Co by艂o trudne, co pi臋kne?
Rzadko si臋 budz臋 w tak szarym samopoczuciu. Sny by艂y przykre, ci臋偶kie przewinieniem, wyrzutem sumienia. I poranna (st膮d?) ponuro艣膰 my艣li. Jakby chcia艂y podda膰 mnie pr贸bie przed katechez膮. Bo wieczorne, przedsenne by艂y pi臋kne. Wznios艂e? Te偶 katechetyczne. Katecheza sta艂a si臋 osi膮 mojego 偶ycia. Nawet nie艣wiadomie wiele si臋 wok贸艂 niej kr臋ci. W wiecz贸r przed szko艂膮 ro艣nie napi臋cie. Jak u Hitchcocka. Nie, 偶eby l臋k. Nie, odpowiedzialno艣膰. Poczucie misji. St膮d cz臋sto natchnienia, co nie id膮 ze mnie. Wczoraj na przyk艂ad, 偶e Moj偶esz te偶 pewnie ba艂 si臋 przed wyj艣ciem w g贸ry. Ale nie m贸g艂 inaczej, musia艂. Tak pcha, ci膮gnie co艣 nas - poczucie odpowiedzialno艣ci, nienazwane zobowi膮zanie. Wo艂a nas g艂os. Wachet auf, ruft uns die Stimme! Steht auf, die Lampen nehmt! Alleluja! Kocha艂em t臋 kantat臋 w podziemiach ko艣cio艂a 艣wi臋tego Jana Kantego, na g贸rce w Legionowie. Czuwa艂em tam sam, ko艣cielny pustelnik, przez 1.5 roku. Czasem na czuwaniu przychodzi艂o wzruszenie. Kiedy艣 wszed艂 przez okno pijany z艂odziej i si臋 sko艅czy艂o. Te偶 przez okno wyszed艂em, przez szyb臋 dok艂adnie, z przeci臋t膮 偶y艂膮 i innymi naczyniami. Szramy pozosta艂y na ca艂e 偶ycie.
Z tamtego czasu mam te偶 krzy偶, krucyfiks o艂tarzowy. Za艣 z magazynu rzeczy u偶ywanych - zdegradowany pascha艂.
Przypomnia艂em sobie com wczoraj napisa艂, chodzi艂em po korytarzu z zapalon膮 艣wiec膮, t艂umacz膮c, 偶e szukam cz艂owieka, kt贸rego kr贸lestwo nie jest z tego 艣wiata. Niekt贸rzy przypominali sobie, 偶e mieli to na lekcji polskiego. Jaki艣 filozof podobnie pyta艂 wiele wiek贸w i lat.
Bogu dzi臋kuj臋, 偶e nie pozwoli艂 mi si臋 zdegradowa膰, przez ponad 50 lat, dzisiaj troch臋 艣wiec臋. Co to jest 58 lat? Nic, w obliczu wieczno艣ci. A poniewa偶 ka偶dy wierz膮cy wieczno艣ci膮 jest szczepiony, wewn膮trz te偶 nie czuj臋 lat. W 艣rodku siedzi ten sam J贸zio/J贸zef, kt贸rego znam ju偶 ho, ho, od zarania dziej贸w. Lata dobrze wida膰 na mnie. I domy艣la膰 si臋 ich mo偶na po wielu niesprawno艣ciach. 呕ycie duchowo-poznawczo-intelektualne wre.
D艂ugo szuka艂em notatek z dnia. My艣la艂em, 偶e s膮 na kartkach, rysunkach z lekcji, a znalaz艂em na ok艂adce prospektu "Die Sonne Frankenberg". Wida膰, by艂 rano pod r臋k膮, ale kto by pami臋ta艂. Notowa艂em marszrut臋 od z艂ego nas-troju do dobrego dnia. Troch臋 modlitwy, troch臋 prostych my艣li. 呕e przecie偶 do kogo艣 si臋 u艣miechn臋, do kogo艣 zagadam. Co艣 dobrego po偶ycz臋? Powiem? Co艣 dobrego zrobi臋?
Duch dobrego i z艂ego szepcze z ka偶dej strony. Od ciebie zale偶y...
Przy samochodzie, otwieraj膮c baga偶nik, by upchn膮膰 zeszyty i torby, my艣l nasz艂a "przecie偶 co艣 dobrego im wioz臋". Zeszyty? Siebie? Wiar臋, nadziej臋 i...? Co艣 dobrego im wioz臋. B臋d臋 si臋 stara艂.
W czwartej klasie zacz膮艂em ze 艣wiec膮, modlitw膮, przypomnieniem. Mia艂em gad偶ety, czasu si臋 nie ba艂em. Chcia艂em s艂owem osaczy膰, jak mnie osaczono, 艣wi臋tym Janem Bosko i ... Czy w tych gad偶etach te偶 Boga odnajd膮?
Kalendarz przynios艂em "Cinque Pani d'Orzo". Znaki im zada艂em, kt贸re wydawca umie艣ci艂 na obu ok艂adkach. 艁adne malarsto, widoczek z ko艣cio艂em, i pi臋膰 chleb贸w pod krzy偶em le偶膮cych.
To艣my ustalili, 偶e musi by膰 to kalendarz bardzo chrze艣cija艅ski. Nie to, 偶e malarstwo i widoczki. O nie. Krzy偶em! nikt nie przyci膮ga kupuj膮cych. Krzy偶 jest wyznaniem wiary i motyw贸w 偶ycia.
W kalendarzu s膮 urywki z czyta艅 na ka偶dy dzie艅 z kr贸tkim komentarzem/modlitw膮. Na stronie wsp贸lnoty jest i po polsku (tam, gdzie polska flaga do g贸ry nogami).
Jasiek, czy pami臋tasz, 偶e si臋 spowiada艂e艣 pierwszy raz w "Domus Panis Vitae". I tu chleb, i tam.
W pi膮tej modlimy si臋 o zdrowie. Wiele os贸b choruje.
W sz贸stej da si臋 wytrzyma膰, da si臋 pracowa膰. Wszyscy przekazujemy sobie radosna nowin臋, dzisiaj jest ich tylko 19! Wiadomo, choroby grasuj膮.
"O czym mysle膰 w modlitwie" - zmieni艂em temat. Tak wysz艂o. Robi臋 dwie kolumny. W pierwszej ich propozycje: o Bogu, o Ziemi, o 偶yciu, o Kr贸lestwie Bo偶ym. w drugiej propozycje Jezusa, na takie偶 pytanie uczni贸w sprzed lat dwa tysi膮ce: jak imi臋 Bo偶e 艣wi臋ci膰, czego B贸g chce od (dla) nas, o chleb na ka偶dy dzie艅 i potrzebne inne rzeczy/sprawy, o przebaczenie i nauczenie przebaczania, win, grzech贸w, zaniecha艅, o si艂y i m膮dro艣膰 do zwyci臋偶ania pokus i g艂upoty, o wybawienie od wszelkiego z艂ego z ma艂ej i du偶ej litery. B贸g jest 偶ywy. Bardziej ni偶 my. Nawet w naszych my艣lach.
W pierwszej klasie wymy艣li艂em histori臋 do rysunku. "Pan sam wymy艣la te historie" - bystro zapyta艂a, jedna rezolutna bardzo. "Tak" - i mo偶na z nim zrobic ma艂y teatr w domu. Sztuka w dw贸ch aktach. O le艣nej polanie, u艣miechni臋tych ludziach, l臋kliwych przechodniach i ciekawej wiewi贸rce, kt贸ra powtarza艂a - "Musz臋 rozgry藕膰 t臋 tajemnic臋". Reszt臋 dopowiedzcie sobie sami. Da艂em tak偶e ma艂膮 plam臋, bo mnie wywo艂ali z klasy, redaktor Wojciech przyjecha艂 z nowym numerem 艁膮cznika. Ojciec Teodor mnie zast膮pi艂 z w艂asnej i nieprzymuszonej woli, klas臋 dopilnowa艂. Z wdzi臋czno艣ci pomodlili艣my si臋 razem.
Trzecia klasa ma du偶o pyta艅. Ch臋tnie odpowiadam. Dzisiaj, o 艣mierci i duszach. Bo 艣wi臋ci dla nieba rodz膮 si臋 w dniu 艣mierci. A dzisiaj ko艣ci贸艂 wspomina Jana Bosko.
Na warsztaty z pracy z rodzicami nie zosta艂em. W domu napali艂em, by艂o 13 stopni. Mia艂bym pytania do prowadz膮cych. O - z 偶ycia szko艂y - przyk艂ady grup rodzic贸w, co od czasu do czasu si臋 organizuj膮 przeciwko nam. Jedna grupa si臋 ko艅czy, druga si臋 zaczyna. To jest wstr臋tne. Czy kto艣 m贸g艂by co艣 na to zaradzi膰?
Najlepsze trzymam na koniec. W szkole odebra艂em maila od Kevina. Na niego czeka艂em.
Dlaczego pi臋kny dzie艅? Bo zwyk艂y. Bez upi臋ksze艅, z szaro艣ci si臋 wy艂oni艂. By艂 zwyk艂y moj膮 s艂abo艣ci膮 i zwyci臋stwem Boga-Ducha 艢wi臋tego. Amen.
poniedzia艂ek, 31 stycznia 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prze艣lij komentarz