pi膮tek, 14 stycznia 2011

Historia i osoba...

...czyli zarys 偶ycia zintegrowanego
zdj. Spotkanie MWS, Wo艂omin, stycze艅 2011

Moje 偶ycie zacz臋艂o si臋 1953 lata po narodzeniu Jezusa z Nazaretu, czyli ju偶 w tzw. naszej erze. Poprzedzi艂a je nowenna rodzic贸w do 艣wi臋tego Antoniego o syna. Mia艂em ju偶 dwie siostry, a oni - c贸rki. Zachowa艂 si臋 list pe艂en uwielbienia, ojca do mamy. Datowany, 30.03.53. Bo si臋 pojawi艂em. Ju偶 nie by艂 "damskim krawcem", cho膰 pozosta艂 "dzieciorobem". Ustr贸j robotniczo-ch艂opski odciska艂 swoje pi臋tno na kulturze. Imi臋 sobie przynios艂em, by艂o blisko w kalendarzu. Jego etymologia opiera si臋 na hebrajskich s艂owach oznaczaj膮cych "niech przyda Pan (syna)". Potem mieszka艂o si臋 na Ko艣ciuszki 26m5, 偶y艂o si臋 na podw贸rku z ch艂opakami, gra艂o w pi艂k臋 na polanie przed domem, do ko艣cio艂a chodzi艂o ulic膮 Skorupki s艂u偶y膰 do mszy po 艂acinie za proboszcza Boles艂awa Karczmarskiego, do komunii si臋 posz艂o w grupie wcze艣niak贸w w wieku 6/7 lat przygotowywanej przez siostr臋 Leoncj臋 i w ko艅cu posz艂o do szko艂y. I od razu z艂ama艂o si臋 r臋k臋, spadaj膮c z gruszki. Do Warszawy zawie藕li, jak膮艣 krwaw膮 bulw臋 zmniejszyli. Strach by艂o si臋 pokaza膰 mamie na widzeniu w porod贸wce, ca艂kiem niedaleko, na Krasi艅skiego. Na 艣wiat przysz艂a czwarta siostra. Aniela Zawadzka by艂a nasz膮 wychowawczyni膮 chyba przez wszystkie lata. Chodzi艂a do ko艣cio艂a, co szczeg贸lnie nas cieszy艂o po latach, w liceum. Tworzy艂o ni膰 porozumienia w tych nieludzkich czasach. W 艂awce siedzia艂em z Krzy艣kiem, kt贸ry teraz jest w Stanach, a przelotnie by艂 u jezuit贸w w nowicjacie. Chyba si臋 zwi膮za艂 z jakim艣 uniwersytetem. Z jego rodzina mielismy wi臋zi przez Rodzin臋 Rodzin. Jego matka przelotnie uczy艂a matematyki w liceum, ojciec robi艂 karier臋 naukow膮. Zosta艂 profesorem, zoo- co艣 tam. Razem z nim i bra膰mi, w ich domu, ku艂em s艂贸wka z angielskiej Mozaiki pod okiem starej lady. Szcz臋艣liwy nie by艂em, a偶 mnie g艂owa bola艂a, ale mo偶e to po uderzeniu w 偶elazna 艂awk臋 przy okazji robienia ze mn膮 samolotu przez ma艂o rozs膮dn膮 s膮siadk臋. W Rodzinie Rodzin z Legionowa by艂o par臋 rodzin, mo偶e trzy. Z tej trzeciej pochodzi najstarsza moja kole偶anka Klara, kt贸rej ojciec by艂 polonist膮, ale szybko zmar艂. Mieli艣my po 7 lat. Klara po latach zosta艂a gospodyni膮 mojej klasy maturalnej. Dzi臋ki Rodzinie Rodzin mieli艣my spotkania w Warszawie, Niepokalanowie, Laskach, O艂tarzewie, bo pallotyni z ni膮 wsp贸艂pracowali. Je藕dzili艣my te偶 w ma艂ych grupach (10-15) na wakacje z ciociami i wujkami, kt贸rymi byli klerycy z O艂tarzewa. Rodzina Rodzin, z kultem ksi臋dza kardyna艂a Wyszy艅skiego w 艣rodku, i Marii Wantowskiej, S艂ugi Bo偶ej, zmar艂ej w opinii 艣wi臋to艣ci, bardzo nam pomaga艂a. Dostawali艣my paczki na 艣wi臋ta, nie p艂acili艣my za wakacje, lub tyle, co 艂aska. Byli艣my ubog膮 rodzina wielodzietn膮. Maria Wantowska po艣miertnie zosta艂a odznaczona Krzy偶em Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski za wybitne zas艂ugi dla niepodleg艂o艣ci Rzeczypospolitej Polskiej, za dzia艂alno艣膰 na rzecz 艣rodowisk kombatanckich, za osi膮gni臋cia w pracy spo艂ecznej. Annopol by艂 przez wszystkie lata dzieci艅stwa i m艂odo艣ci naszym Wersalem. Biedni ludzie, bydl臋cym wagonem do T艂uszcza, potem w 艣cisku na trasie do Ma艂kinii, albo Bia艂egostoku i na koniec wozem konnym z Urli jechali przez Jad贸w na letnisko. Stawali艣my si臋 dziedzicami Kr贸l贸w, Andrzeja i Marii. 呕yli艣my bez 艣wiat艂a, przy lampach naftowych i 艣wiecach. S艂uchali艣my wieczorem Pana Tadeusza i opowie艣ci o Jackowskich, Prusie i starej Warszawie. Ojca nie raz prosili艣my by zagra艂 nam co艣 na fortepianie, albo recytowa艂 swoje wiersze z obozu w Neumunster, gdzie pozna艂 mam臋. Mama opowiada艂a dzieje z Wielkiej Emigracji, jak to dziadek i babcia z s膮siednich podtarnowskich wsi poznali si臋 za Oceanem, gdzie艣 w Massachusetts, na plebanii u jej wujka ksi臋dza. Mama na ojca zwr贸ci艂a uwag臋 w dalekich Niemczech, bo s艂u偶y艂 do mszy. Czas lecia艂, poszed艂em do liceum. Ani ojciec, ani matka, tylko Panie ja decydowa艂em o swoim 偶yciu. Oni woleliby dla mnie jakie艣 technikum. Wiadomo, praca. A mnie czeka艂a droga wiecznego studenta. W liceum mieli艣my niezapomniana klas臋. Najlepsz膮. Do ta艅ca, do koszyk贸wki i do r贸偶a艅ca. Nauczyciele si臋 z nami liczyli. Ca艂膮 chmar膮 chodzili艣my przez miasto na religi臋 do ko艣cio艂a Jana Kantego. W ostatnie wakacje poszli艣my w kilkana艣cie os贸b w pieszej warszawskiej pielgrzymce na Jasna G贸r臋. Jeden z koleg贸w tak si臋 upar艂, 偶e przez drog臋 nawet nauczy艂 si臋 艣piewa膰 (jako tako). Nie przepu艣ci艂 偶adnej okazji, 偶eby porycze膰, pomecze膰, ale dopi膮艂 swego. Pod koniec da艂o si臋 go s艂ucha膰, m贸g艂 jednym g艂osem 艣piewa膰 z reszt膮 klasy. Studia jakie艣 trzeba by艂o wybra膰. Cho膰 my艣la艂em o teologii, wpisa艂em Politechnik臋, 偶eby si臋 nie dziwili. Koledzy tam szli, a na ATK egzaminy by艂y dopiero we wrze艣niu, nic nie ryzykowa艂em. Ale mnie przyj臋li na SiMR, rodzina nalega艂a, zosta艂em. Do艣wiadczy艂em praktyk robotniczych w wodoci膮gach warszawskich i przy budowie podziemnego skrzy偶owania na Trasie 艁azienkowskiej przy Rivierze. By艂em w grupie studenckiej z Mirkiem, kumplem z legionowskiej klasy, bogatym m艂odo艣ci膮. Szuka艂 aktywnego trybu studenckiego 偶ycia, wi臋c znalaz艂 kurs jazdy konnej, a potem na p艂etwonurk贸w. By艂em jego wiernym towarzyszem. A偶 do czasu, gdy znalaz艂 og艂oszenie o naborze do Zespo艂u Pie艣ni i Ta艅ca PW. Poszed艂em swoja drog膮, codziennych spektakli teatralnych, czasem dw贸ch na jeden wiecz贸r, film贸w i koncert贸w. Technika mnie nie porywa艂a, na wyk艂adach czyta艂em nami臋tnie Tomasza Manna. Filozofia mnie n臋ci艂a. Zwyci臋偶y艂a. Dwa lata politechniki, dwa lata przerwy. Pojecha艂em na KUL na egzaminy wst臋pne, ale si臋 nie przy艂o偶y艂em. Musia艂em czeka膰. Du偶o czyta艂em, 400-500 stron dziennie. Przelotnie nawet pracowa艂em z koleg膮 przy budowie nowego i wysokiego na 10 pi臋ter Legionowa. Stawia艂em czerwone kreski na wielkiej p艂ycie, jako pomocnik geodety, 偶eby monta偶y艣ci mogli mury pi膮膰 do g贸ry. Kumpel by艂 szalony, wi臋c par臋 razy przekona艂 in偶yniera, 偶e przyje偶d偶a膰 z dalekiej Warszawy nie musi i wtedy ja stawa艂em si臋 bardzo odpowiedzialnym, acz nieuprawnionym geodet膮 i jemu m贸wi艂em, gdzie kreski postawi膰. Wszystkie bloki nam si臋 uda艂y, stoj膮 jak malowane. Kolega by艂 judok膮, mia艂 osi膮gni臋cia. Po latach by艂 i asystentem na AWF i firm臋 zak艂ada艂, ale ju偶 w USA. Mn膮 na treningach rzuca艂 jak workiem. Cztery lata min臋艂y od matury. Sytuacja stawa艂a si臋 dramatyczna. Przygarn臋艂o mnie ATK. Nie tylko z lito艣ci, po egzaminach, kt贸re tym razem zaliczy艂em. Pami臋tam nawet temat pracy z j臋zyka polskiego - rozwi艅 my艣l "Literatura jest jak lustro przechadzaj膮ce si臋 ulic膮". Zosta艂em studentem filozofii przyrody. ATK by艂o w tamtych czasach przytuliskiem wielu zab艂膮kanych dusz. Leczy艂o Laskiem Biela艅skim, oderwaniem od 艣wiata, kameralno艣ci膮 wielu zaj臋膰 w pokamedulskich pustelniach. Antropologia mnie wci膮gn臋艂a, fenomenologia zainteresowa艂a. Przelotnie by艂em przewodnicz膮cym Rady Organizacji M艂odzie偶owych Akademii. Przemawia艂em przy okazji 艣wi膮t i uroczysto艣ci, sk艂ada艂em 偶yczenia rektorowi, uczestniczy艂em w posiedzeniach senatu uczelni. Wi臋cej grzech贸w nie pami臋tam. 16 pa藕dziernika 1978 roku jest kamieniem w臋gielnym mojego 偶ycia i chyba dziej贸w Polski i Europy. By艂em wtedy w szpitalu akademickim przy pl. Narutowicza. Nerki mi obserwowali. Le偶a艂em w pojedy艅czym pokoju (szpital by艂 cz臋艣cia budynku akademika). Gruchn臋艂a wie艣膰 o wyborze papie偶a. Trafi艂o mnie. Sp臋dzi艂em noc medytacji. Nie odtworz臋 szczeg贸艂贸w. Pami臋tam jej niezwyk艂o艣膰 i olbrzymi膮 wag臋. W膮tkiem przewodnim by艂a odpowiedzialno艣膰 nas, Polak贸w, wobec historii 艣wiata. Odpowiedzialno艣膰 Polak贸w tzn. moja odpowiedzialno艣膰 w ich gronie. Noc - jakby nie z tego 艣wiata. I to (dzi艣) pisanie jest takie. Nasz艂o mnie pod wp艂ywem my艣li o spotkaniu noworocznym Wsp贸lnoty w Wo艂ominie i spontanicznym wyst膮pieniu o intuicji. Si艂膮 rzeczy przysz艂o porz膮dkowanie moich spraw w ramach tego 艣wiata. I tak dosz艂o do punktu w臋z艂owego, jakim by艂 16.10.1978. Wiedzia艂em, 偶e to jest wyj膮tkowo wa偶na data, ale nie, 偶e a偶 tak. Nie zastanawia艂em si臋 dot膮d, jaki wywar艂a wp艂yw na moje 偶ycie. A偶 do dzisiaj. Dlatego da艂em tytu艂 "Historia i osoba". Przecie偶 na blogu opisuj臋 fakty, a nie - wprost - w艂asny 偶yciorys. A tu dzisiaj si臋 porobi艂o? W trakcie pisania stawia艂em sobie pytanie "czemu" to pisanie? A偶 do po艂udniowej informacji o beatyfikacji Jana Paw艂a II. To jest zwi膮zek. W 艣wiecie wiary porz膮dek: by艂o-jest-b臋dzie nie raz jest prze艂amywany. Tylko tak mog臋 wyt艂umaczy膰 si臋 z dzisiejszego posta. Nic wi臋cej informacja w mediach dla mnie nie znaczy. B臋dzie uroczysto艣膰, jest wydarzenie medialne - w 艣wiecie widzialnym. W moim 艣wiecie wewn臋trznym JPII jest 艣wi臋ty od dawna. Histori臋 i osob臋 mo偶na czyta膰. Chyba wszystko po 16.10.1978 by艂o inne. Nie mog臋 dok艂adniej zaprzeczy膰, ani potwierdzi膰, bo nie prowadzi艂em notatek. Ale tak musia艂o by膰. Przecie偶 w wakacje 1779 dosta艂em nieoczekiwanie paszport i pojecha艂em do Taize. Chcia艂em paszport odda膰, sk艂adaj膮c papiery nie mia艂em innego celu, jak "dr臋czy膰" administracj臋 PRL. Wyjazd uratowa艂 Wojtek, brat Krzy艣ka z podstaw贸wki, kt贸ry wr贸ci艂 z Taize, wyja艣ni艂, o co tam chodzi i nam贸wi艂. Pojecha艂em, dojecha艂em, przelotnie z Anneke Kuipers z Holandii. Taize moje 偶ycie ukierunkowa艂o. Tym razem nie by艂o w膮tpliwo艣ci. Wszyscy po powrocie m贸wili, 偶e jestem inny. Lepszy, spokojniejszy, g艂臋bszy. Mia艂em inny wygl膮d i brzmienie. Na polityczna dzia艂alno艣膰 na ATK nie pozwoli艂 Prymas Tysi膮clecia. "Religia ma 艂膮czy膰, polityka dzieli". Jedni si臋 podporz膮dkowali, inni nie. Przyj膮艂em punkt widzenia prymasa. Po powrocie z Francji w grudniu 1980, znalaz艂em dla siebie miejsce na wsi, w tworz膮cym si臋 od podstaw ruchu Solidarno艣ci Rolnik贸w Indywidualnych. Swoja powinno艣膰 wobec wolnej Polski tutaj wype艂ni艂em. Stan wojenny wyp臋dzi艂 mnie ze wsi, zrobi艂 katechet膮 w rodzinnym Legionowie. Na tej drodze i ja spotka艂em cz艂owieka 偶yj膮cego w opinii 艣wi臋to艣ci, Andrzeja Madeja. Na tej drodze da艂 mi Pan B贸g tak偶e 偶on臋 w sakramencie spotkania i ma艂偶e艅stwa. Kt贸偶 potrafi napisa膰 hymn o dzielnej niewie艣cie opr贸cz autora natchnionego? Ksi膮dz profesor Frankowski kaza艂 nam tego fragmentu nauczy膰 si臋 na pami臋膰. Musz臋 mu jeszcze raz podzi臋kowa膰. Dzielna 偶ona powi艂a siedmioro dzieci. Wychowujemy je na porz膮dnych ludzi. Swoja powinno艣膰 wobec wolno艣ci, ko艣cio艂a i ojczyzny wype艂ni艂em. Wype艂ni艂 j膮 tak偶e brat babci, pp艂k Kazimierz Jackowski, kt贸ry zgin膮艂 w Katyniu. Wype艂ni艂a r贸wnie偶 siostra w Stanach, s艂u偶y艂a w FBI, jako pierwsza z obywateli pa艅stw tzw. demokracji ludowej. Rodzina by艂a motywem powrotu na wie艣. Gdzie艣 z 偶on膮 i dzieckiem trzeba by艂o si臋 podzia膰. Z nadziej膮, 偶e zmiany w Polsce zrobi膮 dla nas miejsce, dadz膮 pole dzia艂ania i utrzymanie rodziny. Zosta艂em w贸jtem I kadencji. Swoja powinno艣膰 wobec samorz膮du wype艂ni艂em. Potem nasta艂a czarna noc Kazimierza 艁apki w gminie Strach贸wka. Podj膮艂em si臋 katechezy w szkole. Projekt wsp贸艂pracy mi臋dzynarodowej Socrates-Comenius prowadzi艂em. Jasiek podj膮艂 studia zagranic膮, 艁azarza wybrali przewodnicz膮cym samorz膮du w liceum w Warszawie, wuja-profesora Aleksandra Jackowskiego odwiedza, maja o czym rozmawia膰 pomimo 72 lat r贸偶nicy 偶ycia na tym 艣wiecie. A my z ka偶dym rokiem w艂adzy 艁apki coraz bardziej musieli艣my t艂umaczy膰 si臋, 偶e 偶yjemy. Dopiero 5 grudnia 2010 roku 艁apka przegra艂 wybory. W gminie zaczyna si臋 nowa era. Co b臋dzie? Nikt z pewno艣ci膮 przewidzie膰 nie jest w stanie. 16 lat zrobi艂o spustoszenie na wielu polach. Wielu ludziom zrobi艂o ca艂kowit膮 sieczk臋 w g艂owie. Trudno okre艣li膰, w kt贸rym okresie dziej贸w jeste艣my. Nie przeskakuje si臋 z pseudo-demokracji, z pseudo-wolno艣ci do wolno艣ci i demokracji prawdziwej ot, tak, jednym skokiem. Nadziej臋 sk艂adam nie tylko w Piotrku i we Wsp贸lnocie Samorz膮dowej, ale i w Opatrzno艣ci. Prowadzi艂a mnie ca艂e 偶ycie. Opatrzno艣膰 prowadzi wszystkich. Trzeba tylko j膮 czyta膰, s艂ucha膰 i zrozumie膰. PS. Zdarzeniem skromnym, niepozornym by艂 1-szy op艂atek stanu wojennego w grupie parafialnej w Legionowie. Pomys艂 przyszed艂 w 2-gi dzie艅 艣wi膮t, gdy z siostr膮 i jej kole偶ankami 艣piewali艣my w domu kol臋dy "ku pokrzepieniu serc". Jest to takie proste, 偶e "czemu nie w ko艣ciele", w wi臋kszym gronie. Chodzili艣my po swoich znajomych, zwo艂uj膮c si臋. Proboszcz J贸zef Schabowski klucze da艂 i tak si臋 zacz臋艂o. W styczniu zorganizowali艣my "op艂atek". Wzi臋li w nim udzia艂 moi rodzice. By艂o rodzinnie, 艣wi膮tecznie, wsp贸lnotowo-ko艣cielnie. Na domowej choince nie powiesili艣my w tamto Bo偶e Narodzenie 偶adnej bombki. Wisia艂y tylko znaczki Solidarno艣ci. Ojciec zmar艂 nagle 31 marca. Nad grobem 艣piewa艂a mu ta sama wsp贸lnota, kt贸ra 艂ama艂a si臋 z nim op艂atkiem w sali katechetycznej. Zd膮偶y艂em. Zd膮偶yli艣my. Ojciec widzia艂 jeszcze przej臋cie pa艂eczki w sztafecie pokole艅. Spodoba艂o si臋 Bogu zbawi膰 nas we wsp贸lnocie. Z pokolenia na pokolenie. Ojciec na emeryturze wy偶ywa艂 si臋 w Uniwersytecie III wieku, w sekcji literackiej i teatralnej. Zagra艂 - pami臋tn膮 w tamtym gronie - rol臋 kr贸la Jana III Sobieskiego. Koledzy i kole偶anki z obu sekcji po艣wi臋cili mu poetyckie wspomnienia.

2 komentarze:

  1. Piszcie. Znowu zagl膮dam codziennie. Po pare razy dziennie.

    OdpowiedzUsu艅
  2. Mnie do pisania nie trzeba namawia膰. Byle zdrowie i cisza by艂y.
    A ty zajrzyj od czasu do czasu. 呕yj tera藕niejszo艣ci膮 i nauk膮. Reszta nie zniknie :-)

    OdpowiedzUsu艅