poniedziałek, 30 lipca 2012

O kontemplacyjnym istnieniu


Czy nie poświęcamy – jako jednostki i jako cała kultura – zbyt małej uwagi kontemplacji? Zbiera ona przecież zagadnienie świętości, jedności, tożsamości, realizmu. Może jeszcze czegoś?

Dziś podejmuję temat nie po raz pierwszy, choć z bardzo błahego powodu. Pada deszcz, wszyscy siedzimy w domu. Oglądaliśmy igrzyska londyńskie, do czasu wyłączenia prądu. Przerwę wykorzystuję na pisanie. Ale myśl-rozpościerać zacząłem wcześniej. Bo siedziałbym i tak i tak. Ale jednak coś już i tak zrobiłem. Obejrzałem film o relikwiach Jana Chrzciciela. National Geographic daje najwięcej gwarancji na sensowny czas prze telewizorem.

Przy okazji padło kilka ciekawych pytań. Sięgają głęboko, do fundamentów. Każde zejście na ten poziom jest przeżyciem egzystencjalnym i daje odczucie (życiowego) spełnienia. Może nie każdemu, może każdemu - skąd mam wiedzieć, skoro (wśród moich znajomych) się o tym nie rozmawia. Nawet w rodzinie. To nie może być tylko psychologizowanie(m). To realny świat realnego człowieka-osoby 2012.

Post się rozrasta. I o nie tylko dlatego, że ciągle nie dają światła (tak się mówi). Co mnie nie cieszy, jako kibica nieustannego. Sam czas nie może zapełnić szpalt. Z pustego i Salomon nie naleje.
Post się rozrasta i uściśla pod wpływem właśnie odnalezionych notatek z nocy. Byłem zapomniałem, a oto odnalazły się, choć nie szukałem. Chciałem jeno spisać to, co notowałem na Nationalu o Janie Chrz. Ta sama kartka złożona na czworo, co miałem w kościele, ten sam długopis, łatwo się pogubić, pomylić.

Najpierw wątek dzisiejszy, żeby chronologia coś dopowiedziała i wypełniła miejsca pisaniem niedookreślone.

1) żyć to? - dla mnie, być przez chwilę z innymi, głównie najbliższymi, z rodziną. Być. Ani robić, ani tak dalej, ani tym podobne. Skoro jestem z nimi, w kontekście współ-bycia i współ-kontemplacji, to spełniam swoje na ziemi przeznaczenie. Tworzyć wspólnie coś dobrego jest oczywiście zawsze mile widziane, ale nie bezwarunkowo konieczne. Działanie domaga się spełnienia pewnych warunków. Ale ich określanie nie jest teraz moim priorytetem. Prakseologia łatwiej znajdzie mistrzów niż kontemplacja (kontemplacyjne istnienie). To – po pierwsze.
2) Po drugie? - ZNALEŹĆ (OD)BLASK PRAWDY każdego dnia. Skoro przyszły do głowy istotne pytania, tykające fundamentu – to mój dzień już wypełnił się sensem. Nawet w najmniejszym okruchu prawdy jest blask całej prawdy, która wyzwala. Czy źle myślę? Rozumuję? Czy coś poplątałem? Chciałbym wkręcić w taki dialog paru najbliższych lub dalszych bliskich. Łatwiej byłoby się poruszać po oceanie istnienia. Łatwiej korygować.

Coś mi to mówi o mnie istotowego i konstytutywnego! W młodości przyjaciele często się złościli na mnie, że nie sposób wydostać ze mnie jasnej odpowiedzi, co do zdarzeń przyszłych. Rzeczywiście, nim zadeklarowałem, że tu i tam będę, musiałem mieć możliwą pewność, co do przewidywalnych okoliczności. Nie rzucałem słów na wiatr.  Jeśli powiem słowo, to na śmierć i życie. Złamanie słowa, to nie tylko utrata honoru, ale zniszczenie nieodwracalne w jakimś sensie (proporcjonalnie) całej rzeczywistości, struktury bytu Wszechświata, zniweczenie (odwiecznego?) planu Wieczności. W taki sposób doświadczam Istnienia Wszystkiego i siebie samego. Jako pewien przypadek Ostateczności.

Na początku było Słowo i koncepcja, które są doskonałą jednością – tak rozumiem do dzisiaj. To moja teologia, antropologia i kosmologia. Życie się dzieje, próbuję je czytać, rozumieć i kontemplować, współ-istnieć w zgodzie. Oczywiste, że w takiej koncepcji źródłem istnienia (zwłaszcza życia człowieka-osoby) jest świętość!

Tylko tyle zdążyłem, nie wszystko (niewiele?) wyjaśniłem. Nawet nie wszystko przepisałem, ani tego z wczoraj, ani z dzisiaj. Nie muszę. Nic już nie muszę. Trochę zostało na karteczkach, trochę pod innymi adresami. Może jutro? - "jak dożyję", mówiła mądra pobożnością i całkowitym zawierzeniem Mama. Ja mam ciut inną postawę i pobożność. Własną. Osobny świat?

PS.
O wsi, co mówi Wałęsa, a co ja? Też potem, nie zając.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz