piątek, 22 kwietnia 2011

(Nie)zwykła kolejność rzeczy

Wczoraj miałem odpowiedź, dziś przyszło pytanie. Odpowiedź wyglądała tak - "od Słowa do Słowa". Pytanie postawiło się takie - "Dlaczego dzień święty świętować?".

Jest to dla mnie pewien kłopot. Mój kalendarz się kosmicznie równo obraca, matematyczne wzory są dopisywane. Pamięć dopiero musi poszperać i przypomnieć przykazania mojżeszowe. A ty żaczku nauczony, powiedz co jest trzy? No i mam źródło kłopotu. Bo świętowanie ma dla mnie głównie społeczna naturę. Rozumiem, że to, co wspólne, pospolite (republikańskie?) wskazuje na istotę rzeczy. Musi mieć w niej źródło. Osoba i wspólnota są nierozerwalne (nawet powłoki elektronowe muszą im służyć).

Wracając do mojej odpowiedzi i pytania (patrz: Logika pytań, Metodologia), to oczywiste jest, że ich nie mogłem wymyślić. PRZEŻYŁEM I CIĄGLE PRZEŻYWAM. I to nie w izolacji, jakby ktoś mógł pomyśleć, ale w bardzo osobistej relacji z autorytetami. Z uczestnikami Soboru, zwłaszcza jednym z nich, Wojtyłą, z Cyprianem Norwidem i papieżem Benedyktem. Ich słuchałem, z nimi rozmawiałem. Mówią — że to jest wielkie; ja wiem: ja tam byłem. A wszystko, co przypomniałem sobie z tego zakresu filozofii, zapisałem w folderze "katecheza" w moich dokumentach. Ja też chcę "odpowiednie dać rzeczy słowo." Słowo i rzecz, rzecz i słowo. Co jest pytaniem, co odpowiedzią? Trzeba ciągle szukać, przecież nawet Arystotelesowi nie udało się sformułować pełnej teorii pytań :-)

Sobór i Norwid spotkali się w Rzeczpospolitej Norwidowskiej. We mnie, katechecie. Ale najpierw spotkali się w Wojtyle Karolu. Kiedy? Na pewno kiedy siedział w auli soborowej w Rzymie, ale może już wcześniej, kto wie?

Bardzo mnie ucieszyło, co wczoraj zapisałem. Wokół Soboru krążę od dawna. Ale jak doszedłem do Norwida? Przez konkret wydarzeń. Nie było "jajka wielkanocnego" w szkole powszechnej i niepospolitej. Czy zrodzi to pytania i dyskusję? Stąd już hyc, krok, skok do poety. To on podpowiedział, że u nas każda myśl za późno, czyn często zbyt szybki. Jak np. słowa polityków i komentatorów w mediach. Co jest z ta myślą, że taka oporna u rodaków (myśl, nie słowa). I odwaga do jej publicznej obrony (najpierw wypowiedzi). I tak przyszła do mnie rozprawa o wolności słowa. Nie ma wolności, nie ma właściwego słowa, jest szwank debaty publicznej. Musi wkroczyć wieszcz, prorok, poeta i Sobór Watykański II. Jesteśmy w domu :-)

Pięknie się złożyło. Piękniej, niż gdyby sam Sobór, albo sam poeta. Życie objawia swoja nadrzędność. Życie to słowo? Słowo dało życie. LOGOS. Było na początku wszystkiego w Biblii. Mnie, w każdym razie, słowo często przywraca do życia. Po Soborowym i Norwidowym, wziąłem się za papieskie (Benedyktyńskie). Też chce być światłością i bardzo dobrze się czyta. Bardzo intelektualnie, jak tlenem, oddycha. To mój kościół. Bardzo dobrze się w nim czuję (że też go tak mało!). W nim jesteśmy równi. Nawet papież nie może definiować go inaczej. To jest Sobór Watykański II. Na "stare" lata żyję od słowa do słowa. Słowo związane jest z tchnieniem, wdechem i wydechem. Dech jest figura ducha. Za pierwszy oddech dostaje się punkty w skali Apgar. Ostatni przywraca nas w pełni Duchowi. Oddech, życie i słowo to zbyt mało rozpoznana triada. Więc może dobrze, że wszystko piszę. Gdybyście nie wiedzieli jak jestem mały, biedny i zawstydzony, nie zajaśniałaby także i na moim przykładzie siła Słowa. Wczoraj moc mi dało do wysłania zapytania o dalszą aplikację w europejskim programie. To nie jest tak, że z nikim nie chcę się widzieć i rozmawiać. O tym, co tu piszę (zakres tematyczny) mógłbym wszędzie i z każdym.

Moja religijność jest mało maryjna. Ale przecież nie mogę ominąć jej całkowicie. Zwłaszcza po filmach o tajemnicach Jasnej Góry i Ukrytym życiu Jezusa (przed trzydziestką). Odbudowa Sephoris, przy której pracował pewnie św. Józef i Jezus, a Maryja mogła obok na targu sprzedawać warzywa z przydomowego ogródka - mocno zadziałała mi na wyobraźnię. Pewnie tez jestem maryjny, ale inaczej muszę dojść do tego. Matka Boga, dwie natury jej syna, natura syna z natury matki, Bóg powiązany nieuchronnie i wyjątkowo z człowiekiem (wyprowadzony jak z niewoli egipskiej ponad naturę)... Bez słowa nijak pojąć. Słowo wiąże te rzeczywistości.

Na pytanie o świętowanie podpowiedział pięknie ten drugi film. Nasze świętowanie dnia świętego staje się bardziej zrozumiałe, gdy znamy świętowanie Narodu Wybranego. Jezus w nim uczestniczył od małego. Dnia siódmego Bóg sam odpoczywał z nimi. Piękny i święty jest szabasowy obrzęd błogosławienia przez ojca rodziny chleba i wina. A jaki wonny i zapadający w oczy, nos i serce inny, wąchania ziół! By zapach szabatu był zapamiętany na cały tydzień. I cała ich liturgia rodzinna. Shema Yisrael - Bóg jest jeden, Bóg jest święty - to żydowskie korzenie naszego świętowania. Papież B16 woli używać w stosunku do Żydów zwrotu "nasi ojcowie w wierze" niż "starsi bracia". Bardziej biblijnie uzasadnione.Shema tradycyjnie używają jako swoich ostatnich słów, a rodzice uczą dzieci, aby z tym słowem na ustach i w sercu usypiały.
Jezus był zwyczajnym zydowskim dzieckiem. Dlaczego dołożył "to cos więcej" (wartość dodana dzisiejszych projektów)? Założę chyba filakterie i tałes.
Niektórzy bibliści mówią, że "Jezus wniósł samą nowość, wnosząc siebie samego". I, że "wniósł więcej, niż sam pozyskał". Ryzykowne. Jezus by pewnie tego nie powtórzył.
Biblista powiedział jeszcze coś, równie odważnego. "Gdyby Jezus wszystko wiedział, nie musiałby się modlić. W modlitwie poznawał, odkrywał itd. wolę Ojca i swoja samoświadomość." To bardzo logiczne, ale ja aż tyle bałbym się powiedzieć. Wpadłem na to samo, gdy na obozie nad Jeziorakiem prawie 30 lat temu dostałem od Madeja zadanie "powiedz coś o modlitwie Jezusa". Wtedy odkryłem ten związek - zawsze po modlitwie coś ważnego mówił lub robił.

Inne filmowe komentarze (zakonnicy ze wspolnoty Naszej Pani z Syjonu i profesorów-zakonników ze Szkoły Biblijnej w Jerozolimie) były bardziej prostolinijne:
- żeby słowo mogło rozbrzmieć musi paść w ciszy
- wejdźmy w ciszę Boga
- bez wczucia w ciszę Boga nie zrozumie się Ewangelii
- życie ukryte Jezusa - skoro Bóg wślizgnął się w nasze zycie, to my powinniśmy w jego, żeby poznać
- Królestwo Boga jest ukryte

Pewnie, że miło by mi było, gdyby mnie społecznie uznali. Gdyby przyznali jakiś tytuł społeczny (społecznik, weteran, poeta-amator, katecheta z Annopola, starzec Symeon, prorokini Anna(?)) - nie tylko "złośliwego pismaka". Może po śmierci, jak to jest w zwyczaju u Polaków. Więc "się tak nie stanie miłości mojej" i nie wyjadę z krzaków z parafialnym odczytem - "Osoba jako fundament cywilizacji współczesnej". Wśród osób bryluje (świeci) Solidarność - Wspólnota.

Wiosna zawitała i do Annopola - nasz Ogród i Dom (bardzo podupadłe przez ostatnie kilkadziesiąt lat), znów zaroiły się Życiem. Życie zwyciężyło śmierć.

Załączniki:
1. praca nad wiarą młodzieży
2. "pytania są najważniejsze w życiu człowieka"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz