sobota, 17 listopada 2012

Wyznanie wiary - metodologia (2)


Co pisać? - kiedy myśli i idei może chodzić po głowie tysiąc, w oddziałach – po dwadzieścia pięć naraz :-)
Mam swoją metodę. To znaczy ona mnie ma, nie ja ją.

Życie mi dyktuje. Życie się dzieje i ustala chronologię zdarzeń, a zdarzenia-fakty, rodzą opisy, rozumowania, wartościowania. Raczej nigdy - odwrotnie. Raczej? - a bo ja wszystko wiem, tzn. przyznaję otwarcie, że nie wiem.

Wieczorne zmęczenie może przynieść zniechęcenie i posadzić w fotelu rezygnacji, a ranek może dać świeżość i natchnienie myśli. Może bywać odwrotnie. Rozum przebija mgłę i wypływa na szerokiego przestwór oceanu. Rozum porządkuje i nadaje kierunek. Homo sapiens sum.
Wrażenia pięciu zmysłów docierają jako pierwsze do nas z tego świata. My - jak port, przyjmujemy setki statków, łodzi i okrętów z każdego kierunku wszech-świata. Port, jego kapitanat, musi zapewnić logistykę, by ruch był bezpieczny i liczył się z pasażerami i towarami według rozumnej kolejności. Ktoś potrzebuje pierwszej kolejości, coś się psuje szybciej, coś może poczekać...

Wrażenia zmysłowe moą złapać w potrzask nadmiernego uprzywilejowania, nadmiernych przyjemności, pokus, nałogów, nawet zniewolenia. Gdy rozum śpi, budzą się upiory. A nawet jeśli jako-tako panujemy nad oceanem danych zmysłowych, to pułapki zastawiają uczucia i emocje. Też mają chwytne i lepkie łapki. Potrafia złapać w po-trzask. I klapa. Znów wyglądamy na wielki świat z małej izdebki własnego, czyli samo-zniewolenia. Tu – kasa, tam – kariera, tu – to, tam – owo. Czasem stroją się w królewskei szaty i argumentują, to dla innych, to im jest zobowiazany dać siebie w najlepszej formir, wyglądzie, z najpiękniejszym domkiem, ogródkiem, samochodem... - widzicie, że muszę kręcić się wokół siebie, bo inaczej ci, co ode mnie zależą, mogą stracić pracę, poczucie bezpieczeństwa, dobre samo-poczucie, a nawet chęć do nauki i rozwoju.

Pułapki, potrzaski, chaos w porcie czyha na każdego, także na dusz-pasterzy. Stary przeor Niedźwiadek, pustelnik-kameduła, uporządkował pułaki w „cztery „k”: kasa, kieca, kieliszek i karty. Mądry ksiadz Jan, ojciec duchowny kapłanów archidiecezji warszawskeij, proboszcz z Woli, mówiąc o problemie uzależnień księży także wylicza cztery mechanizmy złego: samotność, stres, pycha, bierność. Każdy, kto żyje bliżej polskiego kościoła - to znaczy, kościół nie jest mu obojętny – musiał poznać przypadki złego z autopsji. Medialna wpadka biskupa jest tylko kropką nad „i”. Problem molestowania i innych nieuporządkowanych zachowań i skłonności seksualnych należy do tego samego koszyka.

I cóż, że ze Szwecji! Jeden jest gatunek homo sapiens. Rozum jest najważniejszym naszym organem. Nawet w kwestiach wiary! - przynajmniej dla mnie. Zdaje się, ze także dla św. Augustyna, autora powiedzienia, że „nie ma wiary bez myślenia”. Tylko rozum potrafi wyprowadzić nas z chaosu porowego i z labiryntów zmysłowych i emocjonalnych. Rozum jest tą siłą, która może zachwycić się pięknem wiary (oferty). Rozum dostrzega dobro i zło, może je doznać, poczuć, odczuć... i uporządkować w system wartości.

Rozum jest – może być – ponad twoje rozkosze: wzroku, słuchu, dotyku, smaku, powonieniu. I ponad twoje zniewolenia pieniądze i kariery.

Jeśli jest jako-tako ukształtowany i wolny. Kształtować mogą mistrzowie, autorytety, szkoły... najbardziej własna nad nim praca i doświadczenie. Wolność może zapewnić rozumowi chyba tylko pokora.

Rozumie, ty nad poziomy wylatuj. Ty jesteś największym przyjacielem człowieka, jego sposobem istnienia na ziemi.
Zmysły mnie wczoraj wieczorem ani nie uwięziły, ani nie zniechęciły, przyszedł rozum do głowy i powiedział - „ idź spać”. Nie ty jesteś początkiem i końcem wszystkiego, pozwól niech Całość i Początek i Koniec działają za ciebie - „idź spać”.

Ale ciało mdłe mnie obudziło przed czasem, żołądka wylewem. Na cóż jednak jest farmakologia - dla szukającego pomoc jest pod ręką. A czas? - został mi podarowany. Tak około 4.30 zajrzałem do komputera, na blog komentarzy Słowa Bożego. Tak, z ciekawości - „kiedy on publikuje”? Już był!
Przeczytałem i padłem. Lekarstwo zadziałało. Obydwa leki zadziałały. Oczy ze zdziwieniem otworzyłem około 10.00. Ale pierwsze wrażenie, pierwsze myśli, pierwsze kierunki pochodu myślenia z nocnego przebudzenia pozostały.

Wracam do nich po wielu godzinach i jak widzicie, tutaj, na blogu, a nie w komentarzach na blogu księdza Tomasza, bo zadziała się jedność. Zadziałał jakiś mechanizm. Dwie ścieżki czasu się połączyły. Ważna była dla mnie chwila, kiedy otworzyłem komputer o 4.30 i ważne musiały być pierwsze skojarzenia, myśli, kierunki... skoro nie przepadły pod naporem godzin dnia i zdarzeń. O godz. 14.30 myślę tak samo jak o godz. 4.30.

Zadziwia mnie ta wypowiedź Jezusa. Co ma wspólnego modlitwa i nieustępliwość zabiegania o jakąś sprawę zwyczajnie ludzką? Trwanie w aktywności umysłu i podejmowanych działań ze względu na osobiste przekonanie o ich słuszności, sensie, wadze i znaczeniu – masło maślane - w życiu konkretnej osoby. Rozum jej nakazuje tak działać wewnętrznie i zewnętrznie. Rozum działa w granicach własnego poznania i możliwości. To jasne, inaczej – człowiek działa w granicach własnego rozumu i wiary. Nie da się ich rozłączyć. Wiem, poznałem jakiś wycinek rzeczywistości, ale w dużo większą całość wierzę. Nikt rozsądny nie powie, że istnieje tylko to, co go bezpośrednio otacza. Każdy rozsądny wie, że jest większa całość, która nie przestaje istnieć i działać, tylko dlatego, ze jest dalej (realnie i poznawczo). Sens jest zarówno w tej mniejszej, poznanej  i w tej wielkiej Całości, do której bardziej mogę dotrzeć wiarą niż zaliczonymi egzaminami, colloquiami, studiami, lekturami, konferencjami i kongresami.

Komentowanie na gościnnym blogu księdza Tomasza i pisanie własnego wyznania wiary spotkały się dzisiaj.
Ciekawe jest to porównanie czynności religijnej i zwyczajnej życiowej. Moze Jezus nie rozdziela sfer życia? - i w tym przypadku nie ma zastosowania podzial na to, co Boskie i to, co cesarskie!
One muszą występować i DZIAŁAĆ łącznie! To jest jedno życie i jedno DZIAŁANIE  człowieka-osoby! Wbrew wspóczesnym nachalnym próbom dzielenie „to jest religia”, a to jest „życie realne”. Modlitwa jest takim samym działaniem jak zabieganie o nasze „codzienne” sparwy. Religia i modlitwa jest taką samą codziennością.

Może jeszcze bardziej ciekawe i zagadkowe jest zakończenie dzisiejszego fragmentu Dobrej Nowiny, czytanego na mszach świętych „świata całego” - „Czy jednak, gdy przyjdzie Syn Człowieczy, znajdzie wiarę na ziemi?”!!!

Przecież pytający rozmawiali z Synem Człowieczym! - więc o Kim i o jakim Jego przyjściu myśli Jezus? Jakie jest przejście od sytuacji pożytku („konieczności”) z częstej modlitwy, do konfrontacjiz tajemniczym „przyjściem” nie mniej tajemniczego „Syna Człowieczego”?
Ale czy znajdzie wiarę...? - kiedy ten tajemniczy moment ma nadejść? - i chyba powinien mieć związek z aktualnym czasem pytających? Punktem krytycznym wydaje się być ten „stan modlitwy” (bo czynność jakoś mało mi tutaj pasuje). Stan modlitwy i wiara wydają się sprzęgnięte w jedność. Modlitwa jest wyrazem wiary i aktem wiary. Wiara-modlitwa jest związana z przyjściem Syna Człowieczego, którym nie jest - tak wprost - Ten, który odpowiada na pytania rozmówców?

Wierzymy, po Zmartwychwstaniu (mądrzejsi o Zmartwychwstanie), że jest nim właśnie Jezus z Nazaretu, do którego skierowali się z pytaniem o modlitwę Jemu współcześni, ale teraz JEST jeszcze bardziej, niż był wtedy. Bo nierozłączny ze Stwórcą (Ojcem) i Duchem Świętym, który został zesłany na ludzi w sposób widzialno-namacalny w dniu Pięćdziesiątnicy. Jesteśmy w dużo lepszej sytuacji niż pytający przed 2-tysiącami lat.

W pewien sposób ciągle rozstrzyga się kwestia „zastania”-obecności-działania w nas wiary. On Syn Człowieczy ciągle przychodzi i staje przed nami! Czy zastaje wiarę w nas, na Ziemi? Jak często nasz rozum poprzez stan modlitwy wyrywa nas ku Niemu?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz