pi膮tek, 30 grudnia 2011

呕eby Polska by艂a Polsk膮, a Strach贸wka najpi臋kniejsz膮 Strach贸wk膮 (2)

Kiedy dam mocny wpis, prze偶ywam. To znaczy, 偶yj臋 wraz z nim i w nim. S艂abszy post tak mnie nie anga偶uje. Ot, takie spostrze偶enie. Tam twoje serce, gdzie i skarb tw贸j. Mo偶na i w drug膮 stron臋, tylko tam jest skarb prawdziwy, gdzie jest zaanga偶owane serce (podmiot osobowy). Sercem rozpozna膰 mo偶emy warto艣膰 naszych skarb贸w. No, no. Dochodzimy z innej strony do mojej tezy ontologiczno-metafizycznej i gnozeologicznej. Odk膮d zaistnia艂 cz艂owiek na ziemi mo偶liwym si臋 sta艂o (i koniecznym) poznanie wszelakie i jest ono zawsze podmiotowo-przedmiotowe. Adequtio nie tylko rei et intelectus ale tak偶e 艣wiata przedmiotowego i osobowego (duchowego?). Nie ma pozaustrojowego poznawania przez cz艂owieka. Instrumenty zewn臋trzne s膮 tylko do pomocy.

Mnie interesuje poznanie istotowe, tzn. tego, co jest (jako艣) ostateczne. Konstytutywnych element贸w, a nie drugorz臋dnych, czy uzupe艂niaj膮cych. Czy偶 wymiar ostateczno艣ci w naszym 偶yciu, nie jest wymiarem cudowno艣ci?? I czy zarazem nie ods艂ania zarazem cudownej perspektywy jedno艣ci. Ostateczno艣膰 i jedno艣膰 zbiegaj膮 si臋!! Mo偶e ich analogi膮 jest Ens et verum convertuntur!! Np. ma艂偶e艅stwo. Dano nam klucze kr贸lestwa - ka偶da decyzja podejmowana raz na zawsze ma taki atrybut! A my mamy w艂adz臋 i mo偶liwo艣ci podejmowania decyzji ostatecznych. Dano nam klucze kr贸lestwa.

Czy wgl膮du w takie podej艣cie przedmiotowo-podmiotowe i ostateczne nie daje nam Jezus z Nazaretu?? Przecie偶 On jest ze wszech miar wyj膮tkowy. Mo偶emy, co wi臋cej, jako Jego uczniowie MAMY si臋 uczy膰 od Niego i Go na艣ladowa膰! Pr贸bujmy opowiedzie膰 (opowiada膰) Jezusa w warunkach wsp贸艂czesnej wiedzy o cz艂owieku, kulturze, 艣wiecie, kosmologii itd.
W tym zwi膮zku osobowym (w zwi膮zku z tym, z tymi relacjami)– tak偶e zredefiniowa膰 swoje 偶ycie!!
Musz臋 spr贸bowa膰 i ja. Ale ju偶 dzi艣, na samym pocz膮tku, czy tylko przymierzaj膮c si臋 do tego zadania, mog臋 odpowiedzie膰 czego 偶a艂uj臋?! Co chcia艂bym zmieni膰?! Co chcia艂bym zrobi膰 (prze偶y膰) inaczej?

呕e dobrowolny dar z siebie, nie by艂 艣wiadomym motywem
wszystkich moich dzia艂a艅 i decyzji 偶yciowych,
np. w wychowaniu, ma艂偶e艅stwie itd.

Ale ju偶 dzi艣 mog臋 za to (styl.) powiedzie膰, 偶e zamiast umiera膰 – chc臋 i艣膰 do nieba. Bo? I co to za r贸偶nica?
Dawno odrzuci艂em kategori臋 kulturow膮 „przemijania”. Zupe艂nie w inny sps贸b do艣wiadczam swojego 偶ycia. Jako wype艂nianie. Co艣, co si臋 wype艂nia, dochodzi do celu, do swojej pe艂ni, ca艂o艣ci (nieba) - a nie dzia艂a przeciwko sobie, umieraj膮c!
P贸jd臋 do nieba. To nie jest antycypowanie (ani deklarowanie wiedzy, kt贸rej mie膰 nie mog臋) wyroku s膮du ostatecznego, tylko stwierdzenie, 偶e mam 艣wiadomo艣膰 up艂ywaj膮cego czasu. Mojego czasu. M贸j czas si臋 wype艂nia. I, 偶e w zwi膮zku z tym, nast膮pi, w kt贸rym艣 momencie istotna zmiana mojego istnienia.
Nic nadzwyczajnego. Implikacje tej formy okre艣lania ko艅ca 偶ycia biologicznego s膮 nadzwyczajne. G艂贸wnie z religijnego punktu widzenia.
1) Jak m贸wi Jezus (jeszcze kr贸tko i nie b臋dziecie mnie widzieli..., musz臋 odej艣膰 do Ojca itp.)
2) JPII „pozw贸lcie mi odej艣膰 do Domu Ojca”
3) Na przyt艂aczaj膮cej wi臋kszo艣ci pogrzeb贸w kaznodzieje te偶 u偶ywaj膮 tej stylistyki „wierzymy, 偶e zmar艂y...”

No wi臋c wierzmy bardziej konsekwentnie – taki jest m贸j postulat (nie tylko chyba j臋zykowy).

Zmiana j臋zyka jest konsekwencj膮 wiary i do艣wiadczenia ca艂o-偶yciowego zewn臋trzno-wewn臋trznego (osobowego).
Stary spos贸b nazywania wi膮za艂 si臋 pewnie z koncepcj膮 Boga, jako S臋dziego Sprawiedliwego i S膮du Ostatecznego. Moja propozycja k艂adzie nacisk na W-Pe艂ni-Osobowego-Boga (i Prostot臋), nie instytucjonalnego. Osoba, to nie s膮d. Ani s臋dzia.
Wg艂臋biaj膮c si臋, w偶ywaj膮c coraz i coraz bardziej w osobowy wymiar istnienia (poza-fizykalny? ponad?) mog臋 zbli偶a膰 si臋 do Osoby. Do Pe艂nej Osoby, a nie kolejnego bytu we Wszech艣wiecie.

Skoro Jezus w takiej perspektywie m贸wi o 偶yciu i 艣mierci? I Papie偶? I skoro o tym m贸wi moje do艣wiadczenia 偶ycia osobowego?
Nie wynosimy si臋 w ten spos贸b nad nikogo, tak偶e nad star膮 koncepcj臋 Boga-S臋dziego. Powierzamy si臋 Temu-Samemu-Bogu-Osobowemu ca艂kowicie. Bez l臋ku. Bez jakiej艣 formy uprzedmiotowienia, czy zinstytucjonalizowania. Mi艂o艣膰 mi艂o艣ci. Tak przecie偶 do艣wiadczamy Boga. Nawet jako najwi臋ksi grzesznicy. W sytuacjach nawr贸cenia c贸偶 nas obchodzi s膮d? I prawnicze uj臋cie Najwy偶szej Rzeczywisto艣ci? Nawet nazwa Najwy偶szej Rzeczywisto艣ci brzmi oschle i zimno. Nie-osobowo! Ojciec i Dom Ojca - du偶o lepiej. Mo偶e nowa generacja homo sapiens sapiens sapiens (x3) b臋dzie si臋 lepiej wyra偶a艂a w cyber j臋zyku?!

W kt贸rym艣 momencie p贸jd臋 do nieba. Korzystam z j臋zyka, logiki i wiedzy wypracowanej przez kultur臋, ale nie jestem przez nie zniewolony. Je艣li chcemy u偶ywa膰 deterministycznych wizji cz艂owieka, to beze mnie. Ja p贸jd臋 do Domu Ojca. Je艣li mia艂bym zaakceptowa膰 jak膮艣 form臋 determinizmu – to przez ca艂膮 kultur臋 cz艂owieka, z religi膮, jako jej nieod艂膮czn膮 cz臋艣ci膮. Wiara i rozum, nigdy roz艂膮cznie. Nie jestem (tylko) cz膮stk膮 elementarn膮, ani polem si艂. Jestem osob膮.

Jezus rozmawia o swoim odej艣ciu do Ojca. Ja te偶 chc臋. Bardzo, bardzo, bardzo. Z dzie膰mi, 偶on膮, przyjaci贸艂mi. Jeszcze bardziej ucz艂owieczy膰 nasze relacje, pog艂臋bi膰, ujezusowi膰. To inny w膮tek, a mo偶e wariacje na temat, wczorajszych my艣li „do poduszki”.

Niestety, nie potrafi臋 dzisiaj odda膰 w pe艂ni 藕r贸d艂owego prze偶ycia „odchodzenia do Ojca”, tak, jak by艂o mi wczoraj dane „do poduszki”. By艂o bardziej kontekstowo. W jakim艣 kontek艣cie uczu膰, my艣li, wyobra偶e艅 ca艂o-偶yciowo-osobowo. Musia艂y by膰 w tym jakie艣 osobowe relacje. Rodzinne i szerzej? Na pewno. Teraz zosta艂o tylko has艂o – „id臋 do nieba”, zamiast „艣mier膰? By艂 艣wiat relacji-wi臋zi-warto艣ci osobowych. By艂o wejrzenie w... - jest przypominanie, odtwarzanie, rozumowanie.
Chyba najlepsz膮 metod膮 odnajdywania zagubionych trop贸w jest powr贸t za kurtyn臋. „Szmatka” na oczy, stopery w uszy. 艢wiat duchowy nie znika, zas艂aniaj膮 go przewa偶nie bigosy, przelewy, przecieki, remonty i niedop艂aty. Trzeba lekkiego wysi艂ku, by nim 偶y膰. Medytacja, modlitwa s膮 niezast膮pione, by by膰 i korzysta膰 ze swoich wszystkich psycho-cielesno-duchowych wymiar贸w.

Spojrza艂em na 艣cian臋, na kt贸rej wisz膮 trzy wizerunki przodk贸w, portrety wykonane r贸偶n膮 technik膮, zdj臋cie, dagerotyp i szkic w o艂贸wku i pomy艣la艂em - „oni s膮 ju偶 w niebie”. Konkretnie s膮 to: 艣p. ojciec (1912-1982), pradziadek (1847-1917) i Andrzej Kr贸l (1870-1952).
W ksi膮偶ce biograficznej „Na skr贸ty” wuja-profesora Aleksandra Jackowskiego (syn brata babci Emilii i Marii Kr贸lowej) jest taki akapit -
„W ca艂ej okolicy wuja i ciotk臋 bardzo szanowano za ich dobro膰 i religijno艣膰. Gdy wuj umar艂, ciocia zadepeszowa艂a, podaj膮c dat臋 pogrzebu. Przyjecha艂em do Jadowa, wszed艂em do ko艣cio艂膮, nabo偶e艅stwo ju偶 si臋 rozpocz臋艂o. Przycupn膮艂em obok kuzyna,za 艂awkami, pod 艣cian膮. Na 艣rodku ko艣cio艂a sta艂 katafalk, udekorowany wie艅cami i kwiatami. Ciotunia u艣miechni臋ta, nie bacz膮c na modlitwy ksi臋dza, co chwila wstawa艂a z krzes艂a, aby wyg艂adzi膰 jak膮艣 wst膮偶k臋, poprawi膰 koronki wystaj膮ce spod wieka trumny. By艂a jeszcze bardziej rumiana ni偶 zwykle, wr臋cz radosna. Podbieg艂a do mnie, uca艂owa艂a w policzek. - Bolunio! Nasz drogi Bolunio przyjecha艂. A Andziu艣 ju偶 w niebie! W niebie!”
Jej wiara by艂a ufna i niezachwiana, bez 艣ladu w膮tpliwo艣ci. Wszystko by艂o proste. Ju偶 wkr贸tce i ona umrze, p贸jdzie do nieba i b臋d膮 odt膮d z Andziusiem zawsze razem! Jej konkretn膮 i niezachwian膮 wiar臋 zdawa艂 si臋 podziela膰 ksi膮dz. Podni贸s艂 d艂o艅, spojrza艂 w g贸r臋 i, tak jakby zobaczy艂 tajemny znak pod sklepieniem, skonstatowa艂:
- Dobry by艂 z niego pan. Kr贸lem by艂 przecie偶. Dobry! Da艂 dwadzie艣cia siedem sosen na budow臋 ko艣cio艂a w Strach贸wce. I jest ju偶 w Niebie.”


Wuj-legenda-rodzinna-profesor mia艂 Aleksander na pierwsze, a Boles艂aw na drugie. Poniewa偶 jego ojciec te偶 by艂 Aleksander i dziadek r贸wnie偶, zwano go cz臋艣ciej Bolkiem.
Andrzej Kr贸l by艂 jego ojcem chrzestnym (i bratem ksi臋dza J贸zefa, na zdj臋ciu obok).
Dzisiaj, mimo 偶e wuj ma 91 lat, mo偶na go zwa膰 r贸wnie偶 Jackiem. 艁azarz najcz臋艣ciej z nas wszystkich wuja odwiedza. Nawet zawozi mu swoje pisanie pod os膮d. Dobry jest z niego pan. Kr贸l by艂 przecie偶 jego padrino (ojciec chrzestny, sekundant 偶yciowy, 艣wiadek dokona艅, a nawet mecenas i protektor).

Tekst z wuja ksi膮偶ki jest wielo-znacz膮cy, w sensie - wielopoziomowy. Rzuca 艣wiat艂o na przed-wojenno- i po-wojenn膮 histori臋 naszej serdecznie od-wiecznie rodzinnej okolicy. Cho膰by o sosnach na budow臋 naszego ko艣cio艂a i tworzon膮 parafi臋. Wiele m贸wi i o naszej sytuacji we wsp贸艂czesnej Strach贸wce.
Kr贸lowie byli powszechnie szanowani. Kapaonowie te偶.
Dziadek W艂adys艂aw Kapaon rozs艂awia艂 Annopol i okolice wierszami.

"Na Mazowszu za Urlami,
k臋dy trakt na Ostr贸w bie偶y
za lasami i polami
cicha wie艣 Annopol le偶y.

Na dojazd utracisz si艂y,
oci臋偶a艂o艣膰, bol膮 ko艣ci.
Za to pobyt tak tu mi艂y
jak u Boga Jegomo艣ci.
....................."

Tak by艂o do 1994 roku. Potem w贸jt Kazik rozpocz膮艂 16-letni膮 prac臋, by nas szacunku pozbawi膰, by zerwa膰 zwi膮zki z II RP i spycha膰 prawd臋 o historii dalej, dalej,dalej. W po艂owie mu si臋 uda艂o. Dzisiaj ju偶 go nie ma, ale sched臋 po nim przej臋艂a inna liderka (inni liderzy?). 艁膮czy ich klasowa wiedza o spo艂ecze艅stwie. I pragmatyzm 偶yciowy - „Dziel, buduj - nawet pos艂uguj膮c si臋 fa艂szem – swoj膮 pozycj臋 i rz膮d藕, na ile ci si臋 uda stworzy膰 tw贸j w艂asny (nie)rz膮d dusz.”

PS.
Przepraszam, 偶e zn贸w wklejam zdj臋cie Emilii Kapaonowej, 偶ony W艂adys艂awa, z wdow膮 po Boles艂awie Prusie przy grobie pisarza. Nie za to nale偶y nam si臋 szacunek, ale za to, kim jeste艣my i co robimy. Zdj臋cie tylko pokazuje korzenie. Pokazuj膮 istot臋 sporu mi臋dzy nam - dwie wizje Polski i dwie wizje Strach贸wki. Ci膮g艂o艣膰 i 艂膮czno艣膰 z przedwojenn膮 Polsk膮 i jej idea艂ami. 呕eby Polska by艂a Polsk膮. 呕eby przepad艂y w proch i w py艂 widma klasowego spo艂ecze艅stwa po-PRL-owskiego, kt贸re zak艂amuj膮 co i rusz nasze 偶ycie publiczne (kontr-rewolucja). I tak Ewangelia zwyci臋偶y na ko艅cu czas贸w.

Brak komentarzy:

Prze艣lij komentarz