Rzuci艂em si臋 na Fb z samego rana. Z艂ama艂em regu艂臋, 偶e najpierw pisz臋 swoje, potem dopiero patrz臋, co w 艣wiecie.
A by艂o tak:
- gryz臋 si臋, jak jasna cholera milczeniem Ameryki. Nie wiem, co jest grane, nie rozumiem. Wini臋 siebie za jakie艣 faut pas, albo haniebne zaniedbanie. Wi臋c skoro wys艂a艂em dwa dni temu do艣膰 klarowne zapytanie i nie mam odpowiedzi, co jest bardzo niespotykane i przez to jeszcze bardziej wymowne, wi臋c rzuci艂em si臋 tam (przez Atlantyk) z samego rana. Nie znalaz艂em zn贸w nic, a jednak. Niby nic z Ameryki wprost, a jednak z Ameryki.
Ale po kolei.
Wczoraj, jak prawie zwykle, znalaz艂em na Fb post zamieszczony przez jezuit臋, bardzo 偶ywo dotycz膮cy nas w Rzeczpospolitej Norwidowskiej, o warto艣ciach i mechanizmach ich przekazywania, co jest podstaw膮 wychowania. Wys艂a艂em natychmiast pro艣b臋 o zaliczenie do grona znajomych. O ojcu Arturze - innym razem. Dzisiaj rano, kiedy si臋 rzuci艂em i nie znalaz艂em w "messages", sprawdzi艂em "notifications" i tam by艂y potwierdzenia od dw贸ch ksi臋偶y. Jeden bardziej 艣wiatowy, drugi bardziej "Polak-katolik". Rzuci艂em si臋 na konto ojca Artura, a tam na pierwszym miejscu jest artyku艂 Georges'a Weigel'a z "Go艣cia Niedzielnego" pt. "Tragedia liberalnego katolicyzmu". Rzuci艂em si臋 kolejny raz i przeczyta艂em. Ba, po偶ar艂em. Tytu艂 mnie troch臋 przestraszy艂, bo sam jestem liberalnym katolikiem, ale nie chc臋 - Bro艅 Bo偶e - by膰 powodem i prze偶ywa膰 tragedii. Tekst mnie uspokoi艂 i nasyci艂. Nie o mnie! Uff! Szybko odpisa艂em w komentarzu:
- "To ca艂kiem nowa dla mnie perspektywa dyskusji w obr臋bie mojego ko艣cio艂a. Kocham nauk臋 Soboru Watyka艅skiego II i na niej budowa艂em swoje miejsce w ko艣ciele. Jestem od 30 lat katechet膮 tzw. 艣wieckim (艣mieszne doprecyzowanie, bo albo si臋 jest katechet膮 albo nie). Od roku prowadz臋 korespondencj臋 z grupk膮 katolik贸w w USA w Lincoln, Nebraska. Jako starszawy go艣膰, dzi臋ki nim na nowo odkrywam 艣wiat. Na codzie艅 bardzo brak mi takich dyskusji, takiej perspektywy. Owszem, raport ISKK podkre艣la s艂abo艣膰 intelektualnego wymiary wiary Polak贸w, ale nie widz臋 pr贸b zaradzenia. Wielkie dzi臋ki za artyku艂 George'a Weigel'a."
Bo偶e b膮d藕 wychwalony. B膮d藕 pochwalony. Ty, kt贸ry jeste艣 nad nami. Ty, kt贸ry znasz najtajniejsze zakamarki naszych serc. Ty wiesz, co prze偶ywa艂em. Znasz moje nerki i serce i my艣li, o grzechach nie wspominam, bo i po co, s膮 nieestetyczne ze swojej natury. 艁aska Twoja codzienna nad nami jest stokro膰 wa偶niejsza ni偶 nasze wobec Ciebie i siebie przewiny. One znikaj膮 jak mg艂a, wobec promieni 艂aski, kt贸re zalewaj膮 nas nieustannie ("艂apacz chwil promiennych"), bo nie ma i nie mo偶e by膰 偶adnej nieci膮g艂o艣ci w Tobie i w Twoim udzielaniu si臋 nam, najukocha艅szym stworzeniom. Ty rz膮dzisz - rozstrzygasz. Amen.
Wi臋c jednak Ameryka do mnie przem贸wi艂a. Napisz臋 kolejny list-message serdeczny do Lincoln. Napisa艂em podzi臋kowanie i do drugiego ksi臋dza, nigdy tego staram si臋 nie zaniedbywa膰, to jak odpowied藕 na "dzie艅 dobry" lub pozdrowienie pomachaniem r臋k膮, chamstwem niebywa艂ym jest nie odpowiedzie膰 lub odrzuci膰 zaproszenie zacnej lub znanej osoby.
"Dzi臋kuj臋 serdecznie za przyj臋cie do grona znajomych na Fb. Jestem starym, wiek 59, sta偶 30 lat, katechet膮. Zaliczam si臋 do liberalnych posoborowych katolik贸w, zawsze g艂odnym rozmowy w wolno艣ci Ducha 艢wi臋tego. Pozdrawiam gor膮co."
Wczoraj dosz艂a tak偶e do mnie inna rzecz niezwyk艂ej wagi. Jakim wyzwaniem dla ca艂ej wsp贸lnoty lokalnej jest zbli偶aj膮ca si臋 I Komunia 艢wi臋ta. Musia艂o doj艣膰 do tego, a偶 dziwne, 偶e si臋 nad tym wcze艣niej nie zastanawia艂em.
Wystarczy zestawi膰 fakty:
- katecheta - J贸zef Kapaon
- wychowawczyni - Krystyna O艂dak
- Ks. proboszcz - Andrzej Dusza
- dyrektor - Gra偶yna Kapaon
- rodzice - lista w dzienniku klasy II
- miejsce - parafia i szko艂a Strach贸wce - RzN
Okoliczno艣ci dodatkowe:
- 30-lecie pracy katechetycznej
- "stara"(14 lat) tradycja I Komunii w Strach贸wce (nowatorskie akcenty, cho膰by "Bia艂e Apele")
- bardzo nag艂o艣niony konflikt personalny i bardziej zasadniczy sp贸r o kszta艂t wsp贸lnoty lokalnej (szko艂y, gminy, parafii - RzN).
Moje d艂ugie do艣wiadczenie w sprawach konfliktowych podsuwa wielkimi literami - dzi臋kujmy najpierw. Za to, co jest. Trudne sprawy w 艣wietle wiary m贸wi膮 - "macie wszystko, co trzeba by si臋 z nimi zmierzy膰 zwyci臋sko". Nie jeste艣cie sami. JESTEM Z WAMI - JE艢LI W TO WIERZYCIE, CZYLI JE艢LI DOTAR艁O DO WAS, 呕E JESTE艢CIE W MOIM KO艢CIELE. Dam wam m膮dro艣膰 i 艂ask臋. Musicie spojrze膰 na siebie i wytrzyma膰 prawd臋 o sobie. Czy musz臋 wam przypomina膰 "mi艂uj bli藕niego swego, jak siebie samego?". Wol臋 wam przypomnie膰 inn膮 formu艂臋 starego przykazania - "mi艂ujcie si臋 wzajemnie, jak wa was umi艂owa艂em". Nie da si臋 bez prawdy. Prawda zaboli, ale was wyzwoli. Nikt nie jest w艂a艣cicielem prawdy. Zapro艣cie rozjemc贸w z najwy偶szej p贸艂ki. Nawet biskup wam nie odm贸wi. Idzie o sakrament mojej obecno艣ci w chlebie eucharystycznym. Ko艣ci贸艂 偶yje dzi臋ki Eucharystii [Ecclesia de Eucharistia vivit]. Wasz poeta potrafi艂 to przepi臋knie wy艣piewa膰, szukajcie pomocy u niego, jaka si艂a jest wam dana przeze mnie w RzN:
By艂em u Ciebie w te dni przedostatnie
Nie docieczonego w膮tku
Pe艂ne, jak Mit,
Blade - jak 艣wit...
- Gdy 偶ycia koniec szepce do pocz膮tku:
"Nie stargam Ci臋 ja - nie! - Ja... u-wydatni臋!..."
By艂em u Ciebie w dni te, przedostatnie,
Gdy podobnia艂e艣... co chwila - co chwila -
Do upuszczonej przez Orfeja liry,
W kt贸rej si臋 rzutu-moc z pie艣ni膮 przesila,
I rozmawiaj膮 z sob膮 struny czt茅ry,
Tr膮caj膮c si臋,
Po dwie - po dwie -
I szemrz膮c z cicha:
"Zacz膮艂偶e on
Uderza膰 w ton?...
Czy taki Mistrz!... 偶e gra... cho膰 - odpycha?"
By艂em u Ciebie w te dni, Fryderyku!
Kt贸rego r臋ka - dla swojej bia艂o艣ci
Alabastrowej... i wzi臋cia, i szyku,
I chwiejnych dotkni臋膰 - jak strusiowe pi贸ro -
Mi臋sza艂a mi si臋 w oczach z klawiatur膮
Z s艂oniowej ko艣ci...
I by艂e艣 jako owa posta膰 - kt贸r膮
Z marmur贸w 艂ona,
Ni偶li je kuto,
Odejma d艂uto -
Geniuszu... wiecznego Pigmaliona!
A w tym...co艣 gra艂 - i co? zm贸wi艂 ton - i co? powi茅 -
Cho膰 inaczej si臋 echa ustroj膮,
Ni偶 gdy b艂ogos艂awi艂e艣 sam r臋k膮 Swoj膮
Wszelkiemu akordowi -
A w tym... co艣 gra艂 - taka by艂a prostota
Doskona艂o艣ci Peryklejski茅j,
Jakby staro偶ytna kt贸ra Cnota
W dom modrzewiowy wiejski
Wchodz膮c, rzek艂a do siebie:
"Odrodzi艂am si臋 w Niebie
I sta艂y mi si臋 Arf膮 - wrota,
Wst臋g膮 - 艣cie偶ka...
HOSTI臉 - przez blade widz臋 zbo偶e...
Emanuel ju偶 mieszka
Na Taborze!"
I by艂a w tym Polska - od zenitu
Wszechdoskona艂o艣ci dziej贸w
Wzi臋ta t臋cz膮 zachwytu -
- Polska - przemienionych ko艂odziej贸w!
Ta偶 sama - zgo艂a
Z艂oto-pszczo艂a...
(Pozna艂-ci-偶e-bym j膮 - na kra艅cach bytu!...)
I - oto - pie艣艅 sko艅czy艂e艣 - - i ju偶 wi臋c茅j
Nie ogl膮dam Ci臋 - - jedno - s艂ysz臋:
Co艣?... jakby sp贸r dzieci臋cy -
- A to jeszcze k艂贸c膮 si臋 klawisze
O nie do艣piewan膮 ch臋膰:
I tr膮caj膮c si臋 z cicha
Po o艣m - po pi臋膰 -
Szemrz膮: "pocz膮艂偶e gra膰? czy nas odpycha??..."
O Ty! - co jeste艣 Mi艂o艣ci-profilem,
Kt贸remu na imi臋 Dope艂nienie;
Te - co w sztuce mianuj膮 Stylem,
I偶 przenika pie艣艅, kszta艂ci kamienie...
O! Ty - co si臋 w dziejach zowiesz Er膮,
Gdzie za艣 ani historii zenit jest,
Zwiesz si臋 razem: Duchem i Liter膮,
I consummatum est...
O! Ty... Doskona艂e-wype艂nienie,
Jakikolwiek jest Tw贸j i gdzie?... znak...
Czy w Fidiasu? Dawidzie? czy w Szopenie?
Czy w Eschylesowej scenie?...
Zawsze - zem艣ci si臋 na tobie... Brak
- Pi臋tnem globu tego - niedostatek:
Dope艂nienie?... go boli!...
On - rozpoczyna膰 woli
I woli wyrzuca膰 wci膮偶 przed si臋 - zadatek!
- K艂os?... gdy dojrza艂 - jak z艂oty kometa -
Ledwo 偶e go wi茅 w ruszy -
D茅szcz pszenicznych ziarn pr贸szy,
Sama go doskona艂o艣膰 rozmieta...
Oto patrz - Frydryku!... to - Warszawa:
Pod rozp艂omienion膮 gwiazd膮
Dziwnie jaskrawa - -
- Patrz, organy u Fary; patrz! Twoje gniazdo -
Owdzie - patrycjalne domy stare,
Jak Pospolita-rzecz,
Bruki plac贸w g艂uche i szare
I Zygmuntowy w chmurze miecz.
Patrz!... z zau艂k贸w w zau艂ki
Kaukaskie si臋 konie rw膮 -
Jak przed burz膮 jask贸艂ki,
Wy艣migaj膮c przed pu艂ki:
Po sto - po sto - -
- Gmach - zaj膮艂 si臋 ogniem, przygas艂 zn贸w,
Zap艂on膮艂 zn贸w - - i oto - pod 艣cian臋 -
Widz臋 czo艂a o偶a艂obionych wd贸w
Kolbami pchane - -
I zn贸w widz臋, acz dymem o艣lepian,
Jak przez ganku kolumny
Sprz臋t podobny do trumny
Wyd藕wigaj膮... run膮艂... run膮艂 - Tw贸j fortepian!
Ten!... co Polsk臋 g艂osi艂 - od zenitu
Wszechdoskona艂o艣ci dziej贸w
Wzi臋t膮 hymnem zachwytu -
Polsk臋 - przemienionych ko艂odziej贸w:
Ten sam - run膮艂 - na bruki - z granitu!
I oto - jak zacna my艣l cz艂owieka -
Pot茅rany jest gni茅wami ludzi;
Lub - jak od wieka
Wiek贸w - wszystko, co zbudzi!
I oto - jak cia艂o Orfeja -
Tysi膮c pasji rozdziera go w cz臋艣ci;
A ka偶da wyje: "nie ja!..."
"Nie ja!" - z臋bami chrz臋艣ci -
Lecz Ty? - lecz ja? - uderzmy w s膮dne pienie,
Nawo艂uj膮c: "Ciesz si臋 p贸藕ny wnuku!...
J臋k艂y g艂uche kamienie -
Idea艂 si臋gn膮艂 bruku - - "1
Pani bo jeste艣 z takiego klasztoru,
Gdzie 艣cian臋 z 艣cian膮
Gdy po艂膮czano, to ci臋cie toporu
Za zbrodni臋 miano.
2
Podwalin nie ma, bo depta膰 je trzeba,
Ni schod贸w wy偶ej
Ale por臋cze si臋gaj膮 do nieba,
Por臋cze z krzy偶y!
3
A okna z 艂ez s膮, 艂zy z koronek rosy
Tr贸jbarwnie szklistych;
A zamiast dzwonu powietrzne rozg艂osy
Akt贸w strzelistych.
4
A 艂uki z skrzyde艂 s膮 serafinowych,
W w臋z艂y zwi膮zanych;
I stoj膮 lec膮c, lub czekaj膮c nowych,
艢wiatu nie znanych.
5
I s艂o艅ca nie ma tam - ani ksi臋偶yca -
Tylko ju偶 艣wieci
W ob艂okach cichych HOSTIA blado-lica:
艢wieci i leci.
6
Wi臋c ja na s膮dny-dzie艅 pod waszej r膮bek
Szaty si臋 schroni臋.
- - - - - - - - - -
A teraz - patrz膮c, gdzie siada go艂膮bek,
Kulbacz臋 konie!
PS.
Ze wzgl臋du na charakter zbli偶aj膮cego si臋 wydarzenia najlepszym terenem dla znalezienia rozwi膮zania jest parafia WNMP w Strach贸wce. Ale poszukiwa膰 mo偶e i wsp贸lnota szkolna z dyrektorem na czele, gmina z w贸jtem i przewodnicz膮c膮 Rady Gminy, mog膮 si臋 w艂膮czy膰 stowarzyszenia. Nasze 偶ycie wsp贸lne ma ju偶 na szcz臋艣cie coraz wi臋cej aktywnych os贸b i organizacji. PONAWIAM PROPOZYCJ臉 ROZMOWY, ZW艁ASZCZA O KONFLIKCIE PERSONALNYM, NA GRUNCIE STOWARZYSZENIA SPS, NAJLEPIEJ NA ICH PUBLICZNYM ZEBRANIU W 艢WIETLICY WIEJSKIEJ. Wystarczy zaprosi膰. Ch臋tnie przyjd臋 sam, bez adwokat贸w i sufler贸w. Mo偶e by膰 przy kawie, mo偶e by膰 na sucho, wielkopostnie, tylko z dobr膮 wol膮.
sobota, 3 marca 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prze艣lij komentarz