czwartek, 16 lutego 2012

Przeprowadzka

Zmieni艂em miejsce zamieszkania. Zamieszka艂em w S艂owie. Nie chc臋 m贸wi膰, 偶e cz艂owiek mieszka w S艂owie, tylko, 偶e ja w Nim zamieszka艂em. Jest taka mo偶liwo艣膰, wi臋c skorzysta艂em. P贸藕no, bo p贸藕no, ale i tak dobrze.

Gdybym nieuwa偶nie napisa艂, 偶e cz艂owiek, musia艂bym si臋 grubo t艂umaczy膰. Jak, kiedy, czy w og贸le mo偶liwe. Sam z siebie b臋d臋 si臋 t艂umaczy艂, je艣li kogo艣 to przy okazji obchodzi - b臋dzie 艂atwiej.
To wielkie stwierdzenie o wadze deklaracji-aklamacji przysz艂o wraz z codzienn膮 porann膮 obserwacj膮. Jak to jest, 偶e powtarza si臋 mechanizm sinusoidalny; odbija膰 si臋 jak pi艂ka ping-pongowa od "negacji bytu do jego afirmacji" i nie wyci膮ga膰 wniosk贸w praktyczno-偶yciowych? Biologia pr贸buje negowa膰, duch afirmuje.
Gdy spotykam w lesie dzika, to na drzewo szybko zmykam, a tu co? Dzik podchodzi mi pod 艂贸偶ko, pod ko艂dr臋 i poduszk臋, czyha w kuchni i w 艂azience, oczy ledwo co艣 widz膮, a ja co? Gdzie to drzewo? Bo s膮 drzewa, chodzi艂em do szk贸艂, odebra艂em wychowanie w rodzinie, w ko艣ciele, naczyta艂em si臋, nastudiowa艂em, naprzemy艣liwa艂em i co?

JEST TAKIE DRZEWO. Rajskie drzewo 偶ycia i poznania dobrego i z艂ego. Mo偶emy w nim mieszka膰. Wyp臋dzeni zostali Adam z Ew膮, kusicielk膮, ale to by艂o dawno. Od tego czasu wszystko si臋 zmieni艂o. Narodzi艂 si臋 Maryi, J贸zefowi i nam Jezus z Betlejem. To on nas wszystkiego nauczy艂 i pokaza艂 drog臋, jak 偶y膰. Wiara i rozum nie mog膮 si臋 od Niego odczepi膰. Moja wiara, m贸j rozum.

Nie wiem, kim jest B贸g Jezusa Chrystusa, tylko tyle, co od Niego. Nikt Go nigdy nie widzia艂. Nie oczekuj臋 takiego widzenia. Ale rzeczywisto艣膰, o kt贸rej m贸wi艂 Jezus, i w kt贸rej 偶y艂, spe艂nia si臋 jota w jot臋. 呕ycie duchowe (wewn臋trzne, nie religijne!) jest naszym przywilejem - przywilejem osoby ludzkiej. Jestem ni膮. Korzystam z tego przywileju. Nie m贸wi臋 '偶ycie religijne', bo to kojarzy si臋 raczej z wyuczonymi zachowaniami i przepisami. M贸wi臋 o 偶yciu duchowym (wewn臋trznym), o kt贸rym decyduj臋 tylko ja (wewn臋trzny, niewidzialny) w 艣wiecie wolno艣ci duchowej, a偶 st膮d do nieba, o kt贸rym nie wiem nic, albo tylko tyle, 偶e jest to rzeczywisto艣膰, w kt贸rej, i z kt贸rej przychodzi to, Ten, kt贸ry nadchodzi ci膮gle i Jest. I ja tam mam miejsce. Tam w艂a艣nie si臋 przeprowadzi艂em. Tam zamieszka艂em. Dla rozwoju osobowego 偶ycia duchowego instytucje religijne s膮 pomocne. Ale zast膮pi膰 go nie mog膮. Cz艂owiek musi si臋 do niego narodzi膰 ponownie, z Ducha. Jako dojrza艂a osoba. Bez takiego narodzenia ("ponownego") zamieszkujemy tylko ten 艣wiat i jeste艣my zdominowani przez jego ekonomie i polityki.

Nie sta艂o si臋 to - przeprowadzka - nagle. W pewien spos贸b zawsze tam - pod adresem S艂owa - by艂em. Ale u艣wiadomi艂em sobie i nazwa艂em akt przeprowadzki dopiero dzisiaj, pod wp艂ywem takich samych obserwacji, jak wczoraj i przedwczoraj. Rozum nie powinien si臋 przeciwstawia膰 obserwacjom. Ja hypothesis - jak Newton - non fingo ;-)

Opisa膰 to moje nowe mieszkanie? Prosz臋 bardzo. Jasny przed-pok贸j. Nie przewracam si臋 w nim o sprz臋ty, jest przestrzenny i 艂adnie zaaran偶owany. W nim zostawiam zabrudzone buty, przemoczone zwierzchnie okrycia. Jak i wszelki balast, zm臋czenie i rozterki. Wkraczam na pokoje lekki i radosny jak wr贸bel w gar艣ci, a nie na dachu. W S艂owie-pokoju-apartamencie jest prawdziwy dobro-byt, raczej dobro-bycie. Nikt mi nie grozi, nikt nie pop臋dza, do niczego nie zmusza. Jestem. Mog臋 poby膰 w niebywa艂ej pe艂ni.

S艂owo-mieszkanie nie wzi臋艂o si臋 z niczego. Sam nie wymy艣li艂em. Pozna艂em, powoli si臋 nim zachwyca艂em i wreszcie zamieszka艂em.

Jaki ten opis jest niedoskona艂y, rwany. A wszystko przez to, 偶e nie umiem zapami臋ta膰, zapisa膰 do艣膰 szybko, tego, co mi dane w jakim艣 do艣wiadczeniu, odczuciu, obserwacji. Ci膮gle si臋 sp贸藕niam i nie nad膮偶am. Pewnie pomoc膮 by by艂a rozmowa przyjazna, podczas kt贸rej wiele si臋 mo偶e przypomnie膰 i zdarzy膰 od samego pocz膮tku. Spotkanie drugiego, 偶yczliwego cz艂owieka, najlepiej szukaj膮cego tego samego skarbu, jest wielk膮 pomoc膮. Trudno o cz艂owieka. Jest jak kto艣, co艣, gdzie艣, uciekaj膮ce wstecz drzewa, gdy pow贸z w艣r贸d nich nas unosi.
Do艂o偶臋 do opisu i to - po po-ranne(!) lekarstwa si臋gam dopiero w drugiej, albo trzeciej kolejno艣ci. Najpierw jest prze偶ycie (dos艂ownie), refleksja i opis. Jak ju偶 zamieszkam, od-偶yj臋, to bior臋! Wszystko ma w 偶yciu swoje miejsce i porz膮dek :)
Czy nie wydaje si臋 wam oczywistym, 偶e rytm biologiczny ma s艂u偶y膰 rytmowi duchowemu? Nie odwrotnie. Wi臋c paradoksalnie, dzie艅 mo偶e si臋 nieraz zako艅czy膰 przed zachodem s艂o艅ca. Po zachodzie czego艣 innego? Po duchowym szczycie? Wysi艂ku wewn臋trznego prze偶ywania 偶ycia? Innego matabolizmu. Jest g艂贸d i pokarm biologiczny. Jest g艂贸d i pokarm duchowy. Rytmy mog膮 si臋 rozmija膰. I kto wie, co jest potrzebne i ile, 偶eby 偶ycie zaliczy膰, jak na studiach? Najlepiej, 偶eby by艂o zbawione. Do tego chyba jest potrzebna osobista polityka swojego zr贸wnowa偶onego rozwoju.
W tej ekonomii i polityce ka偶da chwila prawdy jest r贸wno-wa偶na. Momentologia stosowana. Nie ma na jej warto艣膰 wp艂ywu wiek, tak kal i inne okoliczno艣ci (waga, pogoda za oknem itd.). Ka偶da chwila prawdy, prze偶ycie prawdy, skoro jest warte prze偶ycia - z definicji - to i 艣mierci. To s膮 ci膮gle ma艂o zbadane rejony ludzkiej egzystencji i kognitywistyki.

Kto艣 zajrza艂by z boku i powiedzia艂, 偶e to straszna prowizorka. Jak mo偶na tak mieszka膰 i 偶y膰? Bez wody, szamba, bez pieni臋dzy. A to 呕YCIE SAMO. Ze szczypt膮 nadprzyrodzono艣ci. Dziel膮 nasz膮 bied臋, 偶ycie, wiar臋 i rozum nasze dzieci. W Glasgow, Legionowie, Poznaniu i Annopolu. To jest 偶ycie. Mo偶na w nim zamieszka膰. Tu si臋 przeprowadzi膰. Takie 偶ycie te偶 ma swoj膮 ekonomi臋. Nie martwcie si臋 zbytnio, jak b臋dzie zarabia膰, mieszka膰, nosi膰 wod臋 i funkcjonowa膰 w otoczeniu. To nie to jest 偶yciem, to tylko jest opakowanie. Jest 偶ycie, jest mieszkanie prawdziwe dla homo sapiens sapiens - z pe艂nym i odpowiedzialnym 偶yciem duchowym, jak i seksualnym. 呕ycie to 偶ycie - OSOBA - nie jego namiastki.

Mam to, co najwa偶niejsze: 偶ona, dzieci, rodzina, sakramenty. 呕y膰, nie umiera膰. To nie znaczy wcale, 偶e biologicznie. Biologia si臋 zu偶ywa. Ale c贸偶 w tym naprawd臋 jest (tylko) biologiczne? Wszystko ma co艣 pod i nad sob膮. Nie "templujemy" si臋 m贸wi, ale kontemplujemy. Wsp贸艂zamieszkujemy. Nikt normalny nie chce by膰 sam we Wszech-艣wiecie. Ani we wsp贸艂-偶yciu.

PS.1
Kiedy ko艅cz臋 posta jestem pewnie najszcz臋艣liwszym cz艂owiekiem w gminie. Nie mam wieku, dolegliwo艣ci i brak贸w :)

PS.2
Jak si臋 nie cieszy膰, kiedy dzisiaj dopiero (nie jestem pazerny na splendory) sprawdzi艂em, 偶e moje dwa zdj臋cia znalaz艂y si臋 na oficjalnych stronach RP. Pstryka艂em, jak zwykle, przyda艂y si臋, u偶yczy艂em, ciesz臋 si臋, dzi臋kuj臋. Obecno艣膰 Rzeczpospolitej Norwidowskiej na Polsko-Hiszpa艅skim Forum Gospodarczym nt. rozwoju obszar贸w wiejskich w Madrycie sta艂a si臋 pomocna dla Najja艣niejszej Rzeczypospolitej :)
Musimy dos艂a膰 plakat panu Ambasadorowi (jak i do Kiszyniowa i do innych plac贸wek), kt贸ry zgubi艂em na lotnisku. Ksi膮偶eczk臋 "Tu si臋 poznali rodzice Norwida" oczywi艣cie da艂em (dzi臋kuj臋 starosto-burmistrzu Grzegorzu).

PS.3
Pokazuj膮 rodzin臋 pogorzelc贸w. Prze偶ywaj膮 hu艣tawk臋 nastroj贸w. Rozpacz, za艂amanie - po po偶arze. "Zn贸w chce si臋 偶y膰" - wystarczy艂 gest przyja藕ni i solidarno艣ci s膮siad贸w z gminy. S艂owo i znak pokoju daje 偶ycie lub zabija. Tak samo w naszej kochanej norwidowskiej gminie.

PS.4
Czy kto艣 wierzy i czeka, 偶e na tym blogu powiem naprawd臋 co艣 nowego, albo w nowy spos贸b? Ja wierz臋. Wszystko w艂a艣ciwie jest tu stare i nowe.

Brak komentarzy:

Prze艣lij komentarz