środa, 27 czerwca 2012
Szkoła (RzN) - to i państwo i kościół (i „obowiązek solidarności”)
Szkolne zadanie, ostatnie chyba polecenie służbowe w tym roku, prowadzi moją rękę przy pisaniu, a jeszcze ważniejsze, że także serce, umysł i ducha. Mamy się wpatrzyć w cały rok, wsłuchać w siebie i opisać swoją roczną pracę. Sięgnąłem do zapisanych na blogu świadectw ze szkolnych dni i z wydarzeń, "dla ukazania prawdziwej rzeczywistości", takiej jaką była. Odkryłem - tak, to jest dla mnie nieustannym odkrywaniem - że byłem, byliśmy prowadzeni większym sensem, jakąś ręką z wysoka. Dyrektorki? Na pewno, taka jest jej funkcja, rola (i powołanie). Ale może jeszcze jakąś wyższą?
Od kilkudziesięciu lat zachęcam wszystkich do prowadzenia notatek życiowych. W zamęcie chwil można się zagubić, można zgubić zwłaszcza zarys większej całości. Ta uwidacznia się z dystansu, widziana z pewnej wysokości - z odległości czasowej i emocjonalnej. Nic zatem dziwnego, że przywrócona mi jasność spojrzenia i refleksji zaprowadziła do encykliki Jana Pawła II "Sollicitudo rei socialis", o mechanizmach życia (i rozwoju) społecznego. Każda Jego encyklika jest źródłem wielkiej mądrości nadziei. Znalazłem (otrzymałem) kon-tekst swojego wystąpienia wobec Rady Pedagogicznej i historii - "do podkreślenia wagi sytuacji i do przedstawienia sumieniom wszystkich naglącego obowiązku przyczyniania się do jej rozwiązania".
Kontekstem, który znalazłem z pomocą Jana Pawła II jest pojęcie rozwoju. Z jakiego typu rozwojem mieliśmy do czynienia w ciągu ostatniego roku (i ostatnich dwudziestu lat)? Papież podpowiada takie kryterium - "Elementem konstytutywnym, a zarazem najwłaściwszym sprawdzianem owego postępu w duchu sprawiedliwości i pokoju, (...) jest stałe dowartościowywanie pracy ludzkiej, zarówno pod kątem jej przedmiotowej celowości, jak też pod kątem godności podmiotu każdej pracy, którym jest człowiek”. Ja zaś powtórzę swoje pytania/kryteria: - CZY JESTEŚMY NA DRODZE DO WSPÓLNOTY SŁOWA I KONCEPCJI? "LEPSZY START" - DO CZEGO? - dopytuję, dopytuję, dopytuję...
Mając na uwadze rozwój szkoły i gminy, nie można pominąć w analizie faktu podziału na dwa, trzy... ?? stronnictwa. Przecież nikt z nas nie jest ślepy. Papież też nie był - "Trudno pominąć milczeniem ważny fakt występujący w obrazie politycznym, znamienny dla okresu historycznego po drugiej wojnie światowej i stanowiący ważny czynnik w procesie rozwoju ludów. Mamy na myśli istnienie dwóch przeciwstawnych bloków, określanych Wschód i Zachód. Każdy z tych bloków zmierza do asymilacji lub skupienia wokół siebie innych krajów lub grupy krajów, przy różnym stopniu ich przynależności czy uczestnictwa. Przeciwstawność posiada tutaj przede wszystkim charakter polityczny, skoro każdy blok odnajduje swą tożsamość w systemie organizacji społeczeństwa i sprawowania władzy, który usiłuje być alternatywą drugiego; przeciwstawność zaś polityczna wywodzi się z głębszych przeciwstawności w porządku ideologicznym. Każda spośród tych ideologii, odwołując się do dwóch zupełnie odmiennych wizji człowieka, jego wolności i roli społecznej... przy użyciu własnych form propagandy i wpajania przekonań, nieufnych wobec siebie i lękających się przewagi drugiego.
Stosunki międzyludzkie nie mogą nie odczuwać skutków tej „logiki bloków” i odpowiadających im „sfer wpływów”. Napięcie między dwoma blokami, powstałe przy końcu drugiej wojny światowej, panowało w czasie całego następnego czterdziestolecia, przybierając bądź charakter „zimnej wojny” bądź „wojen per procura” drogą wykorzystywania konfliktów lokalnych lub też przez trzymanie ludzi w niepewności i niepokoju groźbą wojny otwartej i totalnej" - tak jest i wśród nas! Istnienie i przeciwstawność bloków/stronnictw/podziałów wpływa na obraz naszej szkoły i gminy!
PATRZĄC NA NASZE SPRAWY (SZKOŁY, GMINY, PARAFII) z punktu widzenia rozwoju, TRZEBA PYTAĆ O CHĘCI I MOŻLIWOŚCI AUTENTYCZNEGO DIALOGU! Czy, i kto jest zdolny do takiego spotkania i dialogu, i w takim razie do przemian i odnowy, tak by ułatwić lub popierać prawdziwy i integralny rozwój człowieka i struktur społecznych we współczesnym świecie? W każdym razie takie przemiany i odnowa są pilne i konieczne dla sprawy wspólnego rozwoju wszystkich.
Nasza gmina niedawno uzyskała większą nie-podległość od jednoosobowej władzy gminnej i konieczne są świadomie podjęte wysiłki, by odzyskać/osiągnąć własną tożsamość kulturową i samorządową (wspólnota lokalna). Potrzebny jest skuteczny i bezinteresowny wkład ze strony wszystkich aktywnych mieszkańców. Tymczasem jesteśmy wplątani w konflikty (personalne? ideologiczne? ideowe? sumienia?), pociągające za sobą nieuniknione podziały wewnętrzne w gminie, szkole, parafii, które skończyć się mogą, w pewnych okolicznościach, prawdziwą ruiną i katastrofą (społeczną już chyba są).
Własne teksty (post) stały mi się objawieniem, encyklika zaś skrzydłami, na których uniosłem się ku górze duchem, nastrojem, wiarą i rozumem. Gdybym nie miał tekstu papieskiego przed oczami trudno byłoby mi oderwać się od przyziemia. LUDZIE JAKIE TU SĄ SKARBY! (jak to w sferze świętości jest i być musi :-)
Przyziemie atakuje ni stąd, ni zowąd. Przyziemnością, malizną, antydemokratycznym sposobem myślenia, anty-partycypacyjnym, żywcem ze śmietnika historii - "ja, ja, ja - o wszystkim i ja, ja, ja - wszystkim?". Prawda? Jaka prawda? "A cóż to jest prawda?" - spytała pewna (ważna?) postać z historii Ludzkości. Kto w prawdę nie wierzy, jest zagrożeniem pokoju - to moja teza, nie papieża.
Zastosuję natomiast chętnie papieską analizę sytuacji na świecie w 1987 roku do sytuacji w naszej szkole, gminie i w jakimś stopniu także w parafii. Tam, gdzie w papieskim tekście występuje "społeczeństwo świata", "kraj, kraje", "naród, narody" podstawiam odpowiednia "wspólnota lokalna", "szkoła", "gmina". Odczytajmy poniższy tekst (kursywą):
"O ile społeczeństwo świata pod pewnym względem jawi się jako niejednolite, co wyraża się w umowny sposób przez nazwy: Pierwszy, Drugi, Trzeci, a nawet Czwarty Świat, to zawsze pozostaje bardzo ścisła współzależność tych światów, która, jeśli nie liczy się z wymogami etycznymi, przynosi tragiczne skutki najsłabszym. Co więcej, owa współzależność, poprzez pewien rodzaj dynamiki wewnętrznej i pod działaniem mechanizmów, które trudno nie uznać za przewrotne, wywołuje negatywne skutki nawet w krajach bogatych. Właśnie wewnątrz tych krajów występują, chociaż na mniejszą skalę, najbardziej specyficzne objawy niedorozwoju. Tak więc powinno być oczywiste, że rozwój albo stanie się powszechny we wszystkich częściach świata, albo ulegnie procesowi cofania się również w strefach odznaczających się stałym postępem. Zjawisko to jest szczególnie znamienne dla natury prawdziwego rozwoju: albo uczestniczą w nim wszystkie narody świata, albo nie będzie to prawdziwy rozwój."
Rozwój szkoły i gminy (wspólnoty lokalnej) jest związany z... i "powinien skłonić do refleksji nad etycznym charakterem współzależności ludów [mieszkańców, nauczycieli, pracowników] oraz warunkami współpracy na rzecz rozwoju, płynącymi również z zasad etycznych" .
Dalej to już prawie same cytaty z encykliki o trosce o sprawy społeczne.
SPOŁECZNA TROSKA Kościoła o autentyczny rozwój człowieka i społeczeństwa, czyli taki, który zachowuje szacunek dla osoby, ludzkiej we wszystkich jej wymiarach oraz służy jej rozwojowi, ...[papieże] wiele razy zabierali głos w tych sprawach, ogłaszając różne dokumenty społeczne, często w rocznicę(!!) wydania [Rerum novarum, Leon 13]... nauczanie to stanowi uaktualniony „corpus” doktrynalny, który rozwija się w miarę jak Kościół... odczytuje wydarzenia zachodzące w ciągu dziejów. Kościół stara się więc tak prowadzić ludzi, aby — także z pomocą refleksji rozumowej oraz nauk o człowieku — mogli realizować swoje powołanie odpowiedzialnych budowniczych ziemskiej społeczności.
Celem tego rozważania jest podkreślenie, poprzez refleksję teologiczną nad współczesną rzeczywistością, konieczności bogatszej i bardziej zróżnicowanej koncepcji rozwoju, zgodnie z sugestiami Encykliki, oraz wskazanie pewnych form jej urzeczywistnienia.
„Radość i nadzieja, smutek i trwoga ludzi współczesnych, zwłaszcza ubogich i wszystkich cierpiących” - należy podkreślić świadomość obowiązku spoczywającego na Kościele, który ma „ogromne doświadczenie w sprawach ludzkich”, „badania znaków czasu i wyjaśniania ich w świetle Ewangelii”... i równie głęboką w Kościele świadomość własnej misji „służenia”, odrębnej od funkcji państwa...
Czy zawsze da się odróżnić, co papieskie, a co moje? Podpowiem SPECYFIKA OBECNOŚCI RELIGII W SZKOLE (moje, jk) - "uwypuklenie charakteru etycznego i kulturowego" (Jego, JPII) całej naszej działalności (szerokości horyzontów tej pracy). Konkretniej, dotyka „zasad refleksji”, „kryteriów ocen” i „wytycznych działania”... Problemy występujące w miejscach pracy lub w ruchach czy związkach robotniczych określonego zakładu pracy w kraju czy regionie [gminach, powiatach, stowarzyszeniach], nie mogą być uważane za samotne wyspy...
Encyklika Papieża Pawła VI... zmierza przede wszystkim do zasygnalizowania pewnego faktu moralnego, którego podstawę stanowi obiektywna analiza rzeczywistości. Według słów Encykliki „należy sobie zdać sprawę” z tego faktu właśnie dlatego, że dotyka on bezpośrednio sumienia, źródła decyzji moralnych i etycznych...
Dlatego odpowiedzialni za sprawy publiczne, poszczególni obywatele krajów, zwłaszcza jeśli są chrześcijanami, mają moralny obowiązek — zależnie od stopnia odpowiedzialności — brać pod uwagę przy podejmowaniu decyzji indywidualnych czy rządowych to odniesienie uniwersalne, tę współzależność, jaka istnieje pomiędzy ich postawą a nędzą i niedorozwojem... Encyklika Pawłowa przedstawia obowiązek moralny jako „obowiązek solidarności” (koncepcja rozwoju, widzianego w perspektywie powszechnej współzależności)!!!!
„Rozwój jest nowym imieniem pokoju” (Paweł VI)
„Skąd się biorą wojny i skąd kłótnie między wami? (...) z waszych żądz, które walczą w członkach waszych. Pożądacie (...), a nie możecie osiągnąć” (list św. Jakuba).
I przeciwnie, w odmiennym świecie, rządzonym troską o dobro wspólne całej ludzkości czy też troską o „postęp w człowieczeństwie i wartościach duchowych wszystkich” zamiast szukania indywidualnej korzyści, pokój byłby możliwy jako owoc „doskonalszej sprawiedliwości między ludźmi”... ta „nowość” Encykliki ma stałą i aktualną wartość dla dzisiejszej mentalności, która tak żywo odczuwa wewnętrzną więź zachodzącą między poszanowaniem sprawiedliwości a budowaniem prawdziwego pokoju.
PS.
Jest taki fragment analizy tego świata przez Karola Wojtyłę-JPII, który każe mi się zatrzymać i ponownie zastosować go metodą podstawiania do naszej sytuacji (SES, EES). Pamiętajmy, że "Sollicitudo rei socialis" powstało jeszcze przed wolnymi wyborami w Polsce i upadkiem Muru Berlińskiego! Można porównać wypowiedzi i język papieża z encykliki "Centesimus annus" z 1991:
"Należy zauważyć, że w dzisiejszym świecie — wśród wielu praw człowieka — ograniczane jest prawo do inicjatywy gospodarczej [podstawiam w to miejsce wszelkie inicjatywy wyrażania swojej wolności i nazywania/malowania swojego obrazu rzeczywistości, np. mój blog], które jest ważne nie tylko dla jednostki, ale także dla dobra wspólnego. Doświadczenie wykazuje, że negowanie tego prawa, jego ograniczanie w imię rzekomej „równości” wszystkich w społeczeństwie, faktycznie niweluje i wręcz niszczy przedsiębiorczość, czyli twórczą podmiotowość obywatela. W rezultacie kształtuje się w ten sposób nie tyle równość, ale „równanie w dół”. Zamiast twórczej inicjatywy, rodzi się bierność, zależność i podporządkowanie wobec biurokratycznego aparatu, który jako jedyny „dysponent” i „decydent”, jeśli wręcz nie „posiadacz” ogółu dóbr [obraz życia społecznego w jakiejś wspólnocie, np. szkole, gminie, parafii] wytwórczych stawia wszystkich w pozycji mniej lub bardziej totalnej zależności, jakże podobnej do tradycyjnej, zależności pracownika-proletariusza w kapitalizmie. Stąd rodzi się poczucie frustracji lub beznadziejności, brak zaangażowania w życie narodowe, [gminne], skłonność do emigracji, choćby tak zwanej emigracji wewnętrznej.
Taki układ ma swoje konsekwencje również z punktu widzenia „praw poszczególnych narodów”. Często bowiem zdarza się, że naród [mieszkaniec, dyrektor...] zostaje również pozbawiony swojej podmiotowości, czyli odpowiadającej mu „suwerenności”, w znaczeniu ekonomicznym, a także polityczno-społecznym. Poniekąd i kulturalnym, gdyż wszystkie te wymiary życia we wspólnocie narodowej [i gminnej] są ze sobą powiązane.
Ponadto należy podkreślić, że żadna grupa społeczna, na przykład partia [lub bliżej nieokreślony "ogół"], nie ma prawa uzurpować sobie roli jedynego przewodnika, niesie to bowiem z sobą, podobnie jak w przypadku każdego totalizmu, niszczenie prawdziwej podmiotowości społeczeństwa oraz ludzi — obywateli. Człowiek i naród stają się w tego rodzaju systemie „przedmiotem”, pomimo wszystkich deklaracji i werbalnych zapewnień.
Trzeba w tym punkcie dodać, że w dzisiejszym świecie istnieją liczne inne formy ubóstwa. W istocie bowiem, czyż pewne braki lub ograniczenia nie zasługują na to miano? Czyż negowanie lub ograniczanie praw ludzkich — na przykład prawa do wolności religijnej, prawa do udziału w budowaniu społeczeństwa, swobody zrzeszania się czy tworzenia związków zawodowych, a także podejmowania inicjatyw w sprawach ekonomicznych — nie zubożają osoby ludzkiej tak samo, jeśli nie bardziej, niż pozbawienie dóbr materialnych? A czy rozwój, który nie bierze pod uwagę pełnego potwierdzenia tych praw, jest naprawdę rozwojem na miarę człowieka?
Krótko mówiąc, niedorozwój, którego świadkami jesteśmy w naszych czasach, nie jest jedynie niedorozwojem ekonomicznym, ale także kulturowym, politycznym i po prostu ludzkim, na co zwróciła już uwagę dwadzieścia lat temu Encyklika Populorum progressio A zatem w tym punkcie należałoby zadać sobie pytanie, czy tak smutna dzisiejsza rzeczywistość nie jest, przynajmniej częściowo, wynikiem zbyt ograniczonej, to znaczy przede wszystkim ekonomicznej koncepcji rozwoju."
Należy odnotować niewątpliwie poważne zaniedbania ze strony samych narodów [ludzi, mieszkańców, obywateli, nauczycieli] będących na drodze rozwoju, a zwłaszcza tych, którzy sprawują w nich władzę ekonomiczną i polityczną [samorządową, duszpasterską, pedagogiczną]. Niemniej jednak nie można stwarzać pozorów, że się nie dostrzega odpowiedzialności narodów rozwiniętych [ludzi wykształconych, nauczycieli dyplomowanych], które nie zawsze, a przynajmniej nie w należytej mierze poczuwały się do obowiązku niesienia pomocy krajom oddzielonym od świata dobrobytu [prawdy, wolności], do którego one same należą."
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz