sobota, 20 pa藕dziernika 2012

Wymarzeny Utopiste


Wierzcie, albo nie, ale jest taka gdzie艣 gmina. Jest takie miejsce na ziemi.
Wszyscy tam o czym艣 marz膮, jak ka偶dy homo homo sapiens. R贸偶ne maj膮 marzenia, jak r贸偶ni s膮 mieszka艅cy ka偶dej gminy - w Polsce i na 艣wiecie. Jest i nie jest? Wszystko jest mo偶liwe w marzeniach, zw艂aszcza w Wymarzenach Utopistych. Oni maj膮 sw贸j gen. 
Nieraz to si臋 podobno zdarza na jakim艣 terenie. Czasem nie jest to gmina, ale co艣, gdzie艣. R贸偶ne j臋zyki r贸偶nie nazywaj膮. Mo偶e by膰 dumne hrabstwo, kalifat, emirat, gdzie indziej okr膮g, mo偶e obw贸d. 艁膮cz膮 si臋 czasem, tu i 贸wdzie, w wi臋ksze ca艂o艣ci, powiaty, 艣r贸dziemia, landy, autonomie i inne normalne, albo dziwotwory.

Co艣, kto艣 je nazwa艂 kiedy艣, od czego艣, po jakie艣 'dlaczego', ale rzadko kto sobie z mieszka艅c贸w zadaje pytanie, po co. S膮 zapracowani, wiecznie zaambarasowani jakimi艣 obowi膮zkami, nie maj膮 czasu ni ch臋ci na my艣lenie. Pami臋膰 i to偶samo艣膰 nie jest ich pierwsz膮 potrzeb膮, a nawet je艣li gdzie艣 zbyt mocno za艣wita, staje si臋 problemem. Ich pierwsz膮 potrzeb膮 jest materia.
Nie materia 偶ycia, bo ta za bardzo kojarzy si臋 z duchem my艣lenia, z my艣leniem duchem, a to ju偶 par贸w – tak m贸wi膮 - a gdzie indziej nazywaj膮 bagnem. Parow贸w i bagien boj膮 si臋 prawie wszyscy mieszka艅cy Wymarzen Utopistych. Ma to korzenie w miejscowej legendzie, kt贸ra sta艂a si臋 prawie miejscowym mitem, 偶e tam przepad艂y przed wiekami ca艂e karawany kupc贸w i w臋drowc贸w, w drodze po skarby i wiedz臋 - na Wsch贸d.

O tym strasznym miejscu m贸wili im wszyscy od dzieci艅stwa, ciotki, wujkowie, kto im si臋 nadarzy艂 w blisko艣ci pokrewie艅stw lub s膮siedztwa. Wszyscy starali si臋 wi臋c obchodzi膰 ka偶de bagno z daleka. Z czasem tak si臋 porobi艂o, 偶e wszystko, co nieznane, nazywali bagnem, a szczeg贸lnie t臋 obrzydliw膮, ob艣lizg艂膮 besti臋, kt贸ra tam si臋 skry艂a, cho膰 nie wiadomo, odwieczna ona by艂a, czy sk膮d艣 przyby艂a. By艂 to wed艂ug nich – tak jak w legendzie - ni w膮偶, ni smok. Potw贸r, na pewno.
Mieli nawet na niego swoj膮 nazw臋, co艣 w ich j臋zyku jak „s艣艣wiado艣艣mo艣膰”. Sycza艂o, 艣wiszcza艂o ju偶 przy pr贸bie wymowy, wi臋c nie dziwota, 偶e rzadko j膮 wymawiali i nie mieli jednej obowi膮zuj膮cej formy, kt贸rej mogliby naucza膰 w swoich szko艂ach. Nie wiadomo dlaczego, niekt贸rzy u偶ywali jej w innej formie, kt贸ra dla jednych, jakby bardziej besti臋 oswaja艂a, familiaryzowa艂a, a dla drugich wr臋cz przeciwnie, czyni艂a j膮 bardziej przera偶aj膮ca i dzik膮 – siamocu艣艣wiadomo艣膰 czy cu艣 podobnego, samo wym贸wienie budzi艂o groz臋. By艂a ta bestia, zwa艂 jak zwa艂, bez w膮tpienia i dw贸ch zda艅 - zb臋dnie wypowiedzianych, tyle razy, ze spowodowa艂o i utrwali艂o w nich z艂y zwyczaj niem贸wienia publicznego o niczym wa偶nym - ze 艣wiata goblin贸w, gnom贸w, wrednych wr贸偶ek i j臋dz z ko艂tunem na g艂owie. Gorszy to by艂 stw贸r od nietoperzy, kt贸re z艂o艣liwie wpl膮tuj膮 si臋 grzecznym dziewczynkom w pi臋kne d艂ugie w艂osy, zw艂aszcza w te najpi臋kniejsze rude, do zaplecenia w koron臋 na uroczysto艣ci rodzinne, zw艂aszcza na pierwsz膮 komuni臋.

Nie wiadomo, dlaczego powsta艂a druga wersja nazwy potwora, niby oswojona, niby familiarna, mo偶e by艂a wymy艣lona przez tych, kt贸rzy mieszkali najbli偶ej bagna. Mo偶e chcieli na si艂臋, bardziej swoj膮 sytuacj臋 ni偶 rzeczywisto艣膰 oswoi膰, a mo偶e chcieli troch臋 z艂agodzi膰 strach sw贸j i innych, by mieszka艅cy si臋 i ich nie bali, bo ci, kt贸rzy podejd膮 za blisko do podejrzanych 藕r贸de艂, sami staj膮 si臋 podejrzani. A mo偶e by艂y inne powody, im tylko znane, jakie艣 wypadki, zdarzenia, kt贸rych byli 艣wiadkami? Kto ich tam wie, ludzie we wsi i tak im nie ufali.

Co艣 tam jednak musia艂o by膰, musia艂o si臋 dzia膰 tajemnego, bo nawet to miejscowo-czasowe, trudno w膮tpi膰, by wolno wybrane, mo偶e w ko艣ci wygrane?, zamieszkiwanie pozwala艂o, cho膰 niekt贸rzy ani przez chwil臋 nie wierzyli w wersj臋 艂agodn膮 i m贸wili 'kaza艂o', wi臋c i kaza艂o m贸wi膰 o tym strasznym miejscu w pierwszej osobie, bo "samo" co艣 - co by to nie by艂o - musi by膰 w pierwszej osobie. Brzmia艂o to co艣, rozkazem czego艣 z艂ego nadane, jak samo艣膰-bagienno艣膰, czy samo艣膰-艣wiadomo艣膰, jako艣 tak. Wi臋kszo艣膰 s膮siad贸w i mieszka艅c贸w z czasem bardziej zapomnia艂a, ni偶 si臋 z tym s艂ownym 艂ama艅cem oswoi艂a, ale i tak nikt normalny nie lubi艂 tych, kt贸rzy mieszkali w pobli偶u bagna, albo si臋 tam kiedy艣 nie wiadomo dlaczego i po co zapu艣cili. Meli ich za dziwak贸w, albo zaka偶onych. Szczeg贸lnie jednego z nich. By艂 odludkiem, wi臋kszo艣膰 nie wiedzia艂a o nim zbyt wiele, prawie nie zna艂a nawet jego imienia i nazwiska, ani sk膮d si臋 w艣r贸d nich wzi膮艂. - Pewnie 艂obuza kto艣 tu przywl贸k艂 - m贸wili - niechybnie z艂y duch. Zwany by艂 przez wszystkich Rero艅 Amytyk贸s. Podobno to co艣 znaczy艂o, ale wiedzia艂 chyba tylko ten, kt贸ry wymy艣li艂, ale ten, albo ju偶 nie 偶y艂, jak jedni m贸wili, albo tak jakby nie 偶y艂, bo si臋 wyprowadzi艂 daleko i s艂uch o nim zagin膮艂.

Rero艅 podobno kiedy艣 si臋 wybra艂 na bagna i prze偶y艂, ale nikt nigdy nie pyta艂, co tam znalaz艂, jak by艂o. Nie tylko znajomi i s膮siedzi bali si臋 pyta膰, unikali go odt膮d prawie wszyscy mieszka艅cy. Sta艂 si臋 zaka偶ony w najwy偶szym stopniu. Nieczysty, podejrzany. Najlepiej takich unika膰, obchodzili wi臋c z daleka.

PS.
Zabawa tyle偶 niezabawna, co niedopracowana. Ale za to! - wszystko w ten spos贸b mog臋 powiedzie膰, nie ogl膮daj膮c si臋, komu tym razem si臋 nara偶臋, komu nie spodobam. Wolno艣ci tw贸rczej, w ka偶dej formie i na ka偶demu dost臋pnym poziomie, ograniczy膰 nie macie - jacy艣 anonimowi Wy - prawa. Nikomu tego robi膰 nie wolno, w wywalczonej przez moje pokolenie demokracji i w wolnej Polsce, europejskim kraju i gminie.

Jest kra艅cow膮 niesprawiedliwo艣ci膮, kt贸rej do艣wiadczam ju偶 wiele lat, 偶e wielu wa偶nym (wed艂ug ich mniemania) si臋 nie podoba, 偶e i co pisz臋, ale fakt, nie mniej oczywisty i znany, 偶e mnie si臋 nie podoba Wasze gminne milczenia, nie jest k艂adziony na szal臋. Jeste艣my siebie warci.
Ka偶da ludzka wypowied藕 na to, co pisz臋 od lat, nada艂a by mojemu pisaniu inny kszta艂t. Prawda uciera si臋 w dialogu. Moje pisanie i gminne milczenie wsp贸艂tworz膮 klimat naszego spo艂ecznego 偶ycia w pewnym zak膮tku kraju nad Wis艂膮. Ot, jakie to proste.

Brak komentarzy:

Prze艣lij komentarz