niedziela, 21 pa藕dziernika 2012
Wymarzeny Utopiste (2)
O Wymarzenach Utopistych warto wiedzie膰 i to, 偶e w starych dokumentach mo偶na znale藕膰 form臋 'Marzenowo Utopiste', a nawet 'Wy-Marzenowo', co w konsekwencji dawa艂o kr贸tsz膮 nazw臋 'marzenianie' lub 'marz臋cinianie' na mieszka艅c贸w, co nieraz i dzi艣 wyst臋puje w urz臋dowych dokumentach, i jest nadal w do艣膰 powszechnym u偶yciu, co wynika z normalnej u ludu tendendencji do skracania d艂ugich nazw 'wymarzenianie?' i upraszczanie ich wymowy.
W Wymarzenowie Utopistym dzia艂a艂 s膮d, na mocy ustanowienia-ukazu jeszcze z czas贸w cara, kt贸ry by艂 przed laty w艂adc膮 absolutnym ca艂ej krainy. Inny to by艂 s膮d ni偶 wszystkie, ale Wy-Marzen贸w (forma Wy-marzen贸w, w kt贸rej drugi cz艂on nazwy pisany by艂 z ma艂ej litery, nigdy si臋 nie przyj臋艂a) by艂 tak偶e inn膮 krain膮. Jej inno艣膰 potrafi艂a si臋 zaprezentowa膰 przy r贸偶nych okazjach, w wielu dziedzinach 偶ycia, ale najbardziej widoczny by艂 zwyczaj nic-nie-m贸wienia-publicznie o swoich, zw艂aszcza najwa偶niejszych sprawach.
Wszyscy milczeli jak gr贸b "w dziedzinie publicznej" jak to si臋 wtedy u nich nazywa艂o. Inno艣膰 ich s膮du polega艂a na tym, 偶e nie musia艂 si臋 zbiera膰, by wyda膰 wyroki. W dziedzinie zwyczajowego - nikt nie m贸g艂 twierdzi膰, 偶e nakazanego, nie by艂o przecie偶 na to dokumentu - milczenia, s膮d dzia艂a艂 najszybciej i bezwzgl臋dnie. Pot臋pia艂 od razu, bez zb臋dnej zw艂oki "od r臋ki", ka偶dego, kto odwa偶y艂 si臋, albo niebacznie, z zapomnianego w艣r贸d marz臋cinian utopistych ludzkiego odruchu, odezwa艂 si臋 w sprawie publicznej. S膮d powszechny krainy orzeka艂 o takim, 偶e jest siewc膮 nienawi艣ci i skazywa艂 na niebyt. Niebytem by艂a banicja wewn臋trzna i przemilczanie, urz臋dowe i prywatne. W tym marz臋cinianie i ich w艂adza byli biegli i przedziwnie m膮drzy, bo wiedzieli, 偶e jest jaka艣 tajemnica mowy odziedziczonej po nieznanych przodkach, bo chyba nie od jakiego艣 poprzedniego gatunku, kt贸ry mieszka艂 na ich terenie - tajemnica truj膮cych s艂贸w, te im tylko zosta艂y, ale kiedy艣 podobno by艂y te偶 s艂owa 偶ycia. Tajemnicza mowa? Bagienna? Bagno? Par贸w? Szuwary? Z szuwar贸w kiedy艣 wyszed艂 Kto艣, ale o tym cicho, sza, na razie.
Wy-Marz臋cinianie z dawnej 艣wietno艣ci przodk贸w i gatunku wzi臋li tylko t臋 jedn膮 czarn膮 stron臋 ich mocy - 偶e s艂owo zabija. Cho膰 i to powinienem powiedzie膰 na samym pocz膮tku, 偶e byli to w osza艂amiaj膮cej wi臋kszo艣ci bardzo mili ludzie i bardzo porz膮dni. Ta jedna przywara ich tylko dopad艂a i to nie z ich winy, 偶e bali si臋 m贸wi膰, bo przyj臋li panuj膮ce i wygodne dla osza艂amiajcej wi臋kszo艣ci zwyczaje, no i zapewne znielubili my艣lenia, boby im ci膮gle co艣 wypomina艂o.
I tak zwyczaj i s膮d milcz膮cego pot臋piania sta艂 si臋 dla nich jednym, by艂 po prostu ich zwyczajnym 偶yciem. Ka偶de s艂owo niebaczne, przez kogo艣 u偶yte w sprawach publicznych, nawet nie ci臋偶arne wag膮 danej rzeczy, ot tak, wymskn臋艂o si臋 komu艣, jako lekki, albo g艂upi 偶art, burzy艂o ich 艣wiat! Zagra偶a艂o jedno艣ci ich wierze艅 i prze艣wiadcze艅, przed-przed-przed-potopowych, sprzed cara. By艂o dla nich trz臋sieniem ziemi, kt贸re podobno si臋 zdarza艂y w innych cz臋艣ciach globu. 艁ama艂o fundamenty ich nad-budowli, kt贸r膮 swoj膮 ci臋偶k膮 prac膮 i obowi膮zkowo 'znojem' tworzyli dla siebie i dla dzieci swoich. Czcili t臋 jedno艣膰, innej chyba ju偶 nie rozumieli, ca艂kiem o innej - tej kt贸ra by艂a na pocz膮tku - zapomnieli i ju偶(?) jej nie chcieli. Zanik艂a u nich taka wrodzona gatunkowa potrzeba. Mieli nawet pomys艂, by wykre艣li膰 jedynk臋 ze swoich podr臋cznik贸w algebry, ale od艂o偶yli jeszcze t臋 uchwa艂臋 swojego najwy偶szego zgromadzenia - i s膮du zarazem - na p贸藕niej. Chcieli wcze艣niej doko艅czy膰 inwestycyje, co te偶 by艂o obcym s艂owem, ale nie wszystkie nowe s艂owa im si臋 nie podoba艂y. Niekt贸re s艂odko brzmia艂y i wszystkim, a偶 si臋 oczy 艣mia艂y na ich d藕wi臋k.
Dlatego s艂owa Amytyk贸sa, jakiego艣 zuchwa艂ka, os膮dzonego ju偶 przecie偶, na zawsze i na wieki, kt贸ry w swojej g艂upocie i bezczelno艣ci 艣mia艂 nie uznawa膰 do ko艅ca panowania nad sob膮 innych mieszka艅c贸w, na urz臋dach i bez urz臋d贸w, ale przede wszystkim ich przekonania o swojej racji i o przywileju-nadaniu im przez cara? a mo偶e jeszcze kogo艣 innego? ludowej w艂adzy i zwyczaju, 偶e tak w艂a艣nie ma by膰, by艂y najwi臋kszym zagro偶eniem 艣wi臋tego spokoju Wy-marz臋cinian utopistych.
- "S艂owo-to-fobia" (pisane razem jako "s艂owotofobia" lub z hyphenem, hyphenation nie jest takie g艂upie i u偶ywane cz臋sto przez poet贸w i pisarzy) ich zniszczy, 艣mia艂 si臋 kiedy艣 podobno sam do siebie, pod swoimi ohydnymi w膮siskami Amytyk贸s - kto艣 s艂ysza艂 i powt贸rzy艂 komu艣, ale nigdy nie by艂o wiadomo, kto komu. Amytyk贸s, wiadomo, pos艂ugiwa艂 si臋 dziwnymi s艂owami, rzuca艂 je po prostu z r臋kawa.
- Chcecie by膰 jak bogowie, wszystko ma si臋 sta膰 przez was, i od was bra膰 pocz膮tek, dlatego nie chcecie - wyparli艣cie si臋 - tego, co by艂o przed wami. Tak potrafi艂 podobno powiedzie膰 do Kogo艣, co tak偶e pods艂ucha艂 kto艣, kto艣 doni贸s艂 drugiemu, pewnie i na urz臋dy, ale nie wiadomo na pewno. Kto? Komu? - "s艂owo-to-logia" ("s艂owotologia"?) wraca艂a bocznymi drzwiami, ale tylko w domowym zaciszu, podejrzeniami nieustannymi niszcz膮c mir domowy wielu? niewielu? kto by ich tam rozezna艂, tych Wy-marz臋cinian utopistych.
Amytyk贸s z艂o艣liwy powiedzia艂by niechybnie na t臋 okoliczno艣膰, ci膮gle nowych pocz膮tk贸w wszystkiego od niczego, 偶e chc膮 spa艣膰 jak zgni艂e ul臋ga艂ki ze spr贸chnia艂ego drzewa, ale tego te偶 nikt nie m贸g艂 potwierdzi膰, nie by艂o na to dokument贸w.
On za to m贸wi艂 sam - g艂o艣no i wobec ka偶dego - 偶e stokro膰 bardziej wola艂by odgrzebywa膰 mow臋 przodk贸w o s艂owie, kt贸re nie zabija, ale daje 偶ycie. Podobno s膮 takie, ale kto by tam wierzy艂 siewcy nienawi艣ci. Niecnota milczenia mieszka艅c贸w i w艂adzy ustawowej, wynosi艂a si臋 prawie pod przelotne chmury, bo nie pod niebiosa, gdzie mieszka艂 inny od wszystkiego, co by艂o im znane, Jeden, nad cnot臋 m贸wienia prawdy. T臋 inno艣膰 krainy Wy-Marzenowa Utopistego dostrzegli wreszcie inni, zza ich granic i zacz臋li, tu i 贸wdzie, m贸wi膰 o gro藕nym wirusie deprawacji publicznej, odwracania znacze艅, fa艂szywych nowych pocz膮tk贸w, fa艂szowania historii i sumie艅. Wirus innej e-boli? Zacz臋艂y dochodzi膰 g艂osy, 偶e 艣wiat, kt贸ry chce od nas si臋 uczy膰 i nas podziwia, nie jest w stanie zrozumie膰, nie mitycznego cara, bo nikt o nim w 艣wiecie nie s艂ysza艂, ale jego wiernych poddanych, nawet po艣miertnie, kt贸rzy depcz膮 nawet 艣wiat艂o na drodze. Niekt贸rzy poznali smutn膮 prawd臋, 偶e 艣wiat艂o mo偶na zmiesza膰 z cieniem, i 偶e du偶o jest bagien 'realnych' – w ich czasach niekt贸rzy drobiazgowo dbali o rozr贸偶nienie od 'wirtualnych' - w Wy-Marzenowie Utopistym.
G艂osy z zewn膮trz zwr贸ci艂y uwag臋 Rer贸nia na bagno bagien, na ontologij臋. G艂os tego bagna mu – tylko?! - powiedzia艂, b贸jcie si臋 Boga ludzie, co robicie! wy mo偶ecie si臋 wyklina膰, os膮dza膰, wyklucza膰, nikt was nie zrozumie, ale wasze dzieci nie zrozumiej膮 艣wiata, w kt贸rym 偶yj膮, a 艣wiat ich. 呕aden ojciec, ani matka nie podaj膮 kamienia, gdy dzieci czekaj膮 na chleb. Chlebem jest prawda.
Czy wiecie, 偶e na jednym z grob贸w na miejscowym cmentarzu jest kamie艅 z napisem „skoro wy nie chcecie, ja wo艂a膰 b臋d臋 dzieje Ojczyzny, a w niej Wy-Marzenowo Utopiste, tworzone przez ka偶dego jej syna i ka偶d膮 c贸rk臋 od setek lat ! Krzycz臋 ka偶d膮 liter膮 prawd臋 o 偶yciu i 艣mierci, o zapomnianej i zapoznanej osobie cz艂owieka stworzonego na obraz i podobie艅stwo Najwy偶szego, nie cara, wo艂am z g艂臋bi samego siebie i z ca艂ej g艂臋bi tego tysi膮clecia 'pami臋膰 i to偶samo艣膰', innej nie znajdziecie”. Rero艅 go widzia艂. Nawet on wr贸ci艂 z cmentarza wstrz膮艣ni臋ty.
PS.1
Post scriptum albo nota bene, Kanada mnie najbardziej podtrzyma艂a wczoraj w bycie, Dominique, kt贸ra studiowa艂a Beaux-arts w Montrealu.
PS.2
Facebook na r贸偶ne sposoby pomaga nam w 偶yciu i w dobrym wychowaniu. Przypomina o urodzinach (tak偶e pos艂a RP) i podpowiada „napisz co艣 na powitanie ka偶dej nowej osoby w grupie „Rok Wiary(i Rozumu) w Strach贸wce”. Na razie si臋 nie przepracowa艂em, ale za to wys艂a艂em s艂owo i obrazek 偶ycze艅 dla solenizantki Uli, na skutek posta jej brata - ksi臋dza :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prze艣lij komentarz