czyn. Więcej nie trzeba, żeby było w nas Betlejem. Bożego Narodzenia nie ma, ani na mapie, ani w kalendarzu. Jest w nas.
Zapowiadany przez wieki (proroków) wcielił się w człowieka. Mądrość się wcieliła, miłość ucieleśniła, mieszka w nas, z nami, Emmanuel. Koniec, kropka.
A jednak nie wszystko było dziś radością. Jest zgrzyt, jest żółć, mam poczucie wielkiego fałszu. Nie zostałem na szkolną wigilię. Nie potrafiłem sobie wytłumaczyć, że to jest jakoś możliwe.
Nawet moja praca wzmogła to uczucie. Dorzuciła Herodów, Judaszów i ciężki klimat zdrady i spisku, jaki wisiał nad życiem Jezusa od narodzin do Ostatniej Wieczerzy.
Jak zasiąść do stołu z kimś, kto zdradza wspólnotę szkolną? W Wieczerniku tak to się odbyło - Jezus powiedział, że jest wśród nich ktoś, kto Go (ich) zdradzi. Jakoś Jezus nie kierował się fałszywą litością, że zdrajcy zrobi się przykro. Tamten nie wytrzymał i wyszedł. Nie musieli siedzieć przy jednym stole.
Ja (też) nie potrafię. Jeszcze niedawno, w wyobraźni, przymierzałem się i znalazłem nawet sposób, by w zgodzie ze sobą przeżyć tę chwilę. Wyobrazić sobie nawet potrafiłem, że podchodzę do nieprzyjaciela i składam mu życzenia. Z pełną szczerością mówiłem (w myślach) - zdrowia i szczęśliwych świat.
A jednak dzisiaj nie byłem już w stanie wykonać ambitnego planu. Od momentu, gdy zaczęły do mnie docierać jej wpisy na Facebooku. Tworzy w nich swoją narrację gminy. Ma prawo. Gdyby tylko jej publiczne opinie i poglądy były dostępne do oceny i komentarzy przez wszystkich mieszkańców gminy! Są - anty-demokratycznie, anty-wychowawczo, anty-samorządowo - tylko dla swoich!! W ten sposób są jawną lub niejawną manipulacją. Typowym mówieniem za plecami. Co gorsza, pisząc tylko dla swoich czuje się zupełnie zwolniona z logiki i odpowiedzialności za słowa. Przykłady? Proszę bardzo:
1)"Każdy, kto jest przyjaźnie nastawiony do świata zobaczył cały kunszt spotkania, piękną salę, dobrych ludzi, poczuł pozytywne emocje i wyszedł zachwycony. Wszyscy, którzy lubią "babrać, taplać" się w błocie nie mogąc znaleźć wad wymyślają na swój prywatny, polityczny użytek kłamstwa i pomówienia."
Tak może napisać ktoś zupełnie zepsuty cynizmem, albo niezdrowy, mający problem z realizmem. "Zobaczył cały kunszt spotkania, piękną salę, dobrych ludzi i poczuł pozytywne emocje i wyszedł zachwycony" - tylko ten, kto miał szczęście być wyróżniony przez główną organizatorkę i otrzymał od niej bezcenne zaproszenie. Kto nie został przez nią pominięty, albo wykreślony świadomie! Jeśli jej wybraniec dodatkowo jest przyjaźnie nastawiony do świata - brawo, gratuluję. Nic poza tym.
Zrozumiałe, że ci, którzy tam nie byli, nic powiedzieć nie mogą. Mogą być pewnie wśród nich także ci, "którzy lubią "babrać, taplać" się w błocie". Przecież nie była cała reszta Polaków (czyli ok. 38 mln)! Ale nawet najwięksi miłośnicy błotnych taplań i babrań nie mogą podziwiać i czuć pozytywnych emocji do głównej organizatorki, bo po prostu nie byli, więc nie widzieli. W związku z tym, dalszy ciąg wywodu autorki, że "nie mogąc znaleźć wad wymyślają na swój prywatny, polityczny użytek kłamstwa i pomówienia" nijak zrozumieć pozytywnie się nie da. I jak można mieszać użytek prywatny z politycznym? O jakie partie chodzi?
Główna organizatorka, gdyby nie myślała sekciarsko, ale współcześnie-samorządowo, zaprosiłaby przedstawicieli wszystkich organizacji działających w gminie (to jedna z zasad NGO), w tym, OBOWIĄZKOWO, kogoś (?) ze szkoły w tejże wsi gminnej, której jest pracownikiem, szkoły rozsławiającej gminę na województwo, Polskę i świat. Wtedy byłoby wspólnotowo, samorządowo, gminnie i wiejsko. A tak, nawet mieszkańcy Strachówki, dla których głównie podobno tę świetlicę wyszykowano za publiczne pieniądze nie wiedzą, że coś takiego się odbyło. Powtórzę głośno, żeby wszyscy słyszeli - TO JEST NIESŁYCHANY SKANDAL. Popytajcie ludzi! Więc niech teraz radna-główna-organizatorka nie żali się na jakichś wszystkich, którzy lubią babrać się, taplać. Tak nie postępuje gminny radny (samorządowiec, członek a nawet prezes stowarzyszenia, czyli NGO!)! Tak nie postępuje nauczyciel Rzeczpospolitej Norwidowskiej? Tak nie postępuje ktoś, kto rozumie współczesną Polskę, Europę i świat? Tak postępuje mały manipulator, sekciarz - kierując się ich nieśmiertelną zasadą "dziel i rządź".
2) "Najważniejsze, że na koncercie były dzieci i młodzież. To głównie dla nich on się odbył". Jak to pięknie brzmi! Szkoda że tak samo nie myśli o ich dobru i przyszłości, żeby włączyć się w przygotowania mszy szkolnych niedzielnych (raczej odciągnie na swoje, o 12.00). A ile w tym jest krętactwa i mrugania okiem do wyborców! Bo jakże, to ona zaprosiła dzieci i młodzież (pytanie według jakiego klucza?), a nie zaprosiła nikogo ze szkoły, skąd te dzieci wzięła? Taka dobrotliwa gminna matka-dobrodziejka? Jak zwykle, kpi i o drogę pyta. To odpowiadam - najważniejsze, że te dzieci i młodzież mają normalną szkołę i nauczycieli i nie są skazane tylko na łaskę jednej radnej (która nota bene w tej szkole znalazła pracę i zarobek). Jej nielojalność wobec prawdziwej matki-żywicielki jest ogromna, aż można ją nazwać zdradą.
Po takich i podobnie obłudnych wpisach za plecami nie byłem w stanie podejść do niej i łamać się z nią opłatkiem. Skorzystałem z daru wolności. Ona też w pełni korzysta z wolności, którą dla Polski i dla niej wywalczyła Solidarność. Ale NIE MA PRAWDZIWEJ WOLNOŚCI BEZ PRAWDY. A prawdy bez dialogu. Dialog jest możliwy między ludźmi, którzy mają odwagę się spotkać i otwarcie (publicznie) słuchać i dzielić sobą (swoim realizmem, widzeniem i rozumieniem świata).
Nie chcę się rozpędzać w słowach. Chciałbym zachować pewną powściągliwość. Uszczypliwy? Jestem. Staram się nie obrażać epitetami. Brak dialogu, brak innych wypowiedzi mi w tym nie pomaga. Każdy uczestnik publicznego dialogu moderuje pozostałych. Milczenie, albo co gorsza, wybieranie "swoich" jako jedynych interlokutorów NISZCZY DEMOKRACJĘ. Demokrację można budować tylko z poszanowaniem realizmu i logiki. Fechtujmy się w dyskusjach na realizm i logikę.
Słuchając i śpiewając dzisiaj w klasach kolędy, po wielekroć przeżywałem smutne prawdy (ich fragmenty) - "Herod spisek knuje", "Józef usłyszał - weź dziecko i Jego Matkę i uciekaj", mędrcy usłyszeli "idźcie inną drogą z powrotem", no i doszedł obraz Ostatniej Wieczerzy (taki teologiczny pendant do naszej Wieczerzy Wigilijnej) i słowa "ten mnie zdradzi".
Dlaczego stosuję porównania z Ewangelii, z Jezusem? Odpowiedź jest prosta - a z kim? Z Mao-tse-Tungiem? Stalinem? Poprzednim wójtem?
Życie rozumiem w świetle Biblii. Z Biblią w ręku nauczam. Kiedyś sobie nawet obiecałem, że na wszystkie ważne spotkania będę szedł z Biblią pod pachą. Nie znalazłem innego (lepszego) światła w życiu. By kroczyć w dzisiejszych ciemnościach. Jakiej Polski chciałem? Jest w Ziarnie Solidarności.
Zajrzałem, sprawdziłem - "kiedyś zapisałem sobie w notatniku: człowiekowi duszę - światu przywrócić ducha! Więc teraz nie wolno mi milczeć i iść do swoich spraw... Więc ja chyba dla nich jestem niczym dawny dziedzic, nie z tytułu, ale z pozycji i rangi społecznej. Więc - majowa noc, polska historia i tradycja. Żal, że pusty dom i samotność. Rekompensatą są myśli o Polsce i o Człowieku... Ukradkiem, czekając na ludzi, widziałem u sołtysa film o Karolu Wojtyle. Te same mamy drogi, zamyślenia, pejzaże, szczyty do zdobycia. Te same korzenie i soki. I powołanie do służby. Rozumiem przez wczucie... Inaczej nie można. Bo co? Zostawić? To skazać ich na dalsze opóźnienie [cywilizacyjne], degradację, i, żeby tak powiedzieć, pozbawić możliwości doczłowieczania się... Do szkoły daleko, drogi nie ma, miasta gdzieś za mgłą. Daleko kultura i XX wiek. A cóż dla mnie? Noc, świerszcze, Pan Tadeusz i Litwa? Może dla nich - ja... Ej Papieżu, Papieżu. Wiem, że coś im muszę. Jak matka. A przez nich - coś Polsce. I kulturze światowej.
... Kiedy ludzie podchodzą i rzeźbią litery swojego nazwiska na deklaracji członkowskiej Solidarności, a ja, pochylony nad papierem patrzę na spracowane, trzęsące się dłonie .... trzęsie mną miłość do nich i odpowiedzialność za ich sprawy. I wiem, że możemy się uczyć od nich i uczyć się może świat. Dobra, prostoty, otwartości i dziecięcej duszy. Jak w Ewangelii. Taka jest ich wiara, i tacy są oni sami. Nie wszyscy. Ale ci, moi profesorowie. Widać, że o wielkie rzeczy idzie. Odrzucić plewy - i pozwolić zajaśnieć tym twarzom, tym sercom. Ich radość, uśmiech, trochę zadowolenia i satysfakcji z życia, z dzieła własnych rąk - daje mi spokój i poczucie spełnionego obowiązku. W takiej chwili, nie żadam dla siebie niczego więcej. A potem znów napada mnie samotność.
Moim osobistym szczęśliwym trafem jest to, że trafiłem tutaj, na wieś i mogę się uczyć ponownie Polski, ze spracowanych rąk chłopów. Może pomogą mi odrzucić odium Zachodu, europejskości i "postępu" na siłę. Może jest w tym jakieś zanegowanie nowoczesności - taki ostatni polonez. Resztki ducha narodowego. Ale dla tych resztek, rozrzuconych po starych, spracowanych ludziach, warto podjąć każdą służbę. Są oni przygięci do ziemi, mają uśmiech i dobre słowo dla każdego - kiedy się odemkną - i mają szczere, wpatrzone w ciebie oczy. A to Polska właśnie!
- "Tak pan ładnie mówił, że się zapiszę".
- "Podobało mi się, bo to było z Panem Bogiem".
Tak było przed 30 laty. Dzisiaj i ja i Grażyna, dyrektor Zespołu Szkół im. Rzeczpospoliej Norwidowskiej (w której pracuje pani radna, tego powtarzać chyba nigdy za wiele) jesteśmy personami non grata dla wielkich politykierów gminnych. NIE CHCIANI - taką etykietę przypinał nam przez 16 lat Kazik Łapka, a teraz to samo powiela Krysia, radna, prezes sps, nauczyciel WOS, wychowawca dzieci i młodzieży i cenzor gminny w jednej osobie.
FAŁSZ niszczy wolność i demokrację. Fałsz zabija wspólnotę. Fałsz niszczy wysiłek i pracę wychowawczą całego zespołu szkolnego! Bo w szkole sprawia wrażenie, jakby nigdy nic się nie stało? Jakby wszystko było normalne? A po powrocie do domu wypisuje (kreuje, wymyśla) dla swoich nową historię Strachówki!
Dobrze, że szkoła jest odmłodzona. Że jest nowa kadra, która współtworzy rzeczywistą historię nie tylko „Wiecznie młodej szkoły Rzeczpospolitej Norwidowskiej” ale i rzeczywistą współczesną i nowoczesną historię gminy. Dynamiczną i bez uprzedzeń. Oni mogą być wolni (są) od historycznych obciążeń "starych" (mnie, Grażyny, Krystyny...).
A dodatkowo, ktoś musi nieustannie dawać świadectwo prawdzie. Widać, że ja na to się narodziłem. Stety, czy niestety? Nie ma jednej odpowiedzi.
PS.
W bezpośredniej, publicznej dyskusji będę słowa polerował, z pomocą wypowiedzi i kultury pozostałych uczestników. Tak działa zbiorowość, która ustala i przyjmuje jakieś reguły. A cóż dopiero wspólnota. Niebagatelną rolę w pojednaniu i budowaniu wspólnoty mogą odegrać wójt i ksiądz proboszcz, albo autorytety z zewnątrz. Niechaj żywi nie tracą nadziei.
środa, 21 grudnia 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Józefie, rozumiem Cię. Nie tylko Tobie jest ciężko poruszać się w atmosferze fałszu. Patrzeć jak ktoś podgryza coś, co się latami buduje. Ale brakowało dziś Ciebie, bo to była nasza Wigilia. Prosta, serdeczna i wesoła.
OdpowiedzUsuńBogu niech będą dzięki. Wierzę w Rzeczpospolitą Norwidowską. Zebrał się kapitalny skład kadry, nieprawdaż? Dlatego pewnie łatwiej mi było podjąć tę decyzję. Jeszcze niedawno nie przemknęłoby to nawet mi przez głowy. Były - powiedzmy - warunki frontowe, w których nie opuszcza się towarzyszy walki. Jeszcze raz w pełni świadomie i z głębi serca powtórzę, BOGU niech będą dzięki, za to, co jest dziś :)
OdpowiedzUsuń