poniedzia艂ek, 13 sierpnia 2012

Jak trudno przekaza膰 to, co jest. REALIZM i przer臋ble



Siedz臋 nieruchomo. Za to Gra偶yna rusza si臋 w dw贸jnas贸b. Je藕dzi. Pracuje od rana do nocy. Pisze, projektuje, sprawozdaje, rozlicza. Tak wygl膮da jej urlop. Gdyby nie nag艂y, prawie, 偶e s艂u偶bowy wyjazd do Hiszpanii, albo innych W艂och. W 艣rodku nocy nawet dzwoni telefon od ochrony szko艂y, bo komu艣 si臋 nie chcia艂o dopatrze膰 niezamkni臋tych okien i alarm wyje. Jedni drugich nie szanuj膮 (pracy), ani nale偶nego ka偶demu prawa do wypoczynku. Oczywi艣cie chcieliby艣cie, 偶ebym milcza艂. Tylko wy chcecie mie膰 racj臋 we wszystkim - milcz膮c.

Najtrudniej jest zobaczy膰 i zrozumie膰 to, co jest, nie to, co by艂o i b臋dzie. Nawet we 艣nie. Jest g贸ralska cha艂upa, my w niej z dzie膰mi, pewnie kolonia. Zarz膮dzi艂em jakie艣 zaj臋cia muzyczne i plastyczne. Okaza艂o si臋, 偶e kt贸re艣 zna si臋 na muzyce, czyta i pisze nuty. Poprawi艂o m贸j wyst臋p, instrukta偶 i pokaza艂o, jak powinno by膰. Powsta艂a nowa wersja, prawie 偶e kolonijny musical. Us艂ysza艂a ga藕dzina i si臋 w艂膮czy艂a, jak to oni robi膮 i robili kiedy艣 ich przodkowie. Zrobi艂 si臋 competition. Wszystkich zagarn臋艂o, nie by艂o oboj臋tnych i nikt si臋 nie nudzi艂.

W cha艂upie by艂o sporo dzieci. Drobiazg w jednej izbie. Gazda ledwo zarabia艂 na ich utrzymanie (czytaj: wy偶ywienie). W rozmowie obja艣ni艂, 偶e wynajem konia, sp艂ata d艂ugu na wyjem, to samo z robot膮 przy sianie, w jego zast臋pstwie, gdy wozi艂, co wozi艂 itd. Ekonomia spo艂eczna!! Czyli sztuka przetrwania rodziny.
Kiedy to wszytko - czytaj: wiedz臋 naoczn膮, podr臋czn膮, wielce aktualn膮, realn膮, zarazem dla wi臋kszo艣ci patrz膮cych tajemn膮 - chcia艂em przekaza膰 Gra偶ynie, kt贸ra wr贸ci艂a sk膮d艣-dok膮d艣 niak si臋 nie udawa艂o. Bo co艣 tam, co艣 tam. Zawsze nap贸r chwili i spraw. Ale zobaczy艂em (zn贸w zobaczy艂em, ja sehender) kszta艂ty na pniu 艣ci臋tym s艂u偶膮cym jako sto艂ek. Szybko poprosi艂em o papier i o艂贸wek i obrysowa艂em, co widzia艂em. Wyszed艂 jakby diabe艂, nie do ko艅ca z kszta艂t贸w dos艂ownych, bardziej z klimatu i wyrazu. C贸偶 mog艂em poradzi膰? Nic. Tak by艂o na pniu. Ale potem wr贸ci艂em do narracji i zn贸w pr贸bowa艂em opowiedzie膰 cud z muzyk膮, nutami, samo-si臋-tworz膮cym arcy-kolonijnym-dzie艂em.

Potem chcia艂em wyt艂umaczy膰 ekonomi臋 spo艂eczn膮 gazd贸w tych i innych z okolic, zn贸w si臋 nie uda艂o. S艂uchaczen nie byli, nie s膮 zdolni, ani skorzy, by wierzy膰 wieszczkom i takiemu jak ja. Zn贸w poprosi艂em o kartk臋 i narysowa艂em obrys. Obrys tego, co widzia艂em. Ba! Co by艂o przed oczami wszystkich, na co wszyscy patrzyli.  A WY艢CIE WIDZIELI I S艁YSZELI I NIC.

Na karce, pod mj膮 r臋k膮 ukaza艂a si臋 ca艂a gazd贸w rodzina, wszystkie male艅stwa i wi臋ksze, w sukienczynach i 艣piochach. Jedno drugie mia艂o na r臋kach, albo sta艂o obok. Babcia, prababcia te偶. Nie lczy艂o si臋 podobie艅stwo obliczy, charakterystyczne rysy i tym podobne. Wierny by艂 obrys. Tylko obrys. Ikona. Nie jestem uzdolniony plastycznie. Ale obrys by艂 wiernym obrazem, tego co widzia艂em, co do mnie m贸wi艂o, poruszy艂o, z czym si臋 uto偶samia艂em. Nie z jednym kim艣, czym艣. Z ca艂o艣ci膮. Z przekazem. Tyle prawdy doko艂a, tyle ludzkiego losu wpisanego, wrysowanego w sens wi臋kszy, wielki.


Kl臋ski Polak贸w, polskiego dumnego narodu 艣rodkowoeuropejskiego na Olimpiadzie w Londynie nie nazywaj rzecz膮 wt贸r膮. Ranking jest upokarzaj膮cy, ale nie najwa偶niejszy. To tylko - oby trze藕wi膮cy - znak. S膮 gorsze aspekty i konsekwencje. Nie odwiedzi ci臋 w domu, ani twoich dzieci w szkole, mistrz 艣wiata i olimpiady, kt贸rych po prostu i najzwyczajniej nie ma w艣r贸d nas. Nie b臋d膮 ikon膮, nie stan膮 si臋 nap臋dem, motorem, 藕r贸d艂em ruchu cho膰by fizycznego - bo ich nie ma. Rzeczywisto艣膰 spo艂eczno-szkolno-gminno-parafialno-o艣wiatowo-sportowa itd. b臋dzie si臋 wierci膰 wok贸艂 nie wiadomo czego, to znaczy ambicji i plan贸w kariery lokalnych dzia艂aczy, lider贸w i kasy. W dzieci艅stwie zna艂em brzydkie powiedzenie "jak g贸wno w przer臋bli".

Najtrudniej jest widzie膰 i rozumie膰 to, co jest. Wi臋kszo艣膰 zapatrzona w siebie w swoje domki, dzia艂ki, samochodziki, plany urlopowe nie widzi nic. No, mo偶e g艂臋bok膮 przer臋bel.

PS.1
Nie zawsze uda mi si臋 przeczyta膰 to, co napisa艂em. Redaktor mia艂by du偶o do roboty. Nie uk艂adam w ca艂o艣膰. Spisuj臋 kawa艂ki, w miar臋 mo偶liwo艣ci, jak mi s膮 dawane. Na wczorajszej mszy w Trawach, a偶 ca艂膮 A-4. Nie martwcie si臋 o moj膮 msz臋. Jest czasu wiele.
W post scriptum trzecim wczorajszym zabrak艂o - mo偶e przez to - ma艂ego dopisku. Wkrad艂a si臋 nie艣cis艂o艣膰 lub nawet przek艂amanie. Naprawiam:
"... to jest tylko moje 呕YCIE." Powinno by膰 - "... to jest tylko moje 呕YCIE i B贸g, tak jak Go widz臋 i do艣wiadczam realnie bardzo i konkretnie (oczywi艣cie nie obrazkowo, nie jako jakiego艣 Dziadka z brod膮, nie posta膰 偶adn膮, lecz ISTOT臉)".

Spr贸bujcie Go (b膮d藕 j膮, Jego istot臋) wyabstrahowa膰 z mojego bloga!? Si臋 chyba nie da. Go, na pewno. Istot臋 - mo偶e, mo偶e. Osoby te偶 nie wyabstrahujesz ze mnie, z siebie. Osoba JEST.
Rozmawia膰 o tym, o Nim, nie ma u nas w zwyczaju. Tego nie wpisano w definicj臋 „Polak-katolik”. Nawet w definicj臋 uzupe艂niaj膮c膮 „Polak-ateista-albo-tzw.-agnostyk”. Definicji „Polak-realista” - nie ma. Polak-postkomunista, (post) homo sovieticus?

PS.2
Zdj臋cie, a偶 dwa razy, tego samego Londynu.Rozwijaj膮 sie po klikni臋ciu na nie w pi臋kn膮 panoram臋 obiekt贸w olimpijskich. Podobno organizacyjnie 1 Igrzyska Londy艅skie to 8 razy pi艂karskie Euro. Niech panorama si臋 rozwija i nas kuje w oczy :-)

Brak komentarzy:

Prze艣lij komentarz