niedziela, 30 grudnia 2012

Medytacja z apendiksem


Budz膮c si臋 ze snu, albo p贸艂snu, wstaj膮c rano z 艂o偶a, ma si臋 w sobie pocz膮tek medytacji. Byle wsta膰 odpowiednio wcze艣nie. Staram si臋 j膮 zapisa膰, o ile okoliczno艣ci sprzyjaj膮. Medytacja poranna ma punkt zaczepienia i o艣, wok贸艂 kt贸rej my艣li si臋 kr臋c膮. MEDYTACJA - DIALOG Z WIECZNO艢CI膭. Jest to przewa偶nie forma, kt贸r膮 nale偶y szybko pochwyci膰. Ta forma, albo tygiel, jest czym艣 bardzo kruchym i ulotnym. Dostajesz prawie wszystko naraz, ale kiedy chcesz podda膰 uwa偶niejszej obserwacji, znika. To dzia艂a, jak - w laboratorium fizyka - zasada nieoznaczono艣ci Heisenberga. Przedmiot obserwacji i podmiot s膮 w tak delikatnym zwi膮zku, 偶e ach! - ale ten punkt styku jest jedn膮 z najbardziej frapuj膮cych tajemnic mojego (wszech)艣wiata.

Trzeba mie膰 kartk臋 i d艂ugopis pod r臋k膮, szybko-sprawny komputer, 艣wiat艂o i podk艂adk臋, takie tam duperele. Je艣li czego艣 z tego brakuje, albo akurat prowadzisz samoch贸d - mo偶na si臋 w艣ciec. Bo to jest ma艂a katastrofa, przelatuje obok ciebie (nie)zidentyfikowany obiekt, jak rzadka zwierzyna na 艂owach, a ty akurat nie masz stosownego aparatu albo warsztatu pracy, albo broni. Stosuj臋 pewn膮 metod臋 ratunkow膮 w tych razach, wiedz膮c, 偶e nie utrzymam obrazu, obraz贸w, zamieniam je w (pod)punkty, te s膮 艂atwiejsze w storage'u, ale te偶 niepewne, nie tylko, gdy za du偶o, ale koncentrat nie odda nigdy w艂a艣ciwego smaku, nawet (ani?) tre艣ci. Jedynym w艂a艣ciwym sposobem by艂aby r贸wnoczesno艣膰 akcji i zapisywania, ale to niemo偶liwe, wi臋c frustracje s膮 tu偶-tu偶. Filozof to przewidzia艂 - "o czym nie da si臋 m贸wi膰, o tym trzeba milcze膰", wi臋cej wi臋c w tej medytacji  milczenia, osnowy wszystkich rzeczy, ni偶 ich manifestacji.

Skoro ju偶 wiadomo, w艂a艣nie powt贸rzy艂em po raz setny, 偶e to, co zapisz臋 poni偶ej, to nie s膮 wypociny, wycisk jakich艣 za艂o偶onych cel贸w, ale zapis tego, co FAKTYCZNIE jest we mnie, bo zosta艂o mi dane jako poranna medytacja. Uff!

1) Ka偶dy jest stworzony na obraz nie tylko Boga, ale tak偶e Abrahama, Izaaka, Jakuba, Moj偶esza, Symeona, Jana Chrzciciela... m贸wi膮c w skr贸cie - Jezusa z Nazaretu. By prze偶y膰 偶ycie najm膮drzej, w jedno艣ci, integralno艣ci, na spos贸b pe艂ny, czyli tak偶e duchowy. Ni mniej, ni wi臋cej. "Czy偶 nie wiecie...?". "A kto jest moj膮 Matk膮, bra膰mi i siostrami...?".
Wi臋c czego si臋 mnie czepiacie, J贸zia z Annopola, 偶e pod膮偶am swoj膮 odwiecznie wyznaczon膮 drog膮?
A wczoraj kim by艂em, prezentuj膮c ca艂膮 rodzin臋 Odwiecznemu w 艣wi膮tyni w Strach贸wce? 呕e co, 偶e Wy te偶, tylko nie m贸wicie? To m贸wcie! Na pocz膮tku ca艂ej naszej kultury, rzeczywisto艣ci 偶ycia i przeznaczenia jest S艂owo, kt贸re staje si臋 Cia艂em. Naprawd臋. 呕e tylko raz tak si臋 sta艂o? Nie, nie, nie. Raz si臋 sta艂o, 偶eby stawa膰 si臋 mog艂o ca艂y czas. Cho膰by eucharystycznie. Cho膰by? Ale偶 bardzo realnie. Ale to zn贸w otwiera inny rozdzia艂 - Rzeczywisto艣膰 Mszaln膮 (wystarczy raz p贸j艣膰 z ca艂ym sob膮 i z czym艣 do notowania na msz臋 w najbli偶szym ko艣ciele, albo pod go艂ym niebem, tak zwan膮 polow膮).

2) Abraham i inni - to ju偶 by艂o.

3) T臋 sam膮 my艣l mo偶na znale藕膰 w wierszu Norwida napisanym dla mieszkanki pobliskiego (okolicznego) 艁ochowa:

A Pani c贸偶 ja powiem?... oto, 偶e w tym 偶yciu
Nic s t r a c o n e g o nie ma na jawie, ni w skryciu,
I wszystko jest z m i e n i a n e tylko - na to偶 samo,
Wy偶sze lub ni偶sze, bli偶sze albo oddalone;
A co zgin臋艂o - my艣lisz - zakryte jest bram膮
Lub cieniem jej, i z czasem b臋dzie wy艣wiecone!
I 偶adna 艂za, i 偶adna my艣l, i chwila, i rok
Nie przesz艂y, nie przepad艂y, ale id膮 wiecznie,
Ulotn膮 my艣l czasami zamieniaj膮c w wyrok,
A wyrok w tre艣膰 istniej膮c膮 bardzo niestatecznie.
I nie ma grob贸w... opr贸cz w sercu lub w sumieniu,
I nie ma k r z y 偶 贸 w ... opr贸cz na zimnym kamieniu,
Albowiem k r z y 偶 j e s t 偶 y c i e ju偶 wiek dziewi臋tnasty:
Nowina! - kt贸r膮 przecie z n a j w e s e l s z y m 偶 a l e
Maryje i Salome, trzy 艣wi臋te niewiasty,
Przynios艂y by艂y jeszcze - tam, do Jeruzalem!...

4) Arka Noego – tak wczoraj (si臋) zobaczy艂em, to znaczy nas wszystkich. Byli艣my w ko艣ciele WNMP w Strach贸wce jak w Arce Noego, uratowani od potopu g艂upoty, bezp艂ciowo艣ci, bezimienno艣ci, bez-wiary, bez-rozumia 2012.
Owszem, zostali艣my prawie ca艂kowicie wykluczeni z 偶ycia tego 艣wiata – jestem nikim - ekonomicznie i politycznie (samorz膮dowo), ale uratowli艣my si臋. Jedno艣膰 i pe艂ni臋. Jedno艣膰 i pe艂nia uratowa艂a nas, cho膰 nigdy si臋 nie ma gwarancji, na jak d艂ugo. Raz wybrawszy, ka偶dej chwili wybiera膰 musz臋.

5) Europejskie Duszpasterstwa Akademickie broni膮 si臋. Dawniej by艂y w moim 偶yciu znane o艣rodki 艣w. Anny w Warszawie, 艣w. Jakuba, Barki w Krakowie, Dominikan贸w tu i tam (Warszawa, Pozna艅, Krak贸w...), Jezuit贸w... Doszed艂 teraz Turnbull Hall w Glasgow, nie wyobra偶am sobie nawet dzisiaj naszego 偶ycia bez niego.

6) Hunowie u bram. Wy艣miej膮 wszystko, co tutaj napisa艂em i kiedykolwiek napisz臋. W Glasgow ksi膮dz John po raz pierwszy nie zosta艂 zaproszony na tradycyjny obiad nowo-przyj臋tych student贸w. Za nauczanie na temat ma艂偶e艅stwa. 呕e jest jedno, dwup艂ciowe i nierozerwalne. U nas, w naszej Polsce, Hunowie s膮 cz臋sto ochrzczeni, a nawet chodzimy do tego samego ko艣cio艂a i 艣piewamy te same kol臋dy. Wystarczy mie膰 inne idea艂y, innych lider贸w, na kogo innego g艂osowa膰.

Czysty wymiar duchowy, nic z materializmu w nas tego dnia(?) nie by艂o. Na pewno nie teoria. Nie idealizm nawet. Wielki, ogromny, jedyny i nieskryty realizm. Otwarty dla ka偶dego i na ka偶d膮 rozmow臋, nieustanny, czyli wieczny dialog.

PS.
Biskup Antoni D艂ugosz z ca艂ym zespo艂em telewizyjnego Ziarna zrobili dzisiaj 艣wietn膮 katechez臋 o 艢wi臋tej Rodzinie 2012. Z niego nasi Hunowie te偶 b臋d膮 si臋 艣mieli. Oni maj膮 swoje katechezy, swoich kol臋dnik贸w, wszystko swoje i tylko swoje. Uniwersalizm jest im obcy (w tym - powszechne powo艂anie do 艣wi臋to艣ci). Przypomnieli mi si臋 tak偶e w czasie mszy, w trakcie udzielania komunii 艣wi臋tej. Przypomnia艂em sobie, 偶e by艂em dwa razy nadzwyczajnym szafarzem Eucharystycznego Chleba i Boga, ale nasi Hunowie zakrzykn臋li „biada” i donosami do kurii wymusili na proboszczu Antonim wycofanie. Oni maj膮 inny ko艣ci贸艂 i innego Boga. A powodzenie 偶yciowe - wed艂ug nich - mierzy si臋 sukcesem materialnym, liczbowym, wyborczym. Przy okazji, niestety, tak偶e niszczonych twierdz duchowych, czyich艣 historii, wysp cywilizacyjnych  kulturowych, wszystkich (wszystkiego) co si臋 znalaz艂o na ich drodze. Nawet Rzym.

A wed艂ug mnie, ka偶dy mo偶e chodzi膰 po gminie za swoj膮 gwiazd膮, byle to by艂a Gwiazda Betlejemska, a ta prowadzi z Alfy do Omegi, drog膮 Jedno艣ci. „Aby byli Jedno”! - od Abrahama, do Ratzingera, z Soborem Watyka艅skim II, Janem Paw艂em po drodze i Solidarno艣ci膮.

APPENDIX:

Przed wyjazdem do ko艣cio艂a obejrza艂em w TVP Info „casus Bonka”, czyli spraw臋 narodzin ich dzieci, bli藕niaczych, z kt贸rych jedno do dzi艣 jest w szpitalu, skutek b艂臋dnych decyzji lekarskich. Msza 艣wi臋ta, czytania biblijne, list biskup贸w i w og贸le, spawie nada艂 jeszcze wi臋ksz膮 rang臋. Kulturow膮 2012! Bo!

Bo przekazywanie 偶ycia, narodziny, rodzenie nie jest ju偶 艣wi臋to艣ci膮 w naszym 艣wiecie. Rodzi si臋 wynaturzona ideologia gender. Nowo-modni Hunowie. Deprawacja publiczna, odwracaj膮ca znaczenia poj臋膰. Nied艂ugo dar i tajemnica przekazywania 偶ycia b臋dzie si臋 kojarzy膰 tylko z pr贸b贸wk膮 i procedurami medycznymi.

Lecz dzisiaj ka偶da x-dzietna rodzina ma jeszcze -  w skarbcu serca i kultury - swoje opowie艣ci o (na)rodzeniu dzieci. Ka偶dego po kolei, ale zw艂aszcza te najbardziej dramatyczne. Bo NARODZINY s膮 dramatycznym wydarzeniem. Na mszy zrozumia艂em, 偶e to nasz obowi膮zek, nas - wszystkich rodzin, opowiada膰 o narodzinach. O tych dniach, godzinach, minutach, sekundach, kiedy czas staje na wszystkich zegarach 艣wiata. Czy to nie jest tak, 偶e dzie艅 dzisiejszy i zdj臋cia rodzinne, zw艂aszcza 艣wi膮teczne, tworz膮 obraz i wra偶enie. Kreuj膮 image 偶ycia rodzinnego, p艂askiego jak nale艣nik. A dar i tajemnica narodzin zosta艂a ukryta g艂臋boko w sercach naszych? Nazbyt g艂臋boko, moim zdaniem. Ze strat膮 (krzywd膮, wypaczeniem) kultury 艣wiata 2012.

Nie musz臋 si臋 m臋czy膰 z pami臋ci膮, ani stylistyk膮, by przybli偶y膰 tamte dni.

I - Ja艣ka uratowa艂y naprawione decyzje jednych lekarzy nad drugimi, szybkie interwencje (z uczestnictwem Jadzi, siostry lekarza), przejazdy z Legionowa do Nowego Dworu, Warszawy i z powrotem i TA r臋ka chirurga-ordynatora, kt贸r膮 co艣 prowadzi艂o, gdy operowa艂 torbiel jajnika w trzecim miesi膮cu ci膮偶y. On sam w to nie wierzy艂, 偶e si臋 uda. Ja艣ka uratowa艂, jego i nasze 偶ycie! Tak nas to rozzuchwali艂o, 偶e chcieli艣my rodzi膰 (z zachowaniem i potwierdzeniem wszystkich zastrze偶e艅 prze艣miewc贸w, jak i realist贸w, 偶e to sprawa kobiety, matki), w Legionowie, pod domem, w ma艂ej Izbie Porodowej, tylko z po艂o偶n膮, bez lekarza po艂o偶nika. Wiedz膮c, 偶e by nie przyj臋li z pierwsz膮 ci膮偶膮, do tego zagro偶on膮, czekali艣my na pocz膮tek akcji porodowej. Siedzieli艣my w samochodzie, spacerowali艣my po nocnych ulicach rodzinnego miasta, zajechali艣my nawet na cmentarz, byli艣my przy grobie Ojca, dziadka Janka.
Jan urodzi艂 si臋 szcz臋艣liwie, z pomoc膮 po艂o偶nej Rosjanki, albo Ukrainki. Ja by艂em tu偶 za uchylonymi drzwiami. Wszystko s艂ysza艂em i zachowa艂em w sercu swoim. A 偶e urodzi艂 si臋 26 Sierpnia, to niezale偶nie z Gra偶yn膮 wymy艣lili艣my, dosz艂o do naszych serc, wiary i rozumu, 偶e musi by膰 Jan-Maria. Do mnie to dotar艂o na kl臋czkach przed obrazem 艣wi臋tego J贸zefa, w Jego parafii (dawniej ko艣ci贸艂 garnizonowy).

II - Pa藕dziernik 1990, wigilia Matki Bo偶ej R贸偶a艅cowej, jedziemy do porodu - z Zosi膮, bo imiona (dwa, dwup艂ciowe, jedno rezerwowe, p艂ci nie wybieramy!) mieli艣my zaraz od pocz臋cia, lub dwie godziny, dwa dni, dwa tygodnie, chyba nie a偶 dwa miesi膮ce po ;-) - do 艁ochowa. Czarna noc, patrol wojskowo-policyjny z d艂ug膮 broni膮 zatrzymuje nas na skrzy偶owaniu (dzisiaj rondo), szukaj膮 zbieg艂ego i uzbrojonego 偶o艂nierza. Widz膮 co si臋 dzieje - zachowali艣my zwyczaj wyje偶d偶ania w ostatniej chwili - odst膮pili od rewizji samochodu, przepu艣cili. Za par臋 minut s艂ysza艂em krzyk kolejnej pociechy, sta艂em pod oknem, wparowa艂em na sal臋, panie pozwoli艂y nawet zdj臋cie zrobi膰. Wiadomo, oszala艂y ojciec ;-)
Zosia, po latach, za sugesti膮 siostry Aliny Merdas SRCJ zmieni艂a patronk臋 z Zofii Rzymskiej na Zofi臋 Barat, co jest wydarzeniem tak rzadkim, 偶e trzeba zachowa膰 w sercu swoim, bo nijak si臋 nie da inaczej zrozumie膰 w tym (zgni艂kowatym) 艣wiecie.

III - Z 艁azarzem je藕dzili艣my dwa razy do Mi艅ska Mazowieckiego. Najpierw by艂 alarm w 艣rodku nocy - „nie rusza si臋”! W szpitalu sprawdzili, wszystko jest OK. Wr贸cili艣my, szykowali艣my si臋 nawet jecha膰 na msz臋 do ko艣cio艂a „na Trawy”, by艂o Bo偶e Cia艂o, ale w samochodzie by艂o przebite ko艂o. Nim zmieni艂em d臋tk臋 (w starej 艁adzie nie by艂o opon bezd臋tkowych), trzeba by艂o zmieni膰 r贸wnie偶 plany. Dzieci臋 si臋 poruszy艂o i to do艣膰 gwa艂townie. Nocne badania przyspieszy艂y proces. Jakie to jest dzieci臋, nigdy nie wiedzieli艣my. Po co? Nawet z bli藕niakami, pomimo USG. Rado艣膰 oczekiwania by艂a ZAWSZE pe艂na. Na koniec si臋 okaza艂o, 偶e mamy algorytm rzadki nad rzadko艣ciami. 呕eby przy si贸demce dzieci zawsze by艂o syn, c贸rka, syn, c贸rka, syn, c贸rka, syn. Bo偶o-ludzki totolotek.
呕eby sko艅czy膰 z 艁azarzem – o imieniu rozmawiali艣my po drodze. Dzwony bi艂y, procesje kroczy艂y, chor膮gwie ko艂ysa艂y, chwa艂a Bogu by艂a oddawana publicznie. - 艁azarz b臋dzie imi臋 jego - jak w wierszu ksi臋dza Jana Twardowskiego - przyjaciela Jezusa. Jeszcze tylko ma艂e zamieszanie w g艂owie Gra偶ynie zrobi艂y po艂o偶ne, wi臋c karteczk膮 przenoszon膮 mi臋dzy pokojami spyta艂a - „艁azarz?”. 艁AZARZ! - odpisa艂em.
Katechetom szkolnym pozostawili艣my wyt艂umaczy膰 sens,  znaczenie i wszystko, chroni膰 przed ob艣mianiem (co nigdy si臋 nie zdarzy艂o!).

IV - Z Hel膮 jechali艣my koszmarn膮 wypuk艂膮 garbat膮 drog膮 w艂a艣nie co polan膮 lodem. Dwudziesty drugi stycznia upowa偶nia艂 wszystkie drogi do tego. Ale czemu nasz膮, drog臋 rodz膮cej? Dla kierowcy, 35 km piek艂a. Nie wobra偶a艂em sobie, 偶e mog臋 jeszce raz j膮 pokona膰  noc膮.
Hela si臋 urodzila i na skrzyd艂ach wr贸ci艂em natychmiast,  pos艂aniec radosnej nowiny. Dzieci臋 si臋 nam narodzi艂o. W domu czeka艂y dzieci i babcia-Mama Hela. Telefonu nie mieli艣my.

V - Z Andrzejem by艂a sprawa podobna i inna. Wybra艂 sobie 26 lutego, sk膮din膮d 艣wi臋to rodzinne, w rodzinie 艣p. dziadka-Ojca, u Jackowskich i Kapaon贸w, bo tego dnia od 2-giej po艂owy XIX wieku laurki by艂y robione dla protoplasty rodu, pradziadka Aleksandra (dyrektora Zak艂adu Litografii i Poligrafii Magistratu Warszawskiego). Jednak Andrzej mia艂 by膰 Andrzejem i Kode艅 czeka艂 na jego ochrzczenie. Wzorem ma by膰 mu (i nam wszystkim) Andrzej Madej. Andrzej przyni贸s艂 sobie drugie imi臋 z kalendarza Miros艂awa i w zwi膮zku z tym ojca chrzestnego, dobrego Miros艂awa z 艁ochowa. Dziadka te偶 mia艂 Andrzeja. A droga m臋艂艂a si臋 bardzo okropnie (nie b臋d臋 nadu偶ywa艂 straszliwych przymiotnik贸w po lodowej pu艂apce jego siostry Heli). Po obfitych 艣niegach, wysz艂o S艂o艅ce, zrobi艂a si臋 zimowa odwil偶.

VI - Bli藕niaki by艂y nierozpoznane do ko艅ca. Dopiero w kt贸rym艣 momencie, by艂o wiadomo, 偶e s膮 dwa. Ani jakie, ani czy r贸wnomiernie rozwini臋te i zr贸wno-wa偶one, by艂y nieprawdziwymi danymi USG. Og贸lnikowe, uspokajaj膮ce. Dopiero w szpitalu zrobi艂 si臋 ruch. W贸zek, wo偶enie na drugi kraniec pi臋ter i korytarzy, wo艂anie specjalist贸w, na koniec wezwanie ordynatora z domu. M艂ody lekarz na dy偶urze by艂 zaniepokojony. Zacz臋艂o si臋 udziela膰 ca艂emu oddzia艂owi, dotar艂o do mnie, 偶e co艣 jest nie tak. Nas艂uchiwali艣my rytmu dw贸ch serc, jedno zanika艂o. Przyjecha艂 ordynator – i cho膰 mia艂em uzgodniony por贸d rodzinny, wyprosi艂 mnie z pokoju, b臋d膮 robi膰 nak艂uwanie. Kl臋cza艂em za drzwiami, przechodzili przez moje nogi. S艂ysza艂em nerwow膮 krz膮tanin臋 i podniesione g艂osy. Wreszcie mnie zawo艂ali, wszed艂em na czas, gdy wynosili Marysi臋. Olek wyskoczy艂 raz dwa trzy. Okaza艂o si臋, 偶e by艂a r贸偶nica, Marysia by艂a zagro偶ona.
Potem, po wypisie, kazali nam je藕dzie膰 do neurolog贸w, okulist贸w (dno oka) i B贸g wie kogo. Niekt贸rzy straszyli. Robili USG przez ciemi膮czko itp.  Wcze艣niej tylko raz tak mieli艣my, z Zosi膮. Straszyli ortoped膮, robili niepotrzebne rentgeny, by wyl膮dowa膰 u znanego profesora, kt贸ry rozwia艂 obawy, a Zosia okaza艂a si臋 wrodzon膮 gimnastyczk膮 od szpagat贸w (podobnie Marysia, specjalistka od biegania i wspinania si臋 po drzewach, nawet koty uczy艂a po nich chodzi膰).

Sumuj膮c – ka偶de narodziny s膮 cudem. Ka偶da porod贸wka - Betlejem. Ka偶da osoba ma w sobie obraz Bo偶ej Jedno艣ci i Pe艂ni. Nie dziwi臋 si臋, 偶e Maryja zachowywa艂a wszystko w sercu swoim po jedynym niezwyk艂ym porodzie niezwyk艂ego Syna. Do tego nie jest potrzebna teologia, to 呕ycie. Inaczej si臋 nie da. Cho膰 teologia rozszerza perspektyw臋, uwra偶liwia, uwznio艣la jeszcze bardziej. Maryja musi zwyczajnie – po ludzku i po Bo偶emu - na pewno rozumie膰 ka偶dego rodzica. Nie tylko matki. Ja te偶 wszystkie porody pami臋tam i wszystko, co si臋 wi膮偶e z przekazywaniem 偶ycia (i kultury).

Brak komentarzy:

Prze艣lij komentarz