
Jak ja lubię takie chwile! Nie, nie wigilie i kalendarzowe Boże Narodzenia, choć je też, bo sprzyjają lekkiemu lub większemu uduchowieniu. Lubię zdarzenia, czyli fakty, które przynoszą wielką treść. Rano coś mnie obudziło lub nie dało spać, wstałem. Była 5.00. Cap laptopa pod pachę i hyc do kuchni. A na Facebooku czeka świeżutkie zaproszenie na fanpage, na stronę "Myślimy". I życzenia - "Chyba powoli wracam do formy... a jeszcze się nawet na dobre nie zaczęły święta! :)
A propos - życzę ciepłych i spokojnych (bo dość już może tej "wesołości"...) Świąt Bożego Narodzenia wszystkim czytelnikom!". Za'like'owałem natychmiast. Ba, żeby na tym się skończyło. Wpłynąłem na szerokiego przestwór oceanu i żeglowałem po stronie bloga Mizina. Tam jest CAŁA RZECZYWISTOŚĆ OSOBOWO-PRZEDMIOTOWA przyjaciela Łazarza z Poniatówki. Kto się z nią nie zapozna będzie bardzo uboższy. Możemy być naprawdę bogaci i ubodzy tylko rzeczywistością, a nie jej ekwiwalentami emitowanymi przez banki narodowe (dzisiaj chyba się mówi 'centralne').No więc poczytałem-żeglowałem, wpisałem komentarz, coś tam, coś tam jeszcze i znów byłem dysponowany do snu. Zwłaszcza, że przeziębienie zaczęło mnie trząść. Co tam choroby, skoro cała rzeczywistość się gdzieś rodzi i dopuszcza mnie na świadka!
Tak to na mnie działa. Wtedy się dopiero żyje. I od razu poza czasem, doczesność rozpływa się. Rozmywają się granice między teraz i wiecznie. Tak na mnie działają fakty, które mogę zakwalifikować do kategorii "mowa Boga".
To nie jest może za częste, spotykać w innych ludziach siebie. Kiedyś najsilniej przeżyłem to przy lekturze Tomasza Manna. Dzisiaj w młodym myślicielu. Wiek nie ma tu w ogóle nic do czynienia. Czyto jest tylko psychologia, czy już ontologia? Skłaniam się ku drugiemu. Czekam nawet na odkrycie lub wysnucie uzasadnione bardzo jakiejś struktury w ludzkim bycie. Może niepotrzebnie, bo może wystarczy ciało, dusza i duch, o których mówią św. Paweł, św. Tresa, a także z innej strony Roman Ingarden. Może bardziej chodzi ni etyle o odkrycie, tylko powszechne uznanie także ze strony nauk filozo-psycho-logiczno-medyczno itd. Badanie mózgu i kognitywistyka mają wiele pracy przed sobą.
Kiedy odnajduje się tak wiele z własnych przeżyć, pytań, poszukiwań (na przestrzeni dotychczasowego życia) to MUSI wywoływać ważkie refleksje. I samo staje się nowym ważnym doświadczeniem. De facto transcendentnym. Bez transcendencji ani rusz, przy poznawaniu tak człowieka, jak i świata.

Skutkiem drugim jest sięgnięcie do tekstów JPII. Parę miesięcy temu żyłem Jego tekstami o społecznym wymiarze naszego bytowania. Wtedy może najczęściej powtarzałem, że UZNANIE, ŻE JEST PRAWDA, MOŻE BYĆ PODSTAWOWYM WARUNKIEM, OD KTÓREGO ZALEŻY JAKOŚĆ NASZEGO ŻYCIA I JAKOŚĆ NASZYCH WSPÓLNOT. Bez gotowości uznania tej zasady, psu na budę świętowania Bożego Narodzenia (ale to tylko przy okazji, nie chcę nikomu psuć świąt :)
To, co jest poniżej, jest przepisanym fragmentem podstrony "Wspólnota samorządowa". A z kolei to, co jest na niej, jest prawie dokładnie przepisane z encyklik JPII i Soboru Watykańskiego II, który jest nierozpoznanym i nieuznanym do końca fundamentem współczesności.
***
Żeby zrozumieć człowieka trzeba wejść na pole kultury, języka, historii. Kultury narodów są różnymi odpowiedziami na pytanie o sens osobistej egzystencji.
Człowiek stworzony do wolności nosi w sobie słabość wrodzoną, którą można nazwać czystym "naturalizmem", nieprzepracowanym kulturą. Teologia mówi o grzechu pierworodnym, który stale pociąga nas ku złu i sprawia, że potrzebujemy odkupienia. Nauka ta jest integralną częścią chrześcijańskiego Objawienia, ma również dużą wartość hermeneutyczną gdyż pozwala zrozumieć ludzką rzeczywistość. Człowiek dąży do dobra, ale jest również zdolny do zła.
Kim jest zatem człowiek? Jak staje się pełną, dojrzałą jednostką ludzką? Wszystko wskazuje i prowadzi do rodziny. Jest ona pierwszą i podstawową komórką "ekologii ludzkiej", w której człowiek otrzymuje pierwsze i decydujące wyobrażenia związane z prawdą i dobrem, uczy się, co znaczy kochać i być kochanym, a więc co konkretnie znaczy być osobą. Rodzina oparta na małżeństwie, gdzie „wzajemny dar z samego siebie, mężczyzny i kobiety, stwarza takie środowisko życia, w którym dziecko może się urodzić i rozwijać swe możliwości, nabywając świadomości własnej godności i przygotować się do podjęcia swego jedynego i niepowtarzalnego przeznaczenia”. Rodzina jest „sanktuarium życia.” Jest ona święta: jest miejscem, w którym życie, dar Boga, może w sposób właściwy być przyjęte i chronione przed licznymi atakami, na które jest ono nieustannie narażone i może rozwijać się zgodnie z wymogami prawdziwego ludzkiego wzrostu. Wbrew tak zwanej kulturze śmierci, rodzina stanowi ośrodek kultury życia. Nie jest to jednak model powszechny. Często człowiek skłania się do traktowania siebie samego i własnego życia bardziej jako „zespołu doznań, których należy doświadczyć, aniżeli dzieła, które ma wypełnić.” Stąd się wywodzi brak wolności. (różne zniewolenia).
W hierarchii wartości społecznych najpierw jest osoba, nierozerwalnie związana z rodziną.
Pojęcie alienacji da się zastosować także do chrześcijańskiej wizji człowieka - alienacja polega na odwróceniu relacji środków i celów. W takiej fałszywej sytuacji człowiek, nie uznając wartości i wielkości osoby w samym sobie i w bliźnim, pozbawia się możliwości przeżycia w pełni własnego człowieczeństwa. Taki człowiek nie nawiązuje relacji solidarności i wspólnoty z innymi ludźmi (dla której został stworzony). Człowiek staje się naprawdę sobą poprzez wolny dar z siebie samego. Człowiek jest obdarzony "zdolnością transcendencji" jako osoba. Można do tego dojść własnym rozumem, jak Roman Ingarden w „Książeczce o człowieku” („jestem siłą, która sama siebie tworzy... jeśli odda się dobrowolnie na wytwarzania dobra, piękna i prawdy – wówczas dopiero istnieje”).
Bardzo wyobcowany jest człowiek, który nie chce wyjść poza samego siebie, uczynić z siebie daru ani stworzyć autentycznej ludzkiej wspólnoty, Człowiek, który troszczy się wyłącznie albo głównie o to, by mieć i używać, niezdolny już do opanowywania własnych instynktów i namiętności oraz do podporządkowania ich sobie przez posłuszeństwo prawdzie. Taki człowiek nie może być wolny. Posłuszeństwo prawdzie o Bogu i człowieku jest pierwszym warunkiem wolności, pozwala człowiekowi uporządkować własne potrzeby, własne pragnienia i sposoby ich zaspokajania według właściwej hierarchii.
Coraz częściej mówimy o kapitale ludzkim i kapitale społecznym. Dochodzi wreszcie do naszej świadomości, że głównym bogactwem człowieka jest - wraz z ziemią - sam człowiek. To właśnie jego inteligencja pozwala odkryć możliwości produkcyjne ziemi i różnorakie sposoby zaspokojenia ludzkich potrzeb. To jego zdyscyplinowana praca i solidarne współdziałanie z innymi umożliwia tworzenie szerszych i godnych zaufania wspólnot życia i pracy, mających dokonywać przekształceń środowiska naturalnego i środowiska społecznego.
„Człowiek jest przede wszystkim istotą, która szuka prawdy, usiłuje nią żyć i pogłębiać ją w dialogu, który obejmuje dawne i przyszłe pokolenia”. Poszukiwanie prawdy charakteryzuje też kulturę narodu i jest procesem odnawiającym się w każdym pokoleniu. Dlatego pierwszą i najważniejszą jest praca, która dokonuje się w ludzkim sercu. Każdy człowiek buduje własną przyszłość i wpływa na losy innych ludzi, w zależności od tego, jak pojmuje siebie samego i swoje przeznaczenia. Żaden człowiek nie może twierdzić, że nie wpływa i nie jest odpowiedzialny za los drugiego człowieka, swego brata.
"Aby poznać człowieka, człowieka prawdziwego, człowieka integralnego, trzeba poznać Boga", mówił papież Paweł VI, a święta Katarzyna ze Sieny (współ-patronka Europy) wyrażała w modlitwie tę samą myśl: "W Twojej naturze, wieczne Bóstwo, poznam moją naturę".
Antropologia chrześcijańska jest zatem w istocie jednym z działów teologii; z tej samej racji nauka społeczna Kościoła, zajmując się człowiekiem, interesując się nim samym i jego sposobem postępowania w świecie, "należy (...) do dziedziny (...) teologii, zwłaszcza teologii moralnej" (JPII). Wniosek stąd prosty, że „rozwiązanie aktualnych problemów ludzkiego współżycia wymaga uwzględnienia ich wymiaru teologicznego”. Inne systemy zamykają go w egoizmie, we własnych, ciasnych granicach i pożądaniach zmysłowo-instynktownych, co ostatecznie szkodzi jemu samemu i innym. Kościół konsekwentnie i systematycznie przyczynia się do ubogacenia godności człowieka i pozostaje "znakiem i zabezpieczeniem transcendentnego charakteru osoby ludzkiej".
Jeśli człowiek zaniedba, albo wręcz wyrzeknie się postawy bezinteresownej, szlachetnej, wrażliwej na wartości estetyczne, która się rodzi z zachwytu dla istnienia i dla piękna, oraz pozwala odczytywać w rzeczach widzialnych przesłanie niewidzialnego Boga, który je stworzył, łatwo zmienia się w tyrana dla innych.
Kościół popiera i sprzyja na różne sposoby demokracji. Demokracja wymaga spełnienia koniecznych warunków, jakich wymaga promocja zarówno poszczególnych osób, przez wychowanie i formację w duchu prawdziwych ideałów, jak i "podmiotowości" społeczeństwa, przez tworzenie struktur uczestnictwa oraz współodpowiedzialności. Nie może zaś demokracja sprzyjać powstawaniu wąskich grup kierowniczych. Takie myślenie jest przejawem skłonności do totalitaryzmu, czego doświadczyliśmy w czasach PRL. Totalitaryzm zawsze rodzi się z negacji obiektywnej prawdy: jeżeli nie istnieje prawda transcendentna, przez posłuszeństwo której człowiek zdobywa swą pełną tożsamość, to nie istnieje też żadna pewna zasada, gwarantująca sprawiedliwe stosunki pomiędzy ludźmi.
Podstawowy błąd socjalizmu typu PRL-owskiego ma charakter antropologiczny. Rozpatruje on pojedynczego człowieka jako zwykły element i cząstkę organizmu społecznego. Marksistowski ateizm jest związany z oświeceniowym racjonalizmem, który pojmuje rzeczywistość ludzką i społeczną w sposób mechanistyczny. Neguje on najgłębsza intuicję prawdziwej wielkości człowieka, „jego transcendencję wobec świata rzeczy oraz napięcie, jakie odczuwa on w swoim sercu pomiędzy pragnieniem pełni dobra a własną niezdolnością do osiągnięcia go, przede wszystkim zaś zostaje zanegowana wynikająca stąd potrzeba zbawienia” (JPII).
PS.
Facebook pozwala uczłowieczać świat. W dniu pogrzebu Vaclava Havla dałem świadectwo utożsamiania się z Nim i z pewnym pokoleniem. Lisa z Lincoln dała swoje świadectwo, że jej mama ma wiele publikacji Havla. Przypomniałem sobie, że w Nebrasce zamieszkuje największa populacja Amerykanów czeskiego pochodzenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz