piątek, 20 kwietnia 2012

Wczorajsze miłosierdzie w Kraju Jana Pawła II


Głównym wątkiem wczorajszego posta było miłosierdzie. „Nie przegapcie miłosierdzia” prosiłem Grażynę wyjeżdżającą z dziećmi do szkoły... Rzeczpospolitej Norwidowskiej w Strachówce. A ja? A ty?

Muszę – czuję – zapisać moje doświadczenie kolejnego dnia... miłosierdzia. Czy są inne dni?
Do tej pory uczyłem – wiedziałem – że każdy dzień daje mnóstwo powodów do składania dziękczynienia. Teraz wiem jeszcze więcej. Nie muszę czekać, aż zobaczę i doświadczę czegoś, za co będę mógł konkretnie dziękować (oprócz tego, że żyję itp.). Wiem, że każda chwila jest bogata miłosierdziem we mnie, dla mnie, dla każdego.

Wczoraj? - to był ten strasznie długi post po tytułem „Rozmowa ze Strachówką i wiecznością... w zeszytach, komputerze lub na karteluszkach”. W tytule powinien być jeszcze piasek. Piasek wieczności całej, nie tylko pył kosmiczny i kwadratowe galaktyki.

W poście powinny być też odnotowane jeszcze inne echa ze świata i bardziej zaakcentowana radość z odwiedzin dwóch księży, ale i tak post był za dłuuuugi.
Wszystko jest w nim - dla mnie - ważne. Przede wszystkim wpisy dzieci o doświadczeniu miłosierdzia (Boga) i muzycznie dopracowana modlitwa koronką miłosierdzia po angielsku (amerykańsku). To był leitmotiv mojego posta i samopoczucia (samo-świadomości) do godzin popołudniowo-wieczornych. Czytałem, pisałem, sprawdzałem zeszyty, przepisywałem, słuchałem, żyłem tym.

Po przyjeździe Grażyny z pracy i wyjeździe dyrektora szkoły (a może w odwrotnej tytulaturze, tym razem do Zielonki na forum "Działaj lokalnie), doszedł akcent końcowy dnia – czyli początek przezwyciężania postaw lękowych wobec teraźniejszości i przyszłości na rzecz zwycięstwa pełnej jasności-światła wiary i nadziei, jednym słowem – doświadczanego i uświadamianego miłosierdzia!

„Niech ja wezmę, że szalony i głupi, a wy potraficie, a wy resztę zróbcie” - zapisałem przed kilkudziesięciu laty w wierszykach. W 1981 napisano mi na drzwiach pokoju Solidarności w budynku gminnym „Idiota”, dzisiaj w komentarzu pod postem o miłosierdziu kolejny anonim wpisał - „Zmień Pan lekarza, ten Pana oszukuje. Wgl co za głupoty, połowa z tego to jakiś bezsens.. i sugeruję przeszkolić się z języka bo kaleczy Pan J.Polski i podstawy gramatyki. Powodzenia”.
A WY POTRAFICIE, A WY RESZTĘ ZRÓBCIE. Ja już chyba swoje zrobiłem i zapłatę odebrałem.

Tak, ten końcowy akord dopełnił posta. Ten, o lękach. Człowiek w imię miłości i dobroci nie powinien dać lękom panować nad swoimi myślami i działaniem. Niewiele zmieniłem słynne zdanie kluczowe z książki Tomasza Manna „Czarodziejska Góra”.
W wersji pozytywnej można to zdanie przetransponować na - człowiek w imię miłości i dobroci powinien dać miłosierdziu i nadziei pierwsze miejsce w swoim myśleniu i działaniu. To jest jednocześnie myślenie naturalne, wpisane w istotę człowieka wychowanego w kulturze homo myślącego, zwłaszcza w kulturę chrześcijańskiego kręgu kulturowego. To wyczytałem w wypowiedziach dzieci. One naprawdę to napisały, i myślę, że całkowicie szczerze. Rozmawiajmy tak szczerze o sobie, naszej misji w szkole, o Strachówce i wieczności! Stańmy się jako one :)

Każdy kto chciałby zagłuszyć, zamazać tę prawdę, ten wymiar Rzeczpospolitej Norwidowskiej musiałby zanegować rzeczywistość, w której żyje, w tym programy nauczania, dzienniki, zeszyty, a nawet oficjalny(e) dokument(y), jakim(i) jest(są) protokół(y) z posiedzenia Rady Pedagogicznej szkoły publicznej w polskim systemie oświaty (ale zakamuflowałem ten jeden jedyny!).

Więc słowo się nam wszystkim należy o obecności religii w polskiej szkole i w polskim systemie oświaty. Mam rok jubileuszowy – XXX-lecie pracy katechetycznej. Szumnie go obchodzę i to podwójnie: w polskim systemie oświaty i w (polskim) KK, w którym zakorzeniona jest moja katecheza i w którym zaczynałem w Legionowie, dlatego muszę tak mówić i się dzielić doświadczeniem (w innych zawodach mówiłoby się z szacunkiem o "ogromnym doświadczeniu", ale to nie o mnie, Broń Boże, ja jestem siewcą nienawiści). Nie wolno mi zabrać tego bagażu doświadczeń do grobu :-)

Myślenie o religii w szkole na poważnie to jest nie-obecny punkt widzenia na rzeczywistość – nie licząc nie-poważnych inicjatyw polityków - w której wszyscy prawie uczestniczymy. Każdy był uczniem, ma dzieci, wnuków itd. Spora część z nas nawet w szkole pracuje.
Religia to nie martwe zapisy prawa. Religia to droga, prawda i życie. Więc wszystko, co się w szkole dzieje przepływa jakimś strumyczkiem przez nasze życie religijne (to też jest lekcja religii!). Dla najmniej wierzących jest „jakimś” strumyczkiem. Dla najbardziej wierzących jest „jak aparat Rentgena”.
Dlatego wszystko, co się dzieje w szkole i co szkoły dotyczy przez duszę religijną przebiega, przepływa. Tak - piękne zdarzenia i sprawy, jak i bardzo złe, wszystko co jest na tym świecie (pedagogicznym) możliwe. Kiedy stajemy w ciszy przed krzyżem, w modlitwie na początku każdej katechezy, wszystko przez nas płynie. Człowiek działa pod wpływem dwóch duchów, dwóch źródeł natchnień i podszeptów – Ducha Dobrego i Ducha Złego. Świadomość, samoświadomość mówi nam to samo, co podręczniki teologii duchowości i święty Ignacy z Loyoli.
Wspólnota Kościoła Jezusa Chrystusa jest systemem naczyń połączonych. Jest jednym żywym organizmem. Oto Mistyczne Ciało Chrystusa – sakrament Kościoła. Komunia jest inną Jego obecnością – eucharystyczną. Życia szkoły, w której nauczana jest religia katolicka, nie da się oddzielić od czynnika nadprzyrodzoności. Wszelkie więc sprowadzanie życia takiej szkoły do rozporządzeń i rozbudowanej biurokracji jest jej strasznym spłaszczaniem. I ma ogromne konsekwencje praktyczne (np. wychowawcze). Co robimy w niej my-ludzie ochrzczeni i wierzący, uczestniczący w pełni tajemnic eucharystycznej, wielkanocnej, świętych obcowania i tego, co wyznajemy z wiarą na każdej mszy świętej? Jaka jest nasza rola? Analogiczna do roli jaką odgrywa w naszym życiu wiara rozumna! Warto zrobić o tym posiedzenie nie jednej rady pedagogicznej, nawet ponad-szkolnej i gminnej. Organizatorem może być i kościół i władze całkiem świeckie, które odpowiadają nie tylko za kształt oświaty na swoim terenie i w kraju, ale i za kształt całej kultury człowieka. W kraju Jana Pawła II !

Wczoraj moim największym doświadczeniem Bożego Miłosierdzia było to, że miałem odwagę napisać i opublikować to, co napisałem i opublikowałem. To nie była walka z kimś, z kimś innym polemika, ani jakieś inne pierdoły (język bloga, nie katechezy). To była najbardziej uczciwa, na jaką tylko mnie stać, próba dotknięcia rzeczywistości takiej, w jakiej realnie żyjemy - i jej zapisanie.
Stosuję taką metodę – najpierw słyszę głos wewnętrzny, następnie staram się zapisać to, co usłyszałem, zobaczyłem, poczułem przeżyłem – całym swoim osobowym istnieniem z pomocą wiary i rozumu (bo jak inaczej opisać „głos” wewnętrzny?). Nie otwieram wcześniej rozlicznych stron zewnętrznych. Opieram się głównie o pamięć i tożsamość. Unikam – na ile to możliwe - zmiany tematu i perspektywy widzenia. ZAPISZ WIERNIE TO, CO JEST CI DANE WEWNĘTRZNIE. To moja kognitywistyka. Oczywiście, że tęsknię za ideałem tzn. za postawą miłości intelektualnej, czyli szukania tego, co istotowe i konstytutywne w danej rzeczy lub sprawie.

Zaproszenie na sobotę.
Eh! Gdyby ktoś zwołał Pospolite Ruszenie wspólnoty wierzących i niewierzący na naszym terenie, którzy zechcieliby pomóc mnie, dzieciom, rodzicom, szkole RzN, parafii, gminie. Taka – najbliższa – możliwość jest jutro, w sobotę o godz.10.00 przed kościołem w Strachówce. Można przyjść z bliska, przyjechać z daleka, a nawet włączyć się w Internecie, na stronie szkoły. Gdyby się tylko znaleźli, obudzili i chcieli wychylić ci, co usłyszą Wypłyń na głębię”. Byle zrobić pierwszy ruch i wyjść z mroku prawie nie-istnienia w świetle nauk Jezusa z Nazaretu. Wejść w krąg światła Zmartwychwstałego Jezusa i Jego Miłosierdzia. Mam tylko słowa. Namawiam. Proszę. Powtarzam. Głoszę. Narażam się wielu. Dałbym się za to nawet ubiczować. Wielką pomocą może być sama obecność, uśmiech, pomachanie ręką albo cicha modlitwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz