niedziela, 25 listopada 2012

Nad 艣nieg wybielej臋


Zn贸w wydarzy艂o si臋 co艣 wielkiego. Bardzo. Nie wiem, jak to opisa膰. Najlepiej s艂u偶y mi milczenie. Dlatego godziny mijaj膮, a ja trwam w wewn臋trznej ciszy. Staram si臋. Cho膰 wiem, 偶e musz臋 to jako艣 opisa膰. Bo to jest do艣wiadczenie cz艂owieka. Jednego z nas.

Wielk膮 rol臋 odgrywa chronologia. Chronologia stoi na stra偶y obiektywno艣ci przekazu. Strze偶e go wr臋cz.

Noc by艂a przerywana. Po 00.00 - 偶o艂膮dek w prze艂yku. Po 2.00 – 艂azienka. I spa膰 si臋 nie da艂o. Le偶e膰 si臋 nie da艂o, bo ci臋偶ar my艣li zbyt du偶y. Trzeba wsta膰, to najlepiej robi w takiej sytuacji. Id藕 do kuchni, zbieraj膮c swoje zabawki po drodze. Uda艂o si臋. Nocna herbata, co艣 jeszcze, przek膮ska. I my艣li zaprz臋gni臋cie do pracy, nie tylko, 偶eby si臋 nade mn膮 przewala艂y, przygniataj膮c. My艣l zaczyna prac臋 - dla mnie - od modlitwy. Nie da si臋 inaczej. Nie mog臋. Sens jest jak zako艅czenie strza艂y. Modlitwa nadaje kierunek przestrzeni, orientuje j膮, jak wektory, kursory itp. Bez zorientowania przestrzeni (i czasu, st膮d chronologia) nie mog臋 napisa膰 ani jednego s艂owa. S艂owo istnieje tylko w przestrzeni sensu. S艂owo, prawdziwe, nie jest zabawk膮. Je艣li s艂owo staje si臋 zabawk膮, to cz艂owiek te偶.

Kiedy otwarta jest ju偶 przestrze艅 mojego bytowania, 偶yciem zwana, samo艣wiadomym zaznaczam, przez akt modlitwy cz艂owieka-osoby, czyli jakiego艣 przedstawiciela (ochrzczonego) homo sapiens, to potrzebny, od zaraz, jaki艣 punkt zaczepienia dla (dalszego) pisania. Dalszego, bo pisanie zawsze jest aktem niesko艅czonym, jakim艣 etapem podr贸偶y, dociekania itd. - „Id藕 do niej i spytaj jak spa艂a?” - taki dosta艂em pocz膮tek, jeszcze z etapu przed-wstania. Z etapu przygniatania, wa艂kowania, prawie rozpaczliwego, mo偶e bardziej beznadziejnego, cho膰 to samo znaczy. Kiedy jest nadzieja! Ho, ho, to wszystko wraca. - Nie zostawiaj jej samej, tak jak sam nie chcia艂by艣 by膰 zostawiony samemu sobie w Domu Opieki Spo艂ecznej, ku kt贸remu czasem my艣l twoja wylatuje lotem zranionego ptaka.

Tak, tak. Bo je艣li masz wikt i opierunek, to trzeba ci jeszcze tylko, 偶eby kto艣 by艂 obok, 偶yczliwy, zwr贸cony ku tobie s艂owem dobrym, nawet je艣li tylko profesjonalnie-zawodowym. A c贸偶 dopiero, je艣li wsp贸lnotowym, w duchu i prawdzie. Ach! Czego chcie膰 wi臋cej.
Tak wi臋c, to nie tylko czyje艣, siostry, c贸rki, brata s膮 sprawy, ale staj膮 si臋 moje, nasze. Nie pytasz, kogo dotyczy nadzieja lub jej brak. Albo czyj膮 nadziej膮 zosta艂e艣 uleczony. Nadzieja, je艣li przychodzi... przechodzi przez ciebie po r臋koje艣膰. Mo偶e nawet na wylot.

Nadzieja, gdy wchodzi pod dach, staje si臋 nasz膮 wsp贸ln膮. To jest materia艂 promieniotw贸rczy w najwy偶szym stopniu. Czas-okres po艂owicznego rozpadu nadziei? Ho, ho, wi臋cej ni偶 wieki. Tak scala osoby, przedmioty nawet, poj臋cie DOM. („Nim przyjdzie kto艣, pierwszy wyjd臋 ja...” - pami臋tacie? Wierszyki)
Wi臋c m贸j hipotetyczny pobyt w Domu Opieki Spo艂ecznej sta艂 si臋 pomy艣leniem szerszym. 呕e ona tak偶e potrzebuje tego, co ja. Aby kto艣 wszed艂 i zapyta艂 - „jak spa艂a艣”. A potem mo偶e posiedzia艂 przez chwil臋 przy 艂贸偶ku. Ucz臋 si臋 by膰 cz艂owiekiem na stare lata w hipotetycznym Domu Opieki. Tego samego bym oczekiwa艂 i to samo podtrzymywa艂oby mnie w rytmie 偶ycia.

Potem dosz艂y kolejne akapity, zaczepione w przygniataj膮cym niespaniu. Rzadko艣膰 u sus艂贸w.


Po co wstaje kamedu艂a? Troch臋 inaczej i bardzo podobnie, po co wstaje papie偶? By s艂u偶y膰 Bogu. Czyli czemu? Dobru. Bo „komu” ju偶 by艂o w pierwszym stwierdzeniu, Bogu. Kim jest B贸g? Dobrem Najwy偶szym. Czy nie wystarczy艂oby powiedzie膰 zatem, po co wstaje kamedula i papie偶 - by s艂u偶y膰 Dobru. Mo偶na, ale trzeba potem za chwil臋 definiowa膰, jakiemu dobru. B贸g zawiera wszystko.

Po co - ja? Dzisiaj? - bo nie mog艂em spa膰? - jest odpowiedzi膮 niepe艂n膮. Wsta艂em, wstaje si臋 - do i dla wi臋kszego dobra.

I to mi chodzi艂o pod ko艂dr膮, na poduszce, w g艂owie, DWA DOBRA WYPE艁NIONE I JEDNO NAPOCZ臉TE, z kt贸rymi ju偶 si臋 prawie oswoi艂em i po艂o偶y艂em spa膰.
1) Wspomnienie niedzieli ubieg艂ej, zapisane w po艣cie „dlaczego tak zobaczy艂em, do艣wiadczy艂em, zrozumia艂em dobro w byciu razem w zesz艂膮 niedziel臋 w ko艣ciele na mszy?
2)  A w pi膮tek czytanie podwojonej porcji Dobrej Nowiny i RADO艢CI z przesy艂ki misjonarza?...,
3)  ... kt贸ra sta艂a si臋 napocz臋ciem rozmowy Dobr膮 Nowin膮 dwojga ludzi na dalekich kontynentach, ale bliskiej Ziemi Ojczyzny ludzi
4) A wcze艣niej, wcze艣niej... 16 pa藕dziernika 1978, Taize, Solidarno艣膰, Kode艅, Andrzej Madej, Rzeczpospolita Norwidowska, Wilno, Ostr贸wek.... Ile tego by艂o!!! A wszystko z tego, co by艂o (i widzia艂em, 偶e by艂o dobre) by艂o z tego samego DOBRA, z samego jego 藕r贸d艂a.
5) Nie mog臋 nie doliczy膰, nie zlinkowa膰, w epoce cyfrowej, tego, co si臋 dzieje w Internecie, na Facebooku, gdzie powsta艂a nieformalna grupa po艂膮czona wiar膮, rozumem, nadziej膮, mi艂o艣ci膮(?) i si臋 rodzi ko艣ci贸艂 naszych czas贸w, pardon, parafia internetowa, bez granic i ogranicze艅, ale wcale nie wirtualna, dla mnie ratunkowa jak Arka Noego.

Zapisuj臋, czas mija, kamedu艂a i papie偶 ju偶 pewnie wstali, by pe艂ni膰 s艂u偶b臋 w Domu Opieki (Mi艂o艣ci) bez granic czasowych i przestrzennych (prawie). Opieka Mi艂o艣ci, r贸wna si臋 opiece nad mi艂o艣ci膮, tak偶e spo艂eczn膮, wi臋c b膮d藕my w ko艅cu wielkim zak艂adem opieki spo艂ecznej. Chcia艂bym w takim zako艅czy膰 偶ycie. I chcia艂bym takiego zak艂adu dla ca艂ej swojej rodziny, dla wszystkich sierot, kt贸re s膮 teraz na 艣wiecie i pozostan膮 po mnie.

Oni wstali s艂u偶y膰 Bogu, nie sobie. Biologia i psychologia musz膮 by膰 zasilane, by funkcjonowa膰 (dobrze, a nawet jako-byle-jako-tako te偶). Kto艣 musi zasila膰 i podtrzymywa膰 Dom Opieki nad Mi艂o艣ci膮 ca艂ego 艣wiata i ka偶dego cz艂owieka (albo odwrotnie).

O tej niezwyk艂ej dla mnie, ale nie dla kamedu艂贸w i papie偶y, porze znalaz艂em na Facebooku zaproszenie do polubienia strony Modlitwy za kap艂an贸w! Dawnego proboszcza z T艂uszcza, od M臋czennik贸w Podlaskich, czyli od Darka, kt贸rego pozna艂em w Katowicach w maju 1980, na spotkaniu zorganizowanym przez braci z Taize, przerwanym nagle przez interwencj臋 z g贸ry. Zmar艂 wtedy Prymas Tysi膮clecia. Darek by艂 maturzyst膮, zastanawia艂 si臋 nad 偶yciem. A teraz zabrali go do kurii warszawsko-praskiej. Po rekolekcjach i spotkaniu z ksi臋dzem z Ugandy wr贸ci艂 do siebie i za艂o偶y艂 stron臋!

W s艂u偶bie uzdrawiania ksi膮dz John Baptist Bashobora m贸wi „po cichu wyszepczcie imiona tych, kt贸rzy was skrzywdzili. Wybaczcie im w imi臋 Jezusa Chrystusa. Przebaczenie jest warunkiem uzdrowienia.”

Ksi膮dz charyzmatyk dola艂 oliwy do ognia moich nocnych przera偶aj膮cych roztrz膮sa艅, w duchu spod ko艂dry, sprzed wstania. Dlaczego w relacjach ze wsp贸lnot膮 lokaln膮 (przypominam, 偶e od roku? d艂u偶ej? g艂osz臋, 偶e jest to dla mnie gmina, parafia i szko艂a, nigdy rozdzielnie, bo poj臋cie i rzeczywisto艣膰 wsp贸lnoty definiuj膮 relacje mi臋dzy lud藕mi na danym terenie, a nie „firmami”, kt贸re maj膮 dla nich dzia艂a膰) tyle trudnych chwil i napi臋膰, teraz cie艅 w rodzinie... sk膮d bior膮 si臋 wszystkie z艂e rzeczy? Mo偶e trzeba mnie jak Jonasza wyrzuci膰 za burt臋. Na pewno. Czy jestem „op臋tany” z艂em, czy tylko dotkni臋ty, ska偶ony? Mo偶e nios臋 w sobie gen ska偶ony i przekazuj臋 ca艂ym sob膮? Taki, inny alkoholizm? NO BO SKORO NIE CHC膭 ZE MN膭 SPOTYKA膯 SI臉 I ROZMAWIA膯!!?

B艂ogos艂awieni czystego serca, albowiem oni Boga ogl膮da膰 b臋d膮! - staje si臋 dla mnie wyzwaniem najbardziej upragnionym. No bo wtedy nikomu bym nie szkodzi艂. By艂bym nie tylko ja zbawiony, ale i moja wsp贸lnota bliskich i dalszych. Ci inni – nieczystego serca, rozumu i duszy ? - Boga nie przeka偶膮 nikomu. Boga 艣wi臋to艣ci, b艂ogos艂awie艅stw, czystego serca... Ci inni nie chc膮 budowa膰 „Kr贸lestwa prawdy i 偶ycia, kr贸lestwa 艣wi臋to艣ci i 艂aski, kr贸lestwa sprawiedliwo艣ci, mi艂o艣ci i pokoju”. Chc膮 i b臋d膮 ci膮gle powiela膰 siebie. W niesko艅czono艣膰. Cz臋sto b臋d膮 zamienia膰 „kr贸lestwo” na „rynek”.

W takim stanie ducha i zm臋czenia wr贸ci艂em pod ko艂dr臋, dospa艂em do drugiego rana. Wsta艂em, wr贸ci艂em do trze藕wi膮cych my艣li przy komputerze, w rozmowie ze 艣wiatem wierz膮cych. Bardzo wielu ksi臋偶y jest w nim. To znaczy, na moim i ich Facebooku, bo trzeba wys艂a膰 i przyj膮膰 zaproszenie, by by膰 w jednym kr臋gu rozmowy. W trakcie takiej rozmowy wyjecha艂em na msz臋. CO ZA SKARB – BY膯 KIEROWC膭 RODZINNYM DO KO艢CIO艁A. Dzisiaj jechali艣my bogatsi o jedn膮 osob臋 – 偶ony i Mamy. Olek z Andrzejem przy o艂tarzu, Marysia z Zosi膮 przy nas – rodzicielach. Dlaczego te wyliczanki? Bo to takie wa偶ne, 偶e ka偶dy ma imi臋 i sw贸j w艂asny los, ale jeste艣my z jednego domu. I 偶eby jeden mie膰 przed sob膮 widok – Kr贸lestwa, Domu Opieki nad Mi艂o艣ci膮.

Potem by艂y czytania i list (mo偶e jutro skomentuj臋). Najwa偶niejsze wydarzy艂o si臋 – jak przewa偶nie – przed Komuni膮. 呕e nawet ja, kiedy wstaj臋 i id臋 do 艂amania chleba, staj臋 si臋 czystego serca! Trudno wcze艣niej i p贸藕niej – to jest dar z nieba. Za rzadko si臋 o tym m贸wi. I pisze. Wi臋c pisz臋. Kiedy podchodz臋 do 艂amania chleba, podchodz臋 do sto艂u, przy kt贸rym siedzi Jezus z Nazaretu, z Aposto艂ami, kt贸rzy tym razem patrz膮 na mnie, z sympati膮, 偶e si臋 do艂膮czy艂em, nie ma w nich zazdro艣ci. Nie ja ich obserwuj臋 – oni mnie. A ja jestem czystego serca!!! Czy m贸g艂 mi si臋 zdarzy膰 dzisiaj wi臋kszy dar? Taka odpowied藕! Przecie偶 my艣la艂em, 偶e jestem synem diab艂a i dlatego nikt nie chce si臋 ze mn膮 spotyka膰 i rozmawia膰, a tu taki cud! 呕e nawet moje oporne, w ci臋偶kim ciele zanurzone, serce nad 艣nieg wybiela艂o! Czy m贸g艂 si臋 dzisiaj dla mnie zdarzy膰 wi臋kszy – bardziej teologiczny – cud. Oczy 艂zawi膮. Serce przestaje bi膰. 艁awka dr偶y.

A w domu czeka艂 艣wiat, moja/nasza wspania艂a rodzina/grupa pragn膮cych si臋 spotyka膰 i rozmawia膰, braci i si贸str, w tym ksi臋偶y profesor贸w... ka偶dego, kto g艂odny drugiego cz艂owieka i prawdy, kt贸ra tak偶e w nim si臋 objawia.

2 komentarze:

  1. Lubi臋 czyta膰 Twoje posty. Cz臋sto nie wiem co powiedzie膰. Chyba tak jak po kazaniu milcze膰 przez chwil臋. Podoba mi si臋 Dom opieki nad Mi艂o艣ci膮.

    OdpowiedzUsu艅