niedziela, 4 listopada 2012
Opowie艣ci po wenflonie (1)
M贸j czas stan膮艂 na chwil臋. To bardzo rzadki dar w 偶yciu homo sapiens. Potem zn贸w niby ruszy艂, ale wszystko doko艂a - to samo. Depresja finansowa, forma nico艣ci w tym 艣wiecie i – dla mnie – jakby bli偶sze lub dalsze, echo czasu pogardy ludzi zorganizowanych w wiedne lub bezwiedne formy, dla „bezpartyjnego” (czytaj bez-radnego) cz艂owieka.
Czas stan膮艂 na chwil臋. To fakt. Chce si臋 o tym milcze膰 i chce si臋 m贸wi膰, t臋sknota si臋 podwoi艂a. Ta cisza, po cz臋艣ci, jest jeszcze we mnie. Jak p艂omyk znicza na listopadowym wietrze. Jest czym艣 bardzo pi臋knym i czu艂ym. Chcia艂bym, by pozosta艂a na zawsze. Ona mi pomaga lepiej widzie膰, s艂ysze膰, rozumie膰 i pisa膰 - „jest g艂os贸w zbieraniem”(CKN).
Taka cisza jest rzeczywistym otwarciem na 艣wiaty, ka偶dy, ten i tamten! Nie jest wytrychem, tych u偶ywaj膮 z艂oczy艅cy. Jest, w epoce klasy(cysty)cznej, kluczem szyfr贸w 偶ycia cz艂owieka na ziemi i po 艣mierci. W epoce cyfrowej - kodem wtajemnicze艅 spraw prawdziwych, najwi臋kszych. Lecz wcale nie tajemnych – powszechnych, jak chleb. 呕yj臋 jednak i uff! przecie偶 w jasno艣ci objawie艅, w czasie Objawienia.
Do odczytywania szyfr贸w genetycznych potrzebne s膮 ogromne laboratoria, a tu - dla mnie - o dziwo, w tej sprawie, nawet opatrunek po wenflonie jest jak bezcenny talizman (nie r贸bcie tego sami w domu). Jak mam utrzyma膰 t臋 cisz臋? Kogo lub co, ustawi膰 na stra偶y? Czy forma przyjdzie z pomoc膮 prze偶ytej tre艣ci? Symetria niebieska? - jak w dzisiejszej Ewangelii? - w kt贸rej do Mistrza w臋drownego z Galilei podszed艂 jeden z uczonych, bowiem zauwa偶y艂, 偶e Mistrz dobrze odpowiedzia艂 innym pytaj膮cym - wi臋c i sam zapyta艂. Jezus – z kolei - widz膮c, 偶e pytaj膮cy rozs膮dnie si臋 odezwa艂, powiedzia艂 mu: "Nie jeste艣 daleko od kr贸lestwa Bo偶ego".
Mo偶e zatem i ja, z 偶ywym 艣ladem po wenflonie, cho膰 nie jestem za bardzo uczonym, tylko katechet膮, lecz mam odwag臋 zadawa膰 pytania - jestem chocia偶 ju偶... w p贸艂 drogi do kr贸lestwa Jego. Mam odwag臋 my艣le膰. Nawet dla tych pyta艅 (kluczowych :-)... do Mistrza i Nauczyciela, brr! - nie przedmiotowca jakiego艣, ale 呕ycia!!... zaryzykowa膰 wiele. Wszystko postawi臋 na szal臋, w dniu jakim?!
Nie jest 艂atwo podej艣膰 do Mistrza i postawi膰 odwa偶ne pytanie, gdy brak innych pytaj膮cych. 呕yj臋 w kole ludzi 艣miertelnie zamkni臋tych. Takich, co boj膮 si臋 na-prawd臋 pyta膰, spotyka膰, rozmawia膰. Wol膮 stawia膰 kwiaty na grobach i zapala膰 znicze. Dobre i to. Cho膰 to forma, nie tre艣膰.
Od dawna, od kiedy powsta艂 na pewno - dla potrzeb kosmicznych - tylko w Inter-necie mog臋 si臋 spotka膰 z tymi, kt贸rzy nie boj膮 si臋 pyta艅 i odpowiedzi o prawd臋 stawiania kwiat贸w, zapalania zniczy, dawania na „wypominki”, patrzenia w oczy i omijania 偶ywych. Tylko na niekt贸rych platformach inter, bo w mailach – ci co trzeba i powinni, bo takie wzi臋li p-o-w-o-艂-a-n-i-e - te偶 nie patrz膮 w oczy i omijaj膮 艂ukiem.
Polski ustawodawca pomyli艂 si臋 dwadzie艣cia dwa lata temu. W tak zwanej wsp贸lnocie lokalnej trudno jest znale藕膰 rozm贸wc臋 na moj膮 cisz臋? na spotkanie w prawdzie? na szczer膮 wymian臋 mojego, z tym drugim? Na pewno nie na liturgi臋 ciszy. Nie na liturgi臋 spotkania. Nie na liturgi臋 rozmowy.
Nie na pytanie - "Kt贸re przykazanie jest pierwsze w艣r贸d wszystkich innych?" Co o tyle dziwne, a nawet strasznie dziwne, bo tak zwana wsp贸lnota lokalna obejmuje wszystkich mieszka艅c贸w, czyli nie tylko urz臋dy, ale i szko艂臋 i parafi臋 i s艂u偶b臋 zdrowia i opiek臋 spo艂eczn膮 i wszystko, co si臋 rusza na jakim艣 terenie. Co w encyklikach i listach pasterskich nazywa si臋 "lud藕mi dobrej woli" - najpi臋kniej brzmi w kol臋dzie "hominibus bonae voluntatis".
W moim kole - niech nikt si臋 nie czuje obra偶ony - my艣l臋, 偶e to moje ko艂o (samorz膮dne i katolickie) jest wielkie, jak Polska d艂uga i szeroka i demokratycznie pokomunistyczna - nie chc膮 tak pyta膰. Nie kryj膮 z reszta tego, m贸wi膮 otwarcie, dorabiaj膮 nawet pseudo teorie. Wybrzydzaj膮c na umi艂owanie m膮dro艣ci tworz膮 pseudo-filozofie. Taki czas nasta艂 po dyktaturze proletariatu miast i wsi, w komunizmie, kt贸ry by艂 zab贸jczym wrogiem wolno艣ci, my艣lenia, osoby, sumienia, duszy i wiary wszelakiej w 艣wiat ducha.
Niby bieda panuje w mojej Ojczy藕nie, oznakowana jako 'bieda 2012', ale nowo-bogaccy a偶 - intencjonalnie! - w oczy kol膮, na i obok cmentarzy. Wystarczy si臋 rozejrze膰. Konsumpcjonizm kwitnie na jesieni oko艂o Wszystkich (Zmar艂ych) 艢wi臋tych. O ma艂o co zaz臋bi si臋 zaraz z drug膮 fal膮 gor膮czki wirusowej, zwanej bo偶o-(Bo偶e wybacz!)-narodzeniow膮.
Nic si臋 nie bierze z niczego i cho膰 od dawna obalona jest pseudo-naukowa teoria samor贸dztwa, to dalej si臋 stawia ofiary z kwiat贸w i ca艂e-do-spalenia znicze fiku艣ne i nawet nie-za-drogie, a za chwil臋... Pseudo-religia trzyma si臋 mocno :-)
Starczy pisania na dzisiaj, reszt臋 do szuflady. Bo robi臋 si臋 za bardzo zgry藕liwy, to sygna艂 ostrzegawczy. Te偶 siebie takiego nie lubi臋 i m贸wi臋 to wprost. Tej wady jednak te偶 nie wyszlifuj臋 bez cienia dialogu we wsp贸lnocie 偶ywych. No i nie mog臋 m臋czy膰 r臋ki po prozaicznie-tajemniczym wenflonie :-)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Bardzo pi臋kne zdj臋cia.
OdpowiedzUsu艅