sobota, 30 czerwca 2012

Coś tworzy nasz każdy dzień - CREDO


CREDO - czym jest szkoła, parafia, gmina, radny, wójt, dyrektor, proboszcz? Ot takie proste pytana chodzą mi po głowie od rana pierwszego dnia wakacji. Może są, na pewno, jednym z konsekwencji, implikacji, refleksów, owoców po czwartkowej Radzie Podsumowującej. To dyrektor (wójt, proboszcz), w pierwszej kolejności – ale nie wyłącznie – ma obowiązek inicjować (lub włączać się w) rozmowę, która przechodzi w debatę, o ważnych sprawach na polu ich zawodowej i osobistej odpowiedzialności. Oni-funkcyjni mają zawsze przywilej ją podsumowywać.

Jaki prosty i dobry może być nasz świat!!!

W ankietę wypowiedzi podsumowujących rok szkolny 2011/12 w punkcie, "z czego jestem zadowolony?" odpowiedziałem "z każdej udanej lekcji, szczerej wymiany zdań z uczniami, nauczycielami, z wójtem i z proboszczem". Problem w tym, że było ich tyle co kot napłakał. TO JEST GŁÓWNY PROBLEM NASZEJ WSPÓLNOTY LOKALNEJ I BARIERA JEJ ROZWOJU, BO TO JEST MARNOWANIE KAPITAŁU SPOŁECZNEGO I LUDZKIEGO!!! 3XTAK!


Jaki prosty i dobry może być nasz świat - jeśli każdy funkcyjny (nauczyciel-wychowawca też) odpowie ze zrozumieniem na pytania: w co wierzysz, za co dziękujesz, co wielbisz? Uprość swój obraz człowieka, siebie, świata, i Boga. Hymnein - Boga można tylko wyśpiewać. Zacznij śpiewać życie, to-co-jest czyli zacznij od zaraz żyć w prawdzie.

W 1951 roku młody ksiądz Karol Wojtyła szukał "cywili" do czytania Męki Pańskiej w Nedzielę Palmową po łacinie. Znalazł przyjaciół "rapsodyków". Karol Osoba Ksiądz, który został JPII to "produkt" przede wszystkim RZECZYWISTOŚCI OSOBOWEJ, osobowej drogi, nie instytucji (kościoła), ona jest strukturą pomocniczą. Trzeba być osobą, mieć samoświadomość, by być księdzem. Same święcenia i przynależność do korporacji to chyba tylko paszport na tę drogę. Małżonkowie tez dostaja sakrament, a ilu potem go zdradza i siebie, i innych ludzi!

Clive Staples Lewis - "trafili do domu starego profesora, który mieszkał sam na wsi". "Przez 30lat zbudowałem świątynię wiary". Jak to miło spotkać człowieka, który gada z jaką taką samoświadomością. Jak to miło wysłuchać jego biograficzno-apologetycznej opowieści z całą rodziną dostępną akurat w domu (Gr, A,M,O), z nadzieją, że tak można by z nimi wszystkimi. Samoświadomość - apologetyka, od czasu wykładów ks. prof. Józefa Myśkówa. To było coś, ważny etap - wiedzieć, że Jezus miał samoświadomość. A później ksiązka(i) Waltera Kaspera "Bóg Jezusa Chrystusa". Uczłowieczyć Boga! Urealnić Jezusa! Innymi, BARDZO WAŻNYMI DLA MNIE imionami Boga są REALIZM I PROSTOTA. Nic więc dziwnego, że jestem anty-klerykałem. Nie można zastąpić samoświadomości obowiązującą wykładnią funkcjonariuszy parafialnych.

Z punktu widzenia ambon większości(?) parafii (wiejskich) Myśków, Kasper i  w ogóle teologowie to herezja. Na wsiach panuje religijność obrazkowa. Łatwiej więc przypiąć katechecie epitet siewcy nienawiści, niż zmienić myślenie. Nikt więc nie nazywa mnie już nawet nauczycielem. Nikt nie podejdzie jak do nauczyciela wiary rozumnej, chrześcijańskiego egzystencjalisty, aby snuć niekończące się rozmowy o wierze, życiu, kościele w świecie współczesnym. Po co się narażać sąsiadom, urzędnikom z gminy, każdej, nawet wyimaginowanej władzy (także parafialnej).

Jestem mistrzem zanegowanym? No cóż, dołączę do wielu przede mną. Odgrzebią coś po śmierci.
Jest takie powiedzenie w języku angielskim - "it makes my day". Tak, nie raz i nie dwa, trzy widać to w moich zapiskach, że poranna modlitwa, albo pierwsza katecheza (lekcja religii) "makes my day" i np. dzisiejszy film o  wielkim angielskim katolickim pisarzu (obejrzany z rodziną). Samoświadomość makes my day. Człowiek jest OSOBĄ. Jeśli dorósł do definicji gatunkowej homo sapiens sapiens.

Człowiek jest drogą kościoła, nie odwrotnie. Karol Wojtyła i każdy normalny święty członek kościoła Jezusa z Nazaretu wiedział to przed Soborem Watykańskim II i wie to po soborze, niezależnie od świadomości swojego aktualnego i obowiązującego w granicach parafii "duszpasterza".
Jak życie może być piękne, bo proste. Robię sobie z radości trzecią kawę. Mogę prawie umrzeć od zaraz, a przynajmniej zrobić próbę generalną umierania (jak św. Franciszek). Tak działa na mnie dotknięcie prawdy, z prawdą obcowanie. Nawet nie posprzątam po sobie. Po mnie posprzątają robaki. A co mi tam! Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli!

PS.
Bardzo ważny post znalazłem dzisiaj na Fb, skomentowałem z obfitości serca i wiary rozumnej.

piątek, 29 czerwca 2012

Żal Żalu



Dobre i godne jest to zakończenie Wielkiego Roku Szkolnego 2011/2012.
Dojrzał owoc demokracji. "Jeśli ziarno nie obumrze" - usłyszałem i zapamiętałem w 1979/80 na wzgórzu Taize w Burgundii. Zostało we mnie, prowadziło, pomagało przez lata zapomnienia i lekceważenia.

W Strachówce dojrzewa demokracja, przynajmniej w życiu szkoły Rzeczpospolitej Norwidowskiej. Każdy mógł wczoraj wyrazić (powiedzieć i złożyć zapisaną) swoją ocenę swojej pracy i całej szkoły . 
Na ostatniej Radzie Pedagogicznej obowiązywały jasne reguły, nie było jałowych polemik i emocjonalnego szachowana.

Dzisiaj wróciłem ciut wcześniej ze szkolnej uroczystości.
Jestem jak w trupie doskonałej nad-kompletowy aktor.
Każdy powinien robić to, do czego został wybrany przez Opatrzność i do czego został wykształcony i przygotowany... jeśli jest to komuś potrzebne.

30 lat katechezy?! Nie chodzi (tylko) o moja osobę, ale pokazuje przecież, niejako przy okazji, czym jest jego - katechety - praca, ta funkcja w szkole, parafii, gminie, wspólnocie lokalnej. Tegoroczna I Komunia powiedziała dosadnie nie tylko o katechecie, ale o naszej wspólnocie wiary, powtórzę: parafialnej, szkolnej i gminnej! Jakaż to wiara??? W co???? BEZ ODPOWIEDZI - co samo w sobie ma wymowę diagnostyczną. Gorycz? Chyba tak. Kościół pozorów? Na pewno pozór wspólnoty.

Niedobrze się czuję na takich uroczystościach, tzn, chwilę dobrze, potem źle.
Robienie wrażenia pozorów, że wszytko jest dobrze i cacy. Wczoraj słyszeliśmy na Radzie Pedagogicznej co innego, inne rozmowy toczą się w gabinetach Urzędu Gminy i trudny jest klimat w nich i na sesjach Rady Gminy wobec szkoły! Okazało się, że mieć nauczycielkę wśród radnych nic szkole nie dało. Przeciwnie, jej dało możłiwości do manipulacji działań przeciwko własnej wspólnocie (Alma Mater - Matka ją/nas Karmiąca).
Kwiaty dla dyrektora od wójta - dzisiejszego Solenizanta STO LAT - i przewodniczącej Rady Gminy są ładne i robią wrażenie przed zgromadzonym w pięknej sali sportowej, jakby była nieskalana współpraca i niemal przyjaźń. A ich wczorajsze i wcześniejsze wypowiedzi o złej organizatorce, złym gospodarzu, leniwym nauczycielu - ot to taki ich styl łatwego gadania, rzucania słów na wiatr? Nie wierzę - to ich taktyka osłabiania, a nawet pozbywania się niewygodnych osób! A ciągoty do ręcznego sterowania szkołą drzemią prawie nieskrywane?
Skoro jest tak dobrze, to dlaczego nie spotykaliśmy się w ciągu roku, mimo obietnic i zobowiązania? Przecież dobrem trzeba się dzielić i to z wielką satysfakcją, dobro rośnie wtedy, udziela się innym, rozpowszechnia po całej wspólnocie? Gdyby było dobrze, żaden włodarz nie przegapiłby takiej okazji.

A co z nagrodą za najlepsze osiągnięcia sportowe, przecież to była deklaracja, zobowiązanie organu gminy! Publiczne!
Strasznie to wygląda na grę polityczną, nie merytoryczność i liczenie się z osobą drugiego człowieka, także tego małego, ucznia! Co pomyśleli oni dzisiaj, jak się poczuli tegoroczni sportowcy i przyszli. Jak budować dumę z Polski? Dumę z gminy? Władza tego nie widzi? Nie zdaje sobie sprawy z uczuć dzieci i innych osób? Rzuca słowami na wiatr? Władza zaślepia.

Władcy chcą być chwaleni. Chcą by były dostrzegane ich osiągnięcia! TO JEST NATURALNE I ZROZUMIAŁE. Niech dają przykład, niech odnajdą w sobie cząstkę ducha wychowawcy ponad szkolnego? Czy dostrzegają osiągnięcia tych, którzy są wokół nich i byli przed nimi? Bez których ich by nie było? Czego nas (dzieci i dorosłych) nauczyli dzisiaj? Oczekują szacunku? A jak okazują szacunek innym? O nieszczęśni oni i nieszczęsna my-gmina jeśli gubi się człowieka, pokorę i realizm.

Nie jesteśmy samotną wyspą. Ktoś się upomni o prawdę. Ktoś się i o nas upomni.

Żal "Żalu", książki, która przepadła gdzieś w pakunkach księdza proboszcza. Pożyczyłem księdzu dawno, jest w niej opisany ważny okres budowania wspólnoty wiary i życia po odzyskaniu demokracji w Polsce! Chciałem, żeby ksiądz znał trochę naszą historię, historię swojej parafii. Ta książeczka jest potrzebna następnemu księdzu proboszczowi i następnym pokoleniom Strachowian.

PS.
Ważne posty, albumy zdjęć i filmiki z zakończenia Wielkiego Roku Szkolnego 201/12 dałem na Facebooku - księdze dostępnej dla wszystkich (oprócz tych,którzy cenzurują i prostują innych).

czwartek, 28 czerwca 2012

Smutek i nadzieja


Jakiś smutek mnie gnębi od rana. Metafizyczny. Rana w sercu? Prawda nie jest kochana.

Czy prawda może przegrać? Nie. Prawda JEST. To my przegrywamy, nie szukając prawdy, nie kochając jej całym sobą, nie potrzebując jej? Jak to w ogóle możliwe? Przecież z całego naszego istnienia w tym świecie zostanie tylko to, co prawdziwe. "Poezja i dobroć, i więcej nic" - Norwid był czuły na metafizykę. Skoro poezja to adekwatne słowo - musi być prawdziwe. Dobro zaś, to nie to, co ja wymyślam dla uszczęśliwiania innych, ale to, czego oni potrzebują ode mnie - czyli musi być prawdziwe. W prawdę musi być zaangażowany mój intellectus, czyli moja istota gatunkowa i osobowa (homo sum, homo sapiens). Prawdą jest to, co jest. Prawdziwe jest to, co istnieje. Prawda jest zamienna z bytem. Każda rzecz, o ile istnieje, jest prawdziwa.

Kto nie chce rozmowy, dialogu poszukującego zrozumienia, zakorzeniających nas w jednej, powszechnej (i apostolskiej) rzeczywistości rwie prawa, depcze prawdę, niszczy pokój. Mój smutek jest więc metafizyczny, realny bardzo.

Mam wiecznego rozmówcę, więc jeszcze - tak w ogóle - to żyję. Nie mając w ogóle z kim prowadzić dialogu umiera się nieodwołalnie. Nie ma osoby poza dialogiem (czysta forma niczym nie napełniona? nie da się rozpoznać). Wieczny rozmówca krąży wokół nas w encyklikach. One też są dialogiem. Uff! Bogu dzięki.

Pracę domową na posiedzenie Rady Pedagogicznej Podsumowującej R.Szk. 2011/12 odrobiłem (bardzo mi zależało, żeby opublikować tego posta jeszcze przed wyjazdem do szkoły).
Oto moja „samochwałka”, pytania i obraz tego roku RzN:

I

SAMOCHWAŁKA (krótkie odpowiedzi na postawione nam wszystkim pytaia przez DyrKaG)

1.Odpowiedzialny byłem za...
- od 30 lat za ukazywanie Boga Żywego obecnego i działającego wśród nas

2. Zrealizowałem …
- to zadanie poprzez notowanie biegu spraw na lekcjach i poza (słowem i zdjęciami)

3. Dodatkowo robiłem …
- to samo (mniej więcej) na Facebooku, 11 artykułach na podstronie www.zsstrachowka.pl wokół spraw I Komunii, upublicznianiu strony www i życia szkoły w realu i w wielu komentarzach do wypowiedzi innych (z szacunku i z szacunkiem, bo na to zasługuje każda szczera wypowiedź drugiego człowieka, OSOBY)

4. Nie udało mi się …
- utrzymać mszy szkolnych niedzielnych, panować w sposób doskonały nad własnymi słowami i zachowaniami, oraz nie udało mi się prawie wcale zachęcić koleżanek, kolegów i rodziców do dialogu wewnątrz-szkolnego (parafialnego, gminnego)

5.Najbardziej zadowolony jestem z …
- z każdej przyjaznej lekcji i wymiany zdań z uczniami, nauczycielami, dyrekcją, rodzicami, księdzem proboszczem i wójtem, oraz z odwagi i służby publicznego dzielenia się swoimi poglądami na wszystko

6. Mój cel/plan na kolejny rok pracy (może być bardzo ogólnie)
- powrót do mszy szkolnych niedzielnych, niezależność sprzętowa na lekcjach i dalsze upominanie się o dialog między nami (rozumiany jako współdziałanie dla wspólnego dobra i rozwoju)

7. Działania podjęte we współpracy z innymi...
- pierwsze spotkanie/debata z Radą Gminy i wójtem 1 września, projekt interkontynentalny „AMERYKA”, skromny udział w powiatowym konkursie Wiedzy o CKN, ostatnia lekcja/katecheza o Janusza Korczaku tzn. szedłem za dziećmi z klasy 4 i robiłem zdjęcia z polecenia p.Emilii

II

1. Oprócz tych wydarzeń, które wpisały się na stałe: Konkurs Powiatowy Wiedzy o CKN, Vademecum (ponad-powiatowe, mazowieckie) doszły takie kamienie milowe jak:
2. Korespondencja z USA.
3. Eksplozja strony www szkoły!
4. Medal dla wójta za Rzeczpospolitą Norwidowską!!!
5. Spotkanie z profesorem Mikołajem Piskorskim.
6. Spotkanie z ministrem Olgierdem Dziekońskim z kancelarii Prezydenta RP.
7. Przemówienie dyrektora szkoły RzN przed Prezydentem RP i reprezentantami polskiej wsi na XI Spotkaniu Organizacji Wiejskich w Marózie (temat: ORGANIZACJE, SAMORZĄD - RAZEM CZY OSOBNO).
8. Oddanie do użytku hali sportowej.
9. Debaty szkolne jako wkład w budowanie demokracji lokalnej!
10. Nasi uczniowie jako reprezentanci na polsko-ukraińskim EURO w Drużynie Flagi i Podawania Piłek.

III

Pytania, ankieta do wszystkich nas i mieszkańców - Kto reprezentuje dobro (interesy?) szkoły w radzie gminy (sprawa pensum dyrektora, wyposażenia w ICT i WiFi)? Czym jest szkoła (kilkuset osobowa wspólnota uczniów i ich rodzin) dla samorządnej polskiej gminy, szczególnie dla wójta i radnych? Jak ma wyglądać XXI wiek demokracji partycypacyjnej, by nie był podobny w niczym do XIX wieku dominacji jednych nad drugimi i walki klasowej?

W tym roku mieliśmy także smutne dni i pogrzeby śp. śp. męża p.Ani, ojca Krzyśka, ojca Renaty, dziadka Sebastiana, babci...
Eh! - ŻYCIE – ŻYCIE – ŻYCIE – ŻYCIE... - kocham Cię w całej prawdzie nad... siebie samego.

PS.
Do swojego sprawozdania z pracy i życia w szkole Rzeczpospolitej Norwidowskiej dołączam posty z bloga „Osobny świat” od 28 sierpnia do 8 września (jako przykład zapisu faktów i przeżyć związanych ze szkołą, a nawet notatki z pierwszych lekcji religii w r.sz. 2011/12, oraz moje wypowiedzi w tzw. dialogu wewnątrz-szkolnym rozsyłane pocztą mailową).

środa, 27 czerwca 2012

Szkoła (RzN) - to i państwo i kościół (i „obowiązek solidarności”)


Szkolne zadanie, ostatnie chyba polecenie służbowe w tym roku, prowadzi moją rękę przy pisaniu, a jeszcze ważniejsze, że także serce, umysł i ducha. Mamy się wpatrzyć w cały rok, wsłuchać w siebie i opisać swoją roczną pracę. Sięgnąłem do zapisanych na blogu świadectw ze szkolnych dni i z wydarzeń, "dla ukazania prawdziwej rzeczywistości", takiej jaką była. Odkryłem - tak, to jest dla mnie nieustannym odkrywaniem - że byłem, byliśmy prowadzeni większym sensem, jakąś ręką z wysoka. Dyrektorki? Na pewno, taka jest jej funkcja, rola (i powołanie). Ale może jeszcze jakąś wyższą?

Od kilkudziesięciu lat zachęcam wszystkich do prowadzenia notatek życiowych. W zamęcie chwil można się zagubić, można zgubić zwłaszcza zarys większej całości. Ta uwidacznia się z dystansu, widziana z pewnej wysokości - z odległości czasowej i emocjonalnej. Nic zatem dziwnego, że przywrócona mi jasność spojrzenia i refleksji zaprowadziła do encykliki Jana Pawła II "Sollicitudo rei socialis", o mechanizmach życia (i rozwoju) społecznego. Każda Jego encyklika jest źródłem wielkiej mądrości nadziei. Znalazłem (otrzymałem) kon-tekst swojego wystąpienia wobec Rady Pedagogicznej i historii - "do podkreślenia wagi sytuacji i do przedstawienia sumieniom wszystkich naglącego obowiązku przyczyniania się do jej rozwiązania".

Kontekstem, który znalazłem z pomocą Jana Pawła II jest pojęcie rozwoju. Z jakiego typu rozwojem mieliśmy do czynienia w ciągu ostatniego roku (i ostatnich dwudziestu lat)? Papież podpowiada takie kryterium - "Elementem konstytutywnym, a zarazem najwłaściwszym sprawdzianem owego postępu w duchu sprawiedliwości i pokoju, (...) jest stałe dowartościowywanie pracy ludzkiej, zarówno pod kątem jej przedmiotowej celowości, jak też pod kątem godności podmiotu każdej pracy, którym jest człowiek”. Ja zaś powtórzę swoje pytania/kryteria: - CZY JESTEŚMY NA DRODZE DO WSPÓLNOTY SŁOWA I KONCEPCJI? "LEPSZY START" - DO CZEGO? - dopytuję, dopytuję, dopytuję...

Mając na uwadze rozwój szkoły i gminy, nie można pominąć w analizie faktu podziału na dwa, trzy... ?? stronnictwa. Przecież nikt z nas nie jest ślepy. Papież też nie był - "Trudno pominąć milczeniem ważny fakt występujący w obrazie politycznym, znamienny dla okresu historycznego po drugiej wojnie światowej i stanowiący ważny czynnik w procesie rozwoju ludów. Mamy na myśli istnienie dwóch przeciwstawnych bloków,  określanych Wschód i Zachód. Każdy z tych bloków zmierza do asymilacji lub skupienia wokół siebie innych krajów lub grupy krajów, przy różnym stopniu ich przynależności czy uczestnictwa. Przeciwstawność posiada tutaj przede wszystkim charakter polityczny, skoro każdy blok odnajduje swą tożsamość w systemie organizacji społeczeństwa i sprawowania władzy, który usiłuje być alternatywą drugiego; przeciwstawność zaś polityczna wywodzi się z głębszych przeciwstawności w porządku ideologicznym. Każda spośród tych ideologii, odwołując się do dwóch zupełnie odmiennych wizji człowieka, jego wolności i roli społecznej... przy użyciu własnych form propagandy i wpajania przekonań, nieufnych wobec siebie i lękających się przewagi drugiego.

Stosunki międzyludzkie nie mogą nie odczuwać skutków tej „logiki bloków” i odpowiadających im „sfer wpływów”. Napięcie między dwoma blokami, powstałe przy końcu drugiej wojny światowej, panowało w czasie całego następnego czterdziestolecia, przybierając bądź charakter „zimnej wojny” bądź „wojen per procura” drogą wykorzystywania konfliktów lokalnych lub też przez trzymanie ludzi w niepewności i niepokoju groźbą wojny otwartej i totalnej" - tak jest i wśród nas! Istnienie i przeciwstawność bloków/stronnictw/podziałów wpływa na obraz naszej szkoły i gminy!

PATRZĄC NA NASZE SPRAWY (SZKOŁY, GMINY, PARAFII) z punktu widzenia rozwoju, TRZEBA PYTAĆ O CHĘCI I MOŻLIWOŚCI AUTENTYCZNEGO DIALOGU! Czy, i kto jest zdolny do takiego spotkania i dialogu, i w takim razie do przemian i odnowy, tak by ułatwić lub popierać prawdziwy i integralny rozwój człowieka i struktur społecznych we współczesnym świecie? W każdym razie takie przemiany i odnowa są pilne i konieczne dla sprawy wspólnego rozwoju wszystkich.

Nasza gmina niedawno uzyskała większą nie-podległość od jednoosobowej władzy gminnej i konieczne są świadomie podjęte wysiłki, by odzyskać/osiągnąć własną tożsamość kulturową i samorządową (wspólnota lokalna). Potrzebny jest skuteczny i bezinteresowny wkład ze strony wszystkich aktywnych mieszkańców. Tymczasem jesteśmy wplątani w konflikty (personalne? ideologiczne? ideowe? sumienia?), pociągające za sobą nieuniknione podziały wewnętrzne w gminie, szkole, parafii, które skończyć się mogą, w pewnych okolicznościach, prawdziwą ruiną i katastrofą (społeczną już chyba są).

Własne teksty (post) stały mi się objawieniem, encyklika zaś skrzydłami, na których uniosłem się ku górze duchem, nastrojem, wiarą i rozumem. Gdybym nie miał tekstu papieskiego przed oczami trudno byłoby mi oderwać się od przyziemia. LUDZIE JAKIE TU SĄ SKARBY! (jak to w sferze świętości jest i być musi :-)
Przyziemie atakuje ni stąd, ni zowąd. Przyziemnością, malizną, antydemokratycznym sposobem myślenia, anty-partycypacyjnym, żywcem ze śmietnika historii - "ja, ja, ja - o wszystkim i ja, ja, ja - wszystkim?". Prawda? Jaka prawda? "A cóż to jest prawda?" - spytała pewna (ważna?) postać z historii Ludzkości. Kto w prawdę nie wierzy, jest zagrożeniem pokoju - to moja teza, nie papieża.

Zastosuję natomiast chętnie papieską analizę sytuacji na świecie w 1987 roku do sytuacji w naszej szkole, gminie i w jakimś stopniu także w parafii. Tam, gdzie w papieskim tekście występuje "społeczeństwo świata", "kraj, kraje", "naród, narody" podstawiam odpowiednia "wspólnota lokalna", "szkoła", "gmina". Odczytajmy poniższy tekst (kursywą):
"O ile społeczeństwo świata pod pewnym względem jawi się jako niejednolite, co wyraża się w umowny sposób przez nazwy: Pierwszy, Drugi, Trzeci, a nawet Czwarty Świat, to zawsze pozostaje bardzo ścisła współzależność tych światów, która, jeśli nie liczy się z wymogami etycznymi, przynosi tragiczne skutki najsłabszym. Co więcej, owa współzależność, poprzez pewien rodzaj dynamiki wewnętrznej i pod działaniem mechanizmów, które trudno nie uznać za przewrotne, wywołuje negatywne skutki nawet w krajach bogatych. Właśnie wewnątrz tych krajów występują, chociaż na mniejszą skalę, najbardziej specyficzne objawy niedorozwoju. Tak więc powinno być oczywiste, że rozwój albo stanie się powszechny we wszystkich częściach świata, albo ulegnie procesowi cofania się również w strefach odznaczających się stałym postępem. Zjawisko to jest szczególnie znamienne dla natury prawdziwego rozwoju: albo uczestniczą w nim wszystkie narody świata, albo nie będzie to prawdziwy rozwój."

Rozwój szkoły i gminy (wspólnoty lokalnej) jest związany z... i "powinien skłonić do refleksji nad etycznym charakterem współzależności ludów [mieszkańców, nauczycieli, pracowników] oraz warunkami współpracy na rzecz rozwoju, płynącymi również z zasad etycznych" .

Dalej to już prawie same cytaty z encykliki o trosce o sprawy społeczne.

SPOŁECZNA TROSKA Kościoła o autentyczny rozwój człowieka i społeczeństwa, czyli taki, który zachowuje szacunek dla osoby, ludzkiej we wszystkich jej wymiarach oraz służy jej rozwojowi, ...[papieże] wiele razy zabierali głos w tych sprawach, ogłaszając różne dokumenty społeczne, często w rocznicę(!!) wydania [Rerum novarum, Leon 13]... nauczanie to stanowi uaktualniony „corpus” doktrynalny, który rozwija się w miarę jak Kościół... odczytuje wydarzenia zachodzące w ciągu dziejów. Kościół stara się więc tak prowadzić ludzi, aby — także z pomocą refleksji rozumowej oraz nauk o człowieku — mogli realizować swoje powołanie odpowiedzialnych budowniczych ziemskiej społeczności.
Celem tego rozważania jest podkreślenie, poprzez refleksję teologiczną nad współczesną rzeczywistością, konieczności bogatszej i bardziej zróżnicowanej koncepcji rozwoju, zgodnie z sugestiami Encykliki, oraz wskazanie pewnych form jej urzeczywistnienia.

„Radość i nadzieja, smutek i trwoga ludzi współczesnych, zwłaszcza ubogich i wszystkich cierpiących” - należy podkreślić świadomość obowiązku spoczywającego na Kościele, który ma „ogromne doświadczenie w sprawach ludzkich”, „badania znaków czasu i wyjaśniania ich w świetle Ewangelii”... i równie głęboką w Kościele świadomość własnej misji „służenia”, odrębnej od funkcji państwa...

Czy zawsze da się odróżnić, co papieskie, a co moje? Podpowiem SPECYFIKA OBECNOŚCI RELIGII W SZKOLE (moje, jk) - "uwypuklenie charakteru etycznego i kulturowego" (Jego, JPII) całej naszej działalności (szerokości horyzontów tej pracy). Konkretniej, dotyka „zasad refleksji”, „kryteriów ocen” i „wytycznych działania”... Problemy występujące w miejscach pracy lub w ruchach czy związkach robotniczych określonego zakładu pracy w kraju czy regionie [gminach, powiatach, stowarzyszeniach], nie mogą być uważane za samotne wyspy...
Encyklika Papieża Pawła VI... zmierza przede wszystkim do zasygnalizowania pewnego faktu moralnego, którego podstawę stanowi obiektywna analiza rzeczywistości. Według słów Encykliki „należy sobie zdać sprawę” z tego faktu właśnie dlatego, że dotyka on bezpośrednio sumienia, źródła decyzji moralnych i etycznych...

Dlatego odpowiedzialni za sprawy publiczne, poszczególni obywatele krajów, zwłaszcza jeśli są chrześcijanami, mają moralny obowiązek — zależnie od stopnia odpowiedzialności — brać pod uwagę przy podejmowaniu decyzji indywidualnych czy rządowych to odniesienie uniwersalne, tę współzależność, jaka istnieje pomiędzy ich postawą a nędzą i niedorozwojem... Encyklika Pawłowa przedstawia obowiązek moralny jako „obowiązek solidarności” (koncepcja rozwoju, widzianego w perspektywie powszechnej współzależności)!!!!

„Rozwój jest nowym imieniem pokoju” (Paweł VI)

„Skąd się biorą wojny i skąd kłótnie między wami? (...) z waszych żądz, które walczą w członkach waszych. Pożądacie (...), a nie możecie osiągnąć” (list św. Jakuba).

I przeciwnie, w odmiennym świecie, rządzonym troską o dobro wspólne całej ludzkości czy też troską o „postęp w człowieczeństwie i wartościach duchowych wszystkich” zamiast szukania indywidualnej korzyści, pokój byłby możliwy jako owoc „doskonalszej sprawiedliwości między ludźmi”... ta „nowość” Encykliki ma stałą i aktualną wartość dla dzisiejszej mentalności, która tak żywo odczuwa wewnętrzną więź zachodzącą między poszanowaniem sprawiedliwości a budowaniem prawdziwego pokoju.

PS.
Jest taki fragment analizy tego świata przez Karola Wojtyłę-JPII, który każe mi się zatrzymać i ponownie zastosować go metodą podstawiania do naszej sytuacji (SES, EES). Pamiętajmy, że "Sollicitudo rei socialis" powstało jeszcze przed wolnymi wyborami w Polsce i upadkiem Muru Berlińskiego! Można porównać wypowiedzi i język papieża z encykliki "Centesimus annus" z 1991:
"Należy zauważyć, że w dzisiejszym świecie — wśród wielu praw człowieka — ograniczane jest prawo do inicjatywy gospodarczej [podstawiam w to miejsce wszelkie inicjatywy wyrażania swojej wolności i nazywania/malowania swojego obrazu rzeczywistości, np. mój blog], które jest ważne nie tylko dla jednostki, ale także dla dobra wspólnego. Doświadczenie wykazuje, że negowanie tego prawa, jego ograniczanie w imię rzekomej „równości” wszystkich w społeczeństwie, faktycznie niweluje i wręcz niszczy przedsiębiorczość, czyli twórczą podmiotowość obywatela. W rezultacie kształtuje się w ten sposób nie tyle równość, ale „równanie w dół”. Zamiast twórczej inicjatywy, rodzi się bierność, zależność i podporządkowanie wobec biurokratycznego aparatu, który jako jedyny „dysponent” i „decydent”, jeśli wręcz nie „posiadacz” ogółu dóbr [obraz życia społecznego w jakiejś wspólnocie, np. szkole, gminie, parafii] wytwórczych stawia wszystkich w pozycji mniej lub bardziej totalnej zależności, jakże podobnej do tradycyjnej, zależności pracownika-proletariusza w kapitalizmie. Stąd rodzi się poczucie frustracji lub beznadziejności, brak zaangażowania w życie narodowe, [gminne], skłonność do emigracji, choćby tak zwanej emigracji wewnętrznej.

Taki układ ma swoje konsekwencje również z punktu widzenia „praw poszczególnych narodów”. Często bowiem zdarza się, że naród [mieszkaniec, dyrektor...] zostaje również pozbawiony swojej podmiotowości, czyli odpowiadającej mu „suwerenności”, w znaczeniu ekonomicznym, a także polityczno-społecznym. Poniekąd i kulturalnym, gdyż wszystkie te wymiary życia we wspólnocie narodowej [i gminnej] są ze sobą powiązane.

Ponadto należy podkreślić, że żadna grupa społeczna, na przykład partia [lub bliżej nieokreślony "ogół"], nie ma prawa uzurpować sobie roli jedynego przewodnika, niesie to bowiem z sobą, podobnie jak w przypadku każdego totalizmu, niszczenie prawdziwej podmiotowości społeczeństwa oraz ludzi — obywateli. Człowiek i naród stają się w tego rodzaju systemie „przedmiotem”, pomimo wszystkich deklaracji i werbalnych zapewnień.

Trzeba w tym punkcie dodać, że w dzisiejszym świecie istnieją liczne inne formy ubóstwa. W istocie bowiem, czyż pewne braki lub ograniczenia nie zasługują na to miano? Czyż negowanie lub ograniczanie praw ludzkich — na przykład prawa do wolności religijnej, prawa do udziału w budowaniu społeczeństwa, swobody zrzeszania się czy tworzenia związków zawodowych, a także podejmowania inicjatyw w sprawach ekonomicznych — nie zubożają osoby ludzkiej tak samo, jeśli nie bardziej, niż pozbawienie dóbr materialnych? A czy rozwój, który nie bierze pod uwagę pełnego potwierdzenia tych praw, jest naprawdę rozwojem na miarę człowieka?

Krótko mówiąc, niedorozwój, którego świadkami jesteśmy w naszych czasach, nie jest jedynie niedorozwojem ekonomicznym, ale także kulturowym, politycznym i po prostu ludzkim, na co zwróciła już uwagę dwadzieścia lat temu Encyklika Populorum progressio A zatem w tym punkcie należałoby zadać sobie pytanie, czy tak smutna dzisiejsza rzeczywistość nie jest, przynajmniej częściowo, wynikiem zbyt ograniczonej, to znaczy przede wszystkim ekonomicznej koncepcji rozwoju."

Należy odnotować niewątpliwie poważne zaniedbania ze strony samych narodów [ludzi, mieszkańców, obywateli, nauczycieli] będących na drodze rozwoju, a zwłaszcza tych, którzy sprawują w nich władzę ekonomiczną i polityczną [samorządową, duszpasterską, pedagogiczną]. Niemniej jednak nie można stwarzać pozorów, że się nie dostrzega odpowiedzialności narodów rozwiniętych [ludzi wykształconych, nauczycieli dyplomowanych], które nie zawsze, a przynajmniej nie w należytej mierze poczuwały się do obowiązku niesienia pomocy krajom oddzielonym od świata dobrobytu [prawdy, wolności], do którego one same należą."

wtorek, 26 czerwca 2012

Prawdo, towarzyszko moja. Słowo i Koncepcja!


Prawdo, towarzyszko moja, ty jesteś...? Powinno być - Mądrości, towarzyszko moja, ty jesteś... ciepłem, serdecznością, czułą obecnością... Ty jesteś miłością!

Uczą, nie uczą nas asertywności? Uczymy, nie uczymy jej sami?
Asertywność jest wynalazkiem psychologów, prawda - filozofów? Mądrość jest najbardziej ludzka i demokratyczna, choć jakieś zasieki ją powstrzymują przed nami, członkami społeczności jakichś. Społeczności ustami swoich rozlicznych przedstawicieli żałują nam mądrości i zawstydzają, gdy ją sobie przypisujemy. A to nie my sobie - "Mądrość bowiem jest duchem miłującym ludzi"!
"Cała mądrość od Boga pochodzi,
jest z Nim na wieki.
...
To Pan ją stworzył,
przejrzał, policzył
i wylał na wszystkie swe dzieła,
na wszystkie stworzenia według swego daru,
a tych, co Go miłują, hojnie nią wyposażył."

W co wierzą nasi współmieszkańcy, sąsiedzi, parafianie? W co wierzy anonim obficie wypisujący się pod moim adresem? I ADRESEM SZKOŁY! Ani w Boga Osobę, ani w Jego Słowo, ani w mądrość - i przekazują tę swoją niewiarę następnemu pokoleniu. Wierzą w poprawność polityczną słów i zachowań, poprawność obyczajowo-zwyczajową, wierzą w obłudne uśmiechy, w milczenie wobec osób czekających na ich słowo (np. wobec mnie). Wierzą w swoje plany.

Na wszystkim wokół mnie prawda i mądrość spoczywa i we mnie. Dlatego mam co pisać każdego dnia. I czym żyć! - przede wszystkim.
Dlatego Jan Paweł II mówił o miłości intelektualnej sięgającej tego, co jest istotą rzeczy, bez czego nic nie JEST prawdziwe i być sobą nie może.

ZAPISKI Z POSIEDZENIA RADY PEDAGOGICZNEJ Z 20 CZERWCA
„Jest takie wschodnie powiedzenie, że jeśli ktoś gotów jest dla prawdy poświęcić swoje życie, to do niej dojdzie.”

- Rok Janusza Korczaka (patrzy na mnie z plakatu) „Każde pokolenie wnosi coś własnego i nieco zmienia nasze prawa i obowiązki, lecz wszystko jest jeszcze dalekie od ideału […]. Od razu wszystkiego nie da się zmienić. Niechaj więc chociaż nasze dzieci lub wnuki mają lepsze życie.”
- Uchwała Sejmu RP z 15.09.2011 w sprawie ustanowienia roku 2012 Rokiem Janusza Korczaka.
- Posty wpisywane na Facebooka na lekcji religii w klasie czwartej, to technika i metoda nowej ewangelizacji. Nie zaglądając na stronę www szkoły (i nie tylko) nie wiem, nikt nie wie wszystkiego, co się w naszej szkole dzieje.

Nie mam poczucia porażki pedagogicznej, wprost przeciwnie, wszystko się działo na oczach wszechświata, transparentne bardzo. Transparentność zasad, kryteriów przyznawania ocen z zachowania jest zdobyczą naszej szkoły, zwłaszcza, że Rada Kwalifikacyjna (w tym zakresie) odbywa się z udziałem przedstawicieli młodego pokolenia. Gdyby tak decydowano o wszystkim w gminie, parafii itd.? Bardzo pouczające - jak przekazać to doświadczenie samorządowcom...? Sejmik, parlament... 

Ale i pozostała analiza życia klas, i wszystkich elementów tego, co składa się na pojęcie szkoły samorządowej (programów i projektów, które rozszerzają ofertę)! Czy można rozumieć i planować rozwój gminy bez dobrej znajomości tej analizy? To jest kwestia kapitału ludzkiego, społecznego…. I mądrość zbiorowa szkoły,gminy, parafii... Uczestniczę w posiedzeniu jako katecheta, samorządowiec, nauczyciel, rodzic....

Nasze posiedzenie jest BARDZO pozytywnym przykładem mierzenia się z REALNYMI problemami, nie tylko edukacyjnymi, społecznymi... próbą znajdowania pozytywnych rozwiązań, próbą krytycznego i twórczego MYŚLENIA... 
Długie posiedzenia są wyzwaniem dla rozumu, rozszerza się horyzont naszego widzenia, dają do myślenia.... Takie gminne ministerstwo??? - zakres spraw, głębokość miar... perspektywy, horyzonty... nauczanie indywidualne, każda/y uczeń i jego historia, sytuacja BYTOWA (nie tylko materialna!)... otoczenie, środowisko... Gminne ministerstwo odpowiedzialnego myślenia! Obyż gminnego partnerstwa!

Specyfika religii w szkole... WNOSI (z definicji!) COŚ WIĘCEJ I SZERSZĄ PERSPEKTYWĘ NA WSZYSTKO, na tle innych przedmiotów i ocen (i z wychowania)... to TAKŻE taki ciągły rachunek sumienia katechety i sytuacji nauczanych (bo przecież nie tylko nowożeńców):
"Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
Miłość nigdy nie ustaje (...)”

Brak pieniędzy na nagrody dla uczniów - to wielki, długi i wymowny problem! Co ta sytuacja mówi ???? Najliczniejsza klasa 2-ga ma symboliczną JEDNĄ wpłatę RODZICIELSKĄ! - tło społeczne ??? polityka wychowawcy? szkoła w szkole!

Stosunek do symboli, sztandaru, reprezentowania, udziału w poczcie sztandarowym, mszy na zakończenie.... co można można potraktować ulgowo, a czego nie? Czy jako priorytet wychowawczy? czy sprawę drugorzędną?

Jakie są relacje naszych lekcji i posiedzeń Rady Pedagogicznej? Bo na przykładzie z dzisiejszej lekcji w kl.4 - komentarze wpisywane w Internecie podczas lekcji, uzgadniane z uczniami, to świadome działanie wychowywania do wiary rozumnej, w Kościele Jednym Powszechnym i Apostolskim, do kultury współczesnej, globalnej, otwartego umysłu, obywatelstwa globalnego i... gminnego?? Do czego wychowujemy jako szkoła? Jaki jest nasz konsensus światopoglądowo-wychowawczy (ten nasz realny, wdrażany całym sobą, a nie ten z zapisów w dokumentach, bo "każdy byt działa tym czym jest, nie tym, co deklaruje"!)?

Realne i praktyczne zderzenie dwóch nurtów, ciasno-wąsko-środowiskowo-szkolnego i szerszego kulturowo-cywilizacyjno-współczesnego wybija się się na pierwszy plan w naszym dzisiejszym posiedzeniu. Objawia się się jako DOMINANTA! Także, jeśli idzie o skład i działalność tzw. Komisji Socjalnej??? (i tu się teraz ujawniają realne, prawdziwe, jawne, nieskrywane napięcia, bo na pierwszym polu (w nurcie) się lepiej rozumiemy!!!). A jak ma być, skoro gadamy ciągle i w kółko tylko o tym, a o szerszym świecie ani mru-mru. My - nauczyciele z Księżyca? Znikąd? SzSO... szoso pomóż!

Przerabiamy projekt "Lepszy Start"? W co? - się dopytuję, dopytuję, dopytuję. Pewne pytania muszą być na początku wszystkiego. Na początku musi być Słowo i Koncepcja! Jakie Słowo? Jaka Koncepcja? Często niestety w naszym świecie realnym jest anty-koncepcja.

Sprawozdania na 27 czerwca mamy przygotować o wszystkich wykonanych (i nie?) zadaniach...!

POINTA - appendix do filozofii polskiej współczesności!

Radzimy sobie tylko z tym (na tym polu, w tym nurcie), co jest nowe, do czego przeszliśmy wspólne przeszkolenia (SUS-OK), czyli warsztaty, czego się świadomie uczyliśmy (pojęć, zasad i zachowań), co w ich trakcie przedyskutowaliśmy!  Na tym polu, w tej części posiedzenia Rady Pedagogicznej, rozumieliśmy się doskonale i nie było napięć!- m.in. dlatego, że mieliśmy na tym polu wspólne myślenie i słownictwo.

W drugiej części było zupełnie inaczej! Oczywista oczywistość? I tak  i nie. Tak - bo skoro używamy tych samych miar, wag, pojęć, kolorów, narracji...
Nie - bo było 22 lata, by więcej uzgodnić! Bo to drugie pole jest (MUSI BYĆ, choć niestety nie po PRL-u) polem OGÓLNOLUDZKIEJ KULTURY. Polem osoby rozumnej, homo sapiens, ogólnej-wszechświatowej matury (od słowa mature - dojrzały), polem - dla większości z nas - Fides et ratio!

Nie - bo można było zrobić więcej. Przykład przywiozłem z seminarium kontaktowego europejskiego programu Socrates-Comenius w Kromeriż! Nauczyciel, i cóż że ze Szwecji, opowiedział metodę pedagogiczno-wychowawczo-kulturową - "zaczynamy dzień od wspólnego oglądania wiadomości z kraju i ze świata w którym żyjemy". Tak się zachwyciłem, że mnie zatkało. Więc w kolejnym projekcie znalazł się telewizor podłączony do talerza satelity itd. Ale wyszła kicha, a ja po dziesięciu latach zrozumiałem konieczność dziejową porażki. Zrozumiałem dopiero wtedy, gdy nam podłączono Internet i telewizję z nim zintegrowaną i nauczyłem się posługiwać, wyszukiwać, odbierać całym sobą (życiem osobowym) obraz świata. Gdy np. uczestniczyłem w ten sposób w Międzynarodowym Kongresie Eucharystycznym w Dublinie!
NAUCZYCIEL NIE NAUCZY DZIECI I MŁODZIEŻY TEGO, CZEGO SAM NIE MA (CZEGO W NIM NIE MA). NA CO GO ŻYCIOWO (EW. EKONOMICZNIE) NIE STAĆ. ALE TAKŻE - O ZGROZO - Z CZEGO NIE KORZYSTA Z WŁASNEGO WYBORU (UPRZEDZEŃ? ZAHAMOWAŃ? INTELEKTUALNO-KULTUROWO-RELIGIJNO-ŚWIATOPOGLĄDOWO-CYWILIZACYJNYCH...). NIE MOŻNA BYĆ NAUCZYCIELEM I STAĆ Z BOKU ŻYCIA (W WAŻNYCH DZIEDZINACH: PUBLICZNO-SPOŁECZNEJ, MEDIALNO-INTERNETOWEJ TWORZĄCYCH DZISIAJ M.IN. TZW. PRZESTRZEŃ PUBLICZNĄ, OPINIĘ PUBLICZNĄ, W KTÓRYCH - BEZ NASZEJ OBECNOŚCI - BUSZUJĄ I KRÓLUJĄ DEMONY POMIESZANIA DOBREGO I ZŁEGO). TO MY, NAUCZYCIELE-WYCHOWAWCY, ZWŁASZCZA W WIEJSKICH GMINACH WYZNACZAMY POZIOM ŚWIADOMOŚCI, KULTURY I ASPIRACJI ŻYCIOWYCH W TZW. WSPÓLNOTACH LOKALNYCH. JEŚLI NIE MAMY TEGO ŚWIADOMOŚCI LUB UNIKAMY TEGO ZADANIA I ODPOWIEDZIALNOŚCI TO NAMIOT NASZ NIECH BĘDZIE WĘŻSZY NIŻ SZAŁASY BEZDOMNYCH I BEZROBOTNYCH, BO SAMI ABDYKUJEMY Z POZYCJI NAM NALEŻNYCH I CIĄGNIEMY SIĘ WBREW POWOŁANIU W OGONIE  ZMIAN CYWILIZACYJNYCH.

Gdzie jest nasza wspólna prawda i mądrość? Prawda i Mądrość!". „Nie chciałbym polemizować; mówię po prostu o prawdzie, szukam prawdy”. A samo światło prawdy sprawia, że upadają błędy i jaśnieje to, co dobre. Dzięki tej zasadzie oczyścił on grecką myśl i umieścił ją w relacji do Ewangelii. Zasada ta, którą wyłożył on w swoim siódmym liście, jest również wyrazem prawdziwego ducha dialogu: szukania nie tego, co dzieli, szukania prawdy w samej Prawdzie; ona sama zajaśnieje i obali błędy....
Idźcie drogą doświadczenia, pokornego doświadczenia wiary, każdego dnia. Serce staje się wówczas wielkie i może dostrzec i oświecić także rozum, aby zobaczył piękno Boga. Prośmy Pana, aby pomógł nam także dziś oddać na służbę Ewangelii mądrość naszych czasów, odkrywając na nowo piękno wiary, spotkanie z Bogiem w Chrystusie...
Boga odnajdujemy przede wszystkim wysławiając Go, nie tylko rozmyślając; liturgia zaś nie jest czymś stworzonym przez nas, czymś wymyślonym dla doznań religijnych w określonym odstępie czasu; jest ona śpiewem w chórze stworzeń i wstąpieniem w samą rzeczywistość wszechświata. Właśnie w ten sposób liturgia, pozornie jedynie eklezjastyczna, staje się szeroka i wielka, staje się naszym związkiem z językiem wszystkich stworzeń. Mówi on: nie można mówić o Bogu w sposób abstrakcyjny; mówienie o Bogu jest zawsze – wyraża on to w greckim słowie „hymnein” - opiewaniem Boga" (Dionizy Areopagita i B16 o nim).

PS.1
Nadrabiam zaległości. Refleksje po-festynowe z uroczystym otwarciem hali sportowej ciągle są tylko w kolejce ;)

PS.2
Obrazek NR 1 - Rembrandt, Paweł z Tarsu (święty).

PS.3
Dopiszmy coś do Korczaka - „Każde pokolenie wnosi [też] coś [starego, ze swojej formacji w dawnym ustroju i mało - przez to - niestety] własnego i nieco [???] zmienia nasze prawa i obowiązki, lecz wszystko jest jeszcze dalekie od ideału […]. Od razu wszystkiego nie da się zmienić. Niechaj więc chociaż nasze dzieci lub wnuki mają lepsze życie.”

poniedziałek, 25 czerwca 2012

PROJEKTY - FESTYNY - ODSŁONY (aż po korzenie kulturY)

Idę bez zbroi do pracy, do szkoły. Bezbronny? No, nie. Idę silny przekonaniem, zdobytym doświadczalne, o roli modlitwy.

Nie mogę układać planów, jak najważniejsze sprawy się potoczą. Wierzę i wiem, że nie jestem/śmy sam/sami. Prawdy dotykałem prawie, że bezwiednie, bo to ona dotykała mnie, dawała się poznać z dwustronną miłością. Dzisiaj także mnie otoczy i napełni wśród moich (nie)znajomych w szkole, parafii i gminie.

Kl.2
Temat niosę im w sobie - Bóg-Religia-Modlitwa
1. Czego się nauczyłam/łem?
2. Co mi daje/dało do myślenia?
3. Jakie mam pytania?

Akompaniament płynie z płyty, z wczorajszego festynu od pana Krzysztofa, radnego powiatowego trzech kadencji, przyjaciele szkoły. Akatyst po polsku? - muzyka bizantyjska adaptowana do języka i polskiej religijności!? Teksty napisał i płytę nagrał/wydał ks. Józef Maj, którego poznałem tuż przed stanem wojennym. Utwory wyśpiewał/wykonał zespół BORNUS CONSORT. Zespół założył i nim kieruje Marcin Bornus-Szczyciński, specjalizujący się w uduchowionej muzyce, dawny mieszkaniec Legionowa, przyjaciel wspólnoty z Taize. Bornus, to nazwisko panieńskie żony.
Dobrze mi się słucha czegoś nowego w perspektywie modlitewno-kulturowej. I ja mam ciągle czego się uczyć. Wsłuchuję się w słowa. Ten rodzaj muzyki i tradycji wykonawczej sprzyja medytacyjności, z dużą rolą basso-profondo (dla mnie całkiem świeże znalezisko z wyspy na jeziorze Ładoga).)

Księdza Józefa, absolwenta wydziału polonistycznego, najpierw usłyszałem podczas strajku na Uniwersytecie Warszawskim, mówił o księdzu Władysławie Bukowińskim, najdłużej więzionym w sowieckich więzieniach (chyba 24 lata). Swojego imiennika, duszpasterza akademickiego ze Świętej Anny, poznałem osobiście chwilę później, gdy szukałem wykonawców swojego pomysłu na budowanie Solidarności Narodowej poprzez parafie i ruch pielgrzymkowy od osoby do osoby. Pomysł był prosty i zrodził się w mojej głowie przejazdem przez Łochów, w jego nowym wówczas kościele. - Doskonałe miejsce na spotkanie ludzi wierząco-myślących współcześnie! Niech wierzący pielgrzymiego ducha, pielgrzymkami rozszerzonego, zamiast realizować swoją tęsknotę spotkań z braćmi i siostrami w kościele św. Anny w mieście stołecznym Warszawie, wsiądą w pociąg z pieśnią i sztandarami i przyjadą np. do Łochowa. Daliby oprawę mszy niedzielnej, dali świadectwo i mieli okazję spotkać się pod własnym imieniem i obliczem w gościnnych rodzinach z prowincji. Pomysły się lęgły we mnie jak pchły na psie. Podobnym w swej istocie był pomysł na solidarność studentów uczelni artystycznych z mieszkańcami wsi i ich salami (kultury) w remizach OSP. Byłem naturalnym łącznikiem środowisk, regionów, pokoleń, sposobów nowego i starego myślenia?!

O księdzu Władysławie Bukowińskim, kandydacie na świętego KK, dowiedziałem się więcej, gdy poznałem jego przyjaciela z czasów seminarium duchownego u kardynała Sapiehy, ojca Klemensa Świżka, wicepostulatora w sprawie świętości bp. Wincentego Kadłubka, zwanego OJCEM POLSKIEJ KULTURY CHRZEŚCIJAŃSKIEJ. Klemensa poznałem w pustelni kamedułów na Bielanach pod Krakowem, mówiliśmy sobie bracie Józefie, bracie Klemensie, choć dzieliły nas dwa pokolenia (cóż to w perspektywie chrześcijańskiej wieczności i kultury OSOBY). Odwiedziłem go w Jędrzejowie, nocowałem jadłem ostatnie z nim/nimi śniadanie, dostałem błogosławieństwo relikwiami, których czuł się kustoszem wybranym.

Z księdzem Józefem mamy coś wspólnego! To była jego inicjatywa - przeniesienia i intronizacji kopii Mater Admirabilis z rzymskiego kościoła, w którym, przed którym modlił się Cyprian Norwid, którym się zachwycił i doznał pomocy, stworzył Litanię... Ksiądz Józef chciał go mieć u siebie, u św. Katarzyny na Woli, więc kazał zrobić kopię, uprosił błogosławieństwo papieskie i właśnie wtedy siostra Alina Merdas, z tegoż zgromadzenia, do którego kościół rzymski (kaplica) należy RSCJ (międzynarodowe Zgromadzenia Najświętszego Serca Jezusa Sacré Coeur), wręczyła Janowi Pawłowi II na Placu Świętego Piotra list od naszej szkoły - od dumnej Rzeczpospolitej Norwidowskiej... z prośbą o błogosławieństwo. Kultura ma korzenie!

PROJEKT Z JANUSZEM KORCZAKIEM:
Ile ta szkoła swoim uczniom i nauczycielom daje i dać może, mogłaby!? Uczestniczę jako obserwator/opiekun grupy na trasie QUESTA ułożonego przez Emilę i Basię na wczorajszy festyn.
Ten projekt (metoda, gra, zabawa edukacyjna) jest dojrzałym ogniwem długiego procesu. JAK NIEZWYKŁYM POMYSŁEM w najnowszej historii Polski BYŁA SZKOŁA Z KLASĄ! Wydaje się, jakby Akcja Szkoła z Klasą towarzyszyła nam od zawsze. Trudno znaleźć informacje o początkach nawet w Internecie. Wiadomo, że jest związana z działalnością PAFW - "Polsko-Amerykańska Fundacja Wolności została utworzona przez Polsko-Amerykański Fundusz Przedsiębiorczości (PAFP) w 1999 roku w USA, zaś w roku 2000 otworzyła przedstawicielstwo w Polsce i rozpoczęła działalność programową. Fundacja wspiera przedsięwzięcia w następujących obszarach tematycznych przyjętych przez Radę Dyrektorów PAFW. Są to: inicjatywy w zakresie edukacji, rozwój społeczności lokalnych, obywatel w demokratycznym państwie prawa, upowszechnianie polskich doświadczeń związanych z transformacją." Warto urządzić nadzwyczajne sesje rad w wielu naprawdę polskich gminach, które weszły do ich programów.

Jaką TA SZKOŁA - im. Rzeczpospolitej Norwidowskiej - jest SZANSĄ, a nie zagrożeniem(?!) dla dzieci i młodzieży z gminy Strachówka! Propagandę szkoły-zagrożenia sieją propagandziści-fetyszyści w gminie Strachówka. SĄ TACY. Jest ich całe stronnictwo, mają liderów, rozejrzyjcie się wokół, posłuchajcie, porozmawiajcie. To strasznie zatruty owoc wyścigu po władzę i stara już 18-letnia (diabelska) działalność ZAMIANY POJĘĆ I WPROWADZANIE KONTR-NARRACJI!!! (używają już takich określeń na wsi, np. w telewizyjnym Ranczo!)
To jest straszna prawda naszego życia i pracy, że przywódca przeciwników tej szkoły jest jednocześnie nauczycielem. To nie paradoks, to i głupota i dywersja, jak było w powiedzeniu w czasach PRL.

NIKOMU NIE WYRZĄDZAM SZKODY. NIE MA DZIECI - SA LUDZIE I RODZINY. A ŻADNEMU NAUCZYCIELOWI, KTÓRY CHCE PRACOWAĆ I MUSI PRZYJĄĆ ZASADY, WARTOŚCI, TRADYCJĘ WYCHOWAWCZĄ WŁASNEJ PLACÓWKI OŚWIATOWEJ - NIE DZIEJE SIĘ KRZYWDA! RADNEMU SAMORZĄDOWEMU, JAK I POSŁOWI, SENATOROWI, KTÓRY PODJĄŁ SIĘ ZASZCZYTNEJ SŁUŻBY - BO CHCIAŁ - TEŻ NIE DZIEJE SIĘ KRZYWDA, GDY GO KRYTYKUJĄ. CHCĄCEMU NIE DZIEJE SIĘ KRZYWDA!!! - także pracownikowi i politykowi każdego szczebla, z samorządowym włącznie!!! - co my zrobiliśmy z krytycznego rozumu, że z każdego wybieranego przez nas (mieszkańców, obywateli) przedstawiciela gotowi jesteśmy robić  ŚWIĘTĄ KROWĘ?

Czy jeszcze ktoś myśli, że to tylko mój sposób widzenia i - przez to - tylko mój problem. O! nierozumni, żeby nie powiedzieć dosadniej. Zrzućcie wreszcie plastikowe-nieszczere-z-taniego-życiowego-festynu łuski z oczu, które zaciągnęliście tylko dla pozorów i dla własnej wygody, żeby coś zyskać, choćby spokój (nie święty) u sąsiadów, znajomych, władz i ludzi na stanowiskach, od których coś zależy w waszych planach (ważnych, życiowych, zawodowych) i ekonomii rodzinnej... Nie dam wam trwać w fałszywym mniemaniu o szlachetności i bezinteresowności waszych pobudek. Chowanie głowy w piasek nie jest szlachetne. Zachowania, byle utrzymać ze wszystkimi dobre stosunki, nie jest szlachetne. Uśmiechy, bo mogą kiedyś zaowocować w stosunkach z osobami mściwymi i pamiętliwymi, nie jest szlachetne. Ani bezinteresowne. Macie interes, by udawać, że nie ma jasnych zasad moralnych! Te jasne zasady nakazują mówienie prawdy, bez względu na koszty. Szlachetne jest mówienie tego, co się myśli, w oczy, jasno i publiczne. Bez nienawiści, bez chęci niszczenia kogoś. Czując się tylko zobowiązanym wobec prawdy, która kształtuje przestrzeń życia wspólnego - DOROSŁYCH I DZIECI (jak mniemał Janusz Korczak!). To jest prawdziwe szlachectwo ducha. I prawdziwa miłość. "Mówcie tak-tak, nie-nie. A co nadto jest, od złego pochodzi!". TO JEST PRAWDZIWIE SZLACHETNA POSTAWA. BĄDŹ WIERNY! IDŹ! Krętacze, nie czujcie się komfortowo i bezpiecznie. "Poeta pamięta. Spisane są czyny i rozmowy."

Intencjonalną podmianę znaczeń możemy prześledzić na przykładzie bachor, bachorim - jest przykładem, jak to działa. Z kochanego dziecka żydowskiej rodziny polscy sąsiedzi zrobili nieznośnego bachora!!! Taki wynalazek (dobrego czy złego ducha??) utrwala się na amen, a raczej na zabój. Rodzą się i okopują dwie różne kultury i stanowiska życiowe na wszystkie sprawy.
Kto? Czyją intencją jest zamiana pojęć, narracji...? - co wprowadza sztuczne (plastikowe), lecz trwałe podziały, na pokolenia? Na wieczność? Cofając i blokując rozwój osobowy, a wraz miłość intelektualną, możliwość miłosnego obcowania z prawdą żywą i objawiającą się...!!!!!

ALE MY - RZECZPOSPOLITA NORWIDOWSKA - WIERZYMY W BŁOGOSŁAWIEŃSTWO I KORZENIE KULTURY, NIE W KLĄTWĘ JAKIEGOŚ STRONNICTWA.

PS.
Poszedłem bez zbroi do pracy, do szkoły. Bezbronny? No, nie. Poszedłem silny przekonaniem, zdobytym doświadczalnie, o roli modlitwy. Nie mogę układać planów - jak najważniejsze sprawy się potoczą.

Nie wiedziałem. Wierzyłem wiarą światłą, rozumną.
Chciałem prosić dyrektorkę i wychowawczynię klasy 4-tej na swoja lekcję katechetyczno-wychowawczą pogadankę. Nie wiedziałem, jak ma się toczyć, wiedziałem, że zaczniemy - jak zwykle - modlitwą, ona poprowadzi. Potoczyło się jeszcze inaczej - wychowawczyni mnie zaprosiła do QUESTA z jej klasą o Januszu Korczaku. Dostaliśmy odpowiedź? Ja - tak. Homo sum et nihil humanum...

niedziela, 24 czerwca 2012

EURO(PA) 2012 w kolebce Solidarności

I
NOC PRZED WYJAZDEM
Ciekawe co jest teraz w głowie Marysi? Wypędziliśmy ją do spania, z chłopakami kończymy oglądanie drugiej połówki ćwierćfinałowego meczu między Portugalią a Czechami. Marysi ćwierćfinał jest jutro, w Gdańsku, między Niemcami i Grekami. Ona wystąpi w "DRUŻYNIE FLAGI", będzie w pewien sposób w polskiej reprezentacji narodowej. To jest ogromne dla niej przeżycie. Musimy wyjechać bardzo wcześnie.

Czym jest to dla dziewczyny z wielodzietnej wiejskiej rodziny? Może nam kiedyś opowie, opisze. Dlaczego podkreślam wielodzietność i wiejskość? Bo to podkreśla background tej przygody. O sytuacji dzieci z  rodzin wielodzietnych mówią różne statystyki. Nasze dochody dają podstawę do dożywiania z funduszy opieki społecznej. Wiejskość zaś to świeże powietrze, spokój, ale i brak dostępu do kultury i zdobyczy cywilizacyjnych wielkich miast.

Jedziemy do Gdańska! Wolne miasto Gdańsk! Kolebka Solidarności!

II

POCIĄG TAM...
Nie kupiliśmy miejscówek, bo nie było. Byliśmy przygotowani z Marysią na to, co będzie. Bardziej ja, niż ona. Wiadomo, wiek, (nad)waga, stan nad-słodyczy życiowej permanentny. Marysia żyje, zwłaszcza w związku z EURO, czym innym. To mnie zresztą najbardziej frapuje, miejscówki to pryszcz. Ich (Marysia, Olek, Andrzej) świat EURO-wewnętrzny porusza we mnie sferę osoby-ojca. MÓJ ŚWIAT CORAZ BARDZIEJ OSOBOWY.

Na Dworcu Wschodnim wsiadło niewielu pasażerów, zajęliśmy na chybił-trafił miejsca przy oknie – a jakże – w jakimś przedziale. Na Dworcu Centralnym czekał tłumek pozostałych. Ale ja już zmądrzałem i przy zamkniętych oczach myślę sobie tak - „Ty, nie ja, nie ja chciałem jechać. Ja nie z własnej woli, ja z powinności, po eliminacjach w rodzinie. Łazarz pracuje przy EURO w warszawskiej strefie kibica, Zosia pracuje, Hela też coś ma. To wyżej się zadecydowało. Nie-ja-Ty... więc co ma być, będzie dobrze, także na stojąco, a nawet do góry nogami.”

W tym samym czasie, w tym samym może pociągu jedzie Mateusz, kolega syna z klasy, uczeń tego samego Zespołu Szkół, pewnie z kimś z rodziny. Marysia i Mateusz będą razem wnosić EURO-pejskie flagi.

Żeby skrócić czas pożyczyłem od współ-pasażerki-kibicki gazetę (czwartkową). Z zaciekawieniem wyczytałem/wynotowałem:
  1. Ojciec Dyrektor Rydzyk buduje świątynię, obok hotel i spa. Dopowiadam sobie - „Opatrzność może poczekać na świątynię w Warszawie na polach Wilanowa”
  2. Z drugiego artykułu - „Biało-czerwona dobra nie tylko do przepasywania kirem i opuszczania do połowy masztu”. Otóż to, Polska jaka dziś jest – każdy widzi. Jadę wśród takich do EURO-Gdańska. W podobnym tonie napisałem ostatni felieton do „Faktów wołomińskich” - "Znak orła, znak ducha".
  3. I o przysłowiowych Kowalskich z Kairu:
    - jedna z wywiadywanych osób pracuje jako researcherka w parlamencie! Ciekawe, też o pożytku z takiej osoby w gminie wspominałem w aspekcie życia i perspektyw rozwojowych prawdziwej, a nie tylko ustawowo-ustrojowej "wspólnoty lokalnej". Dzisiaj wszędzie musi być stanowisko pracy „do łączności ze światem”. W polskich gminach ogranicza się je do poszukiwania funduszy europejskich, zawężając horyzonty lub nie mając ich po Peerelu zbyt szerokich. Niestety – to bardzo polski problem, mentalność nieświeża. Kto by myślał - na poziomie gmin - o swoim miejscu i roli kulturowej i cywilizacyjnej w dzisiejszym świecie; może w Egipcie, to wszak bardzo stara cywilizacja.
  4. Wśród Kowalskich z Kairu jest Marwa Nasir. Ładni mi Kowalscy, chyba że przyjaciele z Urli, oni żyją na takim poziomie, ale Marek z rodziną nie jest typowym przykładem, a jego matka jest profesorem od kultury języków. My żyjemy na poziomie obrzeży Kairu, wśród biedoty, pełniąc zarazem wielką i zaszczytną rolę kulturową. Wot, para-doxy, popeerelowskie of course!
  5. W dziale kultury znajduję coś ze świata filmu:
    - Cronenberg - „Artysta jest jak psychoanalityk. Nie zatrzymuje się na powierzchni rzeczywistości. Nurkuje w głąb”. Znów muszę się zgodzić, a jest powiedziane „że gazeta kłamie?”
  6. Krótki tekścik na dole strony, acz wkrótce najbardziej nas dotknie jego/ich prawda - „Syndrom Lillehammer, pustka i brak chęci do życia, po Olimpiadach, EURO...". Więcej na ich stronach www.Misja21.blox.pl i www.facebook.com/misja21. Wszedłem, poczytałem ze zrozumieniem, wpisałem posta z zaproszeniem do nas RzN. Mamy temat dla nich. „Obiektywizacja potrzebna od zaraz”, podpisano: gm. Strachówka.
III

EURO SIĘ SPOTYKA W ĆWIERĆFINALE TU, 
GDZIE W 1980 NARODZIŁA SIĘ "SOLIDARNOŚĆ" NARODU I POKOLEŃ - 
ZIARNO WOLNEJ I ZJEDNOCZONEJ EUROPY

W Gdańsku doszły dwa doświadczenia, dwa wątki.
1. Profesjonalizm organizacyjny i duch wolontariuszy/pracowników projektowych. W miejscy zgrupowania "Drużyny flagi" dzieci i ich rodzice spotkali przyjaznych młodych animatorów, którzy nie czekali, aż się do nich podejdzie, podchodzili pierwsi, wyciągali rękę, podawali ją z całym ramieniem, (o)sobą i imieniem, z uśmiechniętym obliczem. Dawali pierwszy komunikat - "czekaliśmy na ciebie/was". Dzieci i rodzice czuli się potrzebni i u siebie. Katering czekał na zmęczonych drogą podróżników geograficzno/kulturowo/cywilizacyjnych. Kawa i ciastka były nam potrzebne. A gdy wszystkie sprawy w dokumentach i ekwipunku były dopięte, dopasowane, wymieniane nawet parę razy - jeśli trzeba - (z tym samym zrozumieniem, przyjaźnią i uśmiechem) - był lunch.

Młoda "Drużyna flagi" wsiadła do "Polonusa" z Orłem na masce i kierowcą pod krawatem z ochroniarzem w środku, a my/rodzice mieliśmy pewność, że oddaliśmy dzieci w dobre ręce, ku wielkiej przygodzie. W lepszą przyszłość? - może.

2. Gdańsk - miasto flag, jak wszystkie miasta gospodarze EURO. Od pierwszego kroku, od wyjścia z pociągu otacza cię młodość i entuzjazm, przyjezdnych, wolontariuszy. Także służb, państwowych i miejskich. Kolory sygnalizują przynależność, fachowość i gotowość służby.
Tzw. "Strefa kibica" to miasteczko w mieście. Po kontroli i przekroczeniu bramki stajesz się obywatelem międzynarodowej organizacji bezpaństwowej UEFA. Wszystko jest rozplanowane z wielkim doświadczeniem logistycznym. Jednym z najbardziej widocznych znaków tymczasowej przynależności jest wymiana pieniądza na plastikową kartę. Nie ma w granicach tej strefy podziałów na euro, złotówki, hrywny itd., zresztą króluje tutaj nie pieniądz, tylko piwo "Carlsberg".

Sądząc po barwach flag i gadżetów przeważają Niemcy, Grecy, trochę Irlandczyków, no i my, gospodarze Polacy. Król Carlsberg ma liczną służbę, wiele rąk może podać plastikowy kubek z pianą, są zmyślne kartonowe nosiłki/uchwyty pozwalające bezpiecznie przenieść ich aż pięć na dalszą odległość, ze slalomem między braćmi smakoszami i stolikami. Mimo hektolitrów wszyscy są na dwóch nogach, w dobrym humorze, przyjaźni całemu światu. I ja abstynent czuję się wśród nich dobrze i bardzo bezpiecznie. Podzielam z nimi wszechogarniającą sympatię do... Chyba do tego,co wokół się dzieje.

Wśród mundurowych przeważają czerwono białe uniformy ratowników medycznych i straż pożarna. Uśmiechnięte dziewczyny w kolorach firmowych rozdają reklamowe gadżety. Inni mają kamizelki z wyróżnikami "Informacja", "Ochrona" itp. Wszyscy mają przydzielone rewiry, trasy poruszania, lub stójki. Do jednego zagaduję z oczekiwaniem pomocy - "gdzie by tu można podładować laptopa?". Radzi mi i wskazuje dziewczynę od stoiska Coca-Coli, a ta oczywiście szuka przyjaźnie przedłużacza i podłącza mnie do 220V, to nic, że musi go potem omijać uwijając się między ladą a lodówką.

Młody Niemiec pyta, czym się zajmuję, co zrobię z tymi zdjęciami, które przeglądam w laptopie? O! - wykrzykuje - "A ten z pióropuszem i w skórzanych portkach to z Bawarii, z Monachium, nie lubię ich. Jestem z Dortmundu" - W Polsce też ich lubimy! Zwłaszcza naszą trójkę wspaniałych w drużynie Borussi :)

Myślę sobie - "jak to dobrze, że ci ludzie, większość młodych, mogli się tu spotkać i pobyć dłuższą chwilę." Tak dochodzi do głosu moja teologia prostoty. W niej, nie najważniejszą rolę odgrywają piękne architektonicznie świątynie. Najważniejsi są ludzie otwarci na innych, przyjaźni, bez fobii społecznych i osobistych kompleksów. Z nimi się dogadam, gdziekolwiek się spotkamy. Przeciwnie do anonimowych katolików spiskujących za plecami sąsiadów i kolegów z tego samego zakładu pracy, podburzających do wywożenia na gnoju Jagny z podłowickiej wsi, lub dyrektora dumnej szkoły Rzeczpospolitej Norwidowskiej. "Psycho-patologia nerwic" w różnych rejonach popeerelowskeij Polski się kłania EURO-pejczykom z CEE lub ECE.

IV
I Z POWROTEM

Jestem, więc myślę. Wszędzie, gdzie jestem.

1. Czym była „Drużyna flagi" dla dzieci? - wiem więcej z wypowiedzi innych rodziców:
- „jakie emocje”, „na całe życie” - tak samo myślimy, niezależnie, z której strony Polski (czy porozmawiamy o tym w Strachówce?)
2. Chyba najwięcej się dowiemy z samych ankiet, jakie wysłali aplikujący. Muszę poprosić Marysi, by znalazła swoją konkursową wypowiedź. Okazuje się, że jej nie ma, ale wszystko pamięta. To, że pamięta, wiem, cytowała nazwy ulic, co, z której strony, godziny z minutami...
Było tak: - „Wszystko co musisz zrobić, aby walczyć o tę cenną nagrodę, to napisać nam dlaczego to właśnie Ty powinieneś stać się częścią Drużyną Flagi. Czekamy na odpowiedzi zawierające najbardziej oryginalne uzasadnienia ”. Marysia odpisała szczerze - „Bardzo lubię występować przed dużą publicznością i poczuć trochę adrenaliny, a wyjście z flagą mi to zapewni."
3. A czym jest przygoda „Drużyny flagi” dla mnie?
- też wielką przygodą, szkłem powiększającym widzenie dzieci (w tym przypadku Marysi) i Polski. Na przykład, absurdalność wypowiedzi polityków o bojkocie EURO rozumiałem w aspekcie marzeń i oczekiwań nowego pokolenia Polaków. My mieliśmy przyjazdy Papieża, oni – EURO!
4. Dzięki wyjazdowi z Marysią do Gdańska przeżyłem większą wspólnotę... z RZECZYWISTOŚCIĄ! Tak, tak, tak! Rozwinięcie domaga się eseju lub choćby felietonu:
- z Różańcem (jako rzeczywistością), bo założyłem na szyję i nie zdjąłem prze 30 godzin
- więc i ze Lwowem, w którym na-byłem tę miluśką „kitkę Matki Bożej”
- z Olkiem, od którego pożyczyłem plecak
- z Mirką, bo jestem w koszuli od niej
- to i z Ciuchlandem (spodnie, t-shirt)
- z Caritasem warszawsko-praskim, bo sandały kupiłem dwa lata temu podczas koloni w Gdyni, to i całym Wybrzeżem
- z Ulą i Mirkiem, bo od nich dostałem pióro, którym robię teraz notatki
5. Sporo także myślałem o szkole, ale to raczej zostawię na posiedzenie Rady Pedagogicznej :)

V
NOC PO GDAŃSKU PRZED GMINNYM FESTYNEM 
Z UROCZYSTYM OTWARCIEM SALI SPORTOWEJ

Człowiek naprawdę i w pełni żyje tylko prawdą. Prawda ma charakter osobowy, tzn. żywy? Tak, mam wrażenie, że prawda żyje. Udziela się, jakby miała wolę, jakby chciała się udzielać. Każda osoba ma do niej dostęp. Korzystamy w różnym stopniu. Kto jej szuka znajduje. I nie jest wtedy sam. Inny masz/mamy stosunek/relacje z rzeczywistością osobową, niż z przedmiotową. Dlatego np. nocami wolę osobową relację w ciszy niż przedmiotową w telewizji.


Jest w nas jakby kanał, na którym stale nadaje prawda. „Ale otłuszczone są nasze serca” i często go wcale nie odbieramy. Przykłady: Gdańsk i po powrocie w domu, film, tv, pożądliwość oczu i żywota, jadła, napojów.... własnych wyobrażeń, także o szczęśliwości.... Prawda zaś to to, co jest. Rzeczywistość taka, jaką JEST dla nas. Świat wartości osobowych – widziany, współtworzony, przeżywany przez osoby! Nie w ogóle - w relacjach różnych logik, algebr, wzorów, systemów spekulacyjnych... do wszystkich możliwych (wielu) wszechświatów i innych fizyk i wszelkich praw w nich obowiązujących.

Prawda tego świata daje się nam, udziela (z miłością, w miłości). W tym świecie wygrywamy albo przegrywamy swoje osobowe życie! - nie w matematyce wszechświatów.

Chyba zawsze można powrócić do odpowiedniego kanału. Mamy kluczowe słowa, kluczowe przełączniki – aklamacji, afirmacji, dziękczynienia, wielbienia, miłosierdzia. Używamy ich metodycznie w pewnych formach modlitwy. Powinno to być clou katechizacji (w tym, wiedzy o człowieku-osobie”. Święty Augustyn na to wpadł - "a sami siebie nie znają... sami siebie nie podziwiają... nie ma wiary bez myślenia [bez używania tego kanału]". JPII mówił  – miłość intelektualna [czyli tenże kanał]. To jest kawał dobrej antropologii. Antropologia modlitewna (modlitwy). Co się dowiadujesz o sobie, kiedy się modlisz!!! I o Duchu Świętym!!! W modlitwie - jak na ekranie.

Myślę o pewnej grupie ludzi (wielkiej), że oni tego nie wiedzą. Nie wiedzą, bo im nikt nie przekazał, nie powiedział, jak Filipowi z Biblii. Nasza szkoła zatrzymała się na wiedzy o człowieku sprzed 100 lat!!! To moja wiedza na Radę Pedagogiczną. Moje przesłanie, żeby nikt nie powiedział, że wiedziałem, ale się nie podzieliłem.

Chcemy oświetlić "incydent gdański"? Oto moje notatki. "Klasowe" tylko z uczestnikami, w klasie, mogą być rodzice, nauczyciele. Pełna wizja.... i prawda pełna, całkowita, także ta katechetyczna, biblijna. Nie można badać innymi narzędziami! U mechanika samochodowego nie używa się słuchawek lekarskich i zapisów kodeksowych????!!! To także jest dowód pomieszania pojęć. Zgniłe owoce 16-tu, a już wkrótce 18 lat de-prawacji publicznej!! - wyrastają na zatrutych pełnoletnich krzewach.  I tak, obok siebie rosną dojrzałe owoce prawdy od-wiecznej, OSOBOWE, doskonale wyjaśnione w "Centesimus annus", w "Fides et ratio", zakorzenione od Piasta Kołodzieja w całości dziejów, "brane tęczą zachwytu" - i owoce fałszu, nieszczerości, jakby NIE-OSOBOWE, nie zakorzenione, na piaskach prywaty osobistej lub grupowej, pod prąd dziejów mądrości na tym Bożym świecie.

VI
POINTA
Lubię pisać na gorąco, łapać i utrwalać to, co się dzieje i rezonuje w bycie świadomym. Miałem kłopoty techniczne, tam: słabą baterię w laptopie, brak albo słaby dostęp do Internetu, w domu: brak ciszy w dzień, a nocą brak lampki przy stanowisku mojej wytrwałej pracy bezpłatnej. Więc dopiero teraz złożyłem notatki w całość. Nic nie wymyśliłem, nic nie dodałem.

Może na raty stworzę punkty do mojej własnej teologii EURO (podrozdział teologii Boga Prostoty). Etapy, przyznanie, plany, ogłoszenie logo, zdążą - nie zdążą, koncentracja polityczna na brakach i polityczne rozgrywanie np. bojkot, logo w miastach gospodarzach, na szybach PKP, na dresach własnych dzieci, slogany reklamowe "Razem tworzymy przyszłość" (Hyundai) itd.

"Portugalia Opalenicy" - ktoś na swoim miejscu miał pomysł i zdolność wykonawczą (człowieka na swoim miejscu).

PS.
Jestem wyobcowany we własnej gminie, w której kładłem podwalin wolności, demokracji i samorządności. Dzisiaj lepiej widać, że wyobcował mnie nie tylko wójt Kazimierz i jego układ rodzinno-biznesowy, ale także współcześni, milczący (nie)znajomi. Oni w większym stopniu niż im się to wydaje współtworzą klimat zakłamania w gminie. PRZEZ NIEOBECNOŚĆ W DEBACIE PUBLICZNEJ, inaczej mówiąc,  w (braku) OPINII (oficjalnie) PUBLICZNEJ. Jest tylko szeptana? (szemrana? - byłoby za wiele). Ona więc obowiązuje.

Tylko te polskie gminy wyrwały się do przodu, w których jest zachowana jaka taka ciągłość dziejów starych i najnowszych, czyli, które wykorzystują kapitał społeczny i kapitał ludzki (papieską "Pamięć i tożsamość".
Wiem, co mówię. Wprowadzałem do naszej - mojej od pokoleń i osobiście wybranej - współczesność wraz z Solidarnością, wartości i ideały. Potem Opatrzność przeniosła mnie o poziom wyżej, do katechezy, w świat wartości i ideałów namaszczonych.
Od dawna już przestałem być potrzebny Polsce władzy i hierarchii kościelnej. W gminie samowoli zostałem wyklęty. W niej nie odwołuje się do Ewangelii - nie wiadomo zresztą gdzie odwoływać sie mogą milczące mruki i anonimy, może świadomie/nieświadomie do Marksa, Engelsa, Lenina, klasyków anty-religii? Nowym rządzącym ten stan (prawda?) odpowiada. Milcząca większość przyklepuje starej mentalności. "Psychopatologia nerwic" i mnie się przyda na koniec służby narodowi, kościołowi i tak zwanej wspólnocie lokalnej. Niech żyje Rzeczpospolita Norwidowska!

czwartek, 21 czerwca 2012

Post, który o mało się nie ukazał


Wspólnota? Jaka, jak? Pojęć? Nie, nawet I Komunia nie spowodowała rozmowy, wymiany duchowej między nami!!! Wspólnota Słowa? Nie, I Komunia, życie parafialne, żadnego echa... NIE, samotność starego doktora w sierocińcu w gettcie... moja o 3.oo nad ranem i na tym blogu... powiedzenie wschodnie („jeśli ktoś gotów jest dla prawdy poświęcić swoje życie, to do niej dojdzie”)... gotowość śmierci za prawdę (dzieci)... więc przyszła.

Życie i prawda, prawda i życie – ten związek ma sens. W prawdzie dotykamy Boga. Prawda – to idealne ułożenie puzzli, które ukazuje prawdziwy obraz. Vera ikon. Nikt nie ma ich zbyt wiele, ale każdemu wystarczy, by doświadczyć wolności, która prawda przynosi w darze. Nawet małe „tak” potrafi odkryć tak wiele!

Wspólnota czego? Zwyczajów, interesów - niestety - przede wszystkim. Szkoła – ocena zachowań dzieci z ponad 70 rodzin, przegląd, analiza.... perspektywy czego? Kultury? Wizji, stylów życia, oczekiwań, aspiracji....
Jeśli nie ma wspólnoty pojęć, wspólnoty Słowa, to co jest...? Albo jeśli jest tylko na pewnym polu, wycinku, w pewnym zakresie... ale powinna być przede wszystkim na polu życia duchowego!!!!, intelektualnego, samorządowego (tzw. wspólnoty lokalnej), państwowego? Co ujawniły/pokazały Euro-przeżycia... O tym napisałem w felietonie do Faktów. Myślę, że będzie to jeden z głównych wątków refleksji po-euro-pejskich.

Czym były debaty w naszej szkole - a wspólnota i dojrzewanie do postaw (i ról) społecznych!!! Ale to samo dotyczy nas-dorosłych! Dojrzewanie i (dochodzenie do) wspólnota! - rodzi się przez czyny! - Rok 1978, 79, 80, 90-94, 2001, 2005, 2012. Jeśli coś nie zrodzi nas do wspólnoty i nie zrodzi się w nas wspólnota – to jej nie ma i nie możemy dać innym tego, czego sami nie mamy (rodzice, bliźni, wychowawcy, trenerzy, nauczyciele, samorządowcy, patrioci-rodacy...).

To, co powyżej, to są notatki, myśli spisane w nocy, między 3.00 a 4.00, bo burze kazały czuwać.

A teraz popołudniowe skojarzenia. Jest taki akapit w moich zapiskach z 1981 „Ziarno Solidarności”:
„Majaczy przed nami zarys państwa narodowego. W nim już jest i sens historii, i wspólnoty, i kultury. Niech się dziwią inni, później zaczną zazdrościć. To nie są nasze wymysły. Jeśli wymysły - to wymysły ojców i dziadów. Naszej historii, naszej kultury. Czy mam się bać powiedzieć: taka jest dusza narodu? Ona nie pozwala nam zginąć. Śpiewamy o tym w hymnie. Dusza każe na nowo podjąć próbę. By stać się podmiotem świadomym siebie i historii. Takie sprawy nie rodzą się z wymysłów. Ani z planów polityków. Zrodzić je mogą tylko czyny.
Jakie są czyny nasze? Czyny twoje Polsko? Rok 966, ... 1410 ... 3 Maj 1791, 1830, 1863, 1918, 1920, 1980. Teraz ci, co się dziwią, zrozumieją. Taka dusza nie powstanie z historycznego komfortu, ani z rewolucji. Zrozumieć to, co się dzisiaj dzieje! Trzeba spojrzeć wstecz, ale i rzucić na nas okiem z góry...”

Jestem – jak widać – bytem dość jednorodnym. Spójnym, jak jasna... pamięć i tożsamość.
Mając 18-lat zapisałem sobie „że jestem inteligentny i mam wiele do powiedzenia, ale jestem za młody, żeby mnie chcieli słuchać/czytać. Muszę dociągnąć/przetrwać do 40-stki” Okazało się, że nie do, ale 40 lat! Więc dziś, gdy mam 59... Z tym słuchaniem, czytaniem i gotowością do spotkania i rozmowy jest jak widać na tym blogu i na Facebooku, o których przecież nawet mi się 40 lat  temu nie śniło.

Muszę miłosierdzie dopisać do ciągu z wczoraj – aklamacja, afirmacja, dziękczynienie, wielbienie, miłość... Takie doświadczenie miał też Lew Tołstoj, opisał w „Śmierć Iwana Ilicza”. A to znalazłem u Janusza Korczaka w pogadance dla dzieci - „im mądrzejszy jest jakiś naród, im więcej wie i więcej umie, tym więcej ma rozmaitych wyrazów – i z każdym rokiem rodzą mu się owe wyrazy, jak wam rodzą się bracia i siostry”.

Niektórzy chyba rodzą się za mądrzy i za dobrzy na swoje czasy.

Mowa i działanie z pomocą Internetu jest pewną formą obiektywizacji w naszym osobistym życiu – z jednej strony anonim na(po)uczający o moralności i wychowaniu,  z drugiej zaraz link ze zdjęciem „brewiarzowej przerwy w drodze na Gubałówkę [szóstki młodych wędrowców]”. Z jednej strony małość, prywata, ukrywająca ze wstydu twarz i imię, z drugiej piękno z imionami, obliczami, z brewiarzem w ręku, z echem, które niesie po górach, dolinach.

Echo wczorajszego dnia szkolnego w RzN niech także nuci odwieczną pieśń w dniu Święta Muzyki 2012.

W echo z wczorajszego dnia wplatają się głosy z lekcji, tematów nie- i dokończonych, radości i scysji wychowawczych, plastyczno-techniczno-organizacyjnych przygotowań do dyskoteki, ale chyba najbardziej długiej i owocnej Rady Pedagogicznej Klasyfikacyjnej z udziałem samorządu uczniowskiego! Ona jest wyjątkowo przemawiającym obrazem życia i pracy naszej szkoły. Albo – obrazem, widokiem przemawiającym bardzo, bardzo, bardzo do każdego myślącego człowieka, rodzica, samorządowca (nie tylko nauczyciela, wychowawcy).

Siadam w sali obrad jako jeden z pierwszych, szukam miejsca przy gniazdku elektrycznym, podłączam laptopa. Nie używam już prawie innego notatnika.
Ciche minuty czekania chciałem wykorzystać na przepisanie informacji z plakatu o Roku Janusza Korczaka. Jest to najpierw tekst Wielkiego Doktora, dalej „Uchwała Sejmu RP””

1) „Każde pokolenie wnosi coś własnego i nieco zmienia nasze prawa i obowiązki, lecz wszystko jest jeszcze dalekie od ideału […]. Od razu wszystkiego nie da się zmienić. Niechaj więc chociaż nasze dzieci lub wnuki mają lepsze życie.”
2) „Janusz Korczak to wybitny polski pedagog, publicysta, pisarz, lekarz i działacz społeczny żydowskiego pochodzenia. Był oficerem Wojska Polskiego, założycielem i opiekunem Domu Sierot w Warszawie. Henryk Goldszmit, bo tak brzmiało jego prawdziwe nazwisko, urodził się 22 lipca 1878 r. w Warszawie, zginął prawdopodobnie 6 sierpnia 1942 r. w Treblince.
Janusz Korczak był światowej sławy prekursorem działań na rzecz praw dziecka. Traktował dzieci nie tylko jako przedmiot troski ze strony dorosłych. Głosił i realizował w praktyce ideę respektowania praw i interesów dzieci, ich samostanowienia i emancypacji.
Wierność tym poglądom potwierdził własnym życiem. Zginął w komorze gazowej niemieckiego nazistowskiego obozu zagłady w Treblince wraz ze swoimi 192 wychowankami. W 2012 r. przypada siedemdziesiąta rocznica Jego śmierci. Sejm Rzeczypospolitej Polskiej, oddając hołd temu wielkiemu człowiekowi, ogłasza rok 2012 Rokiem Janusza Korczaka.”

Zakaz przemocy, prawo do wychowania, do szacunku... w naszej szkole, w Rzeczpospolitej Norwidowskiej? Wczoraj, po starciu – podaliśmy sobie dłonie! Upewniłem się najpierw, że szczerze!? Czy okazuję wam/im szacunek? Czy jest Sąd Dziecięcy? JEST. Czy są dorośli, często anonimy, którzy chcą zburzyć, skłócić, zniszczyć? SĄ. Kto ich wspiera? Także ci, którzy milczą w debacie publicznej. „Żeby zło zwyciężyło, wystarczy, żeby dobro milczało”.
Czy Jezus miał prawo przewrócić stoły i wypędzić batem ze sznurów? Czy szanował ludzi? Czy chciał ich dobra? Co znaczy szacunek? Jak go sobie okazywać w chwili radości i w chwili wielkiego zdenerwowania, albo konieczności przerwania czegoś złego/gorszego? Kim jest człowiek? Kto okazuje szacunek, ten, kto rozmawia i podaje dłoń na znak zgody, przebaczenia i przyjaźni, choć się wcześniej zdenerwował? Czy anonim, podburzający zza pleców, zza krzaków? W jakim chcemy żyć świecie? „Nie ma dzieci, są ludzie!” Spytajcie dzieci, niech osądzą! - jeśli macie dla nich szacunek i je kochacie w całej prawdzie!

„O PRAWIE DZIECKA DO SZACUNKU”
Taka konferencja odbyła się w Olsztynie - „Pierwsza część poprowadzona została przez uczniów... jako pierwsze wystąpiły dzieci z przedszkola z piosenkami i wierszykami nawiązującymi do myśli Janusza Korczaka. Uczniowie szkoły korczakowskiej zaprezentowali fragment przedstawienia, które ma przybliżyć postać Starego Doktora. Po nich, koledzy z technikum, odegrali scenę Sądu Koleżeńskiego wg Janusza Korczaka.
Rzecznik Praw Dziecka Marek Michalak odwołując się do tytułu konferencji mówił o prawie dziecka do szacunku. Prawo do szacunku nie jest prawem, które należy się tylko mnie ale także Tobie. Żeby świat był lepszy musimy go wszyscy naprawiać. Rok Janusza Korczaka jest czasem, w którym ten świat możemy naprawiać, ale żeby to zrobić musimy ze sobą rozmawiać. ...Aby się szanować musimy się poznać. Aby się poznać musimy z sobą rozmawiać. Czy my potrafimy szanować dzieci, czy wierzymy w prawa dziecka ? Jeśli odpowiemy tak, to rozumiemy Korczaka – współbrzmiała z ministrem/rzecznikiem profesor Jadwiga Bińczycka, Honorowa Przewodnicząca Polskiego Stowarzyszenia im. Janusza Korczaka.

Chcemy rozmawiać o prawach dziecka w Strachówce? Innej drogi nie wymyślimy. Czy ktoś się zastanawia i ma odwagę powiedzieć, JAK ANONIMY STRASZNIE NISZCZĄ NASZE WYSIŁKI BUDOWANIA PODSTAW NORMALNEJ WSPÓLNOTY LOKALNEJ, SZKOLNEJ, GMINNEJ, PARAFIALNEJ? Niszczą fundamenty naszej (europejskiej) cywilizacji. Często się mówi, że są nimi „rzymskie prawo i chrześcijańska moralność”. Ani w jednym, ani tym bardziej w drugim, nie ma miejsca na "kulturotwórczą" rolę anonimów. Brrr!

środa, 20 czerwca 2012

Dar świadomości, sztuka obserwacji


Zacznij/my od samego rana. Od początku. Dzień jest małym cyklem cyklu życia człowieka. 
Wstaję, nie tylko ja, z ociężałością, nawet dzieci. Szukam chwili modlitwy, medytacji, dumania. Czasem trudno znaleźć chwilę, czasem trudniej modlitewne dumanie. O dziwo, mechanizmy (rytyna) codzienności przychodzą z pomocą. Muszę zrobić to, albo tamto. W kolejności: przemyć oczy, jamę gębową, ubrać się, coś zjeść, by nie brać na czczo chemicznych produktów medycznych i zebrać się w sobie, by wyjechać do pracy (szkoły).

Zakładam dziś lwowski różaniec na szyję - taka ekstrawagancja starego katechety. Wszystko może mieć sens, sens nieść i zwiastować. Do różańca pojęcie zwiastowania pasuje, jak do niczego innego bardziej. Otóż to!

Zauważyliście razem ze mną, jak działa rzeczywistość, rzeczywiste życie? Prostota rutyna w dużym stopniu. Jak to działa? Wyjeżdżam do szkoły, w której siłą rzeczy dzielę wiele spraw z innymi. To pomaga. Zawsze? Zawsze! "Praca dzielona to połowa pracy, radość dzielona to podwójna radość". Zakładam różaniec, bo czegoś chcę się czepnąć, a to coś wcale się nie gniewa i mnie nie odrzuca. Przeciwnie, wyposaża, obdarza. Zwykła chwila refleksji. Zwykły proces myśli niesie mi Boga Samego. W zwykłych procesach świadomie przeżywanego życia codziennego jest Bóg. JEST TEN/ON I TO, CO JEST. Słowo odwieczne, koncepcja i to, co przez NIEGO stworzone, wywiedzione, wyprowadzone, zakotwiczone, wpatrzone, skoncentrowane, ześrodkowane. Alfa i Omega.

Bóg jest w najprostszym myśleniu, refleksji (uwolnionej niespodzianie z nadmiaru spekulacji). Ale bez wiary i rozumu? - jak można Go znaleźć i poznawać dzień za dniem? Homo sapiens sum.

Prosta myśl, proste myślenie daje tak wiele?! Tak. I ten lwowski różaniec założony na szyję! Zakładam go po to, by dać sobie i innym okazję do refleksji, zadumy, dumki, zapytania, rozmowy. On i ja spotkaliśmy się jakoś. On i reszta mogą się spotkać, oczami, myślą prostą, refleksją. Te spotkania mogą dać tak wiele. PROSTOTA BOGA - PROSTOTA ŻYCIA OSOBY!!!

Uzupełniam wielką instytucję religii i kościoła w wymiar doświadczenia bardzo osobowego. Doświadczam go całe prawie życie i się o niego bardzo upominam. NAMAWIAM!! Uwierz w swój wielki wymiar osobowy i godność. Odpowiada to biblijnemu obrazowi/objawieniu "stworzony na obraz i podobieństwo".

Kl. 3
Proste, kulturalne bycie ze sobą, także w klasie,  jest ważnym doświadczeniem człowieka.
Rozmawiają, śpiewają. Włączam dzwon i "Agni parthene". Obserwuję, słucham, myślę, piszę. Kiedy się wpatrzę w przekaz filmowy, czuję rześkie powietrze na wyspie jeziora Ładoga, dotykam wody i chmur, i stanów duchowych mnichów w różnym wieku i z pewnością na różnym stopniu rozwoju wewnętrznego.

Kl.1
Dobrze, że jesteś! Amen! TAK! Religia, wiara i rozum jest przede wszystkim AKLAMACJĄ, nie NEGACJĄ! Nie może ich siać siewca nienawiści. Siewca nienawiści jest negacją (osoby, religii, wiary, rozumu...).
Od aklamacji w sposób naturalny przechodzi się niewidzialnym prawie (po)mostkiem do adoracji i kontemplacji. Aklamacja, dziękczynienie, uwielbienie jest rodziną pojęć? praporządkiem zwanym w matematyce? - jakąś albebrą Boola? o której nic nie wiem, ale zaszedłem tam na pasku internetowej wyszukiwarki? Ile rzeczy nie wiem, i ani mi się śniło. Ale czuję i wiem, że AKLAMACJA, DZIĘKCZYNIENIE, UWIELBIENIE jest naturalnym kulturowym środowiskiem sprzyjającym pełnemu rozwojowi człowieka-osoby. Można się pogmatwać tylko w słowach, nie w rzeczywistości życia naszego powszedniego. Życie jest ciągiem reakcji na TAK, nie na NIE. Kiedy mogę wielbić, dzięki-czynić i aklamować - jestem sobą w sposób najpełniejszy i poza czasowy (tak doświadczam).

Negacja zamyka w ciasnych granicach zaprzeczania świata aklamcji, dziękczynienia i wielbienia, światu i kulturze na TAK. Środowisko kulturowe sprzyjające pełnemu rozwojowi człowieka-osoby musi być z definicji na TAK. Rodzi się i rozwija w FIAT-TAK-AMEN. Nie są takim środowiskiem ludzie unikający drugich, spotkania, rozmowy. Jest koncepcja, kultura Słowa Które Stało Się Ciałem i anty-koncepcja Heroda, Piłata itd, od wtedy do dzisiaj i potem też. Wykluczając spotkanie i rozmowę z bliźnimi (według ewangelicznej definicji) wykluczają się sami ze środowiska sprzyjającego rozwojowi.

A jak zlokalizować (usystematyzować) miłość w tym środowisku? Aklamacja, dziękczynienie, uwielbienie, miłość! Można je w nieskończoność układać ze zrozumieniem, tworząc swoją planszę do gry i zabawy egzystencjalno-eschatologicznej. Czasem w każdym z nas przebłyskuje blask geniuszu w tych dziedzinach. Czasem ktoś uchwyci (od)blask.

Kl.4
Było naukowo i współcześnie, ale mnie zagotowało dwóch takich. Będę do tego wracał. Wszystko prawie jest zapisane na wiecznej rzeczy pamiątkę, np. na koncie Facebooka, w różnych miejscach :)
Uczę ich, że są członkami jednego Ciała Jezusa, jakim jest Kościół Powszechny, a my mamy dawać Jemu świadectwo, wobec całego wszechświata ;)

Kl.5
O znakach kulturowych, wieżach kościołów, dzwonach, orientacji drogi kupców i pielgrzymów... Komu bije dzwon... nie tylko Zygmunta.
Katecheza daje mi kolejny dzień uniesienia prorockiego....

PS.
A potem byłą długa Rada Pedagogiczna, która mnie wiele nauczyła, ale o tym potem, mam nadzieję, że JUTRO.