Dzień zacząłem od rekolekcji. Najpierw wysłuchałem prezesa Kaczyńskiego, co też miało charakter odświętny. Nie było oświadczeniem, ale rozmową w studio. Prezes w takiej roli występuje rzadko. Jedne stacje telewizyjne miał na czarnej liście, inne, przyjazne jeździły do niego nagrywać w domu, albo w biurze. Odświętność nie tylko ja w jego występie dostrzegłem, jego ekipa też. Włożył lepszy - nie tak czarny - krawat. Bywając wśród ludzi szlachetniejemy. Młoda dziennikarka świetnie sobie poradziła. Zwyczajny dziennikarz pytał zwyczajnego polityka. Ważnego polityka ze starszego pokolenia.
Drugą nauką rekolekcyjną było kazanie i konferencja Hołowatego OP. Ma przemyślane swoje chrześcijaństwo i do przemyśleń zaprasza. Że uzdrowienia trzeba przede wszystkim chcieć i o nie poprosić. I o absolutnych pragnieniach, które trzeba znaleźć i się do nich przyznać. Na marginesie sobie zapisałem, że PO i PiS są niczym Żydzi i Samarytanie. I my, ich wyborcy, też. Kto jest kim - jak kto woli. Jezus jest z tych pierwszych, dobry Samarytanin - z tych drugich. Kobieta przy studni, po pięciu mężach i z aktualnym konkubentem, też była z drugich, ale odeszła uzdrowiona.
Wczorajsza modlitwa w przerwie Ligi Mistrzów - to nasz najlepszy układ godzinowy, 21.30, wszyscy przed telewizorem, wystarczy pstryknąć, światło przygasić i już - przywróciła sprawę oczywistości Boga. OCZYWISTOŚĆ. Może będzie kiedyś taki dogmat?
Z czego on się bierze? Że np. w modlitwie Bóg-Duch Święty jest taki oczywisty. Trudno się modlić w połowie. Modlisz się, albo nie. Jak się modlisz, to Duch Święty działa bezpośrednio w tobie. "Bez Niego nie możemy mówić Ojcze Nasz".
Ale nie tylko w modlitwie. Każdy ma chyba takie momenty. Setki osób na pewno na rekolekcjach jazzowych. W kościele na Służewie, albo w Internecie. Większość przeżywa to w obecności Andrzeja Madeja. Miliony, przy Janie Pawle II. Itd.itp. - każdy może, nie musi, zrobić własna listę.
Wiara jest, nie trzeba nią pocić swego czoła. Trzeba raczej zacząć od poruszenia serca. Rozumem trzeba. Rozum, gdy pracuje - to może aż pot się kroplić. A może trzeba uczestniczyć (partycypacja?) w prawdzie całą trójcą - wiarą, nadzieją (rozumną) i miłością?
Czy objawienie nie jest inną nazwą oczywistości? Co się objawiło jest jasne, jak Słońce. Pierwsze objawione imię Boga też ma postać jakiejś tautologii - "Jestem Który Jestem".
Co jest podstawową cecha oczywistości? Że nic nie muszę z nią robić. Ani w tę, ani wewtę. Na oczywistość się tylko otwiera i jeśli ma sie dość pokory, to sie ją adoruje. Oczywistość napełni każdego, kto się do niej nie odwróci, albo na nia szczelnie nie zamknie.
Dawne przeżycie z Kodnia, też coś z tego właśnie miało. Było to dawno (1984), ale nigdy nie zapomniałem. Bo nie była to zasłyszana teoria, długi wykład itd. To było wewnętrzne przeżycie. Oczywistość. Tak to sobie dzisiaj nazywam. Wtedy było to przeżycie Boga jako nieskończonej prostoty. Nieskończona Prostota była wtedy dla mnie oczywistością. Była we mnie i jakoś przede mną, podczas, gdy w refleksji - za mną - była gmatwanina. Tę gmatwaninę ja sam stworzyłem np. w relacjach z najbliższą rodziną. Zamiast prostego szczęścia i miłości, konflikty, milczenia, kłótnie, spory, nieporozumienia. Konkret rodziny jest dobrym materiałem eksperymentalnym. Bo jeśli w niej sobie nie poradzimy - to gdzie?
Ksiądz Twardowski w wierszu pociesza nowo-modnego ateistę - "Nie martw się. Na Pana Boga trzeba czasem poczekać". Dodam od siebie - tylko nie przegap oczywistości, która wcześniej lub później się zdarzy. Zanotuj. Jeśli nie tobie, przyda się innemu. Stajesz się odpowiedzialny za swoje oczywistości.
Jest się odpowiedzialnym także za swoje poglądy, zwłaszcza jeśli się je rozpowszechnia.
W Internecie krążą opinie koleżanki-radnej Krystyny po ostatnim posiedzeniu Rady Gminy. Wiele osób dzieliło się ze mną swoimi uwagami od paru dni, ale nie chciało mi się o tym zbyt wiele myśleć, tym bardziej pisać. Skoro nabrałem już jednak wystarczającego dystansu, zajmę stanowisko.
Po pierwsze - bo to zbyt wazna sprawa. Po drugie - stawia w złym (fałszywym) świetle żonę (rodzinę). Po trzecie - wpływa na klimat pracy w szkole.
Każdy może mieć poglądy i je głosić. Złem jest tylko pokątność (tylko w wybranym kręgu) rozpowszechniania opinii dotyczących innych, a właściwie całej gminy. Zwłaszcza, gdy ma się możliwość (i obowiązek) głosić je otwarcie i publicznie, gdy jest się funkcjonariuszem publicznym (radną/ym, nauczycielem/ką, członkiem władz stowarzyszenia...).
Projekt "Decydujmy razem" w którym uczestniczymy jako wspólnota lokalna, jest coraz szerzej znany i otwracie dyskutowany, choćby na Fb. Nic w nim nie może stać się po kryjomu. Jest w nim 108 gmin i powiatów z terenu całej Polski. Program ma na celu dobro wspólne - rozwój społeczeństwa obywatelskiego (otwartego, nie szeptanego, nie-klanowego). Po 16 latach panowania u nas innych wzorów i schematów rzecz jest niezwykle trudna i doniosła.
Nie można znów obrażać (się lub innych) i dzielić. Nie można niczego dobrego zbudowac na nieufności, podejrzliwości i pokątnie ropowszechnianych opiniach. Program "Decydujmy Razem" ma ogólnodostępne, opublikowane zasady, reguły, założenia itd. Tylko ludzie bez wiedzy, lub zaślepieni złą wolą dopatrywać się mogą w nim tajemnych układów. Niektórzy pewnie sądzą świat według innych zasad, dlatego w cytowanej wypowiedzi koleżanki-radnej znalazły się zwroty "idea na samym wstępie została wypaczona... kultura społeczna i działanie zgodnie z zasadami współdecydowania powinny to wymusić... wybrano według tajemniczego klucza... dla mnie to przejaw nie liczenia się ze zdaniem radnych... po co nas pytać... lepiej było wskazać palcem... grono "wzajemnej adoracji?"... niektórym zostało to narzucone.... przymusowa dobrowolność... w gronie "samych swoich".".
Radna nie wierzy w samorządność i demokrację? Nauczyciel-wychowawca nie wierzy w otwartość i przejrzystość w relacjach z ludźmi? To chyba niemożliwe. Żyjemy wreszcie w normalnej gminie. O tym wszystkim możemy (wszyscy!) szczerze i publicznie rozmawiać.
Grażyna pewnie odpowie sama.
Żeby znaleźć rozwiązania nowego problemu, trzeba często wejść na nowy poziom myślenia. Czasem trzeba roz-kojarzyć, żeby znaleźć nową syntezę (skojarzenie wyższego rzędu).
czwartek, 7 kwietnia 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz