czwartek, 27 grudnia 2012

Dialog z Papieżem i Rektorem


Czasami się dziwię, że jeszcze ciągniemy. Żyjemy? - brzydko by zabrzmiało, bo chodzi o sprawy raczej przyziemne. Jesteśmy właściwie bankrutami.

Nie o tym miałem pisać, jak tytuł wskazuje. Jak tytuł wskazuje, chodzi o wielkie rzeczy. Ale muszą poczekać.

Miałem dobry sen. Ale go nie upilnowałem. Bolało, ale na szczęście chyba główny sens wrócił, majakami. Chyba chodziło w nim o to, że już wszystko mamy. Że już wszystko jest. - "Nie martw się, że sen utraciłeś, bo chyba wszystko masz, co potrzeba"  - przemawiał do mnie silny głos wewnętrzny. Tym razem nie chodzi o sprawy materialne, ale o duchowo-intelektualne. Dużo otrzymałem, otrzymaliśmy w te dni świąteczne. Wczoraj udostępniłem aż dwa posty, na swoim blogu i Grażyny. Niech ona potwierdzi, że to było ważne. Że coś się ważnego wydarzyło, jakaś granica została przekroczona. Niech ona mówi.

Bolał sen zagubiony i jego ratowanie, wstałem po 3.00. Ale wstałem dziwnie spokojny, że wszystko już mamy. Więc to był trzeci dzień świąteczny nad ranem. Mocą tej pewności zapisałem to, co potrzebowałem, ale nie opowiem, co. Dopóki nie znajdą się dwie, albo trzy osoby, którym naprawdę będzie zależało na poznaniu: tego, co spisałem, ale jeszcze bardziej na poznaniu Prawdy i oddaniu się jej na służbę.

Ciekawe światło rzucił ten sposób przeżywania życia w nocy np. na przyjazd Jaśka i Katy. Patrząc w tym świetle (bożonarodzeniowym?) zobaczyłem przedstawicieli kościoła (chaplaincy) z Glasgow przybywających do wspólnoty wierzących w Strachówce. I, że powinni natychmiast udać się do kościoła i złożyć świadectwo wobec zgromadzonych (stać się, lub przyoblec w uczniów Jezusa, jak Apostołowie, misjonarze, bracia i siostry). TO JEST (dla mnie) TAKIE OCZYWISTE. W tym sposobie przeżywania życia znika to, co w naturalistycznym sposobie urasta do dramatów (płyty glazury spadły w łazience ze ściany, śnieg się rozpuścił odsłaniając błoto i brzydotę, ach! nie znam języka...).

W tym samym kościele powinni się też pokłonić Aniołowi Ziemi Wołomińskiej i innym artefaktom złożonym jako wotum wdzięczności, które wplotły się w korzenie i są poniekąd jednym z fundamentów Rzeczpospolitej Norwidowskiej.

Takie to oczywiste (im głośniej krzyczą Herody).

PS.
Zdjęcie ze strony fakty.wwl. Udostępniając zdjęcie i stronę na Facebooku dałem taki komentarz - "Opiekujesz się nadal nami! Pomagasz mi w heroicznym prawie boju o naszą pamięć i tożsamość w gminie Strachówka. Udostępniam Cię ♥".

1 komentarz:


  1. W ROKU NORWIDOWSKIM 2021 wpiszę komentarz, bo ktoś do tego posta DIALOGU Z... zajrzał, co maszyny obliczajace statystyki bloga zarejestrowały, zadziwiając mnie i dziś. Tak to działa. Jakaż zbieżność po 9 latach! Jakaż AKTUALNOŚĆ! WOW! AYE! W wierszu o "młodym i starym Józiu" dzisiaj w Dzień Dziecka stworzonym-napisanym jest... a łazienka właśnie powstaje od nowa, stuka, puka, maszyna gra w rękach p. Marka, którego Mama znała Marię i Andrzeja Królów, ba, byli skoligaceni. I kuchnia przy okazji. Feniks w nas wieczny... pokoleniami... już nie tylko polskimi. Irlandzkimi, szkockimi.... Na wieki wieków amen. Kto szuka znajduje! Howgh! BTW - co znaczy "Duch Czasu" w wymiarze pokoleń? Nie tylko to, co akurat teraz uchwytne. Ale włąśnie (może) aż jednostką pokoleniową czasu naszego (egzystencjalnego) - czego jeszcze fizycy nie odkryli. Ciągle trzeba nowych Einsteinów!

    "Nie martw się, że sen utraciłeś, bo chyba wszystko masz, co potrzeba" - przemawiał do mnie silny głos wewnętrzny. Tym razem nie chodzi o sprawy materialne, ale o duchowo-intelektualne."

    http://strachowka.blogspot.com/p/rok-norwidowski-2021-widziane-ze.html

    OdpowiedzUsuń