Jest cicho i spokojnie nad wyraz. Zosia
sprz膮ta w kuchni, Krzysiek (siostrzeniec) poszed艂 na werand臋, Gra偶yna 艣pi, a
raczej odsypia. 25 lipca wspominamy i 偶yczymy Christophoros. Kiedy On nas niesie, a my Jego, 艣wiat i 偶ycie s膮 l偶ejsze.
Andrzej, Marysia, Olek s膮 teraz gdzie艣 w
okolicach serialowych Wilkowyj-Jeruzala z grup膮 rowerzyst贸w pod okiem Paw艂a i
Sebastiana i...? 艁azarz wychowuje kolonijnie deskorolkowc贸w pod Radomiem, Hela
stoi przy kurczakach w warszawskim KFC, a Jasiek jeszcze dalej i wy偶ej na 艣wiat spogl膮da. Jest czym 偶y膰 i
z czego (kogo) si臋 cieszy膰. Tak si臋 dzieje 偶ycie. Byle w jego
pocz膮tkach si臋 nie podda膰 i nie zrezygnowa膰 z idea艂贸w, to potem
ju偶 p贸jdzie. Najwa偶niejszy jest okres mocowania si臋 ze swoimi
s艂abo艣ciami i idea艂ami. Jak se po艣cielisz tak si臋 wy艣pisz.
M艂ody! - psia krew! dla w艂asnego
dobra i dobra 艣wiata ca艂ego walcz! - nie rezygnuj z idea艂贸w.
P贸藕niej s膮 ju偶 tylko 偶niwa. Owocobranie.
Andrzejowi da艂em polecenie
s艂u偶bowo-rodzinne – ma w Latowiczu pyta膰, szuka膰 艣lad贸w
ksi臋dza imiennika. Andrzej Kapaon by艂 tam wikarym 1987-89. Jego
ojciec a m贸j stryj kiedy mia艂 lat 13 pod okiem cioci Manii (Maria
Kr贸lowa) takie zapisa艂 marzenia:
„Ja, Aleksander Kapaon
ucze艅 4-tej klasy
Ju偶 rozmy艣lam sobie teraz
w starszym wieku czasy.
B臋d臋 potem architektem
I wojskowym tak偶e.
呕on臋 chc臋 mie膰 艂adn膮, mi艂膮
i dobr膮, a jak偶e
s艂owem typem cioci Mani.
B臋d臋 d艂ugo szuka艂,
bym na tera藕niejszych 偶onach
ja si臋 nie oszuka艂.
Dalej, dzieci chc臋 mie膰 czworo...
A jeden tylko W艂adeczek
Ksi臋dzem ma zosta膰,
by w ko艣ciele msz臋 odprawia膰,
i ludzi naucza膰.
A dlatego, i偶 m贸j tatu艣
ksi臋dzem tez mia艂 by膰,
wi臋c niech tak膮 ma pociech臋
na wnuka patrze膰.
Dalszych los贸w nie przeczuwam,
B贸g mi ze艣le je,
ja za艣 dzieci b臋d臋 chowa艂
czysto, pobo偶nie.
(Annopol, lipiec 1924)
Kto nie prowadzi osobistych zapisk贸w i
kronik rodzinnych zuba偶a w艂asne 偶ycie i okrada nast臋pne
pokolenia, co m贸wi臋 i pisz臋 bardzo serio :-(
Stryj zosta艂 in偶ynierem, dyrektorowa艂
d艂ugi czas Muzeum Techniki, kt贸re za艂o偶y艂 jego wuj Kazimierz,
kt贸rego D膮b Pami臋ci Katy艅skiej ro艣nie przed Zespo艂em Szk贸艂
im. Rzeczpospolitej Norwidowskiej w Strach贸wce. Dzieci mia艂 troje,
wymarzona c贸rka si臋 nie urodzi艂a. Syn zosta艂 ksi臋dzem, tyle, 偶e
Andrzej.
Nie mo偶na wychowa膰 si臋 bez wzor贸w i
idea艂贸w. Wzory i idea艂y za艣 - to to偶 samo, co mi艂o艣膰 i wiara. Nie ma 偶ycia
bez mi艂o艣ci, rozwoju - bez wiary. Logizacja 偶ycia! - dzi臋kuj臋
ks. prof. Ferdku.
A teraz koniecznie o dzisiejszym 艣nie,
kt贸ry by艂 wielkim wydarzeniem i prze偶yciem. Czemu? Dociekajmy
(za)razem.
- Jecha艂em w nim do Francji, pakowa艂em
upominek, p艂yt臋 winylow膮 z jakim艣 znacz膮cym
nagraniem-przes艂aniem. Nie pami臋tam, dla kogo, ani przes艂ania.
Znalaz艂em si臋 jako艣 we francuskim
mie艣cie-przeznaczeniu. Nogami ledwo pow艂贸czy艂em szukaj膮c adresu.
Miasto zna艂em z du偶o wcze艣niejszego pobytu. S膮 tylko takie dwa:
Pary偶 i Tours. Mam przed oczami topografi臋. Znalaz艂em, impreza
imieninowa(?) w wynaj臋tym lokalu si臋 ko艅czy艂a, solenizantka(?)
rozwin臋艂a, chyba zrozumia艂a przes艂anie, i skierowa艂a [mnie] pod inny adres, domowy.
Zn贸w szuka艂em, znalaz艂em, uk艂adali dzieci do snu. Najwyra藕niej
zna艂em tylko j膮. Zacz臋li艣my si臋 lepiej (roz)poznawa膰 z m臋偶em i ca艂膮
rodzin膮.
Tylko tyle? Co do fakt贸w, tak. Ale
gw贸藕d藕 le偶y – jest wbity - gdzie indziej. W znaczeniu dla mnie,
sensie, w wy-mowie. 呕e lepiej si臋 rozumia艂em z nimi tam, w p贸艂s艂贸wkach
i 膰wier膰-gramatyce j臋zyka francuskiego, ni偶 tutaj, w jakim艣 postsowieckim kraju. Tu jestem ukatrupiony
pomimo pozor贸w tego samego j臋zyka (ale nie kultury). Rzucali
niekt贸rzy w tzw. wsp贸lnocie lokalnej (szko艂a, parafia, gmina) we
mnie d艂ugo, coraz intensywniej, kamieniami s艂贸w i pom贸wie艅, przy
biernej postawie wi臋kszo艣ci. Za ksi臋偶y Mieczys艂awa Iwanickiego,
Antoniego Czajkowskiego by艂em chlub膮 wierz膮cych w tym zak膮tku
Polski. Jako jej/wasz reprezentant budowa艂em niepodleg艂o艣膰 i
demokracj臋, odbiera艂em Katechizm Ko艣cio艂a Katolickiego w katedrze
praskiej jak order 艣wi臋tego Jezrego, stawa艂em ze stra偶akami OSP ze Strach贸wki, R贸wnego i Boruczy przy Grobie Nieznanego 呕o艂nierza
na Placu Zwyci臋stwa, wita艂em w parafii przy r贸偶nych okazjach, rozmawia艂em i biesiadowa艂em z
biskupami i pos艂ami RP, przemawia艂em na spotkaniu w Sejmie, chwal膮c si臋 przed Polsk膮 pomys艂ami i ca艂膮 o艣wiat膮 gminn膮, i w
Senacie, 偶al膮c na niesprawiedliwo艣膰 i prywat臋 kolejnego w贸jta, rozdawa艂em Cia艂o Chrystusa podczas d艂ugich Eucharystii.
Za proboszcza Andrzeja Duszy zosta艂em okrzykni臋ty obcym, z nie
swojej parafii?!!
Tu? - nie 偶yj臋 ju偶 wcale. Tam, we
Francji, w Europie, we 艣nie – o-偶y艂em na chwil臋. Potem cho膰
spa艂em, nie spa艂em do rana, tkwi艂em po uszy i dno serca i duszy w tamtej
tajemniczej obecno艣ci ludzi i 艣wiata. TU ZAMIESZKUJ膭 SZKIELETY
LUD脫W. St臋chlizn臋 trupi膮 a偶 czuj臋, fuj. Zapo偶yczam obrazowanie
od wieszcza - „patrz nad jego wody trupie... nie lgnie do niego
fala, ani on do fali”, nie odpowiada bli藕niemu, nie widzi,
nie s艂yszy, nie postrzega jego wo艂ania, pisania, m贸wienia i jego potrzeb duchowo-osobowo-intelektualnych, nie wchodzi w
dialog w komentarzach na blogu albo na Facebooku, ani nie spyta w
realu...”. Bli藕ni w popeerelowskim spo艂ecze艅stwie (czy tylko wiejsko-gminnym?) dla takich jest 偶ywym trupem.
Wracam do wcze艣niejszych notatek,
sprzed paru dni.
Rada dla uwa偶nego czytelnika:
ZAJMIJ SI臉 NATYCHMIAST SWOJ膭
MOMENTOLOGI膭, NIM UMR膭 INNI AUTORZY.
Nie powinno si臋 uzale偶nia膰 od
momentologii innych (os贸b). W twojej jest wszystko, co potrzeba!
Twoja pe艂nia rado艣ci le偶y w twojej, nie mojej momentologii. Zaufaj
niejednemu Boecjuszowi.
Du偶o trafi艂em dzi艣 ksi膮偶ek o Romanie Ingardenie,
jednym z najbardziej znanych polskich filozof贸w (a mo偶e i
najwi臋kszym).
Ca艂kiem przypadkowo? Chyba nie.
Spotka艂em i takie opinie -
„Ingarden stanowi ogniwo 艂膮cz膮ce nasz膮 polsk膮 „za艣ciankow膮”,
jak sam zwyk艂 m贸wi膰, kultur臋 filozoficzn膮 z Wielkim 艢wiatem
Wielkiej Filozofii Europejskiej. To jedyny polski zawodnik
pojawiaj膮cy si臋 w rozgrywkach filozoficznej pierwszej ligi.”
Znalezion膮 ksi膮偶k臋 ksi臋dza Bogdana o Ingardenie zam贸wi艂em natychmiast na Alegro (z pomoc膮 Gra偶yny).
PS.
Ikona ze strony "Arbeiten der..."
Brak komentarzy:
Prze艣lij komentarz