Czuj臋 si臋 Januszem Korczakiem. Starym katechet膮. Zreszt膮, o tej porze?! Jest godz. 3.15, od dawna nie mog臋 spa膰. Wsta艂em. Co mi dzisiaj zgotuje Strach贸wka? Spotkanie dzieci I Komunijnych zwo艂ane przez kogo艣, nie do ko艅ca wiadomo. Czekam na 艣wit jak ostatni oddzia艂 rozbitej armii w otoczeniu. Czy na pewno to si臋 dzieje w moim ko艣ciele? Czy na pewno jedyn膮 postaw膮 wobec patologii ma by膰 milczenie od do艂u do g贸ry? Pojad臋, przekonam si臋. Wszyscy zobaczymy.
Ubra艂em si臋, po cichu i po ciemku zebra艂em ubranie i rozbroi艂em z kabli komputer. Przenios艂em si臋 do kuchni. Poprzesuwa艂em rzeczy na stole, zrobi艂em sobie miejsce. 呕eby nie zmywa膰 ceraty, roz艂o偶y艂em r臋cznik, kt贸ry suszy艂 si臋 na zimnym kaloryferze, ale i tak wysech艂. - Oho, robi臋 sobie o艂tarzyk! Mo偶e troch臋 szkoda, 偶e czerwony, wola艂bym zielony, w groszki, albo 偶贸艂ty, ale nie ja decyduj臋 o takich sprawach. Przypadek.
Czy ja chc臋 kogo艣 wzruszy膰, albo zlitowa膰 tym czu艂ym stosunkiem do rzeczy? Chyba nie - to jest akt-ualny, fakt-yczny opis czynno艣ci. A co? - mam wy膰, wrzeszcze膰 do ksi臋偶yca? 呕e nie chc臋 takiego 偶ycia dla nikogo? Ale takie 偶ycie w艂a艣nie jest. Jezus by艂 pewnie o tej porze w Ogrodzie Oliwnym, Korczak w pustoszonym gettcie (nie wiedzieli do ko艅ca wszystkiego, Niemcy maskowali i budowali nawet sztuczne rampy i stacj臋 kolejow膮 w Treblince) - ja w Ogrodzie annopolskim. Tysi膮ce innych, w tysi膮cach podobnych okoliczno艣ciach, tu i tam. Chyba wszyscy papie偶e. Ty - i naprzeciw CA艁Y SENS. I bardzo ostateczny. Nie pozostaje w tobie 偶adne miejsce skryte i niedopowiedziane.
Ty - to wszystko w tobie, od pocz膮tku (dziedziczenia gen贸w i osobistego my艣lenia), po ostatnie li艣cie na g艂owie. SENS - ho, ho! - ca艂a teologia.
Kto zbudowa艂, a raczej wykopa艂 przepa艣膰 mi臋dzy mn膮/nami a reszt膮? 殴li ludzie? No, na pewno nie przyjaciele. Ale przecie偶 widzieli dobre 偶ycie nasze i czyny? Jak to mo偶liwe, co si臋 sta艂o?
Co si臋 sta艂o? Stali艣my si臋 niewygodni dla ludzi spragnionych bardziej w艂adzy ni偶 prawdy. Wrogami systemu, kt贸ry chcieli troch臋 utrzyma膰, troch臋 stworzy膰, bo im s艂u偶y艂. By im s艂u偶y艂. 艁atwiej zburzy膰, ni偶 odtworzy膰 naturaln膮 kolei i porz膮dek rzeczy.
My, jak buntownicy, nie byli艣my poddani systemowi ich w艂adzy, plan贸w i oczekiwa艅.
W艂adza umie - i 艂atwo to osi膮ga - gromadzi膰 przy sobie poplecznik贸w, schlebc贸w, wyborc贸w, elektorat "chleba i igrzysk". Igrzyska ich wybra艂y. Igrzyska diabelskie. Wi臋c trwaj膮 do dzisiaj.
U nas diabe艂 rz膮dzi za to brakiem kasy. Pastwi si臋 nad nami. Odp臋dzam go modlitw膮, ale cz臋艣ciej ostatnio nawet mantra nie wychodzi, z trudem j膮 powtarzam, bez radosnego automatyzmu. A偶 strach pomy艣le膰, co by si臋 sta艂o, gdybym jej nie mia艂. -Nie-ja-Ty...B贸g-Mi艂o艣膰-Chrystus-Pok贸j-Dobro-B贸g-Amen. Jest tylko - ty i SENS. Amen. Rzeczy si臋 przestawia na stole, r臋cznikiem nakrywa brudne plamy. Dzieci w tym Ogrodzie nie poznaj膮 komfortu 偶yciowego - sam egzystencjalizm! By膰, nie - mie膰. Uwra偶liwiaj膮 ich kotki, wiewi贸rki, sarny, zachodz膮ce S艂o艅ce i wschodz膮ce mg艂y.
Od konsumpcjonizmu naszego powszedniego zachowa艂e艣 nas/ich Panie! Zachowuj dalej - wbrew rozs膮dkowi 偶yciowemu. Eucharystia to dzi臋kczynienie i ofiara.
Gra偶yna ma ca艂y czas przed i pod oczami mroczki od pustych blankiet贸w nie-przelew贸w i nie- przekaz贸w, Hela nie ma pieni臋dzy, 艁azarz nie ma, Jasiek nie, Zosia nie ma, ja ich nie widzia艂em, nie widuj臋 i wcale nie chc臋, ale oni ? - nikt nie ma pieni臋dzy. Dlaczego nikt nie ma tego, co potrzeba! Co nam od艂膮cz膮 tym razem? Pr膮d? Byt? Napuszcz膮 og艂upionych ludzi? Czy przy艣l膮 ga艂膮zk臋 oliwn膮? Jak si臋 mog膮 takie rzeczy dzia膰 w 2012 roku po narodzeniu Jezusa, z tysi膮cami parafii dooko艂a? Ale czy spotkam w nich przyjaznych ludzi, bli藕nich spod Jerycha? Ksi臋偶y? Proboszcz贸w? Biskup贸w? Je艣li tak - nie b贸jmy si臋 z艂ego. Nie b贸jmy si臋 niczego. Jezu Ufam Tobie. Taka jest si艂a wiary. Taka jest si艂a Twojego Ko艣cio艂a. Dobra Nowina dla 艣wiata ca艂ego. O zbawieniu od wszelkiego z艂ego.
Filmy i inne produkcje wieczorow膮 por膮 przegrywaj膮 z t膮. Tu ods艂ania si臋, chropowato, z napi臋ciami, ale Bo偶e arcydzie艂o. Osoba cz艂owieka. 艢wiat spraw ostatecznych - dla mnie, albo na moim exemplum. Kiedy doczekam si臋 innych zawodnik贸w na tym polu zmaga艅? Nie to, jak si臋 pisze, liczy si臋 najbardziej, ale to, co si臋 "widzi" sob膮 i chce si臋 odkry膰 i pokaza膰. Dzielenie si臋 swoim niepowtarzalnym widzeniem i prze偶ywaniem powtarzalnych rzeczy i spraw. Niepowtarzalna jest g艂贸wnie egzystencja cz艂owieka, osobowe istnienie. Niepowtarzalno艣膰 jest wielkim darem. Daje sama - z kolei - naturalne pogodzenie z 偶yciem i ze 艣mierci膮 - bo przecie偶 nikt normalny nie chce powtarza膰 niczego niepowtarzalnego! Zobaczy艂em, prze偶y艂em, troch臋 zrozumia艂em i naprawd臋 dzi臋kuj臋.
Dzi臋kuj臋, dzi臋kczynienie, eucharystia - jest pi臋kn膮 postaw膮 i daje spe艂nienie w najwy偶szym dost臋pnym rodzaju. Czterdzie艣ci lat czeka艂em, 偶eby to powiedzie膰. By to tak jasno powiedzie膰!
Po pi臋ciu godzinach pisania, my艣lenia, medytowania, fotografowania wschodz膮cego S艂o艅ca, palenia w piecu, szukania wierszy na I Komuni臋 (nie wierszyk贸w), kr贸tkiej obecno艣ci na Facebooku - wcale ju偶 si臋 nie ba艂em, wr臋cz przeciwnie, bardzo chcia艂em jecha膰 na spotkanie. Jak to dobrze, 偶e zd膮偶y艂a zadzia艂a膰 艂aska pokoju i rado艣ci niespodzianej, bo jakby tu jecha膰 ze skwaszonym duchem (pewnie i min膮) na zebranie pierwszo-komunijne dzieci i rodzic贸w. Jad臋 podzieli膰 si臋 sob膮, wiar膮 rozumn膮, nadziej膮 (i mi艂osierdziem?) :)))
Spotkali艣my si臋. To by艂o zwyci臋stwo 艂aski wiary po nieprzespanej nocy i pi臋ciogodzinnym biciu si臋 z my艣lami. By艂y dzieci, rodzice (g艂贸wnie mamy), ksi膮dz proboszcz, wychowawczyni. Ja uprosi艂em dyrektork臋-偶on臋, by chcia艂a by膰 obserwatorem. BY KA呕DY BY艁 TYM, KIM JEST I M脫G艁 WYWI膭ZA膯 SI臉 ZE SWOICH OBOWI膭ZK脫W Z PE艁N膭 OTWARTO艢CI膭 NA INNYCH. Tak chyba by艂o. Pierwsza Komunia mo偶e przywr贸ci膰 niekt贸re zerwane nici we wsp贸lnocie lokalnej.
Ja te偶 umiem by膰 bardzo zdyscyplinowany. Nie odezwa艂em si臋 w drodze do ko艣cio艂a, dopiero powrotnej, o drobiazgach, ani irytacji czyj膮艣 wypowiedzi膮. Owszem, pomodlili艣my si臋, jak zwykle w samochodzie. Samowyzwalacz modlitewny :)
Mam jakie艣 zgagi, ale to dopiero po rozmowie w domu. Z 偶on膮 rodzon膮 i sakramentaln膮. Na temat metody post臋powania w WIADOMEJ sprawie, permanentnym problemie. Czego si臋 nie dotkniemy, wsz臋dzie cie艅 wyrasta. Echo niesympatyczne i nieprzyjazne. Toksyczne. Ani go omin膮膰, ani... co? Ja mam swoje zdanie. Trudne. Odejd藕, zamilcz, zapomnij!? O, nie! Bo FA艁SZ zakwitnie na ca艂ej polanie realnej i wirtualnej Polan-Strachowian.
Czy wolno mi - wobec tego - u偶y膰 sformu艂owania tytu艂owego? - kt贸re zapisa艂em nad ranem w pe艂nej zgodno艣ci wiary, sumienia, rozumu? Loyola podpowiada "nie zmieniaj zdania, kt贸re podj膮艂e艣 w dobrej chwili, w chwili z艂ej". Pos艂ucham. Ju偶 nieraz s艂ucha艂em, z wielk膮 korzy艣ci膮 dla siebie. Mo偶e nie tylko dla siebie. Loyola jest 艣wi臋ty. Zaufaj 艣wi臋to艣ci. Zaufaj g艂osowi wewn臋trznemu.
sobota, 21 kwietnia 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prze艣lij komentarz