poniedziałek, 17 września 2012

Katechezy TW i okolice – 17 września 2012


„Kto pracował na miłość, ten potem z miłością pracować będzie, 
to jest szczęściem prawdziwym, tutaj innego szczęścią nie masz” (CKN) 

„I jeszcze jeden ważny dla Norwida Wielki Rodak - urodzony 271 lat wcześniej, też na Mazowszu, syn Jana i Małgorzaty z Kryskich, św. STANISŁAW KOSTKA, który zmarł w Rzymie nie ukończywszy 18 lat. "Był przez wszystkich kochany i wszystkich darzył miłością". W kościele św. Andrzeja na Kwirynale, w kaplicy będącej celą Stasia-jezuity, znajduje się wykonany przez francuskiego rzeźbiarza pomnik grobowy św. Stanisława” (tutaj)
                                
                                         ***
W komnacie, gdzie Stanisław święty zasnął w Bogu,
Na miejscu łoża jego stoi grób z marmuru -
Taki, że widz niechcący wstrzymuje się w progu,
Myśląc, iż Święty we śnie zwrócił twarz od muru,
I rannych dzwonów echa w powietrzu dochodzi,
I wstać chce - i po pierwszy raz człowieka zwodzi! -
Nad łożem tym i grobem świeci wizerunek Królowej-Nieba,
która z świętych chórem schodzi
I tron opuszcza, nędzy śpiesząc na ratunek. -
Palm wiele, kwiatów wiele aniołowie niosą,
Skrzydłami z ram lub nogą występując bosą.
Gdzie zaś od dołu obraz kończy się, ku stronie,
W którą Stanisław Kostka blade zwracał skronie,
Jeszcze na ram złoceniu róża jedna świeci:
Niby że, po obrazu stoczywszy się płótnie,
Upaść ma, jak ostatni dźwięk, gdy składasz lutnię,
I nie zleciała dotąd na ziemię - i leci...
(Cyprian Norwid, rok 1857)

Dzień świętego patrona młodzieży 18 września, decyduje o wyborze terminu TW.

Zaglądałem rano w różne miejsc, także tutaj, szukając w google „ckn nt (wy)chowania młodzieży”
- liceum w Warszawie
- i tu: gimnazjum w Żywcu 
- i tu: Młodzieżowy Dom Kultury "Muranów" im. C. K. Norwida (Warszawa)
- dlaczego przeglądam szkolne programy wychowawcze? - no! mamy tydzień wychowania! - może chwila refleksji nad tymi dokumentami, a potem nad praktyką w tych szkołach z obserwatorami z zewnątrz, rozwinie nas?
- czując się samemu samotną i raczej niepotrzebną nikomu (w społeczności mojej tzw. wspólnoty lokalnej) wyspą – staję się sam przedmiotem anty-wychowania, co najwyżej przedmiotem manipulacji o (mój) głos wyborczy – czy taki n-l i cała sytuacja wychowuje?
- społeczności, w których nie rządzi prawda, nie wychowują, ale demoralizują!
- wychowanie to jedność i zgodność haseł, koncepcji (człowieka, świata, prawdy...) i czynów – nie martwcie się, że was nie słuchają, martwcie się, że was obserwują
- a znany psycholog i doradca rodzinny James Dobson wyznał, że sama wiedza mu nie wystarczała w procesie wychowania własnych dzieci i dla ich dobra i dla spokoju własnego sumienia pościł dodatkowo (w ich intencji) raz w tygodniu
- musi mnie coś (duch) prowadzić! - bez tego nic nie zrobię, ani nie napiszę. Tego ducha rozumiem, jako żelazną logikę, która wiąże mnie z całością i pozwala odczytać współrzędne „tu i teraz”.

Jak ja sam wychowuję swoich (swoje dzieci)? Myślę o nich, a myśląc nie mogę się nie modlić, czyli w tym przypadku kierować ich pod opiekę i skrzydła Boga, nie mogę nie polecać ich nieustannie Jemu... aby najlepiej wpasowali się w całokształt, w ich „tu i teraz”. Nie ma w tym żadnej tajemniczości, to matematyka wychowania katolickiego.

Daj się prowadzić – moja zasada wychowania (siebie i innych), która powinna się rozwinąć w jakimś kolejnym poście.

****
To też znalazłem w ramach porannych przygotowań - 
"Modlitwy idą i wracają - nie ma nie wysłuchanej. Dlatego wszystkie wysłuchane, że każda zwraca się na powrót. A dlatego powraca każda z modlitw, że wszystkie są z Miłości. Kto pracował na Miłość, ten z miłością pracować potem będzie. To jest szczęściem prawdziwym. - Tutaj innego szczęścia nie masz. (...) A kto pracował tak na Miłość - jako Ty, gdy raczyłeś stać się człowiekiem dla tej pracy? Co byłeś smutny aż do śmierci, a miłujący zawsze? Co nie miałeś gdzie głowy świętej złożyć, Królu świata całego. Zdradzony przez Naturę i przez Boga samego opuszczony... - On zwycięstwem Miłości!" ps. Dziś poszukiwałem tej Miłości w Skoczowie u św. Jana Sarkandra! „- wpisał autor photobloga, więc aż się zarejestrowałem tam i zalogowałem, by go poznać.
Nie chce mi się wychodzić z domu, choć nie jest to cała prawda o mnie, starym katechecie. Do dzieci, owszem, chce się iść, z ciekawością, a propozycja przygody owieczki Agnieszki w konspekcie katechezy dla podstawówki ze strony Tygodnia Wychowania  i ze wszystkim, co wcześniej, z rana, zapisałem sobie na blogu, aż korci, by chociaż spróbować.

Nie chcę iść, gdy pomyślę, że trzeba przy tym nieuchronnie zetknąć się – z porażającym dla mnie skutkiem - z systemem. Zetknięcie z „systemem” nie tylko odpycha. System zresztą to zbyt wielkie słowo, to zlepek dobrych chęci, wielkiego nieraz wysiłku i toczących się siłą bezwładności(?) pozostałości nienazwanej starzyzny. Dzisiaj jest 17 września, a my nadal „świętujemy” tylko jeden początek wojny ze światem, ten z 1 września. Takich nielogiczności jest dużo więcej, one stanowią ciągle w ogromnej mierze o wielu naszych systemach (oświata, zdrowie, służby mundurowe, biurokracja, wizytacje biskupie... to czubek góry lodowej). Gorzej, że o mentalności i w dużym stopniu takimże uczestnictwie w świecie (wiary i kultury też).

Kl.2
Lepiej by było – myślę sobie szczerze - gdyby zamiast starego dziada z wiarą, rozumem i doświadczeniem pół-wieku, poszedł do dzieci ktoś młody, z całą łagodnością, cierpliwością, dobrymi chęciami itd. Ba, ale co zrobić ze starymi, zużytymi nauczycielami? Nie ma dla nich miejsca w „systemie”, nie ma mechanizmów, by np. w Tygodniu Wychowania wykorzystali ów potencjał doświadczeń, intelektu, wiary i rozumu, np. animując parafialne? gminne? dekanalne?... wydarzenie TW, według życzeń i oczekiwań papieża „by zapewnić dzieciom i młodzieży solidną formację intelektualną, kulturową, duchową i chrześcijańską ” itd. System szkolny-parafialno-społeczno-polityczno-samorządowy jeszcze nie dorósł do takiego działania, także WYCHOWANIA.

Kl.5
Wybuchowy to dziad. Sam się przestraszyłem siebie takiego. Chodzę i cykam jak bomba zegarowa. Dlaczego, w których momentach? Bezczelności? Skrótowy opis - „Usiądź na swoim miejscu, odsuń się od niej, zabierz ręce z jej ławki. - Przecież nic nie robię. - To się odsuń, wróć na „tylko swoje” miejsce, bo jej niedługo włożysz ręce do kieszeni. - Ona nie ma kieszeni!... itd.itp.” I cóż, że chodzi o dwie koleżanki.
Wystarczy tylko powiedzieć „przepraszam” i zakończyć. „Przepraszam” - siadaj.

Na dyżurnym korytarzu przeżuwam nadmierne emocje i wzmacniam pierwsze swoje zdanie, że jestem mocno przeterminowany w tej pracy, że mogę więcej szkodzić niż pomagać w drodze do Domu Ojca, że może już przekroczyłem granicę zdrowego rozsądku w życiu i katechezie, gdy nagle przychodzi myśl trzeźwiąca - „nie odwracaj od siebie oblicza”. Taki jesteś, ale nie ty jesteś najważniejszy, to nie ty się liczysz. Bóg jest właśnie w naszych radościach i porażkach, w problemach, jest Żywy, takiego im niesiesz, nie Boga teorii, nawet jeśli katechetycznych.
Światełko jednak nie zagłuszyło jednak całkowicie wątpliwości, czy aby zbyt wielkiego wstydu Mu nie przynoszę, zwłaszcza wypisując „Bóg Żywy” i prawie z Nim zjednoczenia. Gdzie, kto, ta szmata i kupa nerwów?

Kl.6
Taka (bez szmat i kupy) proklamacja stała się moją/naszą modlitwą początkową. Potem motto szkoły, tekst trudnego wiersza w całości, z którego pochodzi i mini-ankieta na tablicy:

1) co to jest wychowanie
2) gdzie się dzieje
3) jaka sytuacja lub zdarzenie wychowawcze zrobiło ostatnio na Tobie duże wrażenie (opisz jak obrazek)
4) co byś/cie wymyślili/zrobili w i dla szkoły (klasy) w tzw. tygodniu wychowania (bo jak świętować np.Boże Narodzenie, to wiemy)

Niewiele usłyszałem w odpowiedzi (a czego się spodziewać): że to opieka i nauczanie dzieci dzieje się w domu, klasie i szkole. O kościele nie wspomnieli.
W przerwie litościwy dyżur pozwolił mi się przytrzymać różańca ze lwowa, taki sam widziałem u jednego z mnichów z Poczajowa. Lwowski różaniec, Oliwny Ogród, nie moja niech się dzieje wola do końca.

********
A potem – o dziwo – pusta klasa pozwoliła mi ożywić zmarłego katechetę, czekającego tak jak ja teraz na uczniów w jakiejś sali gdzieś na Krzeptówkach. Chodzi o śp. Mirosława Drozdka, SAC, którego odwiedziłem przed bardzo wielu laty w zimowe popołudnie (1980), waletując na czyimś obozie Politechniki Warszawskiej. Ale to mi się skończy, będę przyprowadzał klasę po zupie na religię ze stołówki. Ponieważ jednak wszystko kreuje jakieś znaczenia i skojarzenia, kto wie, co da nam/mi nowa sytuacja wychowawczo-opiekuńcza.
Największym wydarzeniem wychowawczym na tej lekcji był spokój (względny), ale z wiadomych względów osobowych niebywały! Co za tajemnica się w nich dokonała? Dobrze jest mieć lekcję religii po dyrektorskim języku polskim? - może coś jeszcze, czego nie wiem.

Kl.3
Do owieczki Agnieszki dokładam u nich zaproszenie na msze szkolne niedzielne i I Piątki. Z ostatniego pierwszego piątku skorzystało 9 osób uczennic i uczniów po-komunijnych.

Kl.1
Zastanawiałem się, czy da się u nich w ogóle wykorzystać „Agnieszkowe” materiały na Tydzień Wychowania, więc przygotowałem coś innego, ale szkoda było robić wyłom w ścianie katechetycznej szkoły RzN, więc zaryzykowałem opowiadanie, poszło jak burza po ogrodowym stole, bo i ja się wyćwiczyłem w „międzyczasie” w efektach specjalnych. Skoro tak słuchali, z sensem odpowiadali, to trzeba dołożyć rysunek, niech choć usłyszą interpretację obrazkową. Aż tu nagle mi świtnęło, że z pomocą Internetu i projektora mogę być bardziej nauczającym integralnie, niż się spodziewałem. Włączyłem, jednak włączyłem! (pomimo dzisiejszej niechęci do kabli itp), jedyna taka klasa, i zastosowałem „wymazywankę literową”. Poszło jak z płatka. Wymazali co drugą, to było ćwiczenie nie tylko na dokładność, bo tak odcyfrowali założone w konspekcie przez autora materiałów na II (akcyjny) Tydzień Wychowania w polskich szkołach i parafiach znaczenia – wiara, miłość, modlitwa, posłuszeństwo.

Czas dobiegał końca, więc w nagrodę – już się nie bałem rozproszeń i rozkojarzeń, jeśli to nie jest to samo – i do kończącego ćwiczenia graficzno-logicznego dołożyłem podkład muzyczny. „Gdy Pan Jezus był malutki” w wykonaniu San Damiano dobrze się wpasował, ale dopiero następny filmik „Michel Tello - Ai se eu tepego”, z wykazu/podpowiedzi pod tamtym, wywołał pełen entuzjazm klasy i wykazał kompletną kompatybilność elementów naszego systemu wychowawczego, łącznie z ambitnym projektem biskupów :-)

Połowa klasy zaczęła śpiewać, tańczyć, jak podłączona pod jakiś rozrusznik. A na początku lekcji nie byli w stanie wyrecytować, jako klasa, „Ojcze Nasz”. Na serio. Widziałem zmianę, przemianę?Ponieważ ani razu nie słyszałem wykonawcy ani utworu pytam jednego, skąd to – z Eska-TV. A wcześniej w pogwarce z wychowawczynią rzucali fachowo: snake, raptor etc. Trzeba Emili dopytać.

Kl.4
Zasada „zero tolerancji dla chamstwa” uniemożliwiła dokończenie lekcji. Ta zasada nie zna ograniczeń wiekowych i stosuje się – o zgrozo – do coraz młodszych rocznikow. Przedrzeźnianie, a raczej naigrywanie się, podśmiewanie, szydzenie z cudzego nazwiska nb. „Kostka”, patrona polskiej młodzieży, do każdego mojego słowa dogadywanie dwóch swoich, byle za plecami, nucenie sobie melodii pod nosem, jakby nigdy nic itd. Żadnej, wręcz odwrotnie, reakcji na moje prośby i upomnienia.
Szukałem wychowawczyni, znalazłem dyrKa, biedna, dołożyłem jej i ja, będzie musiała się nimi zająć służbowo. II TYDZIEŃ WYCHOWANIA nas nie oszczędza.

PS.
Nie miałem dzisiaj zbyt wielkiej ochoty pisać, ale napisało się samo. Twardy dysk prawie sam zapisuje. Zawsze mam jeszcze jedno wyjście – nie publikować, nawet jeśli spisane. Ale kiedy moje oko pada na „Monolog” CKN, to wymiękam i publikuję. On mnie znieczula :-)

1 komentarz:

  1. Widzisz chłopie potrafisz coś o sobie napisać i nie skłamać. Czas ustąpić miejsca innym, kogo będą słuchać. A tak w ogóle to ksiądz powinien dzieci uczyć religii, bo z tego co mi wiadomo i tak nic ich nie nauczysz. Daj szanse innym się wykazać. Pora odejść gdy wszyscy są jeszcze cali, i nie stała się krzywda z twojej ręki.

    OdpowiedzUsuń