Głównym wątkiem wczorajszego posta
było miłosierdzie. „Nie przegapcie miłosierdzia” prosiłem
Grażynę wyjeżdżającą z dziećmi do szkoły... Rzeczpospolitej
Norwidowskiej w Strachówce. A ja? A ty?
Muszę – czuję – zapisać moje
doświadczenie kolejnego dnia... miłosierdzia. Czy są inne dni?
Do tej pory uczyłem – wiedziałem –
że każdy dzień daje mnóstwo powodów do składania
dziękczynienia. Teraz wiem jeszcze więcej. Nie muszę czekać, aż
zobaczę i doświadczę czegoś, za co będę mógł konkretnie
dziękować (oprócz tego, że żyję itp.). Wiem, że każda chwila
jest bogata miłosierdziem we mnie, dla mnie, dla każdego.
Wczoraj? - to był ten strasznie długi
post po tytułem „Rozmowa ze Strachówką i wiecznością... w
zeszytach, komputerze lub na karteluszkach”. W tytule powinien być
jeszcze piasek. Piasek wieczności całej, nie tylko pył kosmiczny i
kwadratowe galaktyki.
W poście powinny być też odnotowane
jeszcze inne echa ze świata i bardziej zaakcentowana radość z
odwiedzin dwóch księży, ale i tak post był za dłuuuugi.
Wszystko jest w nim - dla mnie - ważne.
Przede wszystkim wpisy dzieci o doświadczeniu miłosierdzia (Boga) i
muzycznie dopracowana modlitwa koronką miłosierdzia po angielsku
(amerykańsku). To był leitmotiv mojego posta i samopoczucia
(samo-świadomości) do godzin popołudniowo-wieczornych. Czytałem,
pisałem, sprawdzałem zeszyty, przepisywałem, słuchałem, żyłem
tym.
Po przyjeździe Grażyny z pracy i wyjeździe dyrektora szkoły (a może w odwrotnej tytulaturze, tym razem do Zielonki na forum "Działaj lokalnie), doszedł akcent końcowy dnia – czyli początek
przezwyciężania postaw lękowych wobec teraźniejszości i
przyszłości na rzecz zwycięstwa pełnej jasności-światła wiary
i nadziei, jednym słowem – doświadczanego i uświadamianego
miłosierdzia!
„Niech ja wezmę, że szalony i
głupi, a wy potraficie, a wy resztę zróbcie” - zapisałem przed
kilkudziesięciu laty w wierszykach. W 1981 napisano mi na drzwiach
pokoju Solidarności w budynku gminnym „Idiota”, dzisiaj w
komentarzu pod postem o miłosierdziu kolejny anonim wpisał - „Zmień
Pan lekarza, ten Pana oszukuje. Wgl co za głupoty, połowa z tego to
jakiś bezsens.. i sugeruję przeszkolić się z języka bo kaleczy
Pan J.Polski i podstawy gramatyki. Powodzenia”.
A WY POTRAFICIE, A WY RESZTĘ ZRÓBCIE. Ja już chyba swoje zrobiłem i zapłatę odebrałem.
A WY POTRAFICIE, A WY RESZTĘ ZRÓBCIE. Ja już chyba swoje zrobiłem i zapłatę odebrałem.
Tak, ten końcowy akord dopełnił
posta. Ten, o lękach. Człowiek w imię miłości i dobroci nie
powinien dać lękom panować nad swoimi myślami i działaniem.
Niewiele zmieniłem słynne zdanie kluczowe z książki Tomasza Manna
„Czarodziejska Góra”.
W wersji pozytywnej można to zdanie
przetransponować na - człowiek w imię miłości i dobroci
powinien dać miłosierdziu i nadziei pierwsze miejsce w swoim
myśleniu i działaniu. To jest jednocześnie myślenie
naturalne, wpisane w istotę człowieka wychowanego w kulturze homo
myślącego, zwłaszcza w kulturę chrześcijańskiego kręgu
kulturowego. To wyczytałem w wypowiedziach dzieci. One naprawdę to
napisały, i myślę, że całkowicie szczerze. Rozmawiajmy tak
szczerze o sobie, naszej misji w szkole, o Strachówce i wieczności!
Stańmy się jako one :)
Każdy kto chciałby zagłuszyć,
zamazać tę prawdę, ten wymiar Rzeczpospolitej Norwidowskiej
musiałby zanegować rzeczywistość, w której żyje, w tym programy
nauczania, dzienniki, zeszyty, a nawet oficjalny(e) dokument(y),
jakim(i) jest(są) protokół(y) z posiedzenia Rady Pedagogicznej
szkoły publicznej w polskim systemie oświaty (ale zakamuflowałem ten jeden jedyny!).
Więc słowo się nam wszystkim należy
o obecności religii w polskiej szkole i w polskim systemie oświaty.
Mam rok jubileuszowy – XXX-lecie pracy katechetycznej. Szumnie go
obchodzę i to podwójnie: w polskim systemie oświaty i w (polskim) KK, w którym zakorzeniona jest
moja katecheza i w którym zaczynałem w Legionowie, dlatego muszę tak mówić i się dzielić doświadczeniem (w innych zawodach mówiłoby się z szacunkiem o "ogromnym doświadczeniu", ale to nie o mnie, Broń Boże, ja jestem siewcą nienawiści). Nie wolno mi zabrać tego bagażu doświadczeń do grobu :-)
Myślenie o religii w szkole na
poważnie to jest nie-obecny punkt widzenia na rzeczywistość –
nie licząc nie-poważnych inicjatyw polityków - w której wszyscy
prawie uczestniczymy. Każdy był uczniem, ma dzieci, wnuków itd.
Spora część z nas nawet w szkole pracuje.
Religia to nie martwe zapisy prawa.
Religia to droga, prawda i życie. Więc wszystko, co się w
szkole dzieje przepływa jakimś strumyczkiem przez nasze życie
religijne (to też jest lekcja religii!). Dla najmniej wierzących
jest „jakimś” strumyczkiem. Dla najbardziej wierzących jest
„jak aparat Rentgena”.
Dlatego wszystko, co się dzieje w
szkole i co szkoły dotyczy przez duszę religijną przebiega,
przepływa. Tak - piękne zdarzenia i sprawy, jak i bardzo złe,
wszystko co jest na tym świecie (pedagogicznym) możliwe. Kiedy
stajemy w ciszy przed krzyżem, w modlitwie na początku każdej
katechezy, wszystko przez nas płynie. Człowiek działa pod wpływem
dwóch duchów, dwóch źródeł natchnień i podszeptów – Ducha
Dobrego i Ducha Złego. Świadomość, samoświadomość mówi nam to
samo, co podręczniki teologii duchowości i święty Ignacy z
Loyoli.
Wspólnota Kościoła Jezusa Chrystusa
jest systemem naczyń połączonych. Jest jednym żywym organizmem.
Oto Mistyczne Ciało Chrystusa – sakrament Kościoła. Komunia jest
inną Jego obecnością – eucharystyczną. Życia szkoły, w której
nauczana jest religia katolicka, nie da się oddzielić od czynnika
nadprzyrodzoności. Wszelkie więc sprowadzanie życia takiej szkoły
do rozporządzeń i rozbudowanej biurokracji jest jej strasznym
spłaszczaniem. I ma ogromne konsekwencje praktyczne (np.
wychowawcze). Co robimy w niej my-ludzie ochrzczeni i wierzący,
uczestniczący w pełni tajemnic eucharystycznej, wielkanocnej,
świętych obcowania i tego, co wyznajemy z wiarą na każdej mszy świętej? Jaka jest nasza rola? Analogiczna do roli jaką odgrywa w
naszym życiu wiara rozumna! Warto zrobić o tym posiedzenie nie
jednej rady pedagogicznej, nawet ponad-szkolnej i gminnej.
Organizatorem może być i kościół i władze całkiem świeckie,
które odpowiadają nie tylko za kształt oświaty na swoim terenie i
w kraju, ale i za kształt całej kultury człowieka. W kraju Jana
Pawła II !
Wczoraj moim największym
doświadczeniem Bożego Miłosierdzia było to, że miałem odwagę
napisać i opublikować to, co napisałem i opublikowałem. To
nie była walka z kimś, z kimś innym polemika, ani jakieś inne
pierdoły (język bloga, nie katechezy). To była najbardziej
uczciwa, na jaką tylko mnie stać, próba dotknięcia rzeczywistości
takiej, w jakiej realnie żyjemy - i jej zapisanie.
Stosuję taką metodę – najpierw
słyszę głos wewnętrzny, następnie staram się zapisać to, co
usłyszałem, zobaczyłem, poczułem przeżyłem – całym swoim
osobowym istnieniem z pomocą wiary i rozumu (bo jak inaczej opisać
„głos” wewnętrzny?). Nie otwieram wcześniej rozlicznych stron
zewnętrznych. Opieram się głównie o pamięć i tożsamość.
Unikam – na ile to możliwe - zmiany tematu i perspektywy widzenia.
ZAPISZ WIERNIE TO, CO JEST CI DANE WEWNĘTRZNIE. To moja
kognitywistyka. Oczywiście, że tęsknię za ideałem tzn. za
postawą miłości intelektualnej, czyli szukania tego, co istotowe i
konstytutywne w danej rzeczy lub sprawie.
Zaproszenie na sobotę.
Eh! Gdyby ktoś zwołał Pospolite
Ruszenie wspólnoty wierzących i niewierzący na naszym terenie,
którzy zechcieliby pomóc mnie, dzieciom, rodzicom, szkole RzN,
parafii, gminie. Taka – najbliższa – możliwość jest jutro, w
sobotę o godz.10.00 przed kościołem w Strachówce. Można przyjść
z bliska, przyjechać z daleka, a nawet włączyć się w Internecie,
na stronie szkoły. Gdyby się tylko znaleźli, obudzili i chcieli
wychylić ci, co usłyszą „Wypłyń na głębię”. Byle
zrobić pierwszy ruch i wyjść z mroku prawie nie-istnienia
w świetle nauk Jezusa z Nazaretu. Wejść w krąg światła
Zmartwychwstałego Jezusa i Jego Miłosierdzia. Mam tylko słowa.
Namawiam. Proszę. Powtarzam. Głoszę. Narażam się wielu. Dałbym
się za to nawet ubiczować. Wielką pomocą może być sama
obecność, uśmiech, pomachanie ręką albo cicha modlitwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz