wtorek, 27 grudnia 2011

O-b-j-a-w-i-e-n-i-a

Duch mo偶e nie przem贸wi do ciebie przez brata, siostr臋, kogo艣, albo co艣. Ale nie mo偶e nie przem贸wi膰 do ciebie przez ciebie samego! Przez twoje w艂asne my艣li, kt贸re ci臋 nawiedzaj膮 bezustannie. Tylko je z艂ap. Zauwa偶. Po艣wi臋膰 im troch臋 namys艂u. Napisa艂em Duch, bo jak mam to powiedzie膰? Cyfrowo uobecniaj膮ca si臋 kultura? Cyber-kultura? Kwant kultury cz艂owieka (ludzko艣ci)? Niech wymy艣laj膮 sw贸j j臋zyk ci, kt贸rzy wychowali si臋 z daleka od kultury judeo-chrze艣cija艅skiej. Ja nie musz臋. Tkwi臋 w niej po same uszy.

Te nag艂e my艣li, nie wiadomo sk膮d i jak, s膮 bardzo ulotne. Trzeba je szybko zanotowa膰. S膮 podatne na szybk膮 anihilacj臋. I potem ich nie z艂apiesz. Mo偶e dlatego, 偶e s膮 bardzo osobiste, osobowe, wi臋c znikaj膮 wraz ze zmian膮 osobowego przekroju czasowego? Ja jestem uk艂adem do艣膰 p艂ynnym (bardzo?). Za chwil臋 jaki艣 g艂os z drugiego pokoju, smak odgrzewanego bigosu, lub co艣 tam, co艣 tam, zmieni warunki osobowo-cielesno-duchowo-psycho-co艣 tam i szukaj wiatru w polu. Kodeksy i katechizmy zostan膮, ale ulotno艣ci, kt贸re bywaj膮 ogromne wa偶ne (personalnie najpierw, potem dopiero cywilizacynie-kulturowo) odfrun膮. Nie mamy nad nimi w艂adzy niesko艅czonej.
Samo zastanawianie si臋 nad natur膮 tych my艣li (tre艣ci膮 przede wszystkim) jest pasjonuj膮ce. One w艂a艣nie najbardziej s膮 o-b-j-a-w-i-e-n-i-a-m-i!

Kiedy takie my艣li objawiaj膮ce co艣 istotnego si臋 pojawi膮, wszystko w wieczno艣ci si臋 zanurza i jak psa艂terza wiersze dom, rodzina itd. powag膮 ogarniaj膮 nas. To jest w艂a艣ciwie niebo. Niebo jakby nas zaprasza na wizyt臋. Niczego si臋 (wi臋cej) nie chce. Jakby wszystko jest. Jakby wszystko si臋 mia艂o i wszystkim by艂o.

No, ale to mo偶e tylko ja, podmiot prze偶y膰, tak mam. Z innych 藕r贸de艂 wiem, 偶e kto艣 w tych samych moich prze偶yciach widzi piek艂o i prze偶ywa m臋ki na swoim Fb. Bidulka, wsp贸艂czuj臋, ale regu艂 obiektywnego 艣wiata dla niej nie zmieni臋. Ciekawe, 偶e kiedy katecheta KK (Ko艣cio艂a Katolickiego) widzi niebo, nauczyciel wiedzy o spo艂ecze艅stwie widzi piek艂o. To przejaw klimaciku bardzo lokalnego.
Przy jakiej艣 wcze艣niejszej okazji u艣wiadomi艂em sobie, 偶e bohaterem tych zapisk贸w jest tak偶e dom. Wybudowany na ojcowi藕nie Andrzeja, z posagu Marii w 1908 roku. Stawia艂 majster Grabowski z Zofinina. W 1910 "Matk臋 Bo偶膮 sprowadzili, idea艂y swe wcielili." "Kapaoni tu wzrastali, pomocy jej doznawali". Itd.itp. Dom w Annopolskim Ogrodzie jest zabytkiem czas贸w i kultury II RP (oby kiedy艣 doczeka艂 si臋 remontu). Jeszcze bardziej ludzie, kt贸rzy w nim mieszkali, bywali, mieszkaj膮.
W 1980/81 dom w Annopolu by艂 sza艅cem Solidarno艣ci. W latach 1990-94 by艂 miejscem niezliczonych spotka艅 rodz膮cej si臋 samorz膮dnej gminy i Ojczyzny. Tak, jako w贸jt, pojmowa艂em swoj膮 s艂u偶b臋. Zaprasza艂em do domu, kt贸ry akurat wtedy zape艂nia艂 si臋 ma艂ymi dzie膰mi (1989, 1990, 1992, 1994), ksi臋偶y, prostych ludzi i elity, aby odrodzi膰 (odtworzy膰) normaln膮 wsp贸lnot臋 lokaln膮, kt贸ra, jak ca艂e spo艂ecze艅stwo zosta艂a w Polsce zdewastowana przez programowo klasow膮, ch艂opo-robotnicz膮 dyktatur臋 PRL.

Bywali wi臋c u nas na imieninach i przy innych okazjach liczni go艣cie, miejscowi lekarze, okoliczni proboszczowie, ma艂偶e艅stwa z s膮siedztwa spotyka艂y si臋 przy lekturze Biblii. Pose艂 RP Krzysiek Szyma艅ski przywi贸z艂 raz nam kartofli, pose艂 Marian Pi艂ka jad艂 z nami zup臋 og贸rkow膮, obecny senator Henryk G贸rski wpad艂, 偶eby pogada膰, a Szymon Kobyli艅ski podziwia艂 Matk臋 Bo偶膮 w rogu ogrodu. Ojciec Andrzej Madej OMI i Brat Marek z Taize zasiadali przy prostok膮tnym stole z przedwojennych czas贸w w gronie duchownych z ca艂ej okolicy. Odbywa艂y si臋 msze 艣wi臋te domowe, a nawet spowied藕.
Szczeg贸ln膮 rol臋 odgrywa艂y spotkania w Trzech Kr贸li, z przeciwnikiem, poprzednikiem, z proboszczem Antonim, z przewodnicz膮cym Kazikiem. Przecierali艣my szlaki pojednania. Wyznaczali艣my now膮 SZLACHETN膭 tradycj臋. Nie byli艣my dla swoich, ale dla ca艂ej wsp贸lnoty. To jest, jak na razie niedo艣cig艂y wz贸r dla kolejnych samorz膮dowych kadencji i ekip.

W贸jt nie jest (tylko) urz臋dnikiem. Ma by膰 s艂ug膮 wsp贸lnoty. Z jego pomoc膮 (o ile mo偶liwe, tak偶e wok贸艂 niego) ma krystalizowa膰 wsp贸lnota lokalna. To 偶adna jego 艂askawa 艂aska, albo 艂askawo艣膰. To jego powinno艣膰. "Do wszystkich, a w szczeg贸lno艣ci do tych, kt贸rzy w stosunku do innych pe艂ni膮 r贸偶ne odpowiedzialne funkcje polityczne, prawne i zawodowe, nale偶y troska o to, by by膰 czujnym sumieniem spo艂ecze艅stwa i w pierwszym rz臋dzie 艣wiadkami kulturalnego oraz godnego cz艂owieka wsp贸艂偶ycia mi臋dzyludzkiego."

"Cz艂owiek bowiem dzi臋ki swojemu 偶yciu wewn臋trznemu przewy偶sza ca艂y 艣wiat (chciany przez Boga dla niego samego). Z tego powodu ani jego 偶ycie, ani rozw贸j jego my艣li, ani jego dobra, ani te偶 ci, kt贸rzy wsp贸艂dziel膮 jego 偶ycie osobiste i rodzinne, nie mog膮 by膰 poddawani niesprawiedliwym ograniczeniom w korzystaniu ze swoich praw i swojej wolno艣ci."
Osoba nie mo偶e by膰 podporz膮dkowywana realizacji plan贸w narzucanych przez jak膮kolwiek w艂adz臋, cho膰by mia艂y one s艂u偶y膰 domniemanemu post臋powi wsp贸lnoty obywateli jako ca艂o艣ci albo innych os贸b. Konieczne jest zatem, aby w艂adze publiczne bacznie czuwa艂y, aby 偶adne ograniczenie wolno艣ci lub chocia偶by zobowi膮zanie narzucone osobistemu dzia艂aniu nie by艂o nigdy krzywdz膮ce dla godno艣ci osoby i aby zagwarantowane by艂o zachowanie praw cz艂owieka.
Zaprowadzenie prawdziwego 艂adu moralnego w 偶yciu spo艂ecznym nigdy nie b臋dzie mo偶liwe inaczej, jak tylko przez rozpoczynanie od os贸b i czynienie z nich punktu odniesienia."

Moje/nasze prawo nie jest uszanowane. 呕yjemy w wolnej Polsce, ale ci, kt贸rzy przyczynili si臋 do odzyskania wolno艣ci nie s膮 szanowani. To jest skandal. Czuj臋 si臋 zdradzony przez w艂asn膮 gmin臋. Ba, ale nie ja jestem najwa偶niejszy. POLSKA JEST U NAS ZDRADZONA. Jest Rzeczpospolita Norwidowska, dumna ze swojej przesz艂o艣ci, szukaj膮ca korzeni i rozumienia "co to jest Ojczyzna" i jaka艣 (z wyboru) grupa bez to偶samo艣ci, odwo艂uj膮ca si臋 g艂贸wnie do PRL i tego, co po nim przetrwa艂o.
Moje prawo do szacunku i wdzi臋czno艣ci nie jest uszanowane. Czy nie jestem 艣mieszny i bombastyczny w takim upominaniu si臋 o szacunek i sprawiedliwo艣膰?
NIE. Bo nie o mnie tu (tylko) chodzi. To, co si臋 u nas (w艣r贸d nas) wydarzy艂o i w czym mia艂em szcz臋艣cie wzi膮膰 udzia艂 by艂o niepomiernie czym艣 wi臋kszym, ni偶 moim dokonaniem. Nie by艂em i nie pojawi艂em si臋 na historycznej scenie jako naturalny "element" tej gminy. Spad艂em z nieba :-) I na mnie to wszystko spad艂o z nieba. Da艂em si臋 porwa膰 i niekt贸rzy z was dali si臋 porwa膰 do czego艣 wielkiego. Mnie porwa艂o a偶 z Francji - z ziemi francuskiej do wymarzonej Polski, kt贸ra upomnia艂a si臋 o godno艣膰 i wypowiedzia艂a bezwolne pos艂usze艅stwo diabelskiemu ustrojowi PRL i 艣wiatowego komunizmu.
Pozwoli艂em si臋 porwa膰 i da艂em si臋 przyprowadzi膰 do Annopola i Strach贸wki. I na pocz膮tku w pojedynk臋 stan膮膰 przeciwko zdeprawowanemu 45-letniemu demonowi na ma艂ym skrawku Polski. Sam szed艂em do so艂tys贸w, ustala艂em miejsce i czas zebrania, malowa艂em plakaty, sam rozwiesza艂em i wraca艂em do pustego domu w zdzicza艂em ogrodzie pod lasem. Porwa艂em si臋 na ustr贸j i jego pot臋g臋. Na rowerze zje藕dzi艂em ca艂膮 gmin臋, po b艂otach i bezdro偶ach. W imi臋 ludzkich i patriotycznych idea艂贸w. Mia艂em 27 lat.

To nie by艂a rutynowa droga i szablonowe dzia艂anie. Nie by艂o szablon贸w, nie mog艂o by膰 rutyny. BY艁A EKSTREMALNA SZCZERO艢膯 SERCA. JEDNO艢膯 MY艢LI, IDEA艁脫W I CZYN脫W. Jedno艣膰 zakorzeniona w sp贸jnej wizji Boga, cz艂owieka, prawdy i historii. Nie mog艂o by膰 mowy o rutynie, bo to my wyznaczyli艣my drog臋 reszcie Europy 艢rodkowo-Wschodniej.

Dzisiaj specjalista od wiedzy od spo艂ecze艅stwa raczej na mnie napu艣ci innych i obszczeka za plecami (a na pewno ocenzuruje w Internecie) ni偶 spyta o Polsk臋, Europ臋, wolno艣膰, samorz膮dno艣膰, idea艂y i tajemnicz膮 JEDNO艢膯, kt贸ra spina wszystko.

Na szcz臋艣cie dla kolejnych pokole艅 XXX rocznica wybuchu stanu wojennego sta艂a si臋 prze艂omem w najnowszej (od 17 lat) historii gminy. Bo historia - o dziwo - daje si臋 dotkn膮膰. Kiedy艣 odkry艂em t臋 niezwyk艂膮 prawd臋 s艂uchaj膮c opowiadania 艣p. prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego. Oprowadza艂 po swoim Bia艂ymstoku. Opowiadaj膮c dzieci艅stwo, namalowa艂 s艂owami niezapomniany obraz. Przez plac, na kt贸rym si臋 bawi艂 z r贸wie艣nikami, czasem przechodzi艂 stary, brodaty cz艂owiek. Biegli za nim, wo艂aj膮c "powstaniec". Chyba z szacunkiem, nie wyobra偶am sobie, 偶e ich domowi wychowawcy (nauczyciele wiedzy o spo艂ecze艅stwie) nie nauczyli ich szacunku dla tych, kt贸rzy walczyli o wolno艣膰 Ojczyzny. Najpierw wyda艂o mi si臋 to niemo偶liwe, ale sprawdzi艂em, obliczy艂em - zgodzi艂o si臋. Ryszard Kaczorowski jako kilkuletni ch艂opak m贸g艂 spotyka膰 na ulicach powsta艅ca urodzonego w latach 40-tych XIX wieku. Historii mo偶na dotkn膮膰. Chodz臋 po ulicach Strach贸wki, chodz膮 inni, w wi臋kszo艣ci dla wsp贸艂czesnych wolnych rodak贸w bezimienni. Przynajmniej ja czuj臋 si臋 POWSTA艃CEM. M贸wi臋 wi臋c, 偶e to wstyd i zdrada Polski.

W 1994 roku, w 50-t膮 rocznic臋 Akcji Burza, odby艂a si臋 uroczysto艣膰 w szkole w Strach贸wce (dyrektorem by艂 wtedy Adam Bala) dla kombatant贸w Armii Krajowej z naszego terenu. Stali w szeregu na 艣rodku 艣wietlicy z bia艂o-czerwonymi opaskami na ramieniu. Przed nimi przechodzi艂 ich dow贸dca z lat wojny, cz艂onek w艂adz 艢wiatowego Zwi膮zku 呕o艂nierzy AK, i wr臋cza艂 im awans na wy偶szy stopie艅 wojskowy. Wzruszaj膮ce. By艂em dumny z gminy Strach贸wka, cz膮stki-miniaturki pa艅stwa.

Niedojrza艂e postawy obywatelskie niszcz膮 nie tylko gmin臋, ale i Polsk臋.

My艣li "objawione" s膮 cz臋sto pocz膮tkiem d艂u偶szego pisania. To, co ode mnie, mo偶e by膰 wyostrzone jednostronnie i czeka na wype艂nienie miejsc cz臋艣ciowo niedookre艣lonych przez innych i z innych punkt贸w widzenia.

PS.
Cytaty i fragmenty przepisane, cho膰 nie zaznaczone graficznie, pochodz膮 albo z encyklik JPII, albo z "Kompendium nauki spo艂ecznej KK".
Jestem autorem jednego tematu. I tak pewnie b臋dzie, dop贸ki normalno艣膰 nie znormalnieje w艣r贸d nas :)

Brak komentarzy:

Prze艣lij komentarz