Które to dni? Dziś, wczoraj, w niedzielę 1 Maja? Pewnie każdy będzie miał swoje. We mnie zapadł 16 października 1978 i pozostał na zawsze. Podobnie, spotkanie Andrzeja Madeja w Kodniu w maju 1983. Czy można porównywać? Każde działanie Ducha Świętego jest święte i ponadczasowe. Nie mam wątpliwości, że oba wydarzenia przyszły z głębi ducha. To się wie, czuje. Coś przenika ciebie, twoje myśli, uczucia, serce, duszę, nerki, rozum, wyobraźnię. CAŁEGO CIEBIE. I trwa odtąd niezniszczalne w tobie. I nigdy nie zmienia swojego wymiaru, a ty ich kwalifikacji. Są wydarzeniami, które wpływają na całe dalsze życie. Które czynią lepszym , wrażliwszym, pokorniejszym, mądrzejszym. Które mogą stać się w każdej chwili inspiracją modlitwy, a nawet długiej medytacji. Które stały się twoim duchowym talizmanem. Z pamięcią których chciałbyś zasypiać, i umierać.
Jestem głęboko przekonany, że każdy ma wspomnienia podobnych zdarzeń. Szkoda, jeśli nie poświęcamy im wystarczającej uwagi, jeśli nie stają się ważną częścią naszej samoświadomości. Szkoda, że o nich nie rozmawiamy (w realu i w Internecie).
O czym będziemy rozmawiać w dniach beatyfikowanych - w osobie Jana Pawła II. O czym będą rozmowy Polaków?
W mediach pewnie o liczbach. Gdybyż w naszych domach i kościołach - o Duchu Świętym!
Byłem na zakończeniu nauki klas 3 w V Liceum Ogólnokształcącym w Warszawie. W Poniatówce. Bogu dzięki, że udało mi się rozwiązać problemy logistyczne i dojechać.
Przyjemnie jest iść nowoczesnym Centrum miasta w marynarce pod krawatem. Jestem obywatelem Europy. Korzystam przez chwilę z obywatelstwa europejskiego. Bo na wsi, to nie bardzo. Na wsi, jakby czas stoi. Na wsi dużo przypomina PRL. Niewiele jest widocznych zmian w kierunku nowoczesności i Europy.
Idę dzielnicą, w której mieszkał Cyprian Norwid po przeprowadzce do Warszawy. On wtedy tęsknił za wsią. Ale to różne porządki rzeczy. Ja też kocham wieś, uczyłem się w niej na nowo patriotyzmu w 1981 roku. Żałuję tylko, że czas przemian się w niej opóźnia.
Aula Poniatówki z balkonami dookoła i dostojnymi schodami bardziej przypomina teatr i college niż zwykłą szkołę średnią. Na pożegnaniu abiturientów zgromadziła się cała społeczność szkolna. Był poczet sztandarowy i hymn Polski. Było przekazanie sztandaru nowemu pocztowi z klas młodszych. Dyrektor wyjaśnił symbolikę. Szkoła ma 90 lat, jest dziełem i ciągłością pokoleń. Każdy rocznik coś w nią wnosi. I każdy uczeń z osobna. "Lubimy wszystkich, którzy wkraczają w nasze progi, ale są roczniki, które bardziej wpadają w pamięć i zaznaczają się w historii szkoły. Ten rocznik należał do tych niezwykłych."
W Poniatówce olimpijczyków, laureatów i finalistów zawsze jest dużo. Zwłaszcza z chemii i fizyki. Wszyscy byli wyczytani i nagrodzeni. Nagrody i dyplomy dostali także szkolne drużyny sportowe i jej reprezentanci w rozgrywkach międzyszkolnych. Łazarz był wśród jednych i drugich.
Trojgu absolwentów wręczone zostały okolicznościowe medale Poniatówki. Dyrektor podkreślił, że jest ich limitowana liczba i wręczane są bardzo oszczędnie. W tym roku otrzymali je wielokrotni medaliści "olimpijscy" (w różnych konfiguracjach: chemia + fizyka + ..., lub język angielski + ...), za niezwykłe zdolności, osiągnięcia i postawę. Trzeci medal otrzymał Łazarz, ustępujący przewodniczący samorządu - "za twórcze udzielanie się w życiu szkoły i godne jej reprezentowanie". Dyrektor zidentyfikował i nazwał też inne jego zasługi - "umiejętność rozmowy ze wszystkimi w rozsądny i przekonujący sposób". Wspólnota uczniowska zgotowała mu owację, a koledzy i koleżanki z klasy wstali z miejsc. No, no, no! Dobrze, że mogłem przeżywać tę uroczystość z rodzicami Stacha, przyjaciela Łazarza i bywalca Strachówki. Stanowiliśmy małą wspólnotę rodzicielska. Sam - dumny rodzic - pewnie bym się ugotował taką wspaniałą niespodzianką.
Wychodząc ze szkoły miałem szczęście spotkać dyrektora i jego zastępczynię. Mogłem im wyrazić szczerą i wielką wdzięczność. Mam za co. Jak to się stało, że byli przy tym i Łazarz i Stach?!
Dobrze, że nie kończy się nasza przygoda z tą niezwykłą szkołą, uczy się w niej Hela.
PS 1.
W pociągu z Tłuszcza jechałem naprzeciwko uczennicy w uroczystym stroju. Po drodze dosiadły się dwie następne. Jasne, dzisiaj w Warszawie takie uroczystości odbywają się w kilkudziesięciu szkołach. Jakże się zdziwiłem, że wszystkie trzy spotkałem w auli Poniatówki!
PS 2.
Rok maturalny także uważałem przez wiele lat za najszczęśliwszy w życiu. Teraz mam inne talizmany. Wdzięczny jestem swojej maturalnej klasie, ale już inne rzeczy bardziej cenię. Cenię wiek dojrzały i pewien certyfikat duchowo-intelektualny jaki mi podarowały. Nie zamieniłbym go na zdrowie, młodość i bogactwo, choć bieda materialna nam doskwiera.
piątek, 29 kwietnia 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz