1.
Nie było źle. Wszyscy przeżyli imieniny i Prima Aprilis i jakoś wyjechali. Zastanawiam się, czy nie napisałem wczoraj za dużo. Ale przecież wczoraj pisałem szczerze. Dlatego, m.in., dzisiaj mogę się zastanawiać także nad sobą. Dwie sprawy ucieszyły mnie bardzo. Dłuższa rozmowa o kościele z x. Fabianem i wymiana politycznych uwag z Emilą na Fb. W wielu sprawach możemy się różnić, ale tylko rozmawiając cierpliwie i długo możemy poznać inną stronę medalu. Facebook jest niezastąpionym forum wymiany poglądów. Nauczyłem się już sporo z dyskusji na stronach Jaśka i Łazarza. Nauki nigdy za wiele. Tematy mają - z punktu widzenia nas, starszego pokolenia - wybuchowe. Wiara religijna i ateizm, filozofia życia, prezydent Komorowski itp. O dziwo, nie wpadają w agresję słowną, nie obrażają, nie bronią się rozpaczliwie. Można? Mam szczerą wolę uczyć się od młodego pokolenia. Starszego też, choć moim zdaniem jest bardziej wycofane i nieskłonne do wychodzenia poza pewne ramki. Sprawdźcie. Często coś mówią, ale pilnują, żeby nie za dużo, nie wszystko. Często ograniczają się do powtarzania sloganów i ogólników. Też jestem zagrożony tym schorzeniem. Trudno się wtedy czegoś od nas nauczyć.
Pierwszą trudnością jest jak najpełniejsze zaprezentowanie siebie, czyli poglądów na daną sprawę. Dlatego urzekła mnie dawno, dawno temu metoda soborowa. Komisja specjalistów przygotowuje projekt. Rozsyła po całym świecie. Biskupie, ich doradcy, komisje naukowe, ośrodki uniwersyteckie mogą wyrazić swoja opinię, nanieść uwagi. Wszystko wraca do komitetów redakcyjnych i pod obrady plenarne. Na koniec odbywa się głosowanie, przechodzi większością 2/3 głosów. Mozna na koniec omodlić i zakomunikować światu - Duch Święty i my - postanowiliśmy.
Kiedyś myślałem, że dokumenty soborowe są tym kompendium intelektualnym, na którym wznosi się cała budowla współczesnego kościoła. Myślałem, że to oczywistość. Dziwiłem się nawet, kiedy Jan Paweł II i inni wielcy pasterze mówili o konieczności lektury i wcielania ich w życie. Chciałem wierzyć, że jest inaczej i zachęty są niepotrzebne. Przecież ja czułem się dzieckiem soboru od pierwszej swojej katechezy. Ojciec (rodziny) dostał opublikowane przez "Pallotinum" w 1968 roku oficjalne dokumenty Soboru w Rodzinie Rodzin, która była dziecięciem Kardynała-Prymasa Tysiąclecia. Egzemplarz z własnymi podkreśleniami nosiłem na sale katechetyczne. Na zaocznej teologii (2.5 roku) to był mój elementarz. Miałem prawo sądzić, że to kościelna rzeczywistość-oczywistość. Na półce domowej biblioteki stoi publikacja "Więzi" (1996, z kasetą CD) pod takim tytułem - "Dzieci Soboru zadają pytania". Kto ciekaw, niech czyta, jest wersja elektroniczna. W książce pytania stawia m.in. Sławek Sowiński. Skoro Sławka poznałem na sali katechetycznej, w relacji katecheta-młodzież, myślałem, że mam prawo mieć choć wrażenie (!), że Sobór jest już oczywistością dla trzeciego pokolenia. Od jego zakończenia minęło 45 lat.
Dzisiaj odkrywam z ogromnym zdziwieniem, że tak nie jest. Jak jest to możliwe? Niech odpowiedzą socjologowie, kościoła i nie tylko. Ja zacząłem kombinować tak:
- nie wystarczy przeczytać i być może zaliczyć na egzaminie
- żeby docenić wielkość i żywotność soborowej nauki trzema mieć najpierw prawdziwy "głód światopoglądowy"
- po nasyceniu głodu, żeby docenić wielkość i żywotność soborowej nauki, musi zaistnieć spójność z nią dopracowywanego obrazu świata
- na obraz świata ogromny wpływ ma oczytanie filozoficzno-literackie
- czy w seminariach przekazują spójny obraz współczesnego świata (np. ważna kwestia miejsca tomizmu w kościelno-duchownym systemie myślowym). Moim zdaniem tomizm sprzyja dogmatycznemu myśleniu, inne filozofie mniej
- czy współczesna myśl filozoficzna (fenomenologia, personalizm, filozofia dialogiczna, w pedagogice NLP itd) wyrobiła sobie prawo obywatelstwa w seminaryjno-plebanijnych murach
Bez dobrego rozwiązania tych problemów soborowa mądrość może pozostać na papierze. Mądrość niewykorzystana, choć bez niej nie można nawet pomyśleć żadnego nauczania papieskiego po Vaticanum Secundum. Soborowe stwierdzenie, które przypadkiem wczoraj zacytowałem, "stworzenie bez Stwórcy zanika", znalazło się w tekście orędzia Benedykta XVI na Jego Światowe Spotkanie z Młodzieżą w Madrycie, sierpień 2011. Bez cytowania i innego powoływania się na dokumenty Soboru nie ma także Katechizmu Kościoła Katolickiego. Z mądrością soborową powinny już się zetknąć dzieci przygotowujące się do I Komunii Świętej.
Nieobecność i opór wobec logiki Soboru jest oporem całej naszej społecznej i kościelnej materii. Co ma do tego Facebook? Urabia naszą oporna materię myślenia, dyskutowania, argumentowania. Jest powszechny, publiczny. Jest szansą otwierania się i wychodzenia z własnego podwórka do innych, do całego świata. O ile szuka się z jego pomocą (i całego Internetu) czegoś więcej i samemu chce się więcej samego siebie dać.
2.
Oglądamy dokument o papieżu. W jego drodze do Jana Pawła II podkreślają etap Sobór Watykański. Autorzy filmu podkreślają znaczenie Soboru. Kiedyś przyjąłbym w dobrej wierze takie stwierdzenie, jako oczywistość. Dzisiaj wiem, że kryje się za nim wielkie uproszczenie. Ocena historii i znawców nie musi odpowiadać rzeczywistości kościoła w wielu krajach, diecezjach i parafiach. Mam za sobą rozmowy i wypowiedzi wielu księży z różnych stron Polski. Nawet zasłyszane mimochodem na odprawie katechetycznej w kurii warszawsko-praskiej. Rozmowa o Soborze wymaga intelektualnego klimatu, podejścia w duchu "Wiara i Rozum" - to jest ciągle chyba mniejsza część naszej wspólnoty kościelnej. Przeważa podejście tradycjonalistyczne.
3.
Bardzo czekam na głos w dyskusji na Fb. Na blogu unikam, jak mogę, dłuższych wtrętów politycznych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz