sobota, 18 sierpnia 2012
Refleksje (liryczne) nad Liwcem
Recept臋 si臋 wzi臋艂o, na radosnym od-ruchu po-sulej贸wkowym (po-sulej贸wskowskim? oj g艂upi-m, g艂upim), trzeba-by wykupi膰, cho膰 mi niespieszno. Z艂o偶y艂em w aptece w Jadowie (na ziemi jadowskiej), jest jak w banku. Nie trafi艂em z odebraniem w pi膮tek, bo mi si臋 nie chcia艂o, w sobot臋, bo do zbyt wczesnej 12.00 - S艂o艅ce dopiero rozgrzewa艂o nasz膮 ziemi臋 i wod臋. Karteczki od wszystkich Zosia zrobi艂a, zakupowe, na wyjazd ani do sklep贸w, ani nad Liwiec si臋 nie skusili.
A 偶e kas臋 mia艂em jeszcze, z tego, co Gra偶yna nam zostawi艂a, wi臋c szala艂em. 呕e si臋 spoci艂em. 艁a艅cuszek sklep贸w zawi贸d艂, a偶 do Urli. Wskocz臋 do wody (pierwszy raz tego lata, bo po co), poka偶臋 S艂o艅cu bia艂ego cz艂owieka.
Och艂odzi膰 si臋, ale nie pole偶e膰. Mo偶na mo偶e le偶e膰 na pustej pla偶y, ale tu z lewej i z prawej byli ludzie, a najwi臋cej si臋 wydarzy艂o, gdy ma艂a dziewczynka wysz艂a z krzak贸w zza plec贸w. I przyci膮gn臋艂a za sob膮 rodzic贸w i jeszcze jedno, mniejsze dziecko, na ojca r臋kach.
Ma艂e, na czworakach, wpatrywa艂o si臋 we mnie. Bo偶e, jak si臋 odnajduj臋 w ka偶dym ich spojrzeniu. W spojrzeniu na nie. To jest m贸j "Obywatel Kane", ca艂a historia kina, wszystkie arcydzie艂a. Mog臋 oczu nie oderwa膰, ale to niebezpieczne, dzieci臋 zacznie rycze膰, albo jego rodzice. Na dziada starego.
My, Kapaonowie, w tym samym miejscu nad Liwcem przed niewielu laty przesiadywali艣my ze swoim dorobkiem 偶yciowym. Woda ta sama p艂ynie, przyroda si臋 偶贸艂ci na pla偶y, zieleni na brzegu, poci膮gi przeje偶d偶aj膮 po tym samym mo艣cie wysoko zawieszonym, kt贸ry budowa艂 Marka dziadek, a potem dom sobie wystawi艂, by widok mie膰 na niego. Niez艂a opowie艣膰, no nie! Ja takich nie zapominam. S膮 egzystencjalne, jak liryki loza艅skie. I filozoficzne, cho膰 to ludzi tutaj, wypaczonych PRL-owsk膮 mielizn膮 偶yciow膮 ju偶 kolejne pokolenie, bardzo denerwuje, co trzeba chyba widzie膰 w dobrym 艣wietle - pozna膰 po ich irytuj膮cym i zirytowanym zachowaniu, 偶e mog膮 gdzie艣 mie膰 (na p贸藕niej, jak sko艅cz膮 kariery? w obliczu 艣mierci? czyjej艣 albo w艂asnej) zakopane sumienie!
Czas szybko p艂ynie, na szcz臋艣cie, cho膰 to m膮dro艣膰 p贸藕nego wieku, m艂odo艣膰 my艣li inaczej.
Nie wytrzyma艂em spojrzenia, widok贸w, bezczynno艣ci. Nie mog臋 by膰 tylko 艣wi膮tkiem na kamieniu, musz臋 mie膰 papier pod r臋k膮 i d艂ugopis (g艂upiopis), albo klawiatur臋. Nie ma we mnie pytania, czy pisa膰 (kiedy艣 i tak si臋 zbuntuj臋, nie podnios臋 r臋ki), ale na czym i jak.
Jest r贸偶nica fazy mi臋dzy nami (wszystkimi). Czasem to bardziej sprawa wieku, czasem - bardziej stan贸w finansowych, najbardziej - konsensus贸w.
Brzegom - trzeba wod臋 trzyma膰 w w ryzach i prowadzi膰 do uj艣cia-celu,
piaskom - przesypa膰 sie w klepsydrach i wygrzewa膰 na S艂o艅cu,
wodzie - p艂yn膮膰, p艂yn膮膰
ludziom - wypoczywa膰 i czas zabija膰, by "przetrwa膰" kolejny dzie艅, tydzie艅 z maluchami,
a mnie - reflektowa膰 i pisa膰.
Tylko konsensus pozwala nam by膰 razem przez chwil臋.
Do pisania najbardziej si臋 nadaje w艂asny (cho膰 wsp贸艂dzielony) pok贸j, z przymkni臋tymi okiennicami, reguluj膮cymi dop艂yw S艂o艅ca i 艣wiata.
Najlepszy dzisiaj - dla mnie - uk艂ad dnia jest taki, 偶e rano lekkie zmagania duchowe, potem - intelektualne, a p贸藕niej ju偶 tylko czekanie na noc i sen, kt贸rym si臋 ch臋tnie oddaj臋. Na teraz, na dzisiaj, na wieczno艣膰.
Konsensusu z dzisiejsz膮 tzw. wsp贸lnot膮 lokaln膮, nie mam. Sko艅czy艂 si臋 dawno temu. W贸jt czterech kadencji Kazio 艁apka, kt贸rego sekretarzem gminy w 1990 roku zrobili艣my, przenosz膮c z parteru "podatk贸w" na pierwsze pi臋tro, czyli na szczyt gminy. On j膮 zrewoltowa艂 przeciwko mnie/nam, ca艂kowicie 'ku sobie' i tak zosta艂o do dzisiaj, cho膰 my艣la艂em, 偶e nowa kadencja 2010-14 b臋dzie nowym pocz膮tkiem wi臋kszego sensu. Oj g艂upi ja, g艂upi, g艂upim pomr臋. G艂upim Polakiem i obywatelem, bo nie cz艂owiekiem-my艣l膮cym (homo sapiens), osob膮.
Dzisiaj bardziej konsensusu szukaj膮 ruski Cyryl z J贸zefem, arcybiskupem naszym. I Kargul-Tusk z Pawlakiem.
Oj dobre to, i bardzo! Zbli偶enia narod贸w, po艂aci 艣wiata, ko艣cio艂贸w, kultury, ludzi w niej i na niej.
Dobre i to. Przecie偶 naszym ludziom o takie rzeczy ma艂o idzie. To jaka艣 filozofija, albo co? powiedz膮 z wyrzutem dyskryminuj膮cym absolutnie - a im ino o kasior臋 i karier臋 chodzi. Dwa z czterech "k", kt贸re s膮 zagro偶eniem - jak wida膰 od-wiecznym - nie tylko dla ksi臋偶y, wed艂ug 艣p. przeora Nied藕wiadka OSBCam - kasa, kieca, kieliszek i karty. Dopisa艂bym, cho膰 rym 艂ami膮c - og艂upienie.
Gdybym z Francji nie przyjecha艂 w 1980, do dzisiaj pewnie by tu nie wiedzieli o Wa艂臋sie, przes艂awnym elektryku ze stoczni nad wielk膮 wod膮 Polak贸w i jego Solidarno艣ci. A po co komu toto tutaj, co!? Pota艅c贸wk臋 si臋 zrobi zamiast Do偶ynek, piwo wypije, ot co. Po co szuka膰, pyta膰, reflektowa膰.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prze艣lij komentarz