poniedzia艂ek, 17 grudnia 2012

Zdarzy艂o si臋 naprawd臋


I - Jakie lektury, takie 偶ycie

Obudzi艂em si臋 J贸zefem K., nic szczeg贸lnego. Starszawy go艣膰, nie do pokazywania, lekko-ci臋偶ko zabetonowany w okoliczno艣ciach. Nerwica? - na pewno jaka艣, mo偶e a偶 nawet kurwica - nie obra偶am nikogo i nie mam zamiaru dotkn膮膰 niczyich uczu膰 lingwistycznych, ale nie da si臋 porusza膰 po oceanie ruchomej p艂aszczyzny rzeczywisto艣ci poj臋ciowo-j臋zykowej cenzuruj膮c wiatry.

Tak si臋 czu艂em, trudno - si臋 m贸wi, wsta艂em. W kuchni, o dziwo, czeka艂 mnie st贸艂 prawie nie zastawiony niczym. Zrobi艂em sobie kaw臋. Nie, 偶ebym bardzo jej pragn膮艂, ale potrzebowa艂. Czym艣 trzeba wej艣膰 w akcj臋. I oto niespodzianie, trzymaj膮c imbryk z wrz膮tkiem nad sitkiem z czarnym proszkiem, poczu艂em si臋 papie偶em. Ciekawa ni膰 po艂膮cze艅 i sie膰 skojarze艅. Na sto procent od偶y艂 we mnie obraz z jakiej艣 lektury papie偶a ranowstawcy, kt贸remu siostry wsp贸艂towarzyszki pi臋tra w Watykanie stawia艂y kaw臋 na stoliku za drzwiami. Jakie lektury, takie skojarzenia.

Jakie idea艂y, takie 偶ycie.

Cerat臋 sobie dotar艂em 艣cierko-r臋cznikiem w miejscu zabrudzonym, bo w miejscu, w kt贸rym ustawiam komputer i opieram 艂okcie powsta艂a niewielka plama klej膮ca, pewnie po coca-coli, kt贸ra rzadko w naszym domu bywa, ale dzieciaki wypijaj膮 natychmiast. Niebaczne na plamy.

Nie o tym mia艂em pisa膰. Mam pisa膰. Dar i tajemnica. Znalaz艂a si臋 nawet ochotniczka zast臋pczyni do szkolnej tablicy, bym m贸g艂 si臋 wyrobi膰 ze swoim bardziej osobistym zadaniem domowym. Jak wielka to sprawa? Ogromna, jak testament. Bo mo偶na prze偶y膰 偶ycie i nic nie zostawi膰, ani nie napisa膰. Straszne.
My艣l臋, 偶e straszne dla obu stron. Ka偶de pisanie uruchamia wi臋kszy proces my艣lenia. Gdyby to nie mia艂o a偶 taaaakiego znaczenia, nie mieliby艣my - 艣wiat ludzi i ca艂a ich/nasza Kultura - dw贸ch Wielkich Testament贸w. Czy nie po艂膮czy艂em w dw贸ch ostatnich zdaniach zbyt szybko tego, co podmiotowe, z tym, co obiektywne? No nie. Poddaj臋 je scrutinium i si臋 broni膮. Pisanie z wn臋trza siebie, ba! z wn臋trza 偶ycia, jest dawaniem siebie, na miar臋 odczytanego obrazu i podobie艅stwa (do) Autora obu Wielkich Testament贸w.

Dlaczego jakie艣 przelotne skojarzenie daje a偶 tyle?! Czy偶 skojarzenia nie s膮 li艣膰mi opadaj膮cymi z wiecznie zielonego rdzenia nas samych, z nabytej i wypracowanej to偶samo艣ci?

II - Inny wymiar

A teraz spisz臋 notatki z wczorajszego poranka i mszy. To, 偶e msza daje mi inny wymiar, chodzi za mn膮 od d艂u偶szego czasu. Tak oto si臋 objawi艂 i zrealizowa艂 w Niedziel臋 Rado艣ci (Gaudete). Ale po kolei:
Najpierw by艂 sen, potem pisanie o innych wymiarach. Mia艂o by膰 o jednym, ale sen te偶 jest innym. Z jednej strony wezm臋 pod uwag臋 msz臋 艣wi臋t膮, z drugiej dzisiejszy sen.

Na mszy 艣wi臋tej prawie zawsze przychodzi chwila lekkiego lub mocniejszego uniesienia duchowego. We 艣nie mia艂em lekkie jak zefirek uniesienie erotyczne.

Dlaczego zestawiam tak szokuj膮co odlegle prze偶ycia? Bo s膮 realne i moje. Nie wybrzydzaj cz艂owieku na w艂asne doznania, na siebie i na ca艂y 艣wiat, przy r贸偶nych okazjach. 艢wiat si臋 przyjmuje - powinno i trzeba - jak jest dawany. Innego - dla nas - nie ma.

Jestem jedno艣ci膮 psycho-cielesno-duchow膮. W obu wskazywanych (kra艅cowych?) przypadkach tak偶e, a mo偶e w艂a艣nie szczeg贸lnie dobitnie. I bardzo dobrze! Du偶o gorzej, gdy jestem tylko cielesny, bo tylko psychiczny lub tylko duchowy - trudniej sobie przypomnie膰, nawet wyobrazi膰 :-)

Na mszy (ka偶dej, w og贸le):
- przychodzi z czytaniem biblijnym, z jakim艣 wezwaniem innym lecz tekstowym, ze skojarzeniem, z my艣l膮, z cisz膮, z melodi膮... czasem pewnie jako kumulacja wszystkiego, ale prawie na ka偶dej. Trudno mi nawet sobie przypomnie膰 - wcale si臋 nie da? - i wyobrazi膰, 偶e mog艂oby by膰 inaczej. Wiara i rozum tak dzia艂aj膮, unosz膮 na dwu skrzyd艂ach ku kontemplacji prawdy, cho膰 mo偶e za szybko, jeszcze nie w tym momencie rozwa偶ania dzisiejszego w tym po艣cie, na tym blogu, powinienem odwo艂a膰 si臋 do nich?! Powinienem najpierw bardziej si臋 postara膰 i opisa膰 dok艂adniej. Ale opisywa膰 mo偶na w miar臋 jak dana rzeczywisto艣膰 si臋 ods艂ania, wy艂ania, pokazuje. Dobra, spoko. Wy艂oni si臋, poka偶e, jak pojad臋 na msz臋. B臋d臋 mia艂 kartk臋 i d艂ugopis przygotowane.

Ale ju偶 mog臋 doda膰, 偶e w tym lekkim uduchowieniu, w tym innym wymiarze, prawie wszystko staje si臋 inne. Dobre, pe艂ne, zaspokajaj膮ce wszystkie g艂ody i oczekiwania. Niczego innego si臋 nie chce. I czas si臋 tak rozrzedza, 偶e prawie znika. My艣li o nieszcz臋艣ciach, dramatach, o 艣mierci...? nie maj膮 znaczenia, nawet realno艣ci. Lepsze i wi臋ksze wypiera mniejsze i gorsze.

We 艣nie (trudniej o regu艂y i jak膮kolwiek regularno艣膰):
- nie b臋d臋 przecie偶 opisywa艂 koloru oczu, stroju, figury, wieku i jak wygl膮da艂a z kt贸rej strony ta, co mi si臋 przy艣ni艂a. By艂 to widok pon臋tny i tyle. Przyci膮ga艂 m贸j wzrok. N臋ci艂 mnie. Z jednej strony mia艂em w tym upodobanie, z drugiej - 艣wiadomo艣膰, 偶e to niestosowne. Nawet we 艣nie to, 偶e niestosowne, zwyci臋偶y艂o. Tym razem. Ot! jeden z tysi臋cy sn贸w, epizod贸w sennych.

Dawno temu, pewien ksi膮dz, przyjaciel bardzo krotochwilny, opowiada艂 sw贸j sen - by艂o to na jakiej艣 wsp贸lnej wyprawie w g贸ry - 偶e w艂a艣nie przysz艂a do niego taka pi臋kna i powabna zjawa, i ju偶 ju偶, a my艣my go obudzili. - "A przecie偶 we 艣nie nie by艂oby grzechu".
To jedna strona bardzo konkretnego 偶ycia i medalu. Po drugiej jest radykalizm Jezusa "kto po偶膮dliwie spojrzy na kobiet臋, ju偶 j膮 zcudzo艂o偶y艂...". Zawsze chce spyta膰 ksi臋dza (bohater zbiorowy) na spowiedzi, jak on sobie radzi, mo偶e porozmawiamy, bo musimy mie膰 te same problemy ze wzrokiem. Jak patrze膰, by estetyka nie posun臋艂a si臋 ni偶ej :-) .... (w膮tek niedoko艅czony)

Na kartce ze mszy:
Ksi膮dz zast臋puj膮cy naszego proboszcza (prowadzi drugie rekolekcje "na Marysinie", co u nas mo偶na pomyli膰 z Szamocinem, w naszej gminie, acz s膮siedniej parafii Trawy, je艣li nie do艣膰 g艂o艣no si臋 dopowie drugi cz艂on nazwy "Wawerskim") zacz膮艂 - „Radujcie si臋”. Pierwsze spostrze偶enie – oto, jakie (humanistyczne) tre艣ci podsuwa nam liturgia!
Drugie – we mszy napotykamy natchnienia z ducha i z kultury, przemawiaj膮ce przez drug膮 osob臋, ksi臋dza, kt贸ry dzia艂a w imieniu Jezusa z Nazaretu. Na ile poj膮艂, przyswoi艂 nauk臋 Mistrza i i daje si臋 prowadzi膰.
W og贸le niebagateln膮 spraw膮 jest obcowanie z wiar膮 drugiego cz艂owieka lub inaczej m贸wi膮c, z osob膮 drugiego wierz膮cego cz艂owieka. Przez paralel臋 pomy艣lmy o spotkaniu z cz艂owiekiem bardzo (wszechstronnie) wykszta艂conym. Tu cz艂owiek wiary, tam cz艂owiek wiedzy. Mo偶e by膰 przyjemno艣膰 z ka偶dej strony.

Psalm jest 艣piewany i do mnie dochodzi na dwa sposoby, tekstu i melodii. Refren - „B贸g jest mi臋dzy nami”. Zastanawiam si臋, jak jest obecny i nie mam w膮tpliwo艣ci, 偶e tu i teraz w wierze i dobrej woli wszystkich zgromadzonych.

Wiara to co艣 wi臋cej ni偶 miasto, albo wie艣 i go艂臋bie na zewn膮trz. Wszed艂em w polemik臋 z Mi艂oszem z Caffe Greco. „呕e stoi miasto Rzym, 偶e zn贸w si臋 spotykamy, 偶e jestem jeszcze chwil臋, i ja, i jask贸艂ka”. Rzeczywisto艣膰 wiary to rzeczywisto艣膰 g艂臋bsza, osobowo zakotwiczona i ufundowana. Ma swoj膮 istot臋 i osobowe istnienie. Dla jednych to co艣 mniej, dla mnie wi臋cej, ni偶 艣wiat materialnie dotykalny. Nie mnie realny ni偶 korpuskularno-falowe 艣wiat艂o. OSOBOWY BYT JEST NAJWY呕SZ膭 FORM膭 ISTNIENIA.

艢wi臋ty Pawe艂 napisa艂, w drugim czytaniu, 偶e „pok贸j Bo偶y, przewy偶sza wszelki umys艂” - czyli inny wymiar!
A w Ewangelii, czyli w „Dobrej Nowinie” padaj膮 pytania do Jana Chrzciciela, proroka i obyczajowego rewolucjonisty - „co robi膰?”. Odpowiedzi zadziwiaj膮 - „by膰 normalnym i z niczym nie przesadza膰”. Ale zn贸w jawi si臋 pytanie, ca艂kiem wsp贸艂czesne - „co to znaczy by膰 normalnym?”. W艂a艣nie norma jest najbardziej zakwestionowana w czasach ideologii gender i innych dziwactw.

W kazaniu drugi cz艂owiek pozwala spojrze膰 w siebie, jak w nim dzia艂a wiara, nadzieja, mi艂o艣膰, rozum.
W艂a艣nie na kazaniu mnie wzi臋艂o to, co mia艂em podda膰 uwa偶niejszej obserwacji. Ale jak obserwowa膰 TO i do tego notowa膰, kiedy mnie w艂a艣nie wzi臋艂o! Ledwo si臋 zorientowa艂em, 偶e wzi臋艂o. 呕e TO ju偶 si臋 zacz臋艂o. W ostatniej chwili co艣 zanotowa艂em. 呕e kazanie dotyczy艂o, by艂o obja艣nianiem, czym jest chrze艣cija艅stwo, w perspektywie namys艂u nad GAUDETE.

Kiedy ci臋 cz艂owieku takie co艣 bierze, to nie chce si臋 nic pisa膰, ka偶da czynno艣膰 jest bardzo na si艂臋. Nie chce si臋 anga偶owa膰 w to, co na zewn膮trz. Nawet w akcj臋 liturgiczn膮.

Wiem za to dzi臋ki TEMU – paradoks – po co mam cia艂o. 呕eby by膰. WIEM! BY膯! W tym momencie jestem mo偶e najbardziej. W pe艂ni. Jedno艣膰 i Pe艂nia. Mog臋 napisa膰 nawet wielkimi literami JEDNO艢膯 I PE艁NIA.
I c贸偶 wtedy znacz膮 s艂abo艣ci cia艂a i duszy, nawet grzech, pokusy, sen taki lub inny!!!?? S膮 niczym. Fatamorgan膮. Zjaw膮.
Dotykam(y) w takim stanie innego wymiaru – Pe艂nej Rzeczywisto艣ci (Osobowej?), dost臋pnej cz艂owiekowi z krwi i ko艣ci. Amen! Jeste艣my innym wymiarem?! Chyba tak, bo m贸wimy lub piszemy wtedy rzeczy, kt贸rych nie poznali艣my z ksi膮偶ek.

Ta Pe艂nia i Jedno艣膰 niczego nie unicestwia. Ani s艂abo艣ci, ani grzechu, ani snu, pokus, pi臋kna, powabu 艣wiata i wszystkich stworze艅 (tego, co istnieje). Ale wi臋ksze pi臋kno ca艂kowicie poch艂ania. Nawet ja nie jestem wtedy grubym, siwym, starym cz艂owiekiem, ani nawet ojcem doros艂ych dzieci, m臋偶em z d艂ugim sta偶em... Jestem wtedy po prostu SOB膭. Osob膮 w innym pozaczasowym wymiarze. Wszystko inne (prawie) to tylko znaki, formy i manifestacje tej samej? innej? Materii? Czego艣” powo艂anej i przeznaczonej do tego samego. Do uczestnictwa w Pe艂ni i Jedno艣ci, na kt贸r膮 nie mo偶na ani trzeba wymy艣la膰 innego s艂owa i koncepcji, ni偶 B脫G! Bo po co?

Jak膮 pi臋kn膮 melodi膮 si臋 sta艂o na tej mszy, jak膮艣 poezj膮 perennis, g艂o艣ne m贸wienie, recytacja „Ojcze nasz”, s艂owo po s艂owie, wezwanie po wezwaniu.
Ale jeszcze bardziej si臋 otworzy艂a i przem贸wi艂a do mnie rzeczywisto艣膰 zamkni臋ta w s艂owach „Oto Cia艂o moje”. Cia艂o! Nie duch, nie idea, nie symbol, koncepcja. Oto moje cia艂o – materia (krew z krwi, ko艣膰 z ko艣ci...), konkret, jakim by艂em i jestem i na zawsze pozostan臋, bo by艂em. Skoro by艂em, bo zaistnia艂em to jestem cz臋艣ci膮 tej Rzeczywisto艣ci, bo nic, co zaistnia艂o si臋 nie rozp艂ynie w niebycie (nico艣ci? jak mo偶e by膰 nico艣膰, kiedy jest ju偶 co艣?!). Przecie偶 codziennie obserwujemy gwiazdy, kt贸rych nie ma?! Nie chwytajcie mnie za s艂贸wka, to tylko por贸wnanie. Ale przyznacie, 偶e koncepcja korpuskularno-falowej natury 艣wiat艂a te偶 nie jest najprostsza dla naszego niewyrobionego umys艂u. Moje do艣wiadczenia na mszy 艣wi臋tej s膮 du偶o prostsze.

III - Jeszcze Polska i Rzeczpospolita Norwidowska nie zgin臋艂y

Mia艂y by膰 tylko dwa punkty bardzo rzymskie, ale dzie艅 dorzuci艂 trzeci. Na skutek doko艅czenia akcji publikowania filmik贸w z wizyty Ambasadora Chorwacji w Rzeczpospolitej Norwidowskiej. TYLE TAM TRE艢CI! Dam przedruk komentarzy do niekt贸rych:

1) "To ju偶 ostatni film z niezwyk艂ej lekcji historii o wolno艣ci, to偶samo艣ci, Solidarno艣ci, Chorwacji, Polsce, Europie i o naszej gminie, z 13 grudnia 2012, w mi臋dzynarodowym gronie. Z Ambasadorem Chorwacji, kt贸ry akurat w tym wa偶nym dla nas dniu, sta艂 si臋 przedstawicielem ca艂ej Europy - wobec nas, uczni贸w, nauczycieli i pracownik贸w Zespo艂u Szk贸艂 im. Rzeczpospolitej Norwidowskiej, wobec naszych w艂adz samorz膮dowych, go艣ci z gmin o艣ciennych i naszych spraw. Jest te偶 puste krzes艂o. Dla narratora, kt贸rym mo偶e by膰 ka偶dy z nas, naocznych 艣wiadk贸w tamtego i tego wydarzenia.
Nie wiadomo kiedy si臋 powt贸rzy sytuacja, 偶e w takim gronie b臋dziemy kontemplowali w艂asn膮 histori臋. Wielka chwila zosta艂a nam podarowana. Dzi臋ki Opatrzno艣ci i niewidzialnej d艂oni przyjaciela, kt贸ry zaprosi艂 w nasze progi Jego Ekscelencj臋 mr.sc. Ivan del Vechio Ambasadora Republiki Chorwacji w Polsce!"
2) "Na czym polega praca ambasadora? Co robi ambasador? Co to znaczy BY膯 ambasadorem? Chorwacji, Polski, swojej gminy, szko艂y, a tak偶e Rzeczpospolitej Norwidowskiej?
Ambasador Dobrej Woli potrzebny od zaraz w mojej gminie, 偶eby dba艂 o dobre stosunki mi臋dzy wszystkimi instytucjami, organizacjami, wioskami, grupami mieszka艅c贸w i w og贸le :-)"
3) Ja te偶 sta艂em si臋 ambasadorem. Wolno艣ci i wolnej Polski w Europie wolnych narod贸w. Jak to si臋 sta艂o? SI艁膭 WY呕SZ膭 i przeznaczeniem!

Byli艣my m艂odzi i natchnieni wolno艣ci膮, idea艂ami, mi艂o艣ci膮 Ojczyzny, wiar膮 i wychowaniem w rodzinach. Ja student J贸zef K. dodawa艂em mieszka艅com mojej gminy odwagi i si艂. Sami to wyznawali. M贸wi艂em, 艣piewa艂em, modli艂em si臋 z Wami po domach, we wszystkich wioskach. Najpierw w Strach贸wce, 3 MAJA 1981! Najwi臋cej - od pami臋tnego zamachu z 13 maja 1981. Stan wojenny z 13 grudnia 1981 mia艂 naprawi膰 niecelny strza艂 Ali Agcy na Placu 艢wi臋tego Piotra. My艣my to w jaki艣 spos贸b przewidywali, sprawd藕cie w moich zapiskach "Ziarno Solidarno艣ci".

Wkr贸tce na pami臋膰 znali艣my pie艣艅 „Nie rzucim ziemi sk膮d nasz r贸d...” i „B艂ogos艂awiona dobro膰 cz艂owieka”. Nios艂y ze sob膮 star膮 tre艣膰, dreszcze na wskro艣 serc i dusz.
Ilu nas - 偶e tak wielu - poczuli艣my na Placu Zwyci臋stwa w Warszawie 2 czerwca 1979 roku. Zst膮pi艂 na nas Duch Tw贸j Bo偶e Wolno艣ci, Bo偶e Cz艂owieka-Osoby o najwi臋kszej godno艣ci, na Tw贸j obraz i podobie艅stwo! Przeczucie wielkiej (najwi臋kszej?) odpowiedzialno艣ci dane nam by艂o wcze艣niej 16 pa藕dziernika 1978. Poczuli艣my, 偶e ju偶 blisko 艣wit, szli艣my ulicami miast, jako pielgrzymi i Ko艣cielna S艂u偶ba Porz膮dkowa w stolicy, Krakowie, Gda艅sku, Cz臋stochowie, na Westerplatte, w 艁owiczu, Siedlcach, Drohiczynie...

Nie uwierzy艂bym, gdyby wtedy stan膮艂 w艣r贸d nas kto艣 z jakiej艣 polskiej gminy i zapowiedzia艂, 偶e Cud Wolno艣ci si臋 zi艣ci, ale nam w 2012 w Strach贸wce b臋d膮 okazywa膰 g艂贸wnie pogard臋, albo milczenie (z tych samych pobudek). M贸wi臋 to na 艣wiadectwo przysz艂ym pokoleniom. Ten przekaz tak偶e sta艂 si臋 moim obowi膮zkiem, nale偶y do pakietu mojego (pierwszego „peerelowskiego”) pokolenia."
....................

Do艂o偶臋 i ten wpis, kt贸ry da艂em z rana, bo dzisiaj - w dzie艅 imienin 艁azarza, wskrzeszonego przyjaciela Mistrza z Nazaretu - w ko艣cio艂ach jest czytany rodow贸d Jezusa.
- "Bo偶e jakie to wa偶ne zna膰 sw贸j rodow贸d! Pami臋膰 i to偶samo艣膰. Jaki straszny jest 艣wiat ludzi bez rodowodu. I gmin (wsp贸lnoty bez pami臋ci i to偶samo艣ci nie ma, to sprzeczno艣膰). Nawet narody w takim stanie przestaj膮 istnie膰."

PS.
Obraz 艁azarza wzi膮艂em z tej strony.

Brak komentarzy:

Prze艣lij komentarz